I'm right behind you || EXO [...

By _miyunoriko_

107K 8.6K 4.3K

Do Hyewon została postawiona w trudnej sytuacji. Musi wyjść za mąż za człowieka, którego nie widziała od sześ... More

Prolog
Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział Specjalny
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Dodatek: "Witaj mordercza środo"
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
Dodatek: "Powiem ci w słowach kilku, co myślę o tym... jeźdźcu".
Rozdział 29
Ważne ogłoszenie
Rozdział 30
Rozdział 31 [1/2]
Rozdział 31 [2/2]
Rozdział 32
Rozdział 33 [1/2]
Rozdział 33 [2/2]
Rozdział 34
Rozdział 35
Rozdział 36
Rozdział 37
Rozdział 38
Rozdział 39
Rozdział 41
Rozdział 42
Rozdział 43
Epilog
Rozdział specjalny: Czterech poszukiwaczy i... Sherlock w strażackiej czapce
I. "Miłość potrafi być czasem ciężka i niedoceniana...
Informacja? Tak... czyli czas oznajmić o drugiej części!

Rozdział 40

1.9K 151 83
By _miyunoriko_


OSTRZEŻENIE: Długi rozdział. Ponad 5 tysięcy słów, więc jeśli chcesz przeczytać wszystko na raz bez przerw, to radzę znaleźć sobie na to troszkę więcej czasu :p

OSTRZEŻENIE NR 2: Rozdział bardzo nacechowany emocjonalnie, także więc jeżeli masz problemy z sercem, nie chcesz cierpieć na cukrzycę, bądź po prostu nie masz humoru na czytanie słodkości pomieszanej ze smutkiem, to stanowczo odradzam. (Ale i tak wiem, że przeczytasz jeśli lubisz xD)

OSTRZEŻENIE NR 3: Proszę, miej na uwadze wcześniejsze ostrzeżenia :p żeby nie było, że nie ostrzegałam :p

Poza tym wstawiam to wcześniej, bo jutro mogę o tym zapomnieć (a także siedzę teraz na wattpadzie, mam wszystko przygotowane i jest mi to po prostu na rękę xd) :D

Enjoy :3


Nie pozwoliła mu nic więcej mówić, dopóki sama nie wyrazi takiej chęci. Te kilka słów krążyły jej po głowie niczym mantra i za nic nie chciały opuścić jej myśli. To proste, a zarazem skomplikowane zdanie wywołało u niej na raz zbyt wiele emocji. Niedowierzanie, strach, smutek i ból... same negatywne, mocno kłujące ją w serce.

Było gdzieś koło 18:00, gdy oboje siedzieli na łóżku. On, odwrócony do niej prawie tyłem, a ona zaraz za nim przodem do jego nagich pleców. Powoli przeniosła szczypce z napęczniałym gazikiem i przycisnęła do świeżej rany. Poczuła jego drgnięcie, jednak nie usłyszała żadnego syknięcia ani wiadomości o jakimkolwiek pieczeniu bądź szarpnięciu... Był silny. Nauczył się znosić ból i wszystkie jego blizny o tym świadczyły.

Z momentem gdy Baekhyun, zmuszony do ściągnięcia koszuli, pozbył się krawatu i mało wygodnego materiału, wstrzymała swój oddech. Całą powierzchnię jego górnej części ciała pokrywały mniejsze lub większe blizny, których widok wywołał u dziewczyny szybsze bicie serca. Ile on do cholery musiał przejść...

I teraz, gdy miała widok na całe jego plecy, wcale nie była bardziej spokojna. Tam było tego jeszcze więcej... Ledwo widoczne już siniaki, blizny po brutalnych nacięciach, po kulach...

Podczas zabiegu nie myślała o patrzeniu na jego ciało, więc ten widok był dla niej czymś nowym i przerażającym za razem. Ten idiota pakował się w kłopoty, o których jej się nawet nie śniło!

Zadrżał gdy mocniej nacisnęła na ranę gazikiem, otrząsając się tym samym z zamyślenia. Odłożyła natychmiast narzędzie do apteczki i wyciągnęła nowy bandaż, którym zaczęła owijać jego ramię.

- Dlaczego musiałeś zniknąć? – wyszeptała, postanawiając zacząć trudną rozmowę, której i tak by nie uniknęła. Chciała znać prawdę, więc dostanie prawdy. Nie oczekiwała jednak, że będzie aż tak ciężka do przyswojenia – Co ja mam z tym wszystkim wspólnego?

- Zdziwiłabyś się ile cię łączy z tym wszystkim – mruknął, odczuwając ulgę, gdy powoli owijała jego rękę miękkim materiałem – Ale zacznijmy od tego, że najpierw jakoś musiałem się dostać do tego gangu...

- Kiedy to się zaczęło? – zapytała, uważając by ucisk bandaża nie był zbyt mocny.

- Na początku drugiej klasy liceum.

Przerwała obwiązywanie jego ramienia, słysząc szokującą wiadomość. Druga klasa? Przecież był wtedy blisko niej... kiedy miał czas żeby wychodzić na te całe eskapady?

- Tak... wcześnie? Jak?

Uśmiechnął się delikatnie, wracając wspomnieniami do tego dnia, w którym poznał kogoś, kto otworzył przed nim nowe możliwości.

- To było gdzieś na początku stycznia... Pewnej nocy zapukał w moje okno człowiek ubrany w czarną maskę. Na początku byłem przerażony, ale jego oczy jednoznacznie mówiły, że nie zrobi mi krzywdy... potem powiedział coś, czego nie spodziewałem się usłyszeć, ale co mocno mnie zaintrygowało. „Wiem, że ci na niej zależy."



Baekhyun zmarszczył brwi, słysząc z ust tego człowieka słowa, które wywołały w nim falę sprzecznych emocji. Z jednej strony był przerażony, ale z drugiej... odczuł podziw. Nikt nie wiedział o jego uczuciach względem dziewczyny. Nawet on sam się jeszcze w tym gubił, ale był pewien, że nie jest mu ona obojętna.

- Powiedz mi... dużo byś dla niej zrobił? Hyewon rzeczywiście dużo dla ciebie znaczy, czy może tylko udajesz i próbujesz...

- Zrobiłbym dla niej wszystko! – przerwał mu w pół zdania, co wywołało nieznaczny uśmieszek na twarzy nieznajomego mężczyzny – Nigdy nie waż się mówić, że szukam w tej znajomości korzyści dla siebie...

Licealista rzucił bejsbolówkę na łóżko i wpatrywał się teraz w gościa z lekkim gniewem. Nie dość, że włamał mu się do pokoju, to jeszcze oskarża go o takie rzeczy! Do tego wszystkiego ten wkurzający syntezator mowy... Ten mężczyzna musiał być poszukiwany przez policję lub przez cokolwiek innego skoro nie chciał ujawnić swojej tożsamości.

Zdziwiło go gdy zamaskowany nagle zaczął klaskać, śmiejąc się z jego słów jak z dobrego przedstawienia.

- Dobrze. Nawet bardzo dobrze – przytaknął nieznajomy, schodząc z parapetu i podszedł do chłopaka wolnym krokiem – Mam dla ciebie propozycję Baekhyun... Chciałbyś stać się silniejszy?



- Nazywali go Czarnym Smokiem – kontynuował po chwili ciszy jaka nastała, po przedstawieniu dziewczynie sytuacji sprzed ośmiu lat – Razem z kilkunastoma innymi osobami był założycielem tej organizacji. Nie mam pojęcia jak ten cały gang zaczął funkcjonować i szczerze nie bardzo mnie to obchodzi. Myślałem tylko o tym, żeby jak najlepiej naśladować tego człowieka.

Hyewon nie odezwała się ani słowem od momentu gdy rozpoczął swój monolog. Cała ta historia wydawała jej się nierealna... Taki człowiek jak ten Smok, tak po prostu wybrał sobie losowy cel do obserwacji i zwerbowania do swoich szeregów? Nie miało to zbyt dużo sensu , jednak słuchała dalej. Chciała znać całą tą historię od początku do końca.

- Szkolił mnie w nocy, a w dzień wysyłał do szkoły z uprzedzeniem, żebym zachowywał się zupełnie naturalnie i przychodziło mi to nawet łatwo... Nikt nie wiedział co robiłem wieczorami... Wyjątkiem był piątek – uśmiechnął się na wspomnienie filmowych wieczorów – Wtedy miałem przerwę w treningach. W wakacje zaczął mnie wysyłać do swoich przyjaciół z innych miast, gdzie szkolili mnie w różnych dziedzinach walki...

- Twoje obozy! – krzyknęła zaskoczona, powoli układając sobie to wszystko w głowie – Znikałeś praktycznie na całe wakacje! Widywałam cię wtedy raptem dwa razy w miesiącu...

Obrócił głowę w jej kierunku i uśmiechnął się słodko.

- Tęskniłaś za mną, czyż nie?

- Nie zbaczaj z tematu! – oburzyła się natychmiast, jednak nie potrafiła ukryć delikatnego rumieńca wykwitającego na jej policzkach.

- No dobrze – westchnął – U każdego nauczyciela uczyłem się czegoś innego. Jeden uczył mnie strzelania, drugi walki wręcz, trzeci jeszcze innych rzeczy... każdy z nich pokazał mi inną stronę bycia jeźdźcem, mimo że jeszcze oficjalnie nim nie byłem. Ale dopiero wizyta w Ulsan pokazała mi tę stronę, która pasowała do mnie najlepiej... Hermes nauczył mnie jak się skradać i przy tym już zostałem, szlifując tę sztukę aż nie doszedłem w niej do perfekcji.

Wszystko było super i wspaniale się tego słuchało, ale co to ma wspólnego z jego zniknięciem?? Czemu ten cały Smok wydał mu taki bezsensowny rozkaz? Słuchając całej tej opowieści, starała się wymyślić jakiś logiczny argument na to całe zlecenie, ale... nie potrafiła. Dlatego też cierpliwie czekała, aż Baek przejdzie do sedna.

- Rzecz jasna nie zdołałem ukryć do końca tego, co robiłem przez wakacje – kontynuował, patrząc już prosto na Hyewon – Tak, mam tu na myśli ciebie i tą twoją spostrzegawczość.

- Wiesz jakie miałeś bary? – zauważyła brunetka – Tego nie dało się nie zauważyć!

- Teraz też takie mam! – bronił się jak tylko mógł, zaczynając w tej całej spowiedzi dostrzegać plusy. Jednak nie jest tak źle, mówić jej o tym wszystkim.

- Ale wtedy to był przeskok! Z małego truchła, stałeś się chodzącym mięśniem!

Na jej zabawną reakcję wybuchł niepohamowanym śmiechem. Już dawno nie miał okazji w ten sposób z nią porozmawiać. Nawet jeśli wrócili do filmowej tradycji, między nimi była ciągle dziwna niezręczność, która krępowała oboje z nich. W tej chwili poczuł po raz pierwszy od bardzo dawna, że ich relacja wróciła na swoje miejsce.

- Co z tym rozkazem? – zapytała nagle, chcąc przejść od razu do sedna. Miała dość owijania w bawełnę. Na resztę szczegółów przyjdzie jeszcze czas.

Tak jak się spodziewała, wyraz twarzy Baekhyuna zmienił się w sekundzie. Nie śmiał się już, ani nie wyglądał na zadowolonego z rozmowy. Po raz kolejny, ciężko mu było cokolwiek powiedzieć. Podrapał się dłonią po karku, po czym westchnął cicho i przeniósł swoje spojrzenie na Hyewon.

- Pamiętasz dzień, w którym otrzymaliśmy wyniki egzaminów?

- Ciężko go zapomnieć – mruknęła brunetka, wlepiając wzrok w swoje kolana po przypomnieniu sobie tamtego słonecznego dnia – Wtedy widziałam cię po raz ostatni.

Usłyszała obok siebie kolejne westchnięcie, co utwierdziło ją w tym, że nie przez przypadek zniknął właśnie wtedy.

- Tamtego dnia, a raczej wieczoru, Smok pokazał mi to miejsce. Pokazał mi również mój uniform, który zdążył już dla mnie przygotować. Mój trening praktycznie dobiegł końca...



Czarny materiał wyglądał wspaniale i również niesamowicie został wykonany. Spodnie, golf i, co najważniejsze, maska mogły uczynić z niego nareszcie prawdziwego jeźdźca.

- Jeszcze kilka formalności i będziesz mógł nosić go z dumą – powiedział zadowolony Smok, przyglądając się z uśmiechem ekscytacji młodego chłopaka, który wręcz nie chciał wypuścić z rąk czarnego kostiumu.

Kiedy w końcu odłożył uniform do skrzyni, z której ją wcześniej wyciągnął, spojrzał na swojego nauczyciela z wielkim uśmiechem. Nareszcie będzie mógł być jednym z nich.

- Jakich formalności? – zapytał, czując po kościach jak niewiele brakuje mu do osiągnięcia celu.

- Po pierwsze, szkolenie wojskowe – orzekł mężczyzna, powodując szok na twarzy Baekhyuna – Nie patrz tak na mnie! Trzeba przetestować trochę twoje umiejętności, a wojsko doskonale się do tego nadaje! Twoi koledzy już się zaciągnęli – dodał puszczając mu oczko.

No tak... Chanyeol, Myungsoo i Jongdae też byli w to zamieszani i oni również w tym roku ukończyli szkołę. Oznaczało to, że będzie musiał zaciągnąć się razem z nimi.

- Luhan, Yifan i Minseok już skończyli, więc o dokładne wskazówki możesz ich wypytać. Na miejscu będą Yixing, Sungyeol oraz Junmyeon, więc w razie problemów wam pomogą . Jednak jedyne czego od ciebie oczekuję, to praca własna. Jeśli nie poradzisz sobie w wojsku sam, to tym bardziej nie dasz sobie rady w organizacji.

Chłopak kiwnął głową na jego słowa, przyjmując do wiadomości jego zadanie. Hyewon może marudzić, że długo go nie będzie, ale gdy wróci to powinni wszystko sobie wyjaśnić... w końcu to wojsko, prawda? Każdego to czeka!

- Po drugie – zawahał się jeździec – Będziesz postawiony przed trudnym wyborem, Baek.

- Jakim wyborem? – zapytał zaskoczony. Nie przewidywał żadnych wyborów...

- W momencie gdy zostaniesz jeźdźcem, dostaniesz rozkaz zerwania wszelkich kontaktów z Do Hyewon.

W pomieszczeniu zaległa głucha cisza, mącona jedynie spokojnym oddechem Smoka. Baekhyun na jego słowa zaniemówił i wstrzymał swój oddech, próbując jednocześnie przeanalizować dziwną prośbę nauczyciela. Nie... nie prośbę. Rozkaz.

- Dlaczego? – wyjąkał, gdy odzyskał zdolność mówienia – Dlaczego ze wszystkich ludzi mam zerwać kontakt akurat z nią?

Starał się ukryć jak tylko mógł, jak duże i bynajmniej nie pozytywne wrażenie zrobiła na nim ta wiadomość. Nie chciał pokazać słabości przed starszym od siebie nauczycielem, jednak dobrze wiedział, że przed nim nie ukryje zbyt wiele.

- Doskonale wiesz dlaczego – odrzekł mężczyzna – Jeśli nasi wrogowie zorientują się, że ma ona kontakty z organizacją, będzie na ich celowniku. Nie mogę pozwolić by twoja nieuwaga sprowadziła na nią dodatkowe zagrożenie.

- Ale przecież będę ostrożny! Nie dowie się...

- Baekhyun! – krzyknął zdenerwowany jeździec, momentalnie skracając odstęp między nimi – Jesteś za mało doświadczony, żeby móc przy niej być. To spostrzegawcze dziecko, wiesz o tym. Jednak nie każę ci jej opuszczać... to do ciebie należy decyzja, czy postąpisz mniej lub bardziej egoistycznie.

Wyciągnął z kieszeni mały grawerowany wisiorek z wizerunkiem konia i uniósł go na wysokość oczu swojego ucznia.

Amulet jeźdźców. Znak przynależności do organizacji, najważniejsza rzecz, którą można było dzierżyć. Dzięki niemu otrzyma się pomoc od innych członków, znajdujących się w każdym miejscu w Korei.

Tym razem Baekhyun nie był pewny, czy chce go przyjąć. Z chwilą gdy go weźmie, będzie musiał zniknąć z życia dziewczyny, z którą wiązał plany na przyszłość. Dziewczyny, którą obiecał chronić za każdą cenę. Dziewczyny, którą kochał.

- Masz czas do namysłu, dopóki szkolenie wojskowe nie dobiegnie końca. Przed inicjacją, wyślemy was jeszcze na misję próbną i wtedy ostateczne zdecydujecie czy...

Baek przerwał jego monolog, wyrywając mu wisiorek z ręki. Smok zaskoczony patrzył na jego zdeterminowane spojrzenie, nie wierząc w to, co właśnie miało miejsce.

- Mówisz, że to da mi dostęp do wszelkich danych? I pomoże mi ją ochronić w każdej sytuacji? – zapytał, trzymając srebrną błyskotkę i machając nią przed oczami jeźdźca.

- Owszem, między innymi to pozwoli ci zdobyć siłę, o której jeszcze tak naprawdę nie masz pojęcia. Jednakże... Możesz jeszcze zmienić zdanie – powiedział powoli jego nauczyciel – Jeśli go ubierzesz, uznam że podjąłeś decyzję. A wtedy nie będzie odwrotu. Nie będziesz mógł wrócić do dziewczyny.

- Czasami dla miłości trzeba się poświęcić – warknął chłopak, po czym założył na szyję amulet, przypieczętowując umowę.

Mężczyzna tylko kiwnął głową i ściągnął maskę, skrywającą jego prawdziwą twarz, wzbudzając tym samym szok i niedowierzanie w oczach Byuna. Wszystko wtedy nabrało sensu...

Podszedł do młodego i sprawnym ruchem chwycił go za przedramię na znak ugody. Baek bez wahania chwycił go w ten sam sposób, zgadzając się na nowe warunki. Ochroni ją choćby sam miał zginąć.

- W takim razie od teraz we dwójkę jesteśmy odpowiedzialni za ochronę Hyewon – powiedział poważnym tonem już nie nauczyciel, a partner – Dzielę się z tobą moim brzemieniem i obowiązkami. Od dzisiaj bądź jej niewidzialną tarczą... o każdym czasie bądź gotów ją ochronić i nie pozwól na to, by coś złego stało się mojej córce, Cień.



W pokoju panowała napięta atmosfera, a głucha nieprzyjemna cisza, wwiercała się w brzuch chłopaka niczym kolce, nastręczając mu nieprzyjemnych nerwów. Patrzył ze smutkiem na dziewczynę, która zdawała się zawiesić po usłyszeniu najważniejszej części historii, która była z nią związana bardziej niż była sobie to w stanie wyobrazić.

- Nie wierzę ci – odrzekła po chwili, wstając na równe nogi i zaczęła przechadzać się po pokoju zestresowana jak nigdy dotąd.

Baekhyun nie odezwał się ani słowem, tylko spokojnie obserwował dziewczynę, próbującą sobie wszystko poukładać w głowie.

Jej ojciec był jednym z założycieli tego pieprzonego gangu, który rzekomo miał zajmować się jakimiś drobnymi przestępstwami, o które zdąży jeszcze wypytać chłopaka, jednak tak naprawdę był skupiony na ochronie poszczególnych osób? To nie miało sensu! Gdyby ten gang wcale nie powstał, ojciec nie narobiłby sobie wrogów i nie musiałby wcale martwić się o jej bezpieczeństwo! Nie byłby w to wplątany, nie odebrałby jej najlepszego przyjaciela, którego tak naprawdę kochała, a także...

Przystanęła nagle uzmysławiając sobie jeden fakt. A raczej domysł, który czym prędzej chciała wyjaśnić. Spojrzała na Baeka lękliwym spojrzeniem i otworzyła usta, wypowiadając zdanie, którego nigdy nie spodziewała się wypowiedzieć

- Ten wypadek... - wyszeptała – To... nie był wypadek, prawda?

Gdy ujrzała jak Baekhyun blednie na jej słowa, wiedziała już, że trafiła w dziesiątkę. Ojciec zginął przez tą przeklętą organizację! Najpierw zabiera jej najważniejszą osobę w życiu, a potem sam umiera przez głupią przynależność do tej grupy.

Chciała wiedzieć więcej, pytać o więcej i krzyczeć na całą tą niesprawiedliwość i głupotę osób, które kochała i kocha, jednak jedyne co mogła zrobić, to rozpłakać się na środku pokoju, który o ironio był przesiąknięty całym tym cholernym gangiem.

Nie była w stanie już powstrzymywać łez, które siłą cisnęły się jej do oczu. Była zmęczona, czuła się oszukana, samotna i zupełnie zagubiona w tym wszystkim, co jeszcze do niedawna wywoływało u niej rozkoszne dreszcze. Teraz cała ta perspektywa należenia do Black Riders była po prostu przerażająca i najzwyczajniej w świecie ją przerastała.

Z chwilą gdy poczuła silne ramiona obejmujące ją niczym małą istotkę, wcale nie stała się spokojniejsza. Obecność Baekhyuna napawała ją jednocześnie strachem i złością, ale dawała jej też poczucie ciepła, bezpieczeństwa i oparcia, jakiego już dawno nie czuła. Nie potrafiła się zorientować kiedy zwykły płacz zmienił się w bardziej rozpaczliwy i nie pamiętała kiedy zaczęła niezdarnie uderzać w jego klatkę piersiową.

Nie zdawał się tym przejmować i głaskał ją powoli po głowie, chcąc dać jej czas na uspokojenie. Wiedział, że może się to tak skończyć, ale żeby mieć czyste sumienie, trzeba było przedstawić jej całą prawdę, nawet jeśli zaboli ją jeszcze bardziej.

- To był wypadek, Hyewon – powiedział cicho, wzmacniając uchwyt, przyjmując na siebie coraz to nowsze uderzenia jej piąstkami – Nieszczęśliwy wypadek, spowodowany przez moją głupotę...



- Hyeong! – zawołał rozpaczliwie, chwytając się za nogę, którą miał praktycznie przebitą przez odłamaną rurę motocykla – Hyeong! Proszę odpowiedz!

Używając resztek swoich sił, doczołgał się do zmasakrowanego motocykla, należącego do Smoka. Zaraz za nim zauważył ledwo przytomnego mistrza, który trzymał się mocno za prawy bok. Krwawienie było zbyt duże, dlatego był praktycznie na granicy utraty świadomości.

Z grymasem na twarzy przez ogromny ból przeszywający jego nogę, udało mu się dotrzeć do mężczyzny, któremu natychmiast zdjął maskę, mając nadzieję, że dostarczy mu to trochę tlenu.

- Hyeong, nie zasypiaj! – krzyczał ze łzami w oczach – Chłopaki zaraz będą... dałem już znać... i... NIE ZASYPIAJ HYEONG! – krzyknął rozpaczliwie, widząc jak mężczyzna zamyka powoli oczy – To moja wina... moja cholerna wina... gdybym nie uparł się na to zlecenie... gdybym po prostu cię posłuchał...

- Baek – wychrypiał Minhyuk, łapiąc młodszego za rękę – Wybacz, że cię w to wplątałem... ale teraz musisz się nią zająć. Obiecaj mi, że jej nie zostawisz. Nie pozwól żeby coś jej się stało...

- Hyeong... miałem się do niej nie zbliżać...

Cichy śmiech, który wydobył się ust Smoka, nie ucieszył młodego jeźdźca... przeraził go i zaskoczył. Jednak delikatny uśmiech jego nauczyciela dawał mu dziwne poczucie, że będzie dobrze...

- I tak nie sądziłem, że dotrzymasz słowa. Myślisz, że nie wiem o twoich nocnych eskapadach na jej balkon? I odwiedzaniu jej wykładów tylko po to, by na nią popatrzeć? Przestań udawać, Baek... Niedługo dostaniesz list...

- Jaki list? Ssaem! – krzyknął chłopak, potrząsając jego ramieniem, jednak nie usłyszał od niego więcej żadnego słowa – Ssaem... SSAEM!



Nigdy nie zapomniał tamtego dnia. Nigdy nie zapomniał jaki uparty był, by podjąć się zlecenia, którego odmawiał mu nawet Do Minhyuk. Nie mógł wyprzeć z pamięci pościgu Diabłów, którzy odkryli jego plany i zajechania mu drogi przez własnego nauczyciela, który przez niefortunne odwrócenie jego uwagi został potrącony przez nadjeżdżający samochód, uderzający również nieznacznie w niego samego. Każdej nocy widział jego bladą twarz i niemą prośbę w oczach... Miał chronić Hyewon. Tym razem sam i na swój własny sposób, aż do końca.

Siedzieli na podłodze, oboje oparci plecami o łóżko i patrzyli tępo przed siebie. Im dalej szła ta rozmowa, tym gorzej było przez nią przebrnąć, ale Baek wiedział, że jest bliżej końca niż początku. Nie miał jednak odwagi by zacząć nowy temat.

- Odebrałem mu życie – szepnął cicho, powracając po raz kolejny do bolesnych wspomnień – Gdyby nie jego pomoc, ciągle by żył. To ja powinienem być martwy do cholery... to ja powinienem leżeć teraz...

- Jeszcze jedno słowo, a dostaniesz takie rasta, że popamiętasz! – krzyknęła zdenerwowana Hyewon, powstrzymując drżenie własnych rąk, jak tylko mogła – Mój ojciec zrobił to, co zrobiłabym również ja. Postąpił słusznie i... mimo, że to wciąż boli... to jestem mu wdzięczna. O jaki list mu chodziło?

Popatrzył na nią jeszcze bardziej zbolałym wzrokiem niż wcześniej. Rok po jego śmierci dostał list polecony z rezydencji Do od samego świętej pamięci Do Minhyuka. Wtedy też dowiedział się, że cały ten rozkaz był zwykłym testem... jednak okazało się, że nie tylko dla niego.

- List informujący o aranżowanym małżeństwie.

Na te słowa dziewczyna lekko się ożywiła. To wszystko było zaplanowane już wcześniej? Najpierw zabraniał mu się do niej zbliżać, a potem miał tak po prostu rzucić go jej w ramiona i zostawić go przy niej do końca życia? Jaki był cel tego wszystkiego? To nie miało najmniejszego sensu!

- Dlaczego? – zapytała cicho – Po co kazał ci znikać, a potem pojawiać się na nowo po tylu latach?

- Chciał sprawdzić mnie... ale również i ciebie – uśmiechnął się pod nosem – Twój tata był mistrzem intryg, Hyewon. Nie oddałby cię przypadkowemu mężczyźnie... chciał wiedzieć, czy nawet po takim czasie byłabyś skłonna kochać kogoś takiego jak ja...

Z chwilą gdy chwycił jej dłoń, znów poczuła ciepło, które zaczęło ją ogarniać od środka. Znów to robił. Był delikatny, czuły... choć bardzo chciała, nie mogła być na niego zła, mimo że zasługiwał na to i to bardzo. Odwróciła głowę w drugą stronę, nie mając wystarczająco dużo odwagi by na niego spojrzeć. Nie po tym, co przed chwilą powiedział.

- Słyszałem twoją rozmowę z Chanyeolem – powiedział cicho – Tą w salonie sprzed tygodnia. To... prawda?

Teraz to była przekonana, że nie odwróci do niego swojej twarzy, bo była niemal pewna, że jest cała czerwona. Nie mogła uwierzyć, że ich rozmowa tak szybko zmieniła tor... temat, z jego ukrywanych tajemnic zeszła nagle na ich relację, która ciągle była dla Hyewon nie do końca wyjaśniona. Wiedziała, że musiał przyjść taki moment, ale nie była na niego gotowa. Nadal nie potrafiła powiedzieć mu tego wprost, mimo że chciała. Cholernie chciała!

- Nic nie mów – powiedział nagle Baek, powstrzymując swój uśmiech – Twoje milczenie jest dla mnie wystarczającą odpowiedzią.

Słysząc te słowa z jego ust nie mogła się powstrzymać i odwróciła głowę jego stronę. Nie miała pojęcia co miała wtedy myśleć... czuła tysiące emocji na raz, które buzowały w niej jak oszalałe i przez tę wewnętrzną burzę mogła zrobić tylko jedno.

Zanim Baekhyun zdążył jakkolwiek zareagować, poczuł na swoich policzkach jej dłonie a chwilę później mógł posmakować słodkiego smaku jej ust, które z niewysłowioną delikatnością muskały jego własne.

Nie ważne ile razy by go nie całowała, już po raz kolejny nie mógł opanować oszalałego bicia swojego serca i mimowolnie pogłębił pocałunek, mając coraz większy problem z opanowaniem swoich uczuć. Pokazała mu tym wszystko, od tęsknoty przez cały ból, który przez niego odczuła, aż do miłości, której deklaracji wcale nie potrzebował. Czuł ją przez gesty od niej otrzymywane.

Z chwilą gdy wspinała się na jego kolana, krew zawrzała w jego żyłach i był już prawie pewien, że nie zdoła się powstrzymać jeśli sprawy pójdą jeszcze dalej. Hyewon nie miała jednak nic przeciwko, gdy zaczął coraz mocniej i żarliwiej oddawać swoje pocałunki, zadrżała za to gdy poczuła dreszcze na jego ciele, po tym jak wplotła swoje dłonie w jego włosy.

Nie. Jeszcze nie w tej chwili. Została jedna rzecz...

Westchnął cicho, gdy oderwała się od niego i oparła o niego swoje czoło, patrząc prosto w jego ciemne oczy, powstrzymując przy tym swój przyspieszony oddech.

- Kocham cię, Baek. Kocham cię praktycznie od samego początku...

Chanyeol miał rację. Tylko dwa słowa, a po wypowiedzeniu ich poczuła się lżej niż zazwyczaj. Tak jakby zrzuciła niewidzialny ciężar, który była zmuszona nosić przez cały ten czas. Teraz gdy w końcu wyrzuciła z siebie to, co w niej siedziało, mogła spojrzeć mu w oczy już bez strachu. Wiedziała co czuła. Dlaczego więc nie przyznała się do tego wcześniej? Duma? Strach? Czy może zwykły wstyd, że robi to tak późno?

Jednak widząc jego spojrzenie, wiedziała już, że na to nigdy nie jest za późno. Uśmiechnęła się delikatnie i zniżyła głowę, by znów go poczuć, lecz jedyne co poczuła to jego palec, co bardzo ją zaskoczyło. Jednak nie tak bardzo jak to, co chwilę później usłyszała.

- Wyjdź za mnie – wyszeptał, powodując u niej jeszcze szybsze bicie serca. Nie miała pojęcia, że może bić jeszcze szybciej niż wcześniej – Nie dla naszych matek. Nie z obowiązku – chwycił ją delikatnie za policzek i zaczął go głaskać, wywołując u niej to samo ciepłe uczucie co kiedyś, gdy nie przyznawała się sama przed sobą, że nie jest jej obojętny – Dla mnie. Może i siedzi przed tobą narwany gangster, który jak jakiś idiota pakuje się do psychiatryka, by wyciągnąć stamtąd ważną dla niego kobietę, który popełnił wiele błędów i nadal zachowuje się jak zwykły głupiec czy prostak, gdy przychodzi mu porozmawiać o poważnych sprawach... ale ten głupiec i prostak kocha cię całym sercem i nie pozwoli by stała ci się krzywda. Jeśli tylko pozwolisz... to z radością stanie się częścią twojego życia.

Nie była w stanie powstrzymać łzy szczęścia, która spłynęła jej po policzku. Tak, była szczęśliwa. Po raz pierwszy od kilku lat była naprawdę szczęśliwa.

- Obiecaj mi tylko, że więcej nie znikniesz – wyszeptała, chwytając jego dłoń, która wcześniej otarła jej łzę.

Przybliżył do niej swoją twarz i delikatnie pocałował, czując po raz kolejny rozkoszne uczucie w podbrzuszu.

- Od teraz będę zawsze tuż obok ciebie – powiedział z uśmiechem – Nie za tobą jak twój cień, lecz obok.

Nie potrafiła opisać jak bardzo szczęśliwa była w tamtej chwili. Wiedziała też , że nie chciała by to się skończyło, bo nigdy nie była szczęśliwsza niż wtedy w tym opuszczonym budynku, skrywającym wiele tajemnic. Tajemnic, które od tamtego dnia już nie były dla niej tajemnicami.

Poza nielicznymi wyjątkami.

- A tak właściwie to co wy niby robicie w ramach zleceń? – zapytała, w trakcie gdy Baekhyun chwycił ją za uda i podniósł się z podłogi, wywołując u niej niemałe zaskoczenie –Ej twoje ramię jest ciągle...!

Z impetem rzucił ją na łóżko, po czym podszedł do najbliższej szafki i zaczął w niej grzebać.

- Co ty wyprawiasz? – krzyknęła zniecierpliwiona – Nie ignoruj mnie teraz!

- Nie zamierzam – uśmiechnął się półgębkiem – Od teraz będziesz miała moją uwagę niemal cały czas...

Gdy znalazł to, czego szukał, podszedł z powrotem do łóżka i położył się obok dziewczyny na brzuchu, unosząc się nieznacznie na łokciach. Wziął jej prawą dłoń i sprawnym ruchem włożył na jej serdeczny palec, mały ale za to śliczny pierścionek.

- To już wszystko, panie perfekcjonisto? – zapytała uśmiechnięta brunetka, oglądając swój nowy śliczny nabytek, wywołując tym samym uśmiech swojego narzeczonego. Tym razem prawdziwego i ukochanego narzeczonego.

- Nie wszystko – odparł nagle, przesuwając się nieco bliżej Hyewon – Powinniśmy poinformować Seongjina i Yeongho, że wrócimy nad ranem?

- Jak to nad ranem? – zapytała zaskoczona – Jest dopiero 18:00!

- Oj bądź już cicho i daj mi się tobą w końcu nacieszyć – powiedział, nachylając się nad nią i zamykając jej usta w słodkim pocałunku.

A Hyewon? Hyewon stwierdziła, że tajemnicze typy zleceń i cała ta ich jeździecka szopka mogła jeszcze troszeczkę poczekać.

***

- Stolik dziewiąty się niecierpliwi – westchnęła zmartwiona Yoona, wchodząc do kuchni.

Jednak widząc Daesunga, który ledwo co stał przy garach, co chwila ocierając spocone czoło, wiedziała, że dzisiejszy dzień nie jest tym szczęśliwym. Każdy z pracowników denerwował się za dwóch, gdyż nikt nie widział szefa od wczoraj, a bez niego panował tu niezły bałagan. Bez szefa kuchni pełnego sił nie dadzą rady uwinąć się z zamówieniami, nieważne jak bardzo by się nie starali...

Heechul skierował swoje spojrzenie na blondynkę, która zmywała naczynia pierwszy raz od jej powrotu do restauracji. Jej mina aż krzyczała, że dziewczyna martwi się jak mało kto. Wyglądała na niespokojną i co chwila spoglądała w stronę drzwi wejściowych dla pracowników.

- Minhee? Kiedy ostatni raz go widziałaś? – zapytał kierownik sali, zaglądając ukradkiem za szybkę w drzwiach, chcąc sprawdzić czy Joonho sobie radzi z gośćmi.

- Wczoraj rano jak pospiesznie wychodził ze swojego mieszkania – odparła nieco zmieszana, jednak nie widziała sensu w ukrywaniu prawdy.

Chłopak popatrzył na nią podejrzliwie, ale nie dociekał czemu widziała go ostatnio akurat w jego własnym mieszkaniu. Był tutaj jeszcze wczoraj przed 16:00, ale tak szybko jak przyszedł, tak szybko wybiegł jakby coś się stało i to zaczęło już naprawdę martwić Heechula, zwłaszcza, że dochodziła 19:00 a Luhana ciągle nie było...

Zdenerwowana Choi przestała w końcu stać na zmywaku i uznała, że musi trochę inaczej spożytkować swoją przerwę. Odłożyła fartuch i rękawice na swoje miejsce, a następnie ruszyła w kierunku stanowiska kierownika sali przez tylne wyjście z kuchni. Zanim jednak doszła do wyznaczonego celu, zobaczyła na korytarzu dwie osoby.

Na widok jednej z nich odetchnęła z ulgą, widok drugiej natomiast ją zaskoczył i to konkretnie.

- Luhan! – krzyknęła w jego kierunku, zwracając tym samym jego uwagę. Wyciągnęła zza paska śnieżnobiałą ściereczkę, która była nieodłącznym elementem jej uniformu i przyłożyła nią w ramię zaskoczonego szefa, który zaraz po tym chwycił się za to miejsce ręką – Czy ty zdajesz sobie sprawę jak bardzo się o ciebie martwiliśmy?!

- Minhee...

- Idź do kuchni i ogarnij to całe szaleństwo! Już! Daesung oppa pada na twarz!

Sehun zachichotał na ostry ton dziewczyny i szok wymalowany na twarzy przyjaciela, który, rzucając mu wcześniej nieufne spojrzenie, udał się do kuchni aby zobaczyć to, co Minhee nazwała „szaleństwem".

- A tobie co się stało? – jęknęła kelnerka, podchodząc do czarnowłosego i chwyciła go za oba policzki, przyciągając go bliżej i dokładnie oglądając sine ślady w okolicy lewego oka.

Ten natychmiast chwycił ją za oba nadgarstki, odsuwając od siebie nieznacznie, mając przy tym lekko zestresowaną minę. Chwilę później lekko się uśmiechnął i pogłaskał blondynkę po głowie.

- Dostałem to, co mi się należało – powiedział, wzbudzając jeszcze większe niedowierzanie w oczach dziewczyny.

- Luhan – wycedziła przez zęby i już miała gnać w kierunku kuchni, gdy chłopak chwycił ją za ramię i obrócił z powrotem naprzeciw sobie.

Nie rozumiała jego zachowania. Dostał po twarzy praktycznie za nic i jeszcze jest mu do tego wdzięczny? Niech chociaż pozwoli jej udzielić solidnej reprymendy!

- To podchodzi pod pobicie – zauważyła, a jej twarz zdobił grymas, który mimowolnie rozbawił Sehuna.

- Żadne pobicie... to była dobra walka – zachichotał, zadziwiając tym samym Minhee, która patrzyła na niego tym razem z niepewnością.

Zgodził się na walkę? Przecież Luhan zna sztuki walki! Potrafi sprać kilka osób na raz i wyjść z tego bez najdrobniejszego zadrapania! Jakim cudem Sehun mógł zgodzić się na walkę z tak niebezpiecznym gościem? W świetle prawa, Luhan był jak uzbrojony!

Drgnęła, gdy poczuła mocniejszy ucisk na jej nadgarstkach, które czarnowłosy wziął w swoje dłonie. A więc miał dobry powód żeby tu przyjść. Jego wzrok wcale nie był przepełniony radością, gdy tak na nią patrzył. Było w nich raczej widać... wstyd?

- Przepraszam cię Minhee... - powiedział skruszonym głosem, po raz kolejny zaskakując kelnerkę – Powinienem był się domyślić, że wcale nie przyjęłaś moich słów tak radośnie. Hyeong po prostu otworzył mi oczy na pewne sprawy i teraz wiem, gdzie popełniłem błąd. Nie powinienem był dawać ci złudnej nadziei, skoro sam nie byłem tego do końca pewien... przepraszam.

Po raz kolejny poczuła ucisk na sercu. Było w porządku... prawie zdążyła się odciąć od środowej sytuacji poprzez pracę, ale gdy znowu usłyszała jego troskliwy ton, poczuła się dużo gorzej. Dwa dni nie wystarczą by uleczyć złamane serce i Sehun doskonale o tym wiedział. Dlaczego więc tak ją torturował?

- Znowu cię ranię, cholera – mruknął niezadowolony, widząc minę blondynki. Puścił jej nadgarstki, po czym zwrócił twarz na jeden z obrazów, zdobiących ścianę korytarza.

Nie wiedział jak wyjść z tej sytuacji. Z jednej strony wystarczyło po prostu zniknąć z jej oczu raz na zawsze, ale z drugiej nie chciał jej stracić. Była wspaniała i perspektywa zerwania z nią kontaktu była cholernie przygnębiająca.

- Dwa tygodnie, Sehun – powiedziała dziewczyna, wyrywając chłopaka z zamyślenia – Proszę daj mi przynajmniej dwa tygodnie bym mogła to przegryźć. Później na spokojnie porozmawiamy, dobrze? Do tego czasu... proszę nie przychodź tutaj, ani do mojego mieszkania. Nie próbuj się ze mną spotkać.

Kiedy posłała mu słaby uśmiech, wstąpiła w niego nadzieja, że uda się odratować ich przyjaźń. Niczego w tamtej chwili tak bardzo nie pragnął jak znowu móc z nią normalnie porozmawiać. Tym razem bez żadnych romantycznych wstawek. Zwykła przyjacielska rozmowa...

Kiwnął głową, zadowolony z obrotu spraw, po czym cofnął się trochę do tyłu, by chwilę później wyjść z zatłoczonej restauracji.

Dziewczyna krótko westchnęła i udała się do kuchni, przybierając tym samym na twarz sztuczny uśmiech, by nie dać po sobie poznać, że nie chciało jej się nic innego tylko schować w kącie i cicho zapłakać. Podeszła jednak do zmywaka i zaczęła zmywać talerze, które zajmowały najbliższy blat.

- Ej, w porządku? – usłyszała przed sobą głos szefa, który zajęty szybkim krojeniem warzyw, mógł sobie pozwolić tylko na zerkanie na nią znad ramienia.

- Tak, pewnie – ożywiła się blondynka i posłała mu swój piękny uśmiech.

- Jeszcze raz się tak sztucznie uśmiechniesz a skrócę ci przerwę – ostrzegł ją surowym tonem, jednak zaraz stał się łagodniejszy – Chociaż tobie to i tak pewnie na rękę, skoro zamiast siedzieć i odpoczywać, zmywasz naczynia...

Dziewczyna nie odezwała się ani słowem. Nie miała najmniejszej ochoty wywlekać tego tematu na wierzch mimo, że Luhan doskonale znał całą sytuację. Nie uśmiechało jej się o tym w tej chwili rozmawiać i chłopak powinien to uszanować.

- Ile ci to zajmie Minhee? – zapytał nagle, zaskakując ją przy tym treścią pytania. Przechyliła głowę na bok, sygnalizując, że nie bardzo rozumie o co mu chodzi – Ile czasu zajmie ci, żeby się otrząsnąć?

- Nie potrzebuję urlopu, jeśli o to chodzi – odburknęła szybko, płukając pod wodą porcelanową miskę.

Usłyszała tylko westchnienie i ustanie stukania noża o drewnianą deskę. Zdumiona uniosła wzrok i spotkała się z wyczekującym spojrzeniem jej szefa, który z założonymi rękoma przyglądał się jej zza blatu kuchennego.

- Nie o urlop mi chodzi. Chcę znać odpowiedź.

Tym razem to Minhee westchnęła i podniosła ręce na znak poddania.

- Mniej więcej dwa tygodnie, może więcej... może mniej... to zależy.

- A gdyby coś skutecznie odciągało twoją uwagę tak, że nie miałabyś czasu nawet pomyśleć w samotności?

- No to mniej niż dwa tygodnie... – odparła powoli dziewczyna, zaczynając czuć w tym jakiś podstęp – Dostanę nadgodziny?

Jej odpowiedź wywołała u Luhana cichy śmiech.

- Jeśli chcesz... ale nie. Nie o to mi chodziło – zachichotał, po czym wrócił do krojenia – Powiedz mi... lubisz wysokości?

- Luhan, do czego ty zmierzasz? – zapytała zdenerwowana, zakręcając kran i ściągając rękawiczki, po czym rzuciła je na blat i podparła się rękami o boki, wpatrując się wyczekująco, aż plecy jej szefa zamienią się zaraz w jego twarz, a przy tym i w odpowiedź na jej pytanie.

I doczekała się w końcu, gdy Xi odwrócił się do niej przodem i obdarował ją zawadiackim uśmiechem.

- Poniedziałek. Szósta rano. Przygotuj się na tydzień sportów ekstremalnych.

Ze zdumienia rozszerzyły jej się oczy. Jaki znowu tydzień? O czym on do cholery mówił? O odwróceniu twojej uwagi od rozmyślania nad złamanym sercem, głupia.

- Czekaj... to randka? – zapytała ostrożnie, nie mogąc wyjść z szoku. Dopiero co złamano jej serce... już miała lecieć do drugiego?

- Zwykłe wyjście z przyjacielem Minhee – zachichotał, powodując że dziewczyna zaczęła przeklinać się w myślach za jej chore wyobrażenia – Przynajmniej na razie – mruknął trochę ciszej, uśmiechając się pod nosem.

- Zaraz, zaraz... – zauważyła dziewczyna, podchodząc bliżej blondyna – Czy ja usłyszałam „na razie"?

Luhan spojrzał na nią niewinnym wzrokiem, udając że nie wie o czym mówiła Choi.

- Twoja wyobraźnia jest naprawdę zadziwiająca, moja droga – odparł melodyjnym głosem, wkładając polędwicę do pieca.

Teatralnie udała szok i niedowierzanie, przykładając sobie dłonie do ust i spojrzała na niego ze sztucznym zaskoczeniem.

- Nie wierzę... mój szef mnie podrywa!

- STOP – usłyszała za sobą nagły krzyk Min, która dosłownie sekundę później pojawiła się podekscytowana przy stanowisku kucharza – Czy ja właśnie usłyszałam słowo „szef" i słowo „podrywa" w jednym zdaniu?

- Tak, owszem i patrzysz teraz na kobietę, która niedługo będzie wydawać ci rozkazy, bo będzie miała takie chody u właściciela, że sama stanie się współrządzącą tego miejsca! – wykrzyknęła blondynka, wystawiając dumnie pierś do przodu i wskazując na nią palcem.

Minhee czerpała niewysłowioną przyjemność i zabawę w odgrywaniu roli, którą sobie narzuciła. Niby niewinne dwa słowa, a rozpoczęły grę, którą podjęły wszystkie kelnerki w kuchni, sztucznie wykłócając się o to, która z nich lepiej pasowałaby na właścicielkę lokalu.

Luhan tylko śmiał się razem z Heechulem z zaistniałej wrzawy, która przyniosła wszystkim świetny humor i rozluźnienie. Ale przyniosła też coś, co podobało się blondynowi bardziej niż wesoła atmosfera.

Prawdziwy uśmiech u Minhee, za którym zdążył się naprawdę stęsknić.


KONIEC

















No dobra, żartowałam :p

***

Emm... no to gratulacje dla detektywów :p to było całkiem przewidywalne kto był ojcem gangu, prawda? :D to mi nie wyszło, nie udało mi się was zrobić w konia, ale to było jedyne logiczne rozwiązanie hahaha :p

Poza tym mam nadzieję, że nie szarpałam emocjami czy coś takiego... Moja kochana beta (jeśli to czytasz, to wiedz, że jestem Ci wdzięczna za twoją pomoc <3) płakała trzy razy poprawiając to, więc trochę się martwię o was, ale ufam że jesteście silni :D

Hmm... do końca zostało... niewiele :D także możecie zgadywać moi detektywi kiedy napiszę ostatni rozdział :D bo ten ostatnim nie jest, jak już zauważyliście :D mam jeszcze kilka spraw do ogarnięcia w tym fanfiction, więc możecie oczekiwać jeszcze kilku (a może kilkunastu xD) rozdziałów :D

Continue Reading

You'll Also Like

19K 363 29
Dziewczyna z zamożnej rodziny, która nie może znaleźć sobie miejsca na ziemi. Czy na reszcie znajdzie tę odpowiednią osobą? Czy pokocha kogoś na zaws...
60.1K 3K 42
Ostatni rok w Hogwarcie, to ostatnia szansa na odnalezienie miłości oraz przeżycie przygód godnych dzieci bohaterów bitwy o Hogwart. Czy Rose odnajd...
61.1K 3K 103
PART I |Lina, córka Tony'ego Starka, wprowadza się do Avengers Tower, gdzie jej sąsiadem staje się Bucky Barnes. Ich relacja szybko staje się skompli...
15.2K 478 23
Martyna - glowna bohaterka jest mloda dziewczyna zamieszkujaca krakow, jej zycie nie jest najciekawsze - po wyprowadzce z domu rodzinnego ma coraz sl...