Jimin
Po wczorajszym spotkaniu z Jungkookiem chodziłem uśmiechnięty oraz lekko rozkojarzony. Nie sądziłem, że zgodzi się na tą całą randkę. Obstawiałem bardziej, że wyśmieje mnie i zwymyśla od najgorszych, a ja i tak zgodzę się na jego prośbę. Jednak wczoraj postanowiłem nie być biernym obserwatorem tego jak Kook odrzuca wszystkich po kolei nie dając szansy na zaproszenie się gdziekolwiek. Postanowiłem postąpić wbrew zdrowemu rozsądkowi. Udawanie ironicznego o dziwo nie wyszło mi aż tak źle, a patrzenie na jego słodką i przystojną buźkę w czasie gdy był tak niewinny jak nowo narodzone dziecko było jedną z najlepszych nagród życia. Jednak przypominając sobie jego warunek skrzywiłem się. Każda minuta spóźnienia to godzina mniej. Brutal z tego dzieciaka. Przecież korki to nie moja wina prawda?
Wstałem z łóżka wystarczająco wcześnie by równo o czternastej stanąć pod drzwiami Królika. Przez długi czas nie wiedziałem w co mam się ubrać.Pogoda nie była najgorsza, a babcia stwierdziła nawet, że to idealny dzień na leżenie w ogrodzie. Kilkakrotnie przekopałem moją garderobę w poszukiwaniu czarnej koszuli, która jako jedyna pasowała do czerwonych rurek. Jako jedyna bo była gładka. Nie posiadała żadnych dziwnych naszywek, które babcia miała w zwyczaju na nich umieszczać twierdząc, że tak jest modnie. Może i było. Ja jednak wolałem postawić na minimalizm i prostotę. Całej kreacji dopełniała czarna skórzana kurtka i czarne martensy nabijane ćwiekami na cholewce. Zanim jednak wyszedłem z domu zjadłem pożywny posiłek składający się z ryżu i kurczaka z warzywami.
Jungkook
Sam już nie wiem co mnie podkusiło. Znaczy wiem ale....Jego usta, oczy, głos....STOP. Moje myśli wybiegały w kierunku Jimina zbyt często od wczorajszego dnia. W sumie to nie przestawałem o nim myśleć prawię cały czas ale nikt nie musi o tym wiedzieć. Od godziny dziesiątej przebierałem się już chyba z sześć razy aż w końcu stwierdziłem, że czarne rurki z przetarciami na kolanach oraz udach idealnie na mnie wyglądają, a koszulka z Iron Manem jest wręcz cudowna. Do tego czarna bluza i gotowe. Z nerwów jakie mną targały ledwo zjadłem śniadanie, a Tae oczywiście zaczął żartować, że się zauroczyłem. Co za idiota. Oczywiście przecież, że chodzi mi tylko o nagranie piosenki i nic więcej. Na tą całą randkę zgodziłem się tylko po to by nie być mu nic dłużny. Ostatecznie wcale nie muszę z nim nigdzie wychodzić. Zawsze mogę być chory, później się uczyć. I tak do wakacji. Wyjadę, a on zapomni, że w ogóle mnie gdziekolwiek zapraszał. Proste? Proste.
O godzinie trzynastej pięćdziesiąt miałem jednak ogromną nadzieję, że nie przyjdzie. Obserwowałem zegar wiszący na ścianie w salonie. Z każdą wybijającą minutą mój oddech przyśpieszał niecierpliwie. O trzynastej pięćdziesiąt dziewięć wiedziałem już, że się nie zjawi. Czternasta. Odczekałem chwilę i nic. Zero dzwonka i pukania do drzwi. Uśmiechnąłem się stawiając stopę na stopniu schodów by udać się do pokoju i cieszyć dniem wolnym. Jednak uśmiech szybko zamienił się w zaskoczenie. Dzwonek. Podszedłem powoli do drzwi otwierając je....
-Spóźniłeś się Jimin.- uśmiechnąłem się triumfalnie.
-Wręcz przeciwnie. Mam jeszcze...-spojrzał na tarczę zegarka na nadgarstku.- Dokładnie piętnaście sekund.-Uśmiechnął się, a mi zabrakło tchu. Słońce przyjemnie odbijało się od pukli jego włosów.- Wybacz Kookie jeśli miałeś nadzieję, że się spóźnię. Ja jednak staram się zawsze być na czas.
Wpuściłem go do środka dopiero po chwili zwracając uwagę jak jest ubrany. Gdy zdejmował buty miałem idealny widok na jego krągłe pośladki. Powstrzymywałem się by nie dotknąć jednego z nich, a najlepiej by było gdybym po prostu położył dłoń na jego tyłku lub sprzedał mu siarczystego klapsa....Chwila. Nie myśl o tym Kook. Jednak nie bylem przygotowany na to co kryło się pod skórzaną kurtką. Czarna koszula idealnie odznaczała się na zarysowanych mięśniach brzucha i ramion. Czy tylko mi jest tak gorąco na jego widok? Zagryzając wargę odwróciłem się w stronę schodów.
-Mój pokój jest na pierwszym piętrze na samym końcu. Przyniosę coś chłodnego do picia.-Nie czekając na jego odpowiedź udałem się do kuchni mając nadzieję, że jednak poszedł na górę. Cholerny Jimin. Co on sobie wyobraża? Kto pozwolił mu być taką przystojną kluską? Po kilku minutach wróciłem na górę z dwoma szklankami lemoniady. Chłopa stał przy regale z książkami intensywnie się w nie wpatrując.- Znalazłeś coś ciekawego?- postawiłem dwa naczynia z chłodnym napojem na biurku.
-Wszystkie są twoje?- delikatnie przejechał opuszkiem palca po grzbiecie książki. Nie wiedzieć czemu przeszedł mnie dreszcz, a moja wyobraźnia ruszyła niczym mechanizm. Każde muśnięcie złotej, malowanej literki czułem na policzku. Każde jego westchnienie zachwytu przypominało mi to jak blisko siebie znajdowaliśmy się wczoraj.
-Tak.- odchrząknąłem.- Są moje. Jeśli jakaś cię zainteresuje mogę ci pożyczyć.
-Mówisz serio?- chłopak odwrócił się w moją stronę, a ja nie byłem przygotowany na ten olśniewający uśmiech.
-Mhm.- przełknąłem ślinę zbierającą się w moich ustach. Co się ze mną dzieję? Czy to jest zaraźliwe? - Zabierajmy się do pracy. Mam już przygotowany tekst od jakiegoś czasu jednak nie mogłem znaleźć nikogo odpowiedniego do duetu.- zacząłem przekopywać dziennik w poszukiwaniu odpowiednich stron.- Proszę.- podałem mu zbiór moich tekstów.- Byłbym wdzięczny gdybyś powiedział co o niej myślisz.
-Oczywiście.- odebrał ode mnie przedmiot i usiadł na łóżku. Niecierpliwie czekałem na jego opinię. Obserwowałem dokładnie mimikę twarzy Jimina. W pewnym momencie zagryzł wargę przekręcając stronę. Robi to specjalnie! - Myślę, że..... Jest idealna.- wstał podchodząc do mnie. Może nawet zbyt blisko.- Nie uważasz, że jest zbyt romantyczna?- przesunął opuszkiem palca po mojej dolnej wardze.
Ludzie ratujcie mnie. Czy to możliwe, że zapomniałem jak się oddycha?