Kolejne rozdziały pojawią się pewnie dopiero za parę dni, nie chcę wyrzucić wszystkiego na raz.
-Wiesz co, mam wrażenie, że ta randka będzie bardziej krwawa niż moje pierwsze miesiączki.- Luhan zadrwił.
Baekhyun niemal zakrztusił się własną śliną, patrząc na tę sarkastyczną szmatę siedzącą beztrosko po turecku na jego krzesełku, z papierosem w jego długich, kobiecych palcach. Luhan naprawdę wyglądał jak kobieta (nawet całkiem ładna) i to było dość przerażające.
-Nie jestem w humorze na twoje wątpliwości, dziewczyno,- odpowiedział Baekhyun z westchnieniem. Musiał przygotować się na swoją randkę w czterdzieści minut, więc naprawdę nie miał czasu na radzenie sobie z wymysłami Luhana.
-Daj spokój, Byun.- Blondyn zachichotał jak hiena. -To już 47 raz, kiedy zmieniasz make-up i, skąd ja siedzę, idealnie widzę jak rozcinasz sobie powiekę.
-Nie robię tego,- szepnął, zbyt skoncentrowany.
-Powiem to ostatni raz, wyglądasz w porządku! Cóż, nie, nie dokładnie tak. Nie wyobrażaj sobie, nie mówię, że jesteś przystojny czy coś, tylko to, wesz, jesteś znośny.
Baekhyun zignorował swojego przyjaciela i ponownie przejrzał się w lustrze. To był pierwszy raz od wieków, kiedy nie udało mu się namalować prostej lini na jego powiekach, ponieważ Jezusie, jego ręce trzęsły się jak szalone. -No nie wiem,- powiedział, patrząc na siebie krytycznie i ciągnąc końcówki wyprostowanych włosów. -Nie myślisz, że jest trochę, nie wiem...- Zmarszczył brwi. Chciał wywołać dobre wrażenie, ale w ogóle nie znał Chanyeola, więc nie miał pojęcia, co ten lubi.
Luhan wyskoczył ze swojego miejsca i poprawił swoje szelki, obracając je w odpowiednią stronę, i wygładzając jego koszulkę z tyłu. Odebrał Baekhyunowi eyeliner i zabrał się za nakładanie go. Kiedy skończył, wziął krok w tył, oceniając swoją pracę lekkim wygięciem kącika ust. -Cóż, przyznanie tego zrani moją dumę, ale... zabijesz go, to jest pewne.- Zastopował, wydmuchując dym papierosowy nosem.
-Amsterdamer*?- Spytał Baekhyun, kiedy dym dotarł do jego twarzy.
-Ta. Ożeniłbym się z nimi. Cokolwiek. Jeszcze raz, jesteś pewien, że to dobry pomysł? Wiesz co się dzieje, kiedy chodzisz na randki.
Baekhyun zignorował ostatnie pytanie. -A moje włosy? Myślisz, że może powinienem...?- jego ręka powędrowała w kierunku spreju do włosów. ale Luhan odtrącił jego dłoń swoją.
-Wyglądasz dobrze tak jak teraz, okej? Po prostu... zostaw. Przestań się tak denerwować.
-Ale...- Baekhyun pociągnął za swoje szelki i poprawił srebrny łańcuszek wiszący na jego szyi. Zauważył ostrzegające spojrzenie Luhana w lustrze i uśmiechnął się. -Okej, okej, księżniczko! Pójdę tak. Jezu.
Luhan wyszczerzył się i potarł ręce o swoje jeansy. -Świetnie, masz wszystko?
Przewracając oczami, Baekhyun poklepał swoje kieszenie prawą ręką. -Wszystko tutaj.
-Pieniądze?
-Tak.
-Klucze?
-Tak, mamo.
-Telefon?
-...
-Znajdź twój telefon,- Luhan westchnął, przeczesując ręką swoje rozjaśnione włosy z rozdrażnieniem. -Umarłbyś beze mnie, wiesz o tym, prawda?- powiedział, przewracając oczami, kiedy Baekhyun biegał po mieszkaniu, zrzucając poduszki z kanapy i odrzucając gejowskie magazyny ze swojej drogi, podczas szukania telefonu.
-Nie umarłbym. Kurwa, gdzie on jest?!
Luhan przesunął sprej do włosów we lewo i podniósł telefon Baekhyuna ze zirytowanym westchnięciem. -Naprawdę rozważam bycie wynagradzanym za bycie twoją pieprzoną nianią,- Pomachał telefonem przed jego twarzą.
Baekhyun skrzywił się, wyrwał telefon z ręki Luhana i wsadził go do kieszeni.
-Przyznaj to,- powiedział Luhan. -Jestem piękniejszy i bardziej uroczy niż ty, i beze mnie byłbyś skazany na klęskę. Jesteś tak zapominalski, że zapomniałbyś jeść i umarłbyś z głosu - to mi przypomina o innej szalonej dziwce. Albo przewróciłbyś się o swoją torbę na make-up, uderzył o stół i rozbił sobie głowę.
Baekhyun patrzył na niego przez chwilę zanim wzruszył ramionami. -Masz rację,- przyznał. -Jestem niezdarny i mam pamięć złotej rybki. Szczęśliwy?
Luhan uśmiechnął się. -Bardzo. Lubię cię bardziej kiedy jesteś rozsądniejszy. Teraz, masz randkę o 3, prawda?
-Och, boże, tak! Która jest godzina?
Luhan zaśmiał się na tę panikę zanim podciągnął swój rękaw i spojrzał na zegarek. -Druga trzydzieści. Chcesz żebym postał w tyle z gotowym pistoletem jeśli okaże się, że jest gnojkiem, który planuje cię porwać i uczynić swoim niewolnikiem seksualnym?
-Dzięki, ale nie dzięki, mam własne triki, jeśli się okaże, że jest gnojkiem.- Wcisnął stopy w swoje buty, walcząc z zamkami, które zawsze zacinały się na dole.
-Och, racja. Zapomniałem, że znasz hapkido,- zaśmiał się Luhan i znów przewrócił oczami, kiedy pochylił się i zapiął buty Baekhyuna za niego. Pieprzona niania.
-Znam!
-Byłeś na jednej lekcji dwa lata temu, zdałeś sobie sprawę, że to zbyt męczące, i odeszłeś.
-...Więc?
Śmiejąc się, Luhan popchnął go w kierunku drzwi. -Cokolwiek. Idź już.
Baekhyun obruszył się. -Dobra.
Luhan machał patrząc jak jego najlepszy przyjaciel zeskakuje po schodach. -Masz wrócić do domu przed północą!- zażartował. Cóż, w połowie zażartował.
-Dobrze, mamo!- przyszła odpowiedź Baekhyuna zanim usłyszał zamknięcie drzwi wejściowych wpierw będących pchniętych, bo Baekhyun zapomniał, że musi je pociągnąć. Po dwóch latach mieszkania w tym budynku, nigdy nie pamiętał, że musi ciągnąć za drzwi. Luhan przewrócił oczami.
*
Chanyeol i on zaplanowali spotkać się w parku, i Baekhyun śmiertelnie się denerwował, będąc bardzo blisko obgryzania paznokci. Zrobiłby to, gdyby nie miał głosu Luhana w głowie, krzyczącego, że żałowałby zrobienia tego, następnego dnia. Czekał na Chanyeola na ławce, sztywny jak miotła. Był tam dziesięć minut wcześniej, ale nadal martwił się, że Chanyeol się nie pojawi - że po prostu się z nim bawił i teraz naprawdę się śmiał, myśląc jakim idiotą musi być Baekhyun, żeby uwierzyć, że on się pojawi.
Ahahahahaha.
Ahah.
Baekhyun wziął głęboki oddech i zaczął gryźć kłykieć zamiast paznokci, zerkając na zegar na szyldzie co dziesięć sekund.
Nie wiedział dokładnie jak Chanyeol wyglądał, ze wzajemnością. Cóż, wiedział, że drugi był wieżą w okularach i miał rzekomo gorące ciało, ale to było tyle. Co jeśli właśnie się minęli? "Wieże" nie były tym, w czym z reguły się zadurzał -lubił niskich, takich jak on sam, ponieważ nienawidził czuć się zdominowany, ale równocześnie, Baekhyun mógł zadurzyć się w nim, jeśli tylko ten uśmiechnąłby się w odpowiedni sposób. Cóż, jakby. Jeśli by się pojawił.
Baekhyun wykręcił swoje ręce, rozglądając się. O mój boże, był taki nerwowy.
Może to było głupie z jego strony, zaprosić Chanyeola na randkę. Mogli chociaż porozmawiać trochę więcej, może wymienić się emailami. Co jeśli Luhan miał rację, co jeśli Chanyeol by go porwał?
-Nie,- powiedział do siebie, biorąc uspokajający wdech. -Chanyeol taki nie jest.- Starsza kobieta spojrzała na niego dziwnie przez jego gadanie do siebie i przyśpieszyła, aby go minąć.
Zostały trzy minuty i zaczynał żałować, że zapomniał swoich papierosów. Oczywiście, Luhan nie przypomniał mu o zabraniu ich. Nigdy nie obchodził go ten zły nawyk i tylko aprobował go dla siebie. Ale Baekhyun palił tylko, kiedy był zdenerwowany i to było okej, prawda?
Minęły dwie minuty i Baekhyun powoli tracił rozum. Chanyeol nie przyjdzie, to było dość oczywiste. Było dziesięć po trzeciej.
A ławka odmrażała mu tyłek.
-Uspokój się, kurwa, Baek, - powiedział sobie. -Jest okej do trzydzieści po.
O 3:35, Baekhyun był 100% pewny, że robił to co on i Luhan nazywali "Twarzą Sehuna".
O 4:07, przestał czuć krew w stopach. Okej, prawdopodobnie zapuszczam korzenie właśnie w tej chwili.
O 4:10, telefon zadzwonił w jego spodniach i Baekhyun, kompletnie zmarznięty w jego absurdalnie cienkiej skórzanej kurtce, sięgnął po przedmiot w spowolnionym tempie.
Zirytowany głos Luhana podniósł się. -Halo, Baek? W porządku?
-Mhm. Jest troszkę spóźniony, szczerze mówiąc,- jęknął Baekhyun. Był niemal pewien, że stalaktyty formowały się w jego nozdrzach.
Luhan milczał przez parę sekund, zanim wydał dźwięk swoim językiem. -Baek, kochanie, twój telefon właśnie dzwonił,- powiedział, a Baekhyun miał wrażenie, że ten dobiera słowa bardzo ostrożnie. Zaskakujące. -To był, hm, Chanyeol.
-Utknął w korkach?- Baekhyun pomyślał, że to była jedyna wiarygodna wymówka. To, albo jego dom spalony w pożarze.
-Nie w korkach,- Luhan pociągnął nosem.
-Cóż, gdzie, w takim razie?
Usłyszał jakiś hałas, jakby Luhan szukał czegoś w lodówce. Nie odpowiadał przez parę minut, a Baekhyun tak bardzo nie miał najmniejszej ochoty na ukryte wiadomości.
-Kurwa, Luhan, odpowiedz na pytanie. Gdzie utknął Chanyeol, że musiałem czekać na jego przepraszający tyłek dłużej niż godzinę w zimnie?- wrzucił z siebie.
Luhan odpowiedział.
-W dziewczynie.
-...W czYM?
-Słyszałeś mnie. Twój mały "gejowski" kolega utknął w sączącej się pochwie. Tak tylko mówię, żebyś wiedział. - powiedział Luhan.
*
Chanyeol spojrzał na nagie ciało leżące na jego łóżku i westchnął, sięgając swoje okulary leżące na stoliku przy łóżku. Blondynka, której imię brzmiało Heeyoung, była dzieckiem tego chorego pomysłu pomieszanego z stereotypem blondynki (wygląd, który zawstydza Barbie z IQ zwierzaka z farmy). Ona, w tej chwili nabrzmiała szczęściem i ignorancją, cicho spała w jego pościeli.
Ktoś mnie zamorduje, pomyślał, a mały, jednak ostry, wysoki głos w jego głowie odpowiedział, tak, ty niedorozwoju, oczywiście, że tak.
Cóż to w sumie nie była całkiem JEGO wina, że jego ex najechała jego apartament o 2:55 na spontaniczny, dobry seks, akurat kiedy miał wychodzić. To nie była jego wina, na Boga, jeśli dosłownie rzuciła się na niego, błagając by wziął ją mocno i głęboko, opartą o kuchenny blat. To nie była wina Chanyeola, że nie mógł oprzeć się pożądaniu, nawet jeśli było to z kimś, kogo nie lubił, prawda?
Jednak zanim mógł to przemyśleć, była już 4:00 i, zakładając, że ten Baekhyun nie cierpiał na żadną chorobę psychiczną -albo to tylko Chanyeol był najmniej cierpliwą osobą na świecie? - nie było warto iść. Chłopak prawdopodobnie zniknął już dawno temu. Ale, w nagłym poczuciu winy, złapał telefon, wyszedł z pokoju i wybrał ten sam numer, na który zadzwonił dzień wcześniej.
I czekał.
Chanyeol nie był za bardzo instynktowny z przeprosinami. Cholera, może powinienem był przygotować scenariusz-
-Halo?
-H-hej,- wymamrotał. Skrzywił się, zauważając, że głos nie był ten sam. -Rozmawiam z Baekhyunem?
-Wyszedł.-głos odpowiedział ze znużeniem. Wtedy usłyszał ohydny odgłos ssania, jakby ten koleś wciągał makaron bez przeżucia. -Mogę ci jakoś pomóc?- spytał po chwili.
-Tak,- Chanyeol zmarszczył brwi, opierając się o ścianę. -Przekaż mu, że przepraszam, że nie przyszedłem na nasze spotkanie. Coś mi wypadło.
Nic nie usłyszał. Nawet nie dźwięku wciągania makaronu.
-Halo? Jest tam kto? - spytał.
-Czy ty sobie ze mnie kurwa ŻARTUJESZ? - głos podniósł się nagle, z siłą, której Chanyeol się nie spodziewał. Jednak zanim mógł coś odpowiedzieć, chłopak krzyknął. -Więc to ty jesteś tym gównem, które sprawiło, że mój Baekhyun był nieznośny niczym kobieta w czasie ciąży?
Brew Chanyeola uniosła się, kiedy zobaczył swoje odbicie w lustrze w korytarzu.
-Cóż, nie wiem, mam na imię-
-Chanyeol. Wiem to. Miałeś randkę z Baekhyunem, mam rację?
-Masz, ale ja tylko-
-I nie pojawiłeś się, - Jego ton głosu był niski i niezachwiany.
Chanyeol przełknął ślinę, słysząc odgłosy z pokoju obok. Kurwa, budzi się. Co jest straszne z Heeyoung, to to, że zawsze pojawia się, kiedy jest pewna, że będzie bólem w tyłku.
-T-Tak, tak jak mówiłem, coś mi wypadło, - próbował się wyjaśnić, ale jego skrępowanie było namacalne.
-Co takiego ci wypadło?
Para leg pojawiła się w progu, a Chanyeol mentalnie uderzył się w czoło, bezgłośnie każąc głupiej dziewczynie wracać do łóżka. Ta patrzyła na niego z kompletną pustką w oczach, kiedy on machał ręką. "WYJDŹ", gestykulował, ale ona nic nie rozumiała. "Głupia krowa," pomyślał i przewrócił oczami; jednak zanim mogli się pokłócić, chłopak z słuchawki znów przemówił.
-Jesteś tam jeszcze, dupku?
-Tak? powiedział.
Westchnienie. -Zamierzasz odpowiedzieć na moje pytanie?
-Mógłbyś je powtórzyć?- udawał, że nie wie. To był moment, w którym Heeyoung zdecydowała znowu mu przeszkadzać, łapiąc go za ramię i wpatrując w jego oczy, starając się wyglądać przy tym tak uwodząco, jak się tylko da. Drogi czytelniku, proszę przestać się śmiać, ona jest całkiem poważna z tym uwodzeniem.
-Dlaczego DO KURWY WYSTAWIŁEŚ BAEKHYUNA TY PIEPRZONY-
Aish, krzyczał prawdopodobnie na tyle głośno, że Heeyoung była w stanie go usłyszeć. Dziewczyna podniosła głowę, prosząc niemo o wyjaśnienia, które nigdy nie przyszły.
Chanyeol westchnął ciężko, ignorując ją. -Ja-
-Lepiej, żebyś miał bardzo dobry powód, inaczej rozerwę ci jaja-
-PIEPRZYŁEM MOJĄ BYŁĄ DZIEWCZYNĘ, - wyrzucił pod wpływem zdenerwowania. -Proszę. Pieprzyłem ją mocno na mojej jebanej zmywarce i nie wiedziałem, która jest godzina. Okej?
Nastąpiła cisza. Głośna, hałaśliwa cisza.
Heeyoung miała błyszczące oczy, które nie wywoływały w nim nic innego, niż litość, i nagle poczuł impuls aby wyrzucić ją i jej szpilki przez okno. Dlatego Chanyeol nie pamiętał, kogo pieprzył, przez większość czasu, ponieważ nie przywiązywał zbyt dużej uwagi do ich twarzy - z reguły były to bezmózgie dziwki z wielkimi piersiami. Ale ta jedna - była niczym małża przyczepiona do kamienia. Nieusuwalna.
Chanyeol otworzył usta, aby się odezwać, ale chłopak nagle się rozłączył.
Ta. Myślę, że właśnie spieprzyłem sprawę.
...pieprzyć to.
*
-Baekhyun.
Baekhyun patrzył się tępo przed siebie.
-Baekhyun.
Cisza.
-Baekhyun, Krystal powiedziała mi, że ją zapłodniłeś.
Cisza.
-Baekhyun, Pani Choi powiedziała mi, że JĄ zapłodniłeś.
Cisza.
-Baekhyun, myślę, że...uchh... zapłodniłeś mnie?
Tao zakrztusił się swoimi frytkami i spojrzał dziwnie na Luhana, zanim rzucając spojrzenie Byun'owi, który nadal patrzył się przed siebie po drugiej stronie kuchni, okazjonalnie okazując lekkie znaki życia poprzez głębokie westchnienie. Jego spojrzenie było zagubione gdzieś pomiędzy kalendarzem, a magnesami na lodówce.
-Luhan, twój ostatni komunikat równie niepokojący, co niemożliwy,- mruknął mistrz Wushu, uśmiechając się pod nosem zanim lekko trącił łokciem Baekhyuna w brzuch. Po usłyszeniu syknięcia z bólu i narzekań, usatysfakcjonowany wrócił do swoich frytek.
-Ała, ty draniu! Wolałbym, żebyś robił to co normalni ludzie robią, kiedy chcą zwrócić moją uwagę, - narzekał Baekhyun, rzucając Tao spojrzenie.
-Nie mam piersi, mój przyjacielu, a nawet gdybym miał, nie świeciłbym ci nimi przed twarzą.
Luhan zachichotał, -Wierzę, że jeśli nawet straszenie ciebie ciążą nie zwraca twojej uwagi, to czas szukać pomocy.
Baekhyun nie odpowiedział i kontynuował przerabianie swoich frytek na miazgę, tworząc stertę zmiażdżonych przemysłowych ziemniaków w kącie jego talerza. Nie mógł przestać myśleć o nim.
Była poniedziałkowa noc, Tao mimochodem wprosił się na obiad, a Luhan palił ręcznie zwijane papierosy jeden za drugim od 6 godzin. Oboje patrzyli się na Baekhyuna, lekko zmartwieni, ponieważ wydawał się on być w innym świecie. W Chanyeolandzie, zasugerował Luhan.
Landzie, gdzie Baekhyun prawdopodobnie ćwiartował Chanyeola, palił go żywcem i skórował własnymi zębami.
-Naprawdę zastanawia mnie, co się dzieje w tej pustej skorupie,- powiedział Tao, kreśląc głowę Baekhyuna swoim widelcem w powietrzu.
-Cuda,- odpowiedział Baekhyun bez wyrazu.
Luhan wstał i sięgnął do szafki będącej obok lodówki, wyciągając swoje pudełko ze słodyczami, otworzył lizaka i wsadził go do buzi. Następnie milczał przez ponad minutę, ciężko myśląc.
-Byun, powinieneś do niego zadzwonić,- powiedział w końcu, opierając się o blat.
Baekhyun widocznie zesztywniał. -Dlaczego powinienem? Nie chcę słyszeć już nic więcej o tej małpie.
Luhan uśmiechnął się. -Tak, ale też nie chcesz tego tak zostawić, prawda? Znaczy, w taki sposób, Baek, serio? Pozwolisz mu wygrać, wystawiając cię i nie dzwoniąc, aby wyjaśnić rzeczy?
-Jeśli go zobaczę, to go uderzę, proste,- jęknął.
Tao uśmiechnął się pod nosem, -Ta, pewnie.
-Nie wyśmiewaj się ze mnie, kretynie. Znam hapkido.
-Ta, a ja Wushu, pamiętasz?
-Nieważne,- Luhan przerwał. -Baek, masz ruszyć twój pieprzony tyłek z tego krzesła, wziąć swój telefon i zadzwonić do tej szmaty,- rozkazał, bawiąc się swoim lizakiem. Zastopował, patrząc na niskiego chłopaka opartego ciężko o stół z włosami praktycznie w talerzu, -Albo powiem Tao, żeby wpakował swój kij do Wushu do tego ładnego, małego tyłka. Twój wybór.
Baekhyun podniósł głowę i patrzył na niego ze strachem.
W jakiś sposób, wiedział, że Luhan nie do końca żartuje.