<Zeref>
Tak jak myślałem, zdjęcie pieczęci zajęło mi dwa dni. W tym czasie widziałem tylko Evan'a, który przynosił nam jedzenie i wodę. Dużo rozmawiałem z blondynką przez ten czas... No, dobra. Głównie ja mówiłem. Dziewczyna co jakiś czas potakiwała, ale odzywała się zdecydowanie częściej i nie już szeptem. Mówiła, że boli ją gardło, więc rzuciłem zaklęcie, by na jakiś czas przestało. Gdy wrócimy do gildii, to Wendy ją uzdrowi.
W tym czasie też Natsu i reszta drużyny poszła do burmistrza, by zrezygnować z misji pod pretekstem „Nie możemy jej znaleźć". Uwierzył w to. Wiem to, bo Evan mi powiedział. Nadal nie wiemy, kim on do końca jest, ale wydawał się miły.
Po dwóch dniach zdejmowania pieczęci byłem padnięty. Blondynka też, bo usnęła na siedząco. Wziąłem ją na ręce i zaniosłem na kanapę, która widocznie służyła za jej łóżko. Położyłem ją tam, ja również się położyłem obok niej i przytuliłem do siebie. Zielonookiej nie przeszkadzał już mój dotyk, z czego bardzo się cieszyłem. Nawet nie wiem dlaczego.
***
Obudziłem się następnego dnia. Nie otwierałem oczu, bo było mi bardzo przyjemnie. Ktoś bawił się moimi włosami i lekko łaskotał w szyję, chyba, włosami. Uśmiechnąłem się lekko i otworzyłem powoli oczy. Czułem, jak serce mi przyspiesza, gdy zobaczyłem, że blondynka siedzi na mnie i bawi się moimi włosami. Chyba nie zauważyła tego, że się obudziłem, bo dalej to robiła. Nie będę zaprzeczać, że sprawiało mi to przyjemność, ale to było lekko dziwne, że jeszcze dwa dni temu, dziewczyna bojąca się odezwać, a co dopiero zbliżyć do kogokolwiek teraz na mnie siedzi i bawi się moimi włosami...
-Yhym -odchrząknąłem, strasząc tym samym dziewczynę, która podskoczyła lekko i spojrzała na mnie z paniką w oczach. -Cześć -powiedziałem, uśmiechając się lekko. Podparłem się na łokciach i znowu się odezwałem. -Możesz ze mnie zjeść? -spytałem. Zielonooka szybko ze mnie zeszła i spuściła głowę.
-Przepraszam -powiedziała cicho.
-Za co przepraszasz? -zaśmiałem się lekko.
-Za to, że cię dotykałam -powiedziała jeszcze ciszej, miałem wrażenie, że piszczała lekko. Zdziwiłem się.
-Nie przepraszaj. Nic się nie stało. To było nawet przyjemne, ale trzeba wstać i iść do gildii -powiedziałem, wstawiając. Dziewczyna tylko kiwnęła głową i chciała wyjść, ale zagrodziłem jej drogę. -Nie możesz tak wyjść, przeziębisz się -powiedziałem, patrząc, na jej stój, który składał się z „sukienki", która była cała podarta, wykonana z jakiegoś szorstkiego materiału. Ona również na nią popatrzyła, a potem na mnie.
-Co w niej złego? -spytała zdziwiona, przechylając głowę w bok. Wyglądała słodko.
-Wyglądasz, jakbyś uciekła z więzienia... -powiedziałem, nie zdążyłem ugryźć się w język. -Przepraszam.
-Nic się nie stało. Jednak ja nie mam innych ubrań -przyznała cicho.
-Nie martw się. Powiem przyjaciółce, by pożyczyła ci jakieś ok? -spytałem, na co ona kiwnęła głową.
Wyszedłem stamtąd i poszedłem do Lucy, która kłóciła się o cos z Natsu. Normalka... Tylko ciekawe, o co znowu.
-No, ale Luce -jęknął Natsu, patrząc błagalnie na blondynkę.
-Powiedziałam nie! I zdania nie zmienię! -krzyknęła na niego.
-Ale...
-Hej -przywitałem się, zwracając na siebie ich uwagę.
-Cześć brachu.
-Cześć. Możemy już iść? -spytała dziewczyna.
-Nie. Jestem tu, bo Mavis nie ma ubrań, no i...
-Spoko, pożyczę jej. Chociaż mogą być za duże -zaśmiała się blondynka.
Zdjęła plecak z pleców i zaczęła w nim szperać. Po chwili wyciągnęła z niego zieloną bluzkę, na krótki rękaw i krótkie dżinsowe spodenki.
-Masz.
-Dzięki.
Poszedłem z powrotem do domku. Gdy to zrobiłem, nie oglądając się, zamknąłem drzwi i odwróciłem się. Ubrania wypadły mi z ręki. Czułem, jak moja twarz zaczyna się nagrzewać. Stałam tam Mavis, a dokładniej naga Mavis. Zrobiłem się cały czerwony. Szybko się odwróciłem, biorąc ubrania z podłogi.
-Ekem... Mavis masz ubrania -powiedziałem, wyciągając ręce do tyłu, ale się nie odwracając. Poczułem, że ubrania są mi zabierane, więc przestałem wyginać ręce do tyłu. Stanąłem prosto, starając się ochłonąć.
-Już -usłyszałem jej cichy głos.
Odwróciłem się i oniemiałem. Wyglądała... słodko. Rzeczy, które dała jej Lucy, były na nią stanowczo za duże i wisiały na niej. Bluzka sięgała do ud, a spodenki do kolan. Zaśmiałem się cicho. Wyglądała jak dziecko, które ubrało się w ubrania swojej matki. Rozczulił mnie ten widok, czułem ciepło w okolicy serca. Przechyliłem głowę w bok i uśmiechnąłem się.
-Słodko wyglądasz -powiedziałem. Dziewczyna spuściła wzrok i odpowiedziała ciche, dziękuję. -Chodźmy.
Chwyciłem ją za rękę i stanąłem przed drzwiami. Czułem, jak dziewczyna lekko się trzęsie. Ścisnąłem jej dłoń i popatrzyłem na nią, a ona na mnie. Uśmiechnąłem się uspokajająco. Blondynka kiwnęła głową, dając mi tym samym znak, bym otworzył drzwi. Zrobiłem to. Kątem oka widziałem, jak zielonooka wstrzymuje na chwilę oddech.
<Mavis>
Z nerwów, wstrzymałam na chwilę oddech. Bałam się wyjścia na zewnątrz. Uwielbiałam naturę, rośliny i zwierzęta, ale odkąd moi rodzice umarli, zaczęłam bać się tego. Nie chciałam pokazać Zerefowi tego, że się boję, bo mógłby uznać mnie, tak jak reszta mieszkańców miasteczka, za nic niewartą i strachliwą dziewczynę, która powinna umrzeć. W ciągu tych dwóch dni poznałam go trochę i wiem, że raczej by tego nie zrobił, ale nic nie poradzę na to, że myślę, że każdy, kto na mnie krzywo spojrzy, mnie nie lubi.
Wyszliśmy powoli na zewnątrz. Rozejrzałam się z ciekawością, zapominając o wcześniejszym strachu. Wszędzie były drzewa z zielonymi liśćmi. Może dla innych to błahostka, ale dla mnie las oznacza jedne z niewielu źródeł odrobiny wolności, której doświadczyłam bardzo mało w moim życiu. Uwielbiałam naturę. Uśmiechnęłam się szeroko, chciałam coś powiedzieć, ale moje gardło znowu zaczęło boleć. Najwyraźniej czar czarnowłosego przestał działać.
-Chodźmy -powiedział, ciągnąc mnie za rękę. Posłusznie poszłam za nim. Nie odezwałam się, bo nie chciałam, by wiedział, że moje gardło boli. Po co ma marnować swoją magię, skoro za kilka godzin, prawdopodobnie, przestanie mnie boleć, bo mnie tam wyleczą?
Zeszliśmy z lodowych schodów, na dół. Zobaczyłam tam Evana i cztery inne osoby oraz latającego kota. Był taki słodki! Trochę się w niego zapatrzyłam, bo zorientowałam się, że jestem ciągnięta przez czarnookiego. Zaczęłam iść, by on nie musiał mnie ciągnąć i po chwili stanęliśmy przed grupką osób.
-Cześć! Jestem Natsu Dragneel! -przywitał się wesoło różowo włosy. Spojrzałam na Zerefa, a on na mnie.
-To mój brat, nic ci nie zrobi -uspokoił mnie. Kiwnęłam głową, bez słowa. Popatrzyłam się na pozostałą trójkę.
-Erza Scarlet -powiedziała szkarłatnowłosa kobieta, kłaniając się lekko. Z jej postawy biła siła i pewność siebie, przez co poczułam się lekko przytłoczona.
-Gray Fullbuster — odezwał się czarnowłosy, z takim samym kolorem oczu. Czułam chłód, gdy na niego patrzyłam. Przeszły mnie dreszcze po plecach, co Zeref musiał zauważyć.
-Jest magiem lodu, zawsze jest taki chłodny -powiedział z uśmiechem. Skinęłam głową, na znak, że rozumiem.
-Jestem Lucy Heartfilia -powiedziała blondynka o brązowych oczach, które wyrażały troskę. Poczułam się, nieco pewniej, patrząc na nią, moja mama patrzyła na mnie tak samo. Blondynka uśmiechnęła się ciepło, a zza niej wyskoczył niebieski, latający kot.
-Jestem Happy! -zawołał. Patrzyłam na niego z fascynacją.
-Jest exceedem -wyjaśnił czarnowłosy.
-----------------------
Hej! ^^
Jak obiecałam rozdział jest :) Przepraszam, że nie było go dosyć długo, ale w poprzednim tygodniu kompletnie nie miałam weny.
Zaraz idę się położyć, bo spać mi się chce, więc to tylko tyle. Pozdrawiam i do zobaczenia!