Wczoraj wieczorem, wróciłyśmy z dziewczynami taksówką do domu, gdyż stwierdziłam, że nie damy rady dojść w takim stanie do domu. One były prawie nieprzytomne, więc kierowca zlitował się nade mną pomagając mi je wprowadzić do mieszkania. Dostał ode mnie za to solidny napiwek, należało mu się, bo nie musiał tego robić.
Dziewczyny jak tylko wróciły, to położyły się spać do swoich łóżek. Na całe szczęście, każda z nas ma pokój sama. Nie musiałam słuchać ich jęków niezadowolenia i spać w tym smrodzie, który zapewne będzie czuć z samego rana. Nadal nie rozumiem, jak mogły się doprowadzić do takiego stanu i po co to robiły, skoro jutro będą jak zombie i słychać będzie narzekanie na ból głowy i słowa "to był ostatni raz, więcej nie pije". Wszystkie dobrze wiemy, że będzie to trwało do następnego piątku i kolejnej imprezy. Wstałam rano, jak zazwyczaj w soboty około ósmej, gdyż nie lubiłam marnować dnia na leżeniu w łóżku i wolałam zająć się czymś pożytecznym i kreatywnym. Tym razem obowiązek śniadania oraz sprzątanie o wczorajszym dniu spadł na mnie, chociaż wątpię, żeby dziewczyny obudziły się przed porą obiadową, więc miałam na to wszystko dużo czasu. Same były sobie winne. Ja doprowadziłam je do domu a teraz nie obchodzą mnie one wcale. One się schlały, więc to one będą same leczyć swojego kaca. Nie było mi ich ani trochę żal, co można by było uznać za wredne z mojej strony ale taka już byłam. Założyłam na uszy słuchawki i włączyłam moją ulubioną playlistę.
Pierwszą piosenką jaka rozbrzmiała w moich uszach było Aerosmith - Dream On. Przy przyjemnych dla duszy brzmieniach zabrałam się za sprzątanie domu, który trzeba było doprowadzić do odpowiedniego stanu. Uwielbiałam takie aktywne soboty. W końcu po kilku godzinach udało mi się ogarnąć chyba wszystkie główne pomieszczenia. Zdecydowałam zatem żeby wziąć prysznic, zjadłam zrobione przez siebie naleśniki, które posmarowałam grubą warstwą nutelli i wypiłam sok pomarańczowy. Zauważyłam, że lodówka robiła się pusta więc żeby nie tracić czasu i czekać aż księżniczki wstaną postanowiłam udać się na zakupy. Zapasy się kończyły a przecież bez jedzenia to raczej długo nie przetrwamy. Ubrałam się na luźno, szare dresy i tego samego koloru buty i obcisła, czarna bokserka. Dzień był ciepły, więc darowałam sobie kurtkę czy bluzę. Włosy związałam w wysokiego kucyka a oczy lekko wytuszowałam. Moja cera była taka, że nie potrzebowałam praktycznie żadnych kosmetyków i z tego powodu byłam szczęśliwa, gdyż zawsze rano miałam więcej zaoszczędzonego przez to czasu.
Wsiadłam do mojego czarnego, sportowego Audi i odpaliłam silnik. W sumie, kupiłyśmy to auto z dziewczynami na spółkę, ale i tak najczęściej ja nim jeżdżę bo dziewczyny albo chodzą wszędzie pieszo albo są w stanie nietrzeźwości.
Założyłam na nos okulary przeciwsłoneczne, gdyż było słonko całkiem przyjemnie dziś świeciło i pojechałam do galerii. Pierwszy sklep do jakiego weszłam to oczywiście sklep spożywczy. Kupiłam pieczywo, składniki na naleśniki, gofry, bekon, jajka, oczywiście nie obyło się też bez słodyczy i fastfoodów. Frytki, chipsy, czekolady i dużo napoi. Czuje, że Amy i Van będzie suszyć po wczoraj. Wsadzałam wszystko do koszyka jak idzie.
Gdy sięgałam po puszkę kukurydzy poczułam dziwny dreszcz w sobie a po chwili zauważyłam kogoś znajomego w drugiej części przedziału. Tym kimś był Ethan. Ten cholerny Ethan z wczorajszej imprezy. Właściciel klubu, który skrytykowałam. Miał na sobie siwe dresy i czarny t-shirt, opinający jego ciało, więc kolorystycznie byliśmy ubrani tak samo. Niech to szlag! Że akurat teraz musiał wybrać się na zakupy. Mam nadzieję, że mnie nie zauważył. A może nawet mnie nie pamięta? To było by najlepsze. Szybko udałam się do kasy, chcąc jak najszybciej zniknąć z tego sklepu. Kasjerka trochę się gramoliła według mnie, gdyż zapewne nie chało jej się pracować w taką piękną sobotę. Za mną stanęła jakaś staruszka a za staruszką Ethan. Odwróciłam głowę, by mnie tylko nie zauważył i zapłaciłam kasjerce należną kwotę. A potem co zrobiłam? Uciekłam jak głupia, nie wiadomo z jakiego powodu.
Ethan
Chodziłem między półkami szukając jakiegoś żarełka na wieczór. Miał przyjść Jacob, gdyż dzisiaj jest mecz. Wiecie, męski wieczór. Piwko, dobre żarcie i mecz. Wymarzony relaks. Zapewne po meczu mój przyjaciel pójdzie się pieprzyć z moją siostrą i zostanę sam ze swoimi myślami. A od wczoraj jest w nich nie kto inny, jak dziewczyna z klubu. Ta czarnulka z idealnym ciałem, którą chciał bym mieć u siebie w łóżku.
Boże, spraw by już niedługo znów pojawiła się w moim otoczeniu.
Co ja pieprzę, przecież Bóg nie istnieje. Ktoś w drugim końcu przedziału stuknął głośniej jakimś przedmiotem o wózek, więc automatycznie się odwróciłem i to co ujrzałem przeszło moje oczekiwania. To była ona. Dziewczyna z mojego klubu.
Boże, to Ty jednak istniejesz? Chciałem, żeby znowu się pojawiła, ale nie sądziłem, że zrobisz to tak szybko?
Włożyłem prędko do wózka jeszcze kilka rzeczy i szybko skierowałem się za nią do kasy. Pech chciał, że dzieliła nas niska staruszka a dziewczyna płaciła już kasjerce, więc nie mogłem z nią porozmawiać.
Boże, pozwól mi móc z nią nawiązać kontakt. Nie pozwól jej uciec.
Obserwowałem jej idealne ciało i... Kurwa, w dresach i obcisłej bokserce też jest nieziemsko seksowna. Nawet jeszcze bardziej. Dodatkowo zgraliśmy kolorystycznie swoje ubrania, co mnie lekko rozśmieszyło. Nie wiem, czy mnie zauważyła, ale może i dobrze. Zrobię jej niespodziankę, jeśli uda mi się złapać ją przed sklepem. Kasjerka na szczęście szybko skasowała staruszce karton mleka i paczkę herbatników.
Gdy nadeszła moja kolej chciałem, by równie szybko się uwinęła. Jednak gramoliła się gapiąc prosto na mnie, zamiast na produkty i szukać ich kodu. Wyciągnąłem telefon i udałem, że odbieram połączenie.
- Christopher? Tak misiu... Będę wieczorem... Nie mogę rozmawiać... No ja też Cię kocham...
Mina tej laski, która mnie obsługiwała była nie do opisania. No tak, przystojny facet, który okazał się lubić facetów? Automatycznie przestała się na mnie gapić i pospieszyła się z kasowaniem. Zapłaciłem szybko i praktycznie wybiegłem ze sklepu. Nie powiem, gdyby nie ta czarnulka to pewnie zacząłbym podrywać tą kasjerkę i jeszcze dzisiaj dałaby mi to, czego chcę. Ale teraz chce tylko ją, ten chodzący seksapil, który od wczoraj siedzi w mojej głowie. I nie liczy się nikt inny.
Wyszedłem ze sklepu, ale tam jej nie było. Może jest na parkingu? Szybko zbiegłem po ruchomych schodach, bo w tamtym momencie jechały dla mnie zbyt wolno. Zresztą, one zawsze jeżdżą zbyt wolno.
Wyszedłem przed budynek i rozejrzałem się po parkingu. Po chwili odnalazłem ją wzrokiem. Kucała na ziemi i zbierała rozsypane jabłka.
Boże, już drugi raz mnie dzisiaj nie zawiodłeś.
Chyba się nawrócę. Matko, jaki jej tyłek jest niesamowity. Zwłaszcza, gdy go tak seksownie wypina. Jeśli chciałem ją wyrwać, musiałem zacząć działać i przestać gapić się na jej idealne ciało. Podszedłem do niej i chrząknąłem, by dać znać, że jestem i żeby się nie przestraszyła jak ostatnim razem. Zamarła, przestała się na chwilę ruszać i chyba też zapomniała o oddychaniu. Popatrzyła na mnie i wróciła do zbierania jabłek.
- Pomóc Ci? - Zapytałem.
- Dam sobie radę, dzięki. - Wstała trzymając w rękach urwaną torbę i pakując ją do bagażnika czerwonego Audi, stojącego obok nas.
Chwila, czy ona olała mnie i moją pomoc? Każda inna na jej miejscu, była by wniebowzięta, że Ethan Shanon chce jej pomóc podczas pakowania zakupów. Chyba, że ona nadal nie wiedziała kim jestem.
- Wiesz, wczoraj nie miałem okazji się przedstawić. Jestem Ethan. - Powiedziałem wyciągając dłoń w stronę dziewczyny.
- Wiem. - Odpowiedziała i podniosła z ziemi drugą torbę z zakupami, całkowicie nie zwracając uwagi na moją wyciągniętą w jej stronę rękę. Spuściłem ją szybko, gdyż poczułem się dziwnie... Nikt nigdy nie traktował mnie tak oschle jak ona.
- Wiesz? - Zapytałem. To skoro wiesz, to czemu nie piszczysz na mój widok jak inne?
- No wiesz, ponoć jesteś całkiem popularny. Chociaż nie wiem dlaczego. - Rzekła z obojętnością.
- No wiesz, jest jedna rzecz, dzięki której, jestem bardzo popularny. To ten kiczowaty klub, z beznadziejną muzyką, tak samo złym alkoholem i bezsensowną nazwą. - Zaśmiałem się, próbując zmienić tor rozmowy. Zamknęła bagażnik i skrzyżowała dłonie na piersi patrząc na mnie.
- Nie myśl, że będę Cię przepraszać za to, co wczoraj powiedziałam o tym klubie. Wyraziłam swoją opinię i jakoś wcale mi nie jest przykro z tego powodu. A to, że zdominowałam Twoje rozdęte ego, nawet nie wiedząc kim jesteś, to swoją drogą.
Cholera! Dobra jest.
Jej gadka jest dobra.
Jej ciało jest dobre.
Pewnie usta tak samo!
I nie tylko usta.
- Moje rozdęte ego? No proszę, ktoś tu słuchał wiele opinii i plotek na mój temat. Szkoda tylko, że one nie są prawdziwe.
- Nie słuchałam żadnych opinii na Twój temat, a o Twoim rozdętym ego zdałam sobie sprawę przed jakimiś dwoma minutami.
Co z nią jest nie tak? Albo co ze mną jest nie tak? Przecież zawsze nie muszę mówić zbyt dużo, a laski same wskakują na mnie. A ona? Od wczoraj wymieniliśmy kilka zdań a ja nawet jej nie dotknąłem ani nie wiem, jak ma na imię.
- Masz jeszcze coś do powiedzenia? Spieszę się i nie mam czasu na rozmowę.
Byłem w szoku. Totalnym. Ona mnie spławia. Jakim cudem?
- Nie. Ale miło by było chociaż usłyszeć Twoje imię, skoro Ty moje znasz.
Widziałem jej twarz, była spięta a przez to niesamowicie wyrazista. Te kości policzkowe i te usta, które chciałbym teraz pocałować.
- Nie wiem, po co chcesz je poznać, bo nie planuję Cię widzieć kolejny raz.
Auć. Serio? Czy ona się mną bawi? Nie, kurwa. To ja powinienem bawić się nią.
- Jade.
Wypowiedziała je. Jade. Cudownie to brzmi.
- Tylko Jade?
- Tylko Jade. Więcej nie musisz wiedzieć.
- Odpowiedziała z powagą na twarzy.
- No dobra, Tylko Jade. Skoro się spieszysz, to już Cię nie zatrzymuje. Miło było Cię ZNOWU zobaczyć.
- No i super. Mam nadzieję, że nie będzie kolejnego razu.
Rzekła uśmiechając się sarkastycznie.
- A ja wręcz przeciwnie. Wsiadła szybko za kierownicę i odpaliła auto. Usłyszałem przyjemnie dla ucha brzmienie silnika.
- Niezła bryka.
- Wiem. - Powiedziała nawet na mnie nie patrząc.
- Do następnego, Tylko Jade.
Nie odpowiedziała tylko ruszyła zostawiając mnie na parkingu, w szoku, niedowierzaniu i... Rozczarowaniu? Ethan, co się z Tobą dzieje?
Jade
Jechałam do domu. Cała ta akcja pod sklepem była dziwna. Po tym, co powiedziała mi wczoraj Amy, wiedziałam, że nie mogę dopuścić do siebie tego faceta. Co z tego, że jest nieziemsko przystojny, skoro wykorzystuje dziewczyny. Chociaż, skoro one same wskakują mu do łóżka, więc to raczej nie jest wykorzystywanie wbrew ich woli. Mniejsza z tym, nie będę kolejną dziwką w jego kolekcji.
Przez większość dnia dziewczyny spały, więc nudząc się, postanowiłam trochę się pouczyć. Miałam iść dzisiaj do pracy na wieczorną zmianę ale szefowa stwierdziła, że nie będę potrzebna, więc miałam wolny weekend, co rzadko się zdarzało.
Gdy Amy z Van w końcu wygrzebały się z łózka i doprowadziły w miarę do porządku, były w stanie już normalnie rozmawiać, a nie tylko bąkać pod nosem jakieś niezrozumiałe słówka. Zapewne po raz kolejny miały mi za złe, że siedzę przed telewizorem, oglądając serial i obżerając się wielką paczką żelków.
Dziwne było to, że zamiast skupiać się na serialu, to moje myśli krążyły wokół osoby Ethana. Może zbyt ostro go potraktowałam ale cóż, chyba należy mu się za to, co robi i jak traktuje dziewczyny. Chociaż dzisiaj nie wydawał się, jakby miał zaraz się na mnie rzucić. Może to wszystko co słyszałam, to faktycznie tylko złudne opinie? Jest zajebiście przystojny i dzisiaj, w jasnym świetle to dostrzegłam jeszcze intensywniej niż wczorajszego wieczora. I jego głęboko niebieskie oczy jaśniejsze od moich.
Cholera, ale nie dziwie się, że każda dziewczyna chce mu wskoczyć do łóżka. Ja zamieniłam z nim kilka słów, więc powiedzmy, że w porównaniu z resztą dziewczyn poznałam go na tyle, by stwierdzić, że jest to arogancki i pewny siebie egoista, ale przystojny egoista.
- O czym myślisz? Albo o kim? - Zapytała Vanessa wyrywając mnie z zamyślenia.
- Co? - Zapytałam nie wiedząc o co jej chodzi.
- No wiesz, odcinek serialu skończył się jakieś dziesięć minut temu. A Ty siedzisz z nieobecnym wzrokiem, gapiąc się w to kolorowe pudło. Więc założę się, że o kimś rozmyślasz.
Cholera, mają mnie! Jak się teraz z tego wywinąć? Wzięłam pilota do ręki i nie odpowiadając im słowem, włączyłam kolejny odcinek i napchałam usta żelkami.
- Nie wierzę, że Ethan tak się wczoraj na Ciebie gapił. Chyba chciał Cię przelecieć. - Rzekła Amy. Nie wiedziałam, że będzie to pamiętać.
- No i co z tego? Nie chcę mieć z nim kontaktu, niech sobie zaprasza inne laseczki do seksu, ale ja się w to nie mieszam. Poza tym, on jest bezczelny i arogancki. Nie wiem co wszystkie, włącznie z wami, w nim widzą.
- Jade, no proszę... Nie mów, że nie chciałabyś, żeby Ethan Cię przeleciał?! - Zaczęła brunetka.
- Nie, nie chcę i nie będę chciała, nigdy.
Co to w ogóle ma być? Seks bez uczuć jest niczym. To powinno zachodzić między osobami, które do siebie ciągnie i które czują do siebie coś więcej. Kochają się. Nie rozumiem uprawiania seksu tylko i wyłącznie dla zaspokojenia swojej potrzeby.
- A poza tym, skąd wiesz, że jest bezczelny i arogancki? Przecież nawet z nim nie rozmawiałaś. - Kontynuowała moja druga współlokatorka przyglądając mi się z uniesioną brwią. Popatrzyłam na nią kątem oka, ładując kolejną porcję żelków do ust. Mój brak odpowiedzi był jednoznaczny.
- Nie! Nie wierzę! O nie! Ty z nim rozmawiałaś! - To nie było pytanie a blondynka zatkała swoją otwartą buzię dłonią. Była w szoku tak samo jak Van.
- Jade, kiedy?! Czemu nic nam nie powiedziałaś?!
- Po pierwsze, nie ma o czym mówić. Wymieniliśmy tylko kilka zdań między sobą. A po drugie, wczoraj byłyście w takim stanie, że nie zrozumiałybyście niczego ledwo kontaktując ze światem. Spuściły głowy, jakby było im przykro, że tak się zachowały. Jak psiaki, na które się krzyczy za wyrządzone szkody pod nieobecność właściciela w domu.
- Dziewczyno, to jest Ethan Shanon. Jak to "nie ma o czym mówić"? O czym rozmawialiście? Chyba, że zdążył Cię przelecieć w kiblu...
- Amy! Nie przeleciał mnie i tego nie zrobi, nigdy! Przestań w kółko o tym gadać. Nie wszyscy lubią mieć upojne życie erotyczne tak jak Ty, więc to uszanuj.
Zdenerwowałam się, ale po chwili ich namawiania, opowiedziałam dziewczynom jak wyglądała moja rozmowa z brunetem. Mówiłam o tym, jak zjechałam wczoraj jego klub, nie wiedząc, że jest on właścicielem i o tym, jak spotkałam go dzisiaj w sklepie i o kolejnej dawce wymienionych między sobą zdań.
- Coś musi być na rzeczy! Pewnie los chce, żeby Cię ostro ze...
- Amy! Nie kończ! To żaden los, tylko zbieg okoliczności, że go akurat spotkałam. Poza tym, ani ja, ani on z tego co opowiadałyście, nie angażujemy się w związki. On chce tylko seksu a ja nie chcę nic od niego, ani od żadnego innego chłopaka, wiesz z jakiego powodu. Dobrze mi samej i niech tak będzie.
Zrezygnowane westchnęły ale nie kontynuowały więcej tematu bruneta.