moralność diabła

By edeNrb

23 2 0

Rodzice Rosalie Nevi Route zginęli gdy miała 6 lat w wypadku samochodowym. Zaraz po wypadku opiekę nad dziewc... More

rodzaje piekła

23 2 0
By edeNrb

Nie. Nie będę tego dłużej znosić.

Szybkim krokiem ruszyłam w stronę bramy cmentarnej. Przecież ci ludzie nawet jej nie znali, nic o niej nie wiedzą, nie mają żadnego prawa do wypowiedzi. Jak jeszcze żyła to wszyscy mieli nas całkowicie gdzieś a teraz nagle współczują? Tylko ja opiekowałam się tutaj babcią, nikt jej odwiedzał nawet kiedy leżała w szpitalu. Dlaczego wszystko co mnie spotyka musi być takie niesprawiedliwe? Wierzę w Boga owszem ale ostatnio mnie strasznie robi za przeproszeniem w CH..  a Ciotka Kristi pewnie już zaciera rączki na spadek.

-Rosalie.-zawołał jakiś cichy głos z tyłu mojej głowy kiedy przekraczałam bramę cmentarza.

-Nevi.

-Rosalie natychmiast wracaj na pogrzeb swojej babki, jak ty się zachowujesz? Nie chce wiedzieć co sobie ludzie pomyślą.- kobieta praktycznie na mnie krzyczała całkiem istotny fakt. Odwróciłam się w jej stronę. Jedyna córka babci-żywa i to nawet nie zabawne po prostu drugą jest moja mama a ta nie żyje. Kiedyś jeszcze sprawiało mi ból wspominanie śmierci rodziców, ale teraz już nawet na ból nie mam siły. Ciotka wcale nie była podobna do babci. Zamiast miłego ciepłego tonu sączyła jadem z każdym słowem. Kruczo czarne włosy ścięte do ramion, mocny makijaż i te ciuchy pogrzebowe sprawiały że wyglądała jak śmierć we własnej osobie. I tak też do mnie przemawiała oczywiście.

-Jedyne co was wszystkich obchodzi to opinia innych. A wiesz co ci powiem? Ja na nią S R A M miłego przedstawienia.- pomachałam jej z uśmiechem. Widziałam jak oniemiała i próbowała coś z siebie wykrztusić ale nie dałam jej na to szansy szybko wychodząc z pogrzebu albo raczej kabaretu. Nie ważne jak bardzo nie kochałabym swojej babci, myślę, że nawet ona gdyby tylko mogła opuściłaby ten żart. Mogli jeszcze obudzić do życia Elwis'a Presleya bo Helen lubiła go słuchać. Naprawdę hipokryzja tych ludzi jest nieokreślona.

*dzwoni telefon*

-Co.-pytam patrząc na wyświetlacz i widząc numer Kevina.

-Ej naprawdę jeżeli to moja wina to przepraszam nie chciałem do tego doprowadzić ja...- POWIEDZMY sobie prawdę Kewin to bardzo dobry chłopak i dobrze się sprawował(chociaż nie jestem pewna w jaki sposób chłopak może się tak naprawdę "dobrze sprawować") ale coś zgasło tak czy siak. Na pewno ja się zmieniłam no a problem w tym że on się nie zmienia. Nadawał się na chłopaka Rosalie, może i tak, ale nie jest dla Nevi. Czuję się jakby w głowie odbywała mi się jedna wielka wojna osobowości. Co zabawne myślę, że nie chcę jej końca.- ROSALIE słyszysz?

JESTEM NEVI

-Kevin nie nic mi nie zrobiłeś, ale też nie, nie będziemy znowu razem. Dajcie mi już wszyscy święty spokój.

Świat rozmazał mi się przed oczami. Dobrze, że i tak nie nakładałam makijażu, bo pewnie cały by w tej chwili spłynął. Rozłączałam się właśnie z Kevinem i z łzami w oczach wchodziłam na pasy na ulicy Ovend...

kiedy patrzyłam na nazwę ulicy poczułam uderzenie w biodro. AHA potrąciło mnie auto.

AHA.

Uderzenie nie było mocne koleś chyba nie jechał szybko bo w innym wypadku pewnie nie byłabym nawet przytomna. A powiedzmy sobie prawdę nie było tak źle oprócz faktu, że nie czułam totalnie swojego tyłka bo to na niego w jakiś sposób później upadłam.

Wysiadł z auta.

-Jezu żyjesz?

wykrztusił ten marny tekst z taką ignorancją jakby mi złamał przypadkiem paznokieć a nie właśnie we mnie wjechał  jakimś podrabianym bentleyem(w ogóle pewnie kradzionym).

-KURWA pytasz mnie czy żyje serio? Koleś wjechałeś we mnie autem. SAMOCHODEM. Takie wielkie masywne, ma 4 koła i wiele ludzi przez to ginie na przykład prawie ja i raczyłeś tylko zapytać obojętnie czy żyje, wplątując w to jeszcze Pana Boga?

Patrzyłam na tego idiotę z wytrzeszczonymi oczami wciąż siedząc na drodze. Chyba byłam zbyt zła żeby w ogóle zwracać uwagę na jego wygląd. Myślę, że mógł być mniej więcej w moim wieku no i oczywiście bardziej dziany niż ja. Czy ktokolwiek mieszkający w Nowym Yorku nie jest dziany? ROSALIE - macie odpowedź. Fakt mieszkałyśmy z babcią w dużym domu na obrzeżach miasta ale tylko dlatego, że lata temu kupił go mój dziadek. Wszystko było przez niego zaplanowane nawet rachunki opłacone do końca życia jego żony i 20 lat dłużej na "wszelki wypadek". Chyba "wszelkim wypadkiem" jestem ja o ile ciotka nie rzuci się na naszą małą ville pierwsza. Muszę zacząć rozważać bycie bezdomną.

-Skoro potrafisz tyle przekazać słów na jednym wdechu to chyba raczej ci nic nie jest.-uśmiechnał się mówiąc to a mnie aż trzepało.

-HA HA ale się uśmiałam a teraz możesz mnie podnieść?-skrzywiłam się z jednej strony z bólu a z drugiej bo musiałam prosić tego typa o pomoc, ale definitywnie nie dałabym rady sama wstać.

Kucnął, objął mnie pod pachami naruszając moją przestrzeń osobistą i podniósł szybkim ruchem do góry.

-AŁA.-zajęczałam tylko bo bolało w kurwę.

-Najprawdopodobniej masz tylko stłuczone biodro ale i tak musi zobaczyć cię lekarz.

-I dupę mam stłuczony cały tyłek i to wszystko przez ciebie.-podniosłam rękę przestając na chwilę podpierać się o bentleya, żeby wskazać na niego palcem i podkreślić swoje słowa, ale wtedy znów poczułam silny napływ bólu i widocznie się ugięłam. Tamten ponownie mnie złapał.-Co ty masz jebany szósty zmysł?

-To akurat dwudziesty trzeci ale szósty też ci mogę zaprezentować w międzyczasie.-pomachał jakoś dziwnie brwiami. Zwróciłam na nie uwagę. Czy to możliwe żeby sobie je regulował? Są zbyt idealnie wyrównane, żeby mogły być naturalne. Bawi mnie ta panienka. Niby piękne brwi a ma całkiem dobrze widoczny zarost. W sumie to po głębszym reaserchu (riserczu?) nie był taki brzydki. Ciemne włosy, piwne oczy i opięta koszulka wskazująca na to,  że chodził na siłownie. TZN nie koszulka na to wskazywała tylko jego klata ja... muszę się porządnie czymś uderzyć w głowę, okej? Może przejechałby mnie jeszcze raz?

-Dobra dzwoń po karetkę kretynie.- mówiłam całkiem poważnie.

-No chyba żartujesz nie ma mowy.

-Ooo czyli teraz biedny chłopiec boi się dostać karę? Czemu mnie to nie dziwi. Może wyleć mi jeszcze z "CO JA POWIEM RODZICOM".

Tutaj normalnie pomachałabym zabawnie rękami, ale coś mi nie pozwoliło. CIEKAWE CO.

-Nie mam rodziców.-uśmiechnął się pod nosem. Może ten uśmiech to tak jak u mnie sposób na wyparcie.

Całkiem działa nie powiem chociaż nie wszyscy to pojmują. Dzień po śmierci babci nauczycielka zapytała mnie jak się trzymam na co odpowiedziałam boleśnie głośnym śmiechem. Pewnie gdyby nie fakt, że ich nie mam dzwoniłaby do starszych, ale to już nie moje zmartwienie.

-Tym lepiej nie będziesz musiał się nikomu tłumaczyć.-Dobra Nev trochę przeholowałaś. Teraz czas załagodzić sytuację.-Mówię z doświadczenia też nie mam rodziców.

No i z tej rozmowy zrobił się pogrzeb moi drodzy. Nawet zabawniejszy niż ABŁELI(babci,, w sensie babci)

-Moi rodzice żyją ale nie ma ich w Nowym Yorku. Ciągle gdzieś wyjeżdżają mieszkam sam i... właściwie to nie mam pojęcia dlaczego ci się tłumacze.-tak się skrzywił jakby dziwiły go jego własne słowa.-Nawet nie wiem jak masz na imię.

-Nevi.

-To jakiś głupawy skrót czy całe imię?

-To moje całe imię.

-Brzmi jak marka prezerwatyw.-zaśmiał się.

HAHA bardzo śmieszne. BOŻE KOMEDIA ŻYJEMY W TAK ZABAWNYCH CZASACH.

-Ty... AAAA ła cholera.

-W takim stanie mnie nie pobijesz Nevi.-wciąż parszywie śmiał się wypowiadając moje imię.

-Jak zaraz nie zawieziesz mnie do lekarza to  się zaczołgam na komisariat i nie będzie już tak śmiesznie.-mówiłam trzymając się za biodro.

Rozejrzał się po okolicy, najwidoczniej przemyślał tą sprawę

-Wsiadaj.

Jak powiedział tak zrobiłam. Myślę że nawet jeżeli ten psychopata wywiezie mnie gdzieś i sprzeda to przynajmniej będzie zabawnie. Co mam do stracenia? W sumie to aktualnie już nic. No i wsiadłam.

Jakieś 10 minut słuchania radia później znajdowaliśmy się pod wielkim domem. Koleś przekroczył prędkość jakieś dwadzieścia tysięcy razy ale wolałam nawet tego nie komentować. Chyba byłam po prostu za bardzo zajęta własnym biodrem które prawdopodobnie jest w kawałkach.

-To nie jest szpital ani gabinet lekarski.

Chłopak przekrzywił lusterko i spojrzał na mnie zaciekawiony.

-Nie to mój dom.-powiedział całkiem poważnie. GWAŁCICIEL, PSYCHOPATA, pewnie handluje żywym towarem.

-Dobra tylko jak już będziesz mnie sprzedawał to chociaż za jakieś ładne pieniądze.-wywróciłam oczami.

Roześmiał się.

-Prezerwatywy wychodzą w miarę tanio.-powiedział wjeżdżając na podjazd wielkiego domu.-Pomogę ci wysiąść.

PREZERWATYWY WYCHODZĄ W MIARĘ TANIO ZA KOGO ON SIE MA?

-Ciekawe skąd ktoś taki to wie? A no tak.-wydusiłam sarkastycznie

Wyszedł z auta otworzył tylne drzwi i wyciągnął rękę na znak że mogę wysiadać.

-Nie wyjdę.

-Co znowu?-tym razem to on wywrócił oczami.

-Chyba żartujesz nawet nie wiem jak masz na imię. Przed śmiercią muszę krzyczeć jakieś imię prawda?-mówiłam całkiem poważnie. Widziałam kiedyś kryminał w którym jakaś laska ostatnim tchem powiedziała policji dane swojego oprawcy i umarła. To mogła być naprawdę przydatna informacja.

-Krucyfiks miło mi.-wyciągnął do mnie rękę wciąż z bardzo poważną miną.

-Ta jasne.

Miał kamienną twarzą. Chyba nie może się aż tak ohydnie nazywać no nie? W sensie krzyż nie jest ohydny. Bardzo szanuję krzyże jestem w końcu chrześcijanką i w ogóle, ale z jego twarzą takie imię wywołuje u mnie wymioty.

-Nie kpij ze mnie dobra?-rzuciłam mu klasyczne spojrzenie Rosalie. Nazywam je "NO CHYBA NIE"

Wybuchł śmiechem. I co go tak bawi. Debil no.

-Chciałem żeby moje imię było chociaż trochę tak dziwne jak twoje.-puścił mi oczko.

BLE BLE BLE

Nie wytrzymam czy Bóg nie mógł mi zesłać chociaż trochę zabawniejszego porywacza? Bo ten w ogóle jest jakiś chory. Chyba nie tylko mi tu przyda się lekarz, porażka..

Nawet się nie spostrzegłam kiedy stałam na ziemi podpierając się o tego typa.

-Mam na imię Nathan.

-Ha NATHAN SRATHAN.

Nie wiem dlaczego to powiedziałam i rozumiem, że to dla osoby stojącej z boku może wydawać się ewidentnie żałosne, ale nie mogłam się powstrzymać. W końcu on też wyśmiewał się z mojego imienia..

-AŁA CHOLERA JASNA PANNA!

Doznałam niesamowitego bólu kiedy chłopak ścisnął mnie za biodro.

-To karma.-wyszczerzył się a ja podparłam się na ramieniu o futrynę drzwi.

-Mogłeś mi to jeszcze bardziej połamać zdajesz sobie sprawę z konsekwencji swoich czynów CZY JESTEŚ tak głupi jak wyglądasz?

On tylko się zaśmiał i przerzucił swoje czaru... OBLEŚNE spojrzenie na drzwi, które właśnie się otworzyły.

-Wilson mamy problem.-wyrzucił z siebie z kamienną twarzą patrząc na blondyna który otworzył drzwi.

-I to ma być mój lekarz?-uniosłam brwi patrząc na niebieskookiego faceta w białej koszulce i czarnych rurkach. Wspominałam że mój oprawca też miał na sobie czarne rurki? Tylko t-shirt nosił czarny pewnie żeby nie było widać jak się spoci. BUJAAAA

Rosie o czym ty w ogóle myślisz.

-Wilson. Reg Wilson.-wyciągnął do mnie rękę a ja tylko kiwnęłam lekko głową trzymając wciąż ręce na swoim biodrze.

-Bond. James Bond.-z uśmiechem zatoczyłam się przy futrynie drzwi wchodząc do domu. Kulałam ale mogłam się poruszać.

-Jest bardzo zabawna to już wiem, ale nie wniesie oskarżeń.-Naplet postanowił wyjaśnić koledze ten fakt. Boże w końcu mam dla niego ksywę!

-Kto tak powiedział że niby ja?-odwróciłam się w ich stronę, opierając się lekko o dużą kanapę prawdopodobnie w salonie. Bóg wie jaki to pomieszczenie mogło mieć ukryty cel. Sprzedawanie ludzi? Gwałty? Przechowywanie ciał? I tak mi wszystko jedno. Proszę niech mnie tylko przestanie boleć to Nathy Srathy zobaczy jak ładnie umiem się bić.

Niektórzy mogliby pomyśleć, że nie mam za grosz wyczucia sytuacji, ale ja tak naprawdę potrafię być poważna. Tylko cholera jasna czy chce?

-Tam jest gabinet Nate ci pomoże.

NO I ZNOWU TEN NATE A CO JA KALEKA?

-Wolę się doczołgać.-powiedziałam i niczym kulawy piesek pognałam w stronę białych drzwi. Oni chyba jeszcze musieli o czymś pogadać.

*10minut później*

Jak zalecił "PAN DOKTOR" leżałam sobie /na ...nie pamiętam szczerze jak to sie nazywa?/. Okazało się że ten Reg Reggy Regguś naprawdę jest lekarzem i nikt mnie nie sprzedaje. Też się tego nie spodziewałam wiem. SZOK . Mają w domu całkiem dobrze urządzony gabinet lekarski. Może wykonują tu aborcje kobietą które wykorzystali? Zawsze jest nadzieja, że się nie myliłam. Tylko zwykle ludzie mają nadzieje na jakieś dobre rzeczy.

Ja jestem mną.

-Dobra ściągnij spodnie.

MÓWIŁAM ZBOCZEŃCY. Nawet nie zorientowałam się kiedy Renata wszedł do pokoju.

-No chyba cie.-chciałam się podnieść do pozycji siedzącej, ale za bardzo bolało.

-Muszę zobaczyć jak to wygląda.

Jego mina wciąż była poważna a mój alarm w głowie wciąż krzyczał: GWAŁCICIEL

-Słuchaj no! To co mi jak wygląda pod spodniami to moja sprawa dobrze? Znajdź sobie inne zajęcie niż wykorzystywanie naiwnych kobiet. Zabawa w lekarza może działała w przedszkolu ale...

-Cicho matko boska ściągaj te spodnie.

OHO drugi przyszedł. Nie będą mi mówić co mam robić dwaj faceci którym brak wszystkich klepek. Zespół downa z przerzutami.. A co jak to się rozprzestrzeni i też taka będę?

.

.

-Muszę zobaczyć twoje biodro inaczej nie da się pomóc Nevi.

Nie wiem skąd zna moje imię ale to całkiem dobre przemówienie.

-No dobra w ostateczności ale Naplet wychodzi.

-Kto przepraszam bardzo?-oburzył się jakby nikt nigdy jego imienia poprawnie nie wypowiadał.

Jeden spojrzał na drugiego zrobili dziwne miny. Tamten najprawdopodobniej obrażony że nie będzie orgii, ale wyszedł. Myślę że moje biedne biodro nie zniosłoby bólu gdybym musiała bić się z dwoma dlatego ładnie to sobie przekalkulowałam.

Rozsunęłam rozporek i zsunęłam lekko w dół czarne rurki tak żeby moje biodro było widoczne. Poprosiłam oczywiście kolegę żeby się odwrócił, wzięłam jakiś koc i resztę ciała której nie musiał oglądać nim nakryłam.

-Strasznie sine. Boli jak dotknę tu.

-Kurna!-krzyknęłam z bólu kiedy przycisnął moją fioletową skórę.-A będzie boleć jak cię kopnę w przyrodzenie imbecylu?

-Okej nie było pytania.-zaśmiał się pod nosem i wyszeptał tylko potem "temperament" czy coś w tym rodzaju.

Parę minut później dopiero pozwolił mi się ubrać. Wyjaśnił że moje biodro jest strasznie poobijane (użył jakichś fachowych słów które trudno zapamiętać) i że będę potrzebowała kontroli przez następne parę dni, ale potem będzie już o wiele lepiej. Nawet obiecał, że nie będę kulawa no cud!

-Czyli trochę z nami zostaniesz Nevcia.-do pomieszczenia wszedł Nathan i od razu musiał zacząć gadać.

-To bez sensu wymyśl coś lepszego.-wywróciłam oczami "wychodząc" z gabinetu.

Potem i tak wszystko było mi obojętne, więc znalazłam kuchnie, wzięłam kubełek lodów i usiadłam na dużej kanapie żeby przez resztę wieczoru oglądać Supernatural na jakimś przypadkowym kanale. Rozmyślając nad tym czego nie zrobiłabym z Samem a Deanem to już w ogóle, zasnęłam.

I to zapewne był mój podstawowy błąd.



nie wiem czy się podoba i czy pisać dłuższe, ale bardzo chętnie poczytam komentarze z waszą opinią, buzi









Continue Reading

You'll Also Like

1.1M 25.9K 48
Luciana Roman was blamed for her mother's death at the age of four by her family. She was called a murderer until she was shipped onto a plane for Ne...
4.7M 106K 142
Soon to be Published Darlene isn't a typical high school student. She always gets in trouble in her previous School in her grandmother's province. S...
4.4M 94.9K 62
•[COMPLETED]• Book-1 of Costello series. Valentina is a free spirited bubbly girl who can sometimes be very annoyingly kind and sometimes just.. anno...
Lucent By ads ❀

Teen Fiction

317K 7.3K 26
lucent (adj); softly bright or radiant ✿ ✿ ✿ My brother's hand traces the cut on my right cheek for some minutes. I have no idea how a cut can b...