Myślałem, że wiem o tobie wszystko, ale okazałeś się moją tajemnicą stulecia
Ciche mruknięcie opuściło usta Louisa, gdy odwrócił się na drugi bok, mocno marszcząc brwi, ponieważ nawet przez zaciśnięte powieki słońce zaczynało go razić. Naciągnął kołdrę bardziej na swoje ciało, by uchronić je od mroźnego powiewu grudniowego powietrza, który wdzierał się do pomieszczenia przez uchylone okno. Poprzedniego dnia wieczorem Tomlinson myślał, że otworzenie okna na całą noc będzie dobrym pomysłem, ponieważ potrzebował mroźnego podmuchu wiatru by uporządkować swoje lekko pogmatwane myśli po niespodziewanym spotkaniu w studiu. Teraz nienawidził samego siebie każdą komórką swojego ciała za tak lekkomyślnie podjętą decyzję. Czuł jak jedna z jego nóg powoli zamarza, przez to, że połowę nocy znajdowała się poza okryciem i nie... Louis wcale nie przesadzał.
Wzdrygnął się lekko gdy huk upadającego na ziemię przedmiotu zwrócił jego uwagę, pobudzając mózg do natychmiastowego działania. Przesunął się bliżej krawędzi łóżka i spojrzał na podłogę, wychylając zza kołdry jedynie zaspane oczy, które prawie natychmiast zarejestrowały jego notes z efektem marmuru na okładce. Dopiero wtedy dotarło do niego, że przedmiot, który spadł na ziemię, był tym, z którym zasnął wczoraj w dłoni wpatrując się w rząd cyferek, obok którego dumnie widniało nazwisko "Styles".
Wydarzenia poprzedniego wieczoru uderzyły w Louisa w ciągu kilku sekund, sprawiając, że mimo zimna, wychylił się jeszcze bardziej spod kołdry i chwycił notes jednym ruchem dłoni, ponosząc go, oraz kilka kartek które z niego wypadły.
Westchnął, układając zeszyt na poduszce po niestety od zawsze wolnej stronie łóżka i ponownie otworzył go na ostatniej notatce jaką był numer bruneta, który sam mu go tam zapisał swoim pochyłym pismem. Nazwisko mężczyzny było kilkukrotnie pogrubione, tak, by zwracało na siebie uwagę i Louis był stuprocentowo pewny, że Harry wyróżnił je specjalnie by nakierować teoretycznie niczego nieświadomego Louisa na trop jego niesamowitej kariery. No bo... Cholera, kto nie słyszał nazwiska "Styles" przynajmniej raz w ciągu ostatnich siedmiu lat? Szatyn wyczuwał, że Harry uważał, iż to dość dziwne, że Tomlinson nie rozpoznał go i kompletnie nie spodziewał się tego, że znany brytyjski tancerz może nie wiedzieć kim był zielonooki mężczyzna. Szczególnie zważając na to, że Louis znał jego piosenki, przynajmniej tę do której tańczył.
Tomlinson przygryzł lekko wargę patrząc na małą emotikonę, która puszczała do niego oczko, znajdując się zaraz za numerem telefonu mężczyzny i mimowolnie uśmiechnął się, chociaż wiedział, że wczorajszego wieczoru wpadł w okropne bagno, z którego ciężko będzie mu wyjść z twarzą.
~~~~~~~
-Harry Styles i czteroletnie dziecko? – Niall parsknął śmiechem po raz kolejny tego popołudnia, gdy leżał rozwalony na kanapie w mieszkaniu Tomlinsona, powoli przeżuwając już czwarte opakowanie kwaśnych żelek w paskach. – Sorry stary, ale ostatnim razem gdy sprawdzałem, wyglądał na stuprocentowego, dwudziestotrzyletniego geja, który jest singlem od przynajmniej trzech lat, jak nie dłużej. Ta cała akcja nie trzyma się kupy – westchnął, posyłając Louisowi odrobinę zdziwione, ale i też niepewne spojrzenie.
- Wiem, Niall, wiem... – mężczyzna odpowiedział ze swojego miejsca na parapecie przy oknie, na którym siedział, trzymając w zmarzniętych dłoniach kubek z ciepłą kawą. Zerknął na zewnątrz, obserwując ludzi pędzących londyńskimi ulicami. Oni zawsze gdzieś się spieszyli. Louis czasami marzył by po prostu móc odczytywać myśli tych szalenie biegnących ludzi z telefonami przyczepionymi do ich dłoni i dowiedzieć się, co było tak ważnego w ich życiu, ze musieli wszędzie tak gnać, nie mając chwili by przystanąć i po prostu odetchnąć. – Ale przysięgam na wszystko co mam, a dobrze wiesz, że nie mam zbyt wiele – zachichotał lekko, na co Niall jedynie przewrócił teatralnie oczami i skinął głową z uśmiechem – że to naprawdę był on. Dobrze wiesz, że ja nie pomyliłbym go z nikim innym. Po za tym zapisał mi swój numer i podpisał się swoim nazwiskiem, więc nie mam wątpliwości, że to nie było ani złudzenie, ani pieprzony sen.
- Myślisz, że... – głos Nialla zawisł na moment w powietrzu, podkręcając nieco napięcie, gdy blondyn skupił swój wzrok na kolejnym żelku, który próbował wsunąć sobie do ust, nadal leżąc w tej niesamowicie dziwnej pozycji, gdzie jego głowa w połowie była na kanapie, a w połowie zwisała z niej nad podłogą. – Myślisz, że zrobił sobie dzieciaka na początku kariery i teraz się nim opiekuje, bo potencjalna matka jego bachorka przypomniała sobie, że to mega przystojny milioner z nieziemskim głosem ją zapłodnił? – mruknął Niall z ustami wypełnionymi po brzegi kolorową przekąską i Louis przez chwilę zaczął się zastanawiać czy ten mężczyzna na pewno ma dwadzieścia cztery lata, czy może jednak czternaście.
Pytanie zawisło w powietrzu, sprawiając, że Louis zagryzł swoją spierzchniętą wargę ponownie tego dnia. Nie ukrywał, że głęboko w sercu miał nadzieję, że to był po prostu jakiś kiepski żart, w który ktoś wkręcał go, wiedząc jak wielką obsesję na punkcie Harry'ego Louis miał. Jednak, gdy zastanowił się nad tym nieco bardziej, jego brwi zmarszczyły się w konsternacji, ponieważ Niall naprawdę mógł mieć rację.
Tylko dlaczego Louis niczego nie wiedział? Media już dawno powinny o tym huczeć. Przecież Harry był jedną z najbardziej pożądanych w showbiznesie osób i było o nim głośno przynajmniej raz na tydzień, gdy paparazzim udało się go złapać z jego kolejną potencjalną "miłością życia", wychodzącego z kolejnej już restauracji w Londynie.
A fakt posiadania przez Harry'ego czteroletniej córeczki, na pewno nie mógłby uciec zaciętym dziennikarzom.
Louis otworzył szerzej oczy i prawie opluł się gorącą kawą, gdy dotarło do niego jak wielkim idiotą był za równo on jak i Niall. Zeskoczył pośpiesznie z parapetu, odkładając ostrożnie na bok kubek z tym cudownym napojem, pełnym pobudzającej kofeiny i pognał jak burza bez słowa do swojej sypialni. Na moment zwrócił tym uwagę Horana, lecz tak szybko jak Louis ją zyskał, tak szybko ją stracił na rzecz kolejnej porcji słodkości jaką zaoferował sobie Niall.
Kilka minut później Louis wrócił do salonu, a niezrozumienie na jego twarzy było tak wymowne, jak jeszcze nigdy wcześniej. Niall naprawdę przez chwilę zaczął mocno martwić się o swojego przyjaciela, po którym od rana było widać jego zakłopotanie całą tą sytuacją. Szatyn usiadł ostrożnie na jedynym wolnym skrawku kanapy, którego jakimś cudem ciało Nialla nie zdołało zająć i nadal wpatrywał się uparcie w swój telefon ściągając brwi coraz mocniej z każdą przeczytaną linijką.
-Masz coś? – zaciekawił się blondyn, podnosząc się powoli do pozycji siedzącej i sięgając po nawilżaną chusteczkę dla dzieci z opakowania znajdującego się pod stolikiem, by wytrzeć swoje dłonie oblepione kwaśnymi kryształkami.
Mogło to wyglądać nieco śmiesznie, że samotny i na pewno bezdzietny mężczyzna trzyma w swoim mieszkaniu coś takiego jak mokre chusteczki dla niemowląt, ale to nie wina Louisa, że po prostu od zawsze kochał ich zapach, który kojarzył mu się z domem. Mężczyzna uwielbiał również fakt, że zawsze mógł mieć je pod ręką w salonie i gdy cokolwiek nabrudził, nie musiał biec po ściereczkę do kuchni, po drodze potykając się o krzesła, sterty ubrań i swoją własną godność, która od dawna leżała na poziomie równym zero. Okej, tutaj może odrobinkę przesadzał, ale lubił mieć czasami jakieś zabawne myśli w swojej głowie, by znaleźć jakąś rozrywkę w swoim nudnym życiu. Po prostu Louis taki już był.
-Najśmieszniejsze jest to, że nie znalazłem kompletnie nic, Niall – jęknął zdesperowany Louis, zerkając ponownie na swojego przyjaciela, po czym wrócił wzrokiem do telefonu, który spoczywał w jego dłoni. – Przez siedem pieprzonych lat nie napisano żadnego artykułu o żadnym dziecku Harry'ego Stylesa. Nic, zero. Nie rozumiem... – westchnął znowu i podał telefon przyjacielowi, odchylając się w tył na kanapie i licząc, że może jakimś cudem te magiczne i ubrudzone żelkami (w dalszym ciągu, mimo szczerych starań Nialla i jego małej walki z nawilżaną chusteczką) palce, zdołają znaleźć w otchłani internetu chociażby jedno małe zdanie, które wyjaśniłoby sytuację z poprzedniego wieczoru.
Niall przez chwilę był cicho, szalenie przewijając palcem kolejne artykuły na temat Stylesa i szukając w nich chociażby namiastki informacji, która mogłaby mu pomóc jakoś dotrzeć do prawdy. Louis zmarszczył brwi jeszcze bardziej widząc kryształki kolorowego cukru na wyświetlaczu swojego telefonu, ale postanowił to po prostu przemilczeć. Dla świętego spokoju.
Odkąd tylko Niall pamiętał, za równo on jak i Louis mieli w sobie ten instynkt stalkera, który nie jeden raz wyciągnął ich z naprawdę niezłych kłopotów w czasie ich trwającej piętnaście lat przyjaźni. Potrafili wyszukać w internecie masę interesujących ich i jednocześnie ukrytych informacji. Swego czasu, jeszcze w liceum, udało im się nawet przez kilka miesięcy zarobić niezłe pieniądze za znajdowanie dowodów ciężkich zdrad w kilku najpopularniejszych w szkole związkach, oraz parę znaków niewierności w przyjaźni wielu osób.
Cóż, zawsze potrafili sobie poradzić, a fakt, że obydwoje nie mieli zbyt dobrych warunków życia i w obu domach zbytnio się nie przelewało, doprowadził ich do perfekcji w wyszukiwaniu w internecie tego czego potrzebowali i w sprzedawaniu tych informacji ludziom, którzy pragnęli je znać.
Dwoma szybkimi ruchami przeszedł do aplikacji Instagram i od razu skierował się na profil pod nazwą "harrystyles". W mgnieniu oka przejrzał kilkanaście ostatnich postów i gdy nie znalazł żadnego wspomnienia o dziecku wrócił na sam szczyt profilu ponownie wchodząc w ostatnio opublikowane zdjęcie. Po dwukrotnym przeczytaniu opisu, w którym mężczyzna dziękował za pojawienie się na jego show w Singapurze i życzył wszystkim spokojnego wypoczynku aż do momentu powrotu jego trasy w 2018 roku, wzrok blondyna opadł nieco niżej na szarą, wyróżniającą się i wręcz krzyczącą do niego datę.
-Lou... Zauważyłeś, że ostatni post Stylesa na Instagramie jest z dziewiętnastego listopada? – mruknął zaciekawiony, zerkając na moment na swojego przyjaciela po czym ponownie spojrzał na zdjęcie, na którym mężczyzna stał na scenie z uśmiechem trzymając w jednej dłoni mikrofon, a w drugiej ogromną tęczową flagę. Po szalenie trudnych, ale szybko wykonanych obliczeniach matematycznych Niall doszedł do wniosku, że minęło dokładnie-
-Trzy tygodnie – sapnął zaszokowany Louis i wręcz porwał telefon z rąk swojego przyjaciela, patrząc intensywnie na zdjęcie. Jak mógł nie zauważyć tego, że Styles był ostatnio nieobecny w mediach? Wszyscy znali go z jego pięknych i artystycznych zdjęć oraz faktu, że dodawał je bardzo często na swój profil, zazwyczaj dziękując fanom za ogromne wsparcie, które od nich otrzymywał.
Louis westchnął zdenerwowany i zablokował pośpiesznie ekran telefonu po czym rzucił urządzenie na fotel znajdujący się naprzeciwko niego, zupełnie jakby samo trzymanie go, mocno parzyło jego delikatne dłonie. Smartfon odbił się od skórzanego wypoczynku kilka razy, po czym upadł na biały puchaty dywan z głuchym stuknięciem.
Szatyn odchylił się w tył, opierając plecy na oparciu kanapy i osłaniając twarz dłońmi. Może naprawdę, źle postąpił, udając, że nie zna mężczyzny, skoro teraz nie miał pojęcia jak mógłby to odkręcić? I na dodatek były jeszcze te okropne, frustrujące go pytania, które nie dawały spokoju jego myślom.
Naprawdę wpadł po uszy.
I może to był ten moment, gdy do Louisa nareszcie dotarło, że internet nie jest wcale jedynym i najbardziej wiarygodnym źródłem informacji?
~~~~~~
Witam ponownie kochani!
Kolejny rozdział za nami i niestety brak w nim Stylesa, ale juz niedługo będzie go pełno, obiecuje!
Rozdziały miały być raz na tydzień (planowałam soboty) ale leże teraz w łóżku i stwierdziłam, że skoro są święta i pewnie spędze całe popołudnie na pisaniu rozdziałów to mogę juz teraz wrzucić kolejny, a co mi tam.
Witamy w naszej powieści Nialla! Będzie śmieszny, obiecuje 😂
Miłego popołudnia,
rclarity x