Niall's POV
Siedzę już w tym aucie chyba z dobra godzinę i czekam na tego debila Jaka. Ile można kupować skrzynkę piwa. To nie jest takie trudne.
Już miałem wstać i zobaczyć czy przypadkiem coś go nie zjadło, kiedy zobaczyłem go z jakaś brunetką przy boku. Nie w moim typie. Brunetka, wiecznie uśmiechnięta, powiedzmy nie za chuda no ale też nie gruba jakaś, w dodatku w szarym dresie i w conversach. No błagam mamy zimę! Za oknami mamy śnieg! Tylko idiota założyłby sneakersy. W dodatku no o co tu chodzi dres, trampki, półtorej metra śniegu, góry i jak mi się wydaje cienka bluza? Chyba coś nie gra. Ale co ja o tym mogę wiedzieć, w końcu jestem chłopakiem.
Nie powiem zainteresowałem się tym widokiem, a zwłaszcza dlatego, że tuż ta nimi biegła kolejna dziewczyna, tym razem blondynka, chuda, wysoka, z normalnym ubiorem i z jakimś chłopakiem przy boku.
Kiedy już byli blisko samochodu w którym siedziałem idiotka w conversach poślizgnęła się na lodzie i runęła jak mur. Sory po prostu nie mogłem się powstrzymać od śmiechu. Jake odwrócił się i próbował ją podnieść, ale jej znajomi chyba nie zamierzali jej pomóc bo zatrzymali się i zaczęli śmiać.
Kiedy dziewczyna wreszcie ogarnęła się i podniosła Jake otworzył moje drzwi i spojrzał na mnie porozumiewawczym wzrokiem. Nie było innej opcji. Wiedziałem ze spodobała mu się brunetka. W końcu jego eks była bardzo podobna. Co on widzi w związkach? Debil. No tak zapomniałem wspomnieć, że ten złamas to mój najlepszy kumpel od dzieciństwa. I przyjechaliśmy tu na narty bo mieliśmy aktualnie przerwę świąteczną.
-Czemu cię do jasnej cholery nie było tak długo? Myślałem ze zamarznę w tym gracie. - powiedziałem spoglądając na samochód w którym siedziałem.
-Miałem powód. Jak widzisz spotkałem piękne panie i ich kolegę - mrugnął do mnie i uśmiechnął się swoimi bialutkimi zębami.
-Taa okej, bez szczegółów. Możemy już się zbierać? Mam co robić w przeciwieństwie do ciebie - z tymi słowami zamknąłem drzwi.
Spojrzałem przez przednia szybę na powód jego spóźnienia i złapałem kontakt z brunetka. O co chodzi nie wiem ale uśmiechnęła się do mnie flirciarskim całkiem ładnym uśmiechem i zaczęła robić jakieś dziwne miny. Miała brązowe, świecące oczy. Żeby nie było oddałem uśmiech, ale widząc jej dziwny wyraz twarzy zacząłem się śmiać. Odpaliłem samochód i odjechałem spod sklepu.
-Halo!!! Ziemia do Nialla! Czemu mi nie odpowiadasz? - brunet machał mi ręką przed oczami.
-Tak, tak. Zjem cokolwiek - powiedziałem pierwsze co przyszło mi na myśl żeby dał mi spokój.
-Co? Pytałem cię tylko o to czy idziesz ze mną wieczorem do klubu? - Jake miał zdezorientowaną minę.
-Jeszce pytasz?! Jasne że idę. Miałbym przegapić jakąś imprezę i dać ci zaliczyć najlepszą laskę w barze? Odpada. - i oboje wybuchnęliśmy śmiechem.
Byłem rozkojarzony. Nie mogłem zrozumieć czemu ta dziewczyna się do mnie szczerzyła. Wiem że jestem przystojny i w ogóle, ale wciąż. Przecież nie codziennie uśmiecha się ktoś do mnie tak bez powodu. No chyba że chce się ze mną przespać. No dobra nieistotne i tak więcej jej nie spotkam.
—————————————————————————————————————————————————
Emma's POV
To było całkiem miłe spotkanie. Jake był bardzo miły. Kiedy wbiegłam w niego w sklepie, tym samym rozrzucając jego zakupy którymi było tylko piwo, powiedział że nic się nie stało i zapytał czy nic mi nie jest po takim zderzeniu.
Okazało się że jest w moim wieku bo ma 18 lat i w dodatku mieszka w mieście do którego się niedługo przeprowadzam.
Moja mam dostał awans i przenoszą ją do Londynu. Jestem tym zawiedziona. Będę musiała opuścić moich ukochanych przyjaciół i pojechać w nieznane.
Jak ja to przeżyje?
Jestem raczej osoba która jako pierwsza nie podchodzi do obcych i nie zaczyna rozmowy. Jestem taką szarą myszką bardziej. Jak nie muszę to nie robie czegoś. W dodatku nie mam wielu znajomych w szkole jedynie Victorię i Blaka. Więc tym bardziej nie wyobrażam sobie siebie w nowym mieście bez znajomych mi osób.
Postanowiłam nad sobą popracować i zacząć uśmiechać się więcej bo zawsze chodziłam smutna. Przynajmniej tak mówi mi mama i Victoria. Wiem to głupie, ale mam dość pytań typu: Czy wszystko ze mną w porządku? Emma widzę że jesteś smutna. Czy to takie dziwne że jestem smutna?
Nie miałam po co się uśmiechać tym bardziej ze tydzień temu rzucił mnie mój chłopak Alek. Dla jakiejś chudej suki spoza mojej byłej szkoły.
Niby wiedziałam ze tak będzie, że znajdzie sobie kogoś lepszego, chudszego i tak dalej, ale jednak czułam się szczęśliwa z nim u boku. Wierzyłam w to co mówił, że liczy się wnętrze i jakieś inne gówna. Teraz wiem że to bzdury, że osoby nie oceniające wyglądu tylko wnętrze nie istnieją.
Dlatego jestem tu gdzie jestem. Moja mama w zmowie z moimi przyjaciółmi zaplanowała że świetną przerwa od mojego płakania po Aleku będzie wyjazd w góry na narty. Jakby to miało cokolwiek zmienić! Płakać można wszędzie to chyba logiczne.
Jakoś trzeba ukryć prawdę że jestem beznadziejna i dlaczego nie mam już chłopaka dlatego zaczęłam się uśmiechać. Nie chce żeby wszyscy widzieli że jestem smutna. Już i tak widzą wystarczająco dużo mnie. Nie ukrywajmy, jestem gruba.
Ale kiedy wpadłam na Jaka który jest przystojny, dobrze zbudowany i chyba wiecznie szczęśliwy poczułam się lepiej. Niby to nic. Wow wpadłam na kolesia w sklepie, niemożliwe. Tak, z moim pech wszystko jest możliwe.
Potem idąc z nim na parkingu opowiedział mi o swoim koledze Naillu. Wiecznie przygnębionym i imprezującym kapitanie szkolnej drużyny piłkarskiej z którym przyjechał na narty. Poczułam cienką nić porozumienia z Naillem. Wiem jak to jest byś smutnym. Niestety nie bardzo wiem jak to jest być popularnym, więc tu nasze podobieństwo się kończy.
Jednak ku mojemu zdziwieniu Jake zaprosił mnie i moich znajomych dziś do baru.
I tak nie pójdę. Bo po co? Ale zawsze fajnie jest być gdzieś zaproszonym, zwłaszcza przez przystojnego bruneta.
-Co jutro robimy? - zapytał Blake tym samym wyrywając mnie z moich rozmyśleń. Nie powiedziałam mu o propozycji Jaka wiedząc że razem z Victorią kazaliby mi tam iść.
-No raczej że idziemy na narty! A po co tu jesteśmy? - na szczęście Victoria odpowiedziała za mnie. Nie byłam w nastroju na pogaduszki.
-Całkiem przystojny ten chłopak w sklepie na którego „przypadkiem" wpadłaś Emma. Tak trzymaj. - powiedział Jake po chwili ciszy. Walnęłam się otwarta ręką w czoło.
-Serio debilu?! No raczej że specjalnie biegłam przez alejkę z alkoholem, jak jakiś bałwan, potykając się na końcu i wpadając na Jaka. Taki był plan od pierwszego momentu jak go ujrzałam. Pomyślałam: o tak! czas na łowy w stylu Emmy! I dlatego tak to wyglądało. Widzisz wszystko zaplanowałam! - powiedziałam ze złością. Serio mam zły humor od czasu zerwania z Alekiem, jak by ktoś nie zauważył.
-Jezu. Emma spokojnie. Chciałem przerwać ta ciszę w której znowu teraz będziemy siedzieć.
Tak jak powiedział Blake, resztę drogi nikt nic nie mówił.
—————————————————————————————————————————————————
Nad ranem zostałam obudzona zapachem jajecznicy robionej przez Victorie która była bardzo uzdolnioną kucharką.
Zjedliśmy śniadanie i poszliśmy jakoś o 10 na stok. Świeciło słońce więc zapowiadał się super dzień.
Tak też było do momentu kiedy czekając w kolejce na krzesełko 2 osobowe nie popchnął mnie jakiś silny ktoś. Ostatnio nie mam w ogóle nastroju na nic wiec kiedy ktoś mnie uderzy to tym bardziej nie jestem szczęśliwa.
Odwróciłam głowę a za mną stał chłopak wyższy jakoś o głowę ode mnie. Miał niebieskie oczy i nie powiem ale miał tez całkiem uroczy uśmiech. Był przystojny. Nawet bardzo. Uśmiechał się i widać był zadowolony z tego co zrobił.
Z początku chciałam tylko odwrócić się i powiedzieć „ała" ale jak zobaczyłam jego uśmiechniętą twarz to zmieniłam zdanie. Dałam mu w nogę kijkiem i uśmiechnęłam się.
Widząc jego minę myślałam ze pęknę ze śmiechu. To zdziwienie pomieszane ze złością. Bezcenne.
Potem nastała moja kolej na skorzystanie z wyciągu więc przeszłam przez bramkę i siadłam sama. Pojechałam i tyle co widziałam przystojnego snowboardzistę.
-Kiedy mnie opuściliście spotkałam chłopaka. - rzuciłam żeby zobaczyć czy ktoś zareaguje
-Suko! Tylko na moment cię opuściłem i już wyrywasz jakieś ciacho?
-Spokojnie, nie jest jakimś przystojniakiem. To tylko debil który stwierdził że zabawnie będzie mnie uderzyć. - dobra to co powiedziałam było kłamstwem. Ten chłopak był całkiem przystojny nie powiem. W moim typie jeżeli mogę to tak nazwać.
Gdybym przyznała się przed Blakem chyba na śmierć by mnie zagadał pytaniami o jego dokładny wygląd i na pewno kazałby mi go znaleźć na facebooku.
-Słucham? Jakiś typek tak bez celu cię walnął?
-Powiedzmy. Coś w tym stylu. A co wy robiliście? - nieudolnie spróbowałam zmienić temat żeby nie gadać o chłopaku.
Na prawdę nie rozumiem tych nastolatek które całymi dniami mogą paplać o jakiś przystojnym chłopaku ze szkoły. Nie ma innych tematów do rozmów?
Za to właśnie uwielbiam Victorię i Blaka. Nie gadamy tylko o imprezach i chłopakach. Może Balake jest najbardziej zainteresowany facetami z naszej trójki. Blake jest gejem, przeważnie to on pierwszy wyłapuje atrakcyjnych facetów i podchodzi do nich z idiotycznym pytaniem jako początek rozmowy. To nie istotne że przeważnie nic z tego nie wychodzi, bo jego sposób podrywu jest conajmniej dziwny, ale ja i tak go kocham.
Kolejnego ranka Blake stwierdził że zabawnie będzie wylać mi na twarz szklankę wody. Twn idiota nie ma pohamowań.
Jak tylko poczułam mokra twarz zaczęłam wrzeszczeć i biegać za nim po całym naszym pokoju. Tym samym obudziliśmy Victorię, która zaczęła narzekać jakimi to dziećmi jesteśmy
Gorszego dnia chyba nie można mieć. A jednak. Nie dość że zostałam obudzona nad ranem bo o 5 i nie mogłam potem zasnąć to kiedy zgłodniałam i zobaczyłam ze nie ma nic w lodowce i muszę iść do sklepu byłam już na granicy cierpliwości.
W każdym razie ubrałam się i poszłam do sklepu była jakoś 7.
Weszłam do sklepu i zobaczyłam tyle dziadków jak jeszcze nigdy w życiu. Jak na jakimś zjeździe emerytów czy coś. Szybko wzięłam chleb, pomidory i masło które kosztuje już aż 8zł! Chyba jakiś żart. Ale dobra niech stracę. Mili dziadkowie przepuścili mnie w kolejce, nawet nie wiem czemu, i szybko poszłam do domu. Na stoku byliśmy o 10 bo Victoria nie zamierzała wstać, więc tak jak wczoraj były już tłumy ludzi.
Jeździliśmy do 12 aż w końcu nastąpiło nieuniknione
-Jak chcecie to możecie jeździć ja idę do baru. - no tak kto by się spodziewał że Victoria tak szybko się zmęczy.
-Ooooo. Tak idę z tobą!!! - dołączył się Blake.
-Nie obrazicie się jak jeszcze pojeżdżę? Za 30 minut dołączę do was. Czekajcie na mnie! - nie miałam ochoty już teraz robić sobie przerwy w końcu na nartach nie byłam od 3 lat.
Nie jeżdżę jakoś doskonale. Nie jeżdżę też jak początkujący. No, radzę sobie. Jechałam już po raz 2 moją ulubioną czerwoną trasą. Nie była ona taka łatwa łatwa. Taka, nie wiem 7/10 stopień trudności. Stwierdziłam ze zjadę ostatni raz i potem dam sobie spokój i odpocznę.
Nie jesteśmy w szczycie sezonu wiec czasami zdarza się ze na trasie jadę sama. Co jest dość dziwne bo jak przyjeżdżamy na szczyt góry to jest ogrom ludzi.
Tak też było tym razem. Dla mnie to dobrze mam przestrzeń i mogę jechać bez stresu. Nie lubię kiedy mam na plecach pędzących idiotów którzy nie myślą o innych i o tym< że mogą w kogoś wjechać.
Jednak kiedy usłyszałam jak z daleka zbliża się z szybka prędkością narciarz chociaż nie jestem pewna czy był on na nartach. Może na desce. Był coraz bliżej. Słyszałam coraz wyraźniejszy charakterystyczny dźwięk nart na lodzie jak nie można zahamować. Odwróciłam głowę i to był błąd.
Dosłownie sekundę po tym jak się odwróciłam, ktoś we mnie wjechał na pełnej prędkości. Potem czułam tylko jak się przewracam i turlam z górki.
Na szczęście ktoś kto we mnie wjechał się zatrzymał (no tak bo wyhamował na mnie) i podszedł do mnie ostrożnie.
-O Boże! Przepraszam! Wszystko okej? Żyjesz? - zapytał winowajca. Nie czułam głowy bo nią walnęłam o stok. Miałam mroczki przed oczami i myślałam ze zwrócę moje śniadanie.
-Halo! Słyszysz mnie? - ale on jest natarczywy.
-Tak żyję - ledwie odpowiedziałam nie patrząc na niego.
-Boli cię coś? Zadzwonię po pomoc.
-Je...jest okej - wyjęczałam w bólu który właśnie do mnie dotarł.
Chłopak stanął przede mną i mówił coś do telefonu. Z kąś go kojarzyłam, ale nie mogłam sobie przypomnieć z kąt.
-Ty! To ty mnie wczoraj walnąłeś przy wyciągu! - tak to był on ten głupek.
-Yyyyyy. No dobra teraz jak zaczęłaś krzyczeć to cię poznaje. Sory za tamto. - powiedział zakłopotany - Ktoś przyjedzie za chwile nam na pomoc. Może się nie ruszaj, okej?
-Tak nie mam problemu z leżeniem na zimnym śniegu z bolącą ręka. - tak jestem znowu zdenerwowana i wkurzam innych.
Denerwuje sama siebie. Cały ten okropny humor to przez Aleka. Innych tez na pewno wkurzam dlatego nie mam znajomych jestem irytująca, teraz przynajmniej wiem.
W ogóle to jestem Niall. - powiedział już normalnym tonem z czarującym uśmiechem.
Chwila, chwila. Znasz Jaka może? Takiego wysokiego szczupłego bruneta? - jeżeli to ten Niall to będzie dziwne. W końcu się zalotnie do niego uśmiechałam na parkingu kiedy poznałam Jaka.
-A no. Tak znam. I ciebie tez znam. Uśmiechałaś się do mnie 2 dni temu. - wybuchnął gromkim śmiechem. Ściągnął po chwili kask i faktycznie to ten koleś. Teraz rozpoznałam go miał te same lśniące blond włosy.
Poczułam się jak idiotka.
-Dobra zapomnij o tym co było na parkingu okay? - zapytałam z nadzieją że odpuści i już bardziej zakłopotana nie będę.
-Twój nieudolny flirt? Zdarza mi się prawie codziennie, więc już zapomniałem księżniczko. - powiedział z pewnością siebie.
Tak to sprawiło że poczułam się żałośnie i oblałam się rumieńcem. Odwróciłam głowę żeby tego nie zobaczył, bo znowu coś mi nie wyszło. Nienawidzę tego! Mam taką dziwną przypadłość czerwienienia się. Nazwał mnie księżniczką czy się przesłyszałam? Mam nadzieję że to drugie bo to mogłoby się źle dla niego skończyć.
-Jak masz w ogóle na imię? Nie powiedziałaś mi.
-Mam na imię Em... - poczułam jak robi mi się słabo. Nagle zobaczyłam ciemność przed oczami i dalej już nie wiem co się ze mną działo.
—————————————————————————————————————————————————
Pierwszy rozdział za nami, jeżeli dotrwałeś/aś do końca to świetnie!Mam nadzieję że był do zniesienia. Zostaw komentarz albo chociaż gwiazdkę :)
/czerwonykubek