Czułam się znowu źle. Pusto, słabo. Leżę na środku salonu w ramionach Nicko.
*Kocham cię*
Powiedział to. Akurat w tej chwili, kiedy wszystko się wali, akurat wtedy, kiedy wszystko tracę. Powinnam już zacząć działać. Nikt nie może zginąć tak jak mój ojciec.
Poczułam ból, w okolicy ugryzienia Daniela. Złapałam za bolące miejsce.
-Ałć- syknęłam.
-Co jest?- Nicholas zmarszczył brwi i spojrzał na moją szyję. Jego oczy przybrały wielkości monet. Przestraszył się? -Sue...
Nagle wszystko zrozumiałam. Ugryzienie wampira. Rozrywa więzi mate, przemienia cię w pijawkę!
-Cholera!- krzyknęłam i wstałam na równe nogi. Przyłożyłam mocniej dłoń do szyi i skierowałam się do łazienki.
Chłopak ruszył za mną. Stanęłam na przeciwko lustra i obejrzałam dokładnie dwie rany, które mocno spuchły.
-Ugryzł cię- warknął zdenerwowany Nicko. Byłam niesamowicie wściekła jak on. Zauważyłam jak twarz blednie, oczy tracą złotawy błysk charakterystyczny dla wilkołaka.
-Ugryź mnie- wypaliłam i spojrzałam głęboko w jego oczy.
-Ja nie... Zaraz co?!- przekrzywił głowę zaskoczony, jakby się przesłyszał. Gamoń.
-Ugryź mnie- powtórzyłam zirytowana i podeszłam bliżej niego.
Patrzył na mnie jakby widział ducha. Zaskoczony, zdziwiony, lekko wystraszony, ale nadal stanowczy.
-Słyszysz siebie? Jeszcze trzy dni temu nie pozwalałaś siebie dotykać.
-Nadal nie pozwalam, ugryź mnie- powiedziałam zestresowana.
-Sue, zwariowałaś?
-Och, zamknij się- burknęłam i przywarłam swoimi ustami do jego. Chyba go zaskoczyłam, bo na początku stał nieruchomo. Po chwili, zaczął leniwie poruszać ustami. Zahaczył zębami o moją dolną wargę, jego ręce spokojnie spoczęły na moich biodrach. Zaczął nimi wodzić w dół i w górę. Robiło się gorąco. Składałam mokre, podniecające całusy na jego miękkich wargach. Z trudem łapałam oddech.
-Ugryź mnie- sapnęłam między pocałunkami. Nic mi nie odpowiedział. Przywarł ustami do moich i naciskał na nie bez opamiętania. Dłonie wsunął pod moją bokserkę i jechał nimi w górę. Zaczęłam się niepewnie wiercić. Jego dotyk parzył moją skórę. Rozpalał mnie. Wykręcał. Nie tak miało być, ale przyznam, że mi się podoba. Z trudem oddychałam. Rozchyliłam usta, aby umożliwić mu dostęp do języka. Zaczęła się walka. Dominował. A to nowinka Alfa dominuje. Położyłam dłonie na jego barkach, przesunęłam je w kierunku głowy, potem wplotłam palce w jego włosy. Zacisnęłam je na nich i pociągnęłam. Warknął z przyjemności, a ja przysunęłam się mocniej.
W końcu wbił swoje gorące dłonie w moje uda i podniósł w górę. Oplotłam się nogami w okół jego bioder. Moja głowa była teraz nieco wyżej.
-Ugryź mnie, Nicko- wyszeptałam zalotnie w jego wargi. Uciszył mnie ponownie i przycisnął mnie do zimnych kafelków, stawiając na ziemi. Stanowczo chwycił moją bluzkę i podciągnął ją w górę. Nie miałam żadnych przeciwskazań. Uniosłam ręce w górę, żeby mu ułatwić zdjęcie jej. Potem znowu przyssał się do moich warg. Wyginałam biodra w przód. Spięłam swoje ciało. Zjechał ustami na szczękę, potem na szyję. Zacisnął dłonie na mojej tali.
-Zrób to- przełknęłam ślinę. Byłam podniecona. Bardzo. Nie wiem co we mnie wstąpiło. Dzieje się ze mną coś nie tak, ale nie będę się tym teraz przejmować.
Poczułam jego język. Zataczał kółka wokół mojej rany. Wbiłam paznokcie w jego ramię. Był rozpalony tak jak ja. Zaraz potem poczułam jak coś twardego wbija się w moje podbrzusze. Teraz wiem, że jest tak samo podniecony tak jak ja. Nie wiem czy to dobrze...
W jednej chwili poczułam niesamowity ból. Odepchnęłam go od siebie i sunęłam się w dół, łapiąc za szyję.
-Zrobiłeś to?- spytałam z trudem łapiąc oddech.
-Nie- kucnął naprzeciwko mnie. Spojrzałam lekko zła w jego oczy. Miał zarumienione policzki i nierówny oddech.
-Co? Czemu?- spytałam.
-Nie mogę.
-Czemu?!- powtórzyłam pytanie i spojrzałam teraz już bardzo zła na jego twarz.
Otworzył oczy. Były krwistoczerwone. Wciągnęłam powietrze przez zęby. -Zmieniasz się...?- burknęłam.
-Nie... jestem podniecony. Bardzo- dał nacisk na ostatnie słowo. -Ugryzłbym cię, a ty byś zaczęła słabo kontaktować i oddałabyś mi się, nie wiedząc nawet co robisz, a ja nie mógłbym się powstrzymać. Nie chcę cię skrzywdzić- mruknął rozkojarzony i złapał za ramię pomagając wstać.
-Dobrze. Zrobisz to w kwaterze. Muszę być sprawna, żeby odnaleźć brata i mamę. Muszę też...- na samą myśl i śmierci ojca poczułam gorzką gulę w gardle.
~Rozumiem~ usłyszałam jego głos, ale znowu ściszony. Stłumiony, jak wtedy, kiedy moja wilczyca próbowała się ze mną kontaktować w Motelu.
-Zajęli się Maxem i Aggie?- spytałam zmieniając temat. Sięgnęłam po bluzkę i założyłam ją na siebie.
-Tak- powiedział. Kiedy miałam wyjść z łazienki złapał mnie za rękę.
-Łapy przy sobie- warknęłam, a on się roześmiał i przyciągnął mnie do siebie, zamykając w szczelnym uścisku.
-Uwielbiam, kiedy to mówisz- prychnął i puścił mnie. Zmierzyłam go podejrzliwym wzorkiem.
-Jesteś dziwny- powiedziałam i odwróciłam się do drzwi, żeby wyjść przed dom.
~BETTY~
Chodziłam w tę i z powrotem cała roztrzęsiona. Co jeżeli umrą? Co jeżeli się już nie wybudzą? Są ważnymi Betami. Nicholas załamie się na wieść o śpiączce Louisa i Natalie. Brian nie mógł nic zrobić. Jejku, jejku... potrzebuję Jamesa. Tak. Muszę go znaleźć.
Przeszłam przez korytarz spinając wszystkie mięśnie. Zestresowana przeplatałam palce miedzy siebie. Obejrzałam się, żeby dokładnie przejrzeć wszystkie kąty, czy może gdzieś nie stoi. Nawet nie zauważyłam, kiedy zaczęłam biec. Rozkojarzona wpadłam na jakąś biurową Omegę. Nie przepraszając brnęłam do przodu. Wbiegłwm na piętro z gabinetami Bet, już po chwili kopnęłam drzwi do gabinetu Jamesa.
-Ała!- krzyknął, łapiąc się za nos i zaciskając powieki.
-O jejusiu, przepraszam! Nie chciałam- złapałam go za głowę i strąciłam jego ręce z nosa, żeby ułatwić sobie widok na stłuczoną część twarzy. -Matulu, powinnam zapukać.
-Nic mi nie jest- jęknął i wszedł w głąb pokoju, żeby znaleźć chusteczki.
-James, ja mam złe wieści- powiedziałam z lekką trudnością. Przysunęłam się bliżej biurka.
-Ja też, właśnie szedłem ci powiedzieć- wymamrotał i przyłożył jedną z chusteczek do nosa, z którego ciekła krew.
-Mów pierwszy.
-Nie... zacznij już, rozwaliłaś mi nos. Jak ja się pokażę ludziom- burknął żałośnie.
-Natalie i Lou są w śpiączce- powiedziałam na jednym wdechu i wbiłam w niego wzrok, czekając na jakąkolwiek reakcje.
-Ugh... to źle- wymamrotał James momentalnie poważniejąc.
-Co chciałeś mi powiedzieć?
-Sue uciekła, rodzina Wood została zaatakowana. Nie żyje Gerard- westchnął i spojrzał na mnie ze smutkiem w oczach. Łzy wyleciały same z oczu. Podbiegłam do niego i wtuliłam się w jego osobę.
~*~
Hejka morelka! Rozdział prezentuje się następująco :) Gerard to tata Sue, jakby coś. Miało być raz w tygodniu, ale nie miałam co robić, wiec proszę. Następy w środę, ale nwm na 100% raczej na 30.
Trzymajcie się :D
Papatki ;*