Blue Cigarettes || Kill Your...

By MrsRoseraie

403 62 15

Fascynacja Kill Your Darlings, ruchem beatników, a w szczególności jego założycielami - Allenem Ginsbergiem i... More

gdzie zwariowałeś bardziej niż ja

gdzie musisz czuć się bardzo nieswojo

145 28 10
By MrsRoseraie

        Kiedy Lucien zaproponował mu spotkanie, w głowie Allena natychmiast zapaliła się czerwona ostrzegawcza lampka, która mrugała uporczywie pod powierzchnią czaszki, płosząc wszystkie myśli. Przed każdym spotkaniem towarzyskim musiał najpierw ułożyć w głowie miriady wersji jednego scenariusza i dopasować do niego kwestie aktorów. Teraz jednak obwiniał się za to, że jak zwykle wszystko niepotrzebnie roztrząsał, tylko karmiąc swój niepokój. Z opóźnieniem dotarło do niego, że jego nowo poznany znajomy wspominał, że impreza odbędzie się na uniwersytecie Columbia - tam, gdzie sam chodził, choć dopiero od niespełna tygodnia. Oczywistym więc było, że nie znał wszystkich studentów i Lucien Carr nie stanowił wyjątku.

        Tak naprawdę unikał kontaktu z ludźmi, kiedy tylko miał ku temu okazję. Na stołówce zazwyczaj siadywał sam, za towarzysza mając jedynie smarfon lub książkę. Po zajęciach przemykał do swojego pokoju, który wprawdzie dzielił z rudym współlokatorem, który jednak bywał tam tak rzadko, że Allenowi nie udało się nawet zapamiętać jego imienia. Specjalnie nie poszedł na ostatnie tego dnia zajęcia, żeby siedzieć w oknie swojego pokoju i gasząc niedopalone papierosy w doniczce. Od godziny nie ruszał się ze swojego stanowiska, rozmyślając o wszystkich za i przeciw, przy okazji pielęgnując w sobie nienawiść do swojego ciągłego niezdecydowania. Irytowało go dzielenie pokoju z kolesiem, który był w stanie rozmawiać jedynie o meczach piłki nożnej, a na studia filologii przyszedł jedynie z nadzieją na łatwe egzaminy. Allen miał cichą nadzieję, że wywalą go w przyszłym roku i wtedy będzie mógł przebywać sam ze sobą dwadzieścia cztery godziny na dobę. Denerwowało go, że nawiązywanie kontaktów przychodziło mu z trudem, dlatego nie miał nawet nikogo bliskiego z kim mógłby porozmawiać o dręczących go problemach, albo chociaż przegadać cała noc o ulubionych winylach.  

        Nad uniwersytetem zaczęły pojawiać się pierwsze gwiazdy, a on nadal próbował pogrzebać przeczucie, mówiące o tym, że powinien darować sobie tę przypadkową znajomość. Chociaż Lucien był jedyną interesującą postacią, z jaką miał tutaj styczność to jednak uświadomił mu jak bardzo tutaj nie pasował. Właśnie gasił kolejnego papierosa w doniczce, w której jakimś cudem rosła rachityczna roślinka, kiedy usłyszał skrzypienie otwieranych drzwi za swoimi plecami, a zaraz potem zobaczył odbicie blond czupryny i pary niebieskich, podkrążonych oczu, patrzących prosto na niego. Odwrócił się raptownie, prawie spadając przy tym na podłogę.

        Lucien opierał się o framugę, z dłońmi wsuniętymi do kieszeni modnych chinosów i wpatrywał się prosto w Allena. Wydawało mu się, że czas spowolnił tak, że z łatwością mógł policzyć pojedyncze uderzenia swojego serca.

        - Co ty tu robisz? - wydusił w końcu.

        Gdzieś z tułu głowy wykwitła mu myśl, że prawdopodobnie musiał wyglądać jakby zobaczył ducha, ale po prawdzie tak właśnie było. Nie sądził, że kiedykolwiek jeszcze się spotkają, albo chociaż rozpoznają, wpadając na siebie przypadkowo w drodze na wykład.

        - Nie zjawiłeś się, więc pomyślałem, że sam po ciebie przyjdę - odparł lekko. - Wyszedłem w trakcie imprezy, specjalnie z twojego powodu. - Zamknął drzwi i niespiesznie pokonał odległość dzielącą go od okna. - Powinieneś to docenić.

        Cisza między nimi zaczęła się przedłużać, chociaż w ciągu tych paru sekund Allen zdążył ochłonąć. Uspokoił się na tyle, że nawet powiedział:

        - Jak widać nie znaczysz aż tyle, by ktokolwiek cię szukał.

        Jego sarkastyczna uwaga wywołała parsknięcie śmiechu ze strony blondyna.

        - Nic o mnie nie wiesz, a już jesteś w stanie oceniać mnie i moje życie.

        Postąpił jeszcze kilka kroków do przodu, zmniejszając dystans między nimi. Przekszywił głowę w dziwnym geście, a do Allena dopiero po chwili dotarło, że próbował przeczytać tytuły książek ustawionych chaotycznie na parapecie. Nagle poczuł się nieswojo z tego powodu, bo nie chciał zostać oceniony przez pryzmat doboru literatury. W jakiś sposób wydawało mu się to bardzo ważne.

        - Masz całkiem... - Lucien zawiesił głos, szukając odpowiedniego słowa - szerokie spektrum zainteresować. - Sięgnął po "Maurycego" Forstera w sfatygowanej, lnianej okładce, który wpadł w ręce Allena na jednej z wyprzedaży garażowych. - Jeszcze czterdzieści lat temu ta książka była zakazana.

        Allen pomyślał, że w dzisiejszych czasach czytanie gejowskich romansów mogło okazać się równie problematyczne. Na dodatek Lucien wyglądał mu na kogoś, kto mógł wiedzieć, co tak naprawdę przykuło jego uwagę.

        - Właściwie, to pójdę na tę imprezę - Allen wypalił nieoczekiwanie nawet dla siebie.

        Wszelkie znaki na niebie i ziemi wskazywały na to, że jak zwykle się wycofa, chowając się w swojej skorupie, która chroniła go przed światem zewnętrznym, ale pozostawiała zupełnie bezbronnym wobec wewnętrznego świata jego myśli. W kontaktach z ludźmi zawsze przyjmował obronną taktykę, starając się jak tylko mógł ograniczyć kontakt do minimum i tak miało być i tym razem. Nie to, że miał coś do Luciena Carra, nie. On po prostu nie lubił ludzi jako ogółu i ostatnimi czasy coraz częściej, manifestował to otoczeniu. Dlatego zaskoczeniem było dla niego, że tak nagle zgodził się na domówkę u przypadkowego i wielce tajemniczego nieznajomego. Wystarczyło, że zjawił się na jego progu, a on już, od tak, zgodził się bez najmniejszych oporów. Po prostu czuł jak mimowolnie oddawał się w działanie jego magnetyzmu, co nie przydarzyło mu się chyba nigdy w życiu, dlatego był tym zafascynowany, a jednocześnie trochę zaniepokojony.

        Bo Lucien był właśnie takim typem popularnego dzieciaka z bogatego domu, z tymi swoimi idealnie uczessnymi blond włosami, perfekcyjnym uśmiechem i modnym strojem. Po prostu gdziekolwiek się zjawiał wzbudzał wszelkie formy zainteresowania - podziw i zazdrość, sympatię i nienawiść, uwielbienie i onieśmielenie. Zachowywał się jak dzieciak, któremu wolno więcej niż innym, żeby nie powiedzieć wszystko, bo zaraz wstawi się za nim bogaty ojciec.

        Lucien odwrócił się powoli, a jego oczy błyszczały, gdy spoczęły na chłopaku, przeszywając go na wylot, jakby badał okaz bardzo interesujący owada. Potem powolnym ruchem wyjął z pomiędzy palców Allena na wpół wypalonego papierosa i włożył go między wargi.

        - Chodźmy więc, przygoda czeka - oznajmił, odwracając się w stronę wyjścia, a słodkawy dym ciągnął się za nim, aż zniknął w mroku.

Continue Reading

You'll Also Like

11.4K 1K 26
"Do cholery jasnej miałeś nigdzie nie wychodzić!", krzyknął przez co młodszy wzdrygnął się spuszczając wzrok. "J-ja tylko-", starszy mu przerwał, "co...
18.2K 1.4K 43
🧡Harry Potter ma wygląd po Jamesie i oczy po Lily, ma dwójkę wspaniałych przyjaciół, talent do pakowania się w kłopoty i... starszą siostrę. 🧡Rosem...
17.1K 4K 131
Przed rozpoczęciem pracy na lodowisku nikt nie powiedział Sunoo, że tuż przed zamknięciem ktoś na nim trenuje. instagram!au; pobocznie: wonki, heeja...
41.1K 2.2K 62
Faktem było to, że Synowie Garmadona stanowili prawdziwe niebezpieczeństwo dla Ninjago i jego mieszkańców. Choć Ninja robili wszystko, żeby powstrzym...