Just Open The Door

By 7sevendaysever7

6.9K 309 86

Elena budzi się ze śpiączki, w którą zapadła po wypadku samochodowym. Chce sobie przypomnieć co stało się te... More

Prolog
1. Hole in my heart, where he supposed to be
3. Understanding
4. Exciting
5. Dear diary
6. How wrong you are for her
7. My necklace
8. I would have save you, in a heartbeat, no question
9. Guilty for wanting what I want
10. I want it to be real
11. Kiss me back
12. Promise me this is forever
13. END

2. Selfish

773 24 0
By 7sevendaysever7

Seven months earlier

Damon's POV

- Twoja kolej Salvatore! - woła do mnie Klaus, kiedy  siedzę na sofie w Bree's Barze, rozwalony na połowę jej szerokości i prawie zjeżdżam po oparciu.

- Moment! - wołam do niego w odpowiedzi i podnosząc się chwytam za kij bilardowy oparty o stolik.

Klaus uparł się, że dopóki mnie nie ogra to nie skończymy. Chyba nigdy nie zrozumie, że jestem w tym zwyczajnie od niego lepszy.

Wstaję z sofy upijając łyk piwa prosto z butelki i podchodzę parę kroków do stołu bilardowego. Przyglądam się ustawieniu kul a ponieważ nie mam gdzie odstawić butelki z piwem, cofam się o krok żeby dosięgnąć stolika przy sofie. Kiedy się do niego odwracam w wejściu dostrzegam nikogo innego jak samą Elenę Gilbert, we własnej osobie. W myślach uśmiecham się szyderczo sam do siebie i już wiem, że to będzie udany wieczór. 

Nie sądziłem, że znajdzie w sobie tyle odwagi żeby się tu znów pojawić, po tym jak się upiła i pocałowała mnie bez zahamowań, a później holowałem ją do samochodu przy którym jej brat zastał nas w dwuznacznej sytuacji. Myślałem, że po tym przedstawieniu będzie omijać to miejsce szerokim kołem. Widocznie nie doceniłem grzecznej Eleny Gilbert, lekceważąc jej temperament schowany za białym kołnierzykiem. Widziałem ją tu już kilka razy zanim się upiła w ten ostatni i pamiętam, że wtedy pomyślałem, że może ma jakiś kryzys. Moje przypuszczenia się potwierdziły kiedy przy samochodzie, sama się przede mną do niego przyznała. Lubię takie "kryzysowe narzeczone". 

Zerkam na nią, ale ona mnie jeszcze nie widzi. Rozgląda się po całym lokalu, a wzrok ma spłoszony i śmiać mi się z niej chce kiedy to widzę. Obserwuję ją tak żeby tego nie dostrzegła, a ona wchodzi głębiej i siada na wysokim stołku tam gdzie wtedy, i zamawia piwo. 

Spoglądam na Klausa, ale on niczego się nie domyśla, wpatrzony w stół bilardowy wciąż  obmyśla kolejne uderzenie.

- Dokończymy jutro - mówię do niego i podchodzę do Enzo wręczając mu mój kij - Enzo zagra za mnie.

Klaus momentalnie podnosi głowę i rozkłada ręce.

- Że co? Przecież nie skończyliśmy! - mówi z wyrzutem.

- Trudno, mam inne sprawy na głowie. Na razie! - odpowiadam i idę w stronę baru.

Kiedy podchodzę do Eleny, która nie jest świadoma że za nią stoję, czekam chwilę i zastanawiam się jak jej dokuczyć. Jej perfumy pachną tak wściekle, że kręci mnie w nosie, ale ich zapach jest niesamowicie przyjemny. 

- Przyjechałaś znów się upić? - mówię do niej, a ona podskakuje na stołku.

- Wystraszyłeś mnie! - odwraca się i mówi z pretensją w głosie. Mierzy mnie oskarżycielskim spojrzeniem z dołu do góry i znów się odwraca plecami.

- Boisz się mnie? - pytam kpiąco i uśmiecham się do niej, choć ona tego nie widzi.

- Nie pochlebiaj sobie - odpowiada i przewraca oczami. Patrzy przed siebie w stronę baru ignorując to, że za nią stoję.

Siadam więc obok niej, a ona spogląda na mnie spod byka.

- To miejsce jest zajęte - mówi kategorycznym tonem.

- Przepraszam, nie zauważyłem - odpowiadam i wstaję ze stołka.

Jej zaskoczenie jest przezabawne, kiedy widzę jak podnosi brwi i patrzy jak przesiadam się na stołek z drugiego jej boku.

- A jak ci powiem, że to też jest zajęte? - pyta, ale oczy już się jej śmieją i wie że przegrała.

- Wtedy stanę za tobą i popatrzę, a jest na co - odpowiadam i dobrze wiem, że ona wie co mam na myśli.

- Świnia - rzuca przez ramię, myśląc że poczuję się urażony.

- Nie pierwszy raz to słyszę, ale przyznam, że z twoich ust słyszałem ostatnio milsze rzeczy - znów uśmiecham się do niej wiedząc, że doskonale pamięta co mam na myśli - chcesz o tym pogadać? Mam wrażenie, że właśnie po to tu przyjechałaś - dokuczam jej, a ona otwiera szeroko oczy i patrzy na mnie na chwilę wstrzymując oddech.

- Właśnie - odzywa się wypuszczając go głośno - dobrze, że o tym wspominasz. Chciałam cię prosić żebyś nikomu o tym nie mówił - patrzy na mnie poważnie mówiąc to, a ja prawie parskam śmiechem.

Czyli miałem rację. Grzeczna dziewczynka przyjechała prosić łobuza żeby zachował w sekrecie jej postępek i żeby jej brylantowa reputacja nie miała skazy. Okej, ale najpierw się zabawimy, pomyślałem.

- Ale jak? Tak po prostu, mam nikomu nie mówić? - pytam, choć nie mam pojęcia komu niby miałbym to opowiadać. 

- Proszę cię, Damon -  mówi tym swoim słodkim głosem, a ja czuję, że za chwilę naprawdę parsknę śmiechem. To dla niej tak ważne, że w głowie rodzi mi się szatański plan.

- Ale... że za darmo? - znów pytam udając śmiertelną powagę, a ona obrzuca mnie takim spojrzeniem, że gdyby mogło zabijać już powinienem leżeć martwy na podłodze. Jej oczy dosłownie robią mi w czaszce dziurę na wylot.

- Czego chcesz? Pieniędzy? - pyta i w tej chwili nie wytrzymuję i parskam śmiechem.

Śmieję się z niej, a ona przewraca oczami. Wie, że powiedziała głupstwo.

- Nieee? - odpowiadam specjalnie przeciągając ostatnią literę.

- To czego chcesz? - pyta zirytowana. 

Ładnie wygląda kiedy się złości, pomyślałem i w tym momencie wpadł mi do głowy kolejny idealny wręcz pomysł.

- Umów się ze mną - mówię, a ona spogląda na mnie zaskoczona - umów się ze mną, a nikomu nic nie powiem.

- Chyba oszalałeś - prycha na mnie, a jej wzrok wędruje do drzwi ponad moim ramieniem i oczy rosną z przerażenia.

Spoglądam przez ramię i widzę, że w drzwiach pojawiła się Katherina i Vickie.

- Tylko tego mi brakuje - wzdycha ciężko i przygarbia się na stołku żeby jej nie zauważyły.

- To jak? Jutro o siedemnastej? - pytam wstając ze swojego miejsca. Robię to specjalnie, bo wiem, że jak wstanę to one ją zauważą.

- Nie ruszaj się na litość boską! - cedzi do mnie przez zęby i chowa się za mną, przesuwając w bok tak żeby wciąż zostać przeze mnie zasłoniętą.

- No chyba, że zawołam moje koleżanki? - grożę, a ona patrzy na mnie wściekła. 

W tej chwili Katherina i Vickei podchodzą do mnie i czuje jak Katherina klepie mnie w ramię. Elena momentalnie odwraca się w stronę baru i udaje, że ze mną nie rozmawia. Zasłania się włosami, a ja wiem, że to nie wystarczy żeby ukryć się przed wścibskim spojrzeniem Katheriny. 

- Powiedz, że się zgadzasz - mówię cicho żeby Kath i Vickie nie słyszały, a Elena tylko kiwa głową na tak.

Odwracam się o sto osiemdziesiąt stopni i przyklejam do twarzy sztuczny uśmiech, zakrywając Elenę plecami.

- Kath, Vickie, cześć. Co tam słychać? - pytam niby od niechcenia i pilnuję żeby żadna nie zaglądała mi za plecy.

- Cześć Damon - Kath odpowiada tym swoim głosem uwodzicielki, który już chyba na nikogo nie działa i kładzie palec na mojej klatce piersiowej zjeżdżając nim w dół do mojego paska od spodni - nic ciekawego, ale jak chcesz to może być ciekawie - odpowiada, a ja krzywię się wiedząc że słucha tego Elena. Nie wiem dlaczego, ale głupio mi z tego powodu.

- Enzo i Klaus grają w bilard, może macie ochotę dołączyć? - proponuję, a Katherina klaszcze w dłonie i piszczy z zachwytu. Wiem, że leci na Klausa i to najlepszy pomysł żeby się jej pozbyć.

Obie idą w stronę sali bilardowej zostawiając mnie bez słowa, a ja odprowadzam je wzrokiem, wciąż się do nich uśmiechając i kiedy obie z Vickie znikają mi z oczu, znów odwracam się w stronę Eleny, ale stołek jest pusty. Rozglądam się szybko i widzę jak znika w drzwiach. Idę za nią, a kiedy wychodzę na zewnątrz, uderza we mnie zimne powietrze. Rozglądam się po parkingu i widzę, że stoi oparta o swój samochód. Podchodzę do niej bliżej, a ona zakrywa się szczelnie kurtką.

- Chciałaś mi uciec? - pytam żartem, ale ona się nie uśmiecha.

- Nie cofam danego słowa, nie jestem taka jak ty - odpowiada pogardliwie.

- Czyli jesteśmy umówieni? - pytam nie zwracając uwagi na jej uszczypliwą uwagę, a ona kiwa głową na tak - przyjadę po ciebie jutro o siedemnastej.

- W życiu! - rzuca i patrzy na mnie spod byka - nie możesz przyjechać do mnie do domu. Moja ciotka nie wypuści mnie za próg jak cię zobaczy - mówi kategorycznym tonem i zaczyna się śmiać kpiąco.

- No tak - potwierdzam - w takim razie o siedemnastej przy wodospadzie - puszczam do niej oko, a ona przewraca oczami i znów prycha pogardliwie.

Śmieję się z tego, a ona wsiada do samochodu i chce odjechać, ale coś jeszcze ją dręczy. Spoglądam na nią pytająco, a ona nabiera powietrza w płuca ale zatrzymuje się nie pewna tego co chce powiedzieć.

- Mów bo pękniesz jak nie wypuścisz powietrza z płuc - śmieję się z niej, a na jej twarzy dostrzegam lekką dezorientację.

- Byłeś w moim pokoju? - pyta i patrzy na mnie ze zmarszczonymi brwiami. Czeka aż zacznę się z niej śmiać, widzę to, ale to pytanie było silniejsze od niej.

- Ja? Skąd ci to przyszło do głowy? - pytam zupełnie poważnie i widzę jak dezorientacja znika i zastępuje ją ulga.

- Tak tylko się zastanawiałam. Nie zawracaj sobie tym głowy, chyba faktycznie byłam bardzo pijana, to pewnie był Jerr - mówi szybko, kręcąc głową jakby chciała odgonić te myśli ze swojej głowy.

Siedzi wpatrzona w swoją kierownicę i usilnie próbuje sobie coś przypomnieć. Jest przerażona tym, że jej wspomnienia z tego wieczoru nie są na tyle klarowne jakby sobie tego życzyła i widzę, że bardzo jej z tym źle, ale wygląda przy tym tak zabawnie, że nie potrafię się powstrzymać.

- Nie bywam w pokojach, w których nie jestem mile widziany. Zwłaszcza, że mógłbym zobaczyć czyjś zielony pamiętnik. OTWARTY i mógłbym w nim coś o sobie przeczytać - zaczynam się śmiać i ruszam w stronę wejścia do Baru, widząc tylko jak odwraca się do mnie z przerażonym spojrzeniem. 

Słyszę za placami jak wyskakuje z samochodu i biegnie w moją stronę. Chwyta mnie za łokieć i zatrzymuje, a ja spoglądam na jej rękę jakbym sobie nie życzył żeby mnie szarpała. Puszcza mnie momentalnie, ale nie potrafi powstrzymać słów.

- Nie zrobiłbyś tego! - dyszy głośno, ale mówi przyciszonym głosem żeby nikt jej przypadkiem nie usłyszał i mierzy we mnie tym swoim małym oskarżycielskim palcem.

- Nie? - pytam zadziornie.

- Nie miałeś prawa!!! - cedzi przez zęby i wścieka się bo udaję, że jej nie słyszę i nadstawiam ucho. 

- Dlaczego? - pytam głośniej niż jest potrzeba, choć wiem co ma na myśli.

- Nie czyta się cudzych pamiętników. Nie jesteś aż takim chamem!!! - wrzeszczy na mnie, a ja znów się zaczynam śmiać. 

Denerwuje mnie to co mówi i zbliżam się do niej kilka kroków. Elena odsuwa się do tyłu, a ja podchodzę do niej jeszcze bliżej, przypierając ją do barierki parkingu tuż za jej plecami. Przestaje się śmiać i patrzę na nią groźnie.

- Chyba pomyliłaś mnie z moim bratem. To Stefan, Eleno, to on nie jest chamem, ja niestety nim jestem, ale nie martw się nie czytałem i miło mi, że mimo wszystko wierzyłaś we mnie - uśmiecham się i całuję ją w policzek, a ona stoi jak sparaliżowana. 

Odwracam się do niej plecami i znów idę w stronę wejścia do Baru. Elena już nic nie mówi i kiedy otwieram drzwi, widzę jak wsiada do samochodu i odjeżdża.

Będzie dobra zabawa - myślę sobie i wracam do chłopaków zagrać w bilard.

----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Present Day

Damon's POV

Stefan zadzwonił dziś do mnie i poważny jak zawsze poprosił mnie żebym się z nim spotkał bo musi mi coś ważnego powiedzieć. Nie wiem co znów wymyślił, próbując za wszelką cenę wspierać mnie w moim osobistym piekle, ale ponieważ to doceniam, zgodziłem się z nim spotkać. Zupełnie jakbyśmy nie widywali się codziennie mijając w kuchni rano przy kawie.

Siedzę więc na fotelu przy kominku, w moim domu rodzinnym, z którego ojciec prawie mnie wydziedziczył po tym jak sprawy z Eleną wyszły na jaw i czekam na Stefana. Szklankę z drinkiem opieram o czoło i czuję się zmęczony. Wszystko zaczyna mnie przerastać i czuję jak siły mnie opuszczają. Walczę z tym wszystkim tak, jakbym każdego dnia spodziewał się, że wróci do mnie jak za machnięciem magicznej różdżki. Tak bardzo w to wierzę, że nic nie jest w stanie mnie powstrzymać, jedynie zmęczenie zaczyna mnie pokonywać i wiem, że na to nie ma rozwiązania. Muszę się zdystansować, bo inaczej oszaleję, o ile już nie oszalałem. W mojej głowie od czterech miesięcy trwa walka. Wciąż mam nadzieję, że ona obudzi się i będziemy mogli zacząć wszystko jeszcze raz. Od nowa. Razem. Ale Elena wciąż jest w śpiączce, a ja nie potrafię się pogodzić z myślą, że być może nie obudzi się już nigdy. Siedzę całe weekendy przy jej łóżku i rozmawiam z nią jakby była tego świadoma. Jestem zmęczony do tego stopnia, że ostatnio wydawało mi się, że się uśmiechnęła. Postawiłem na nogi cały oddział kliniki w której przebywa, ale badania nie pozostawiły złudzeń. Nic nadzwyczajnego się nie dzieje. Prawie się rozpłakałem kiedy lekarz powiedział mi, że w jej mózgu nie zaszła żadna zmiana i że fale mózgowe pozostają na tym samym poziomie aktywności. Mógłbym przysiąc, że widziałem jak się uśmiecha. Wciąż nie przemawia do mnie, że to efekt mojego zmęczenia. Wiem co widziałem, jestem tego pewien. Mało tego to nie było przypadkowe. Opowiadałem jej w tamtej chwili o tym co myślałem kiedy zobaczyłem ją w Bree's Barze i jak prosiła mnie, żebym nie mówił nikomu, że ją tam widuję i jakie zrobiła przedstawienie kiedy się upiła. Tak naprawdę nikt nie chciałby o tym słuchać, ale ona myślała, że zrobi się z tego skandal. Może i miała rację, patrząc z perspektywy czasu. 

Tymczasem ona nadal śpi, a ja nie potrafię nawet o tym pomyśleć, żeby łzy nie stawały mi w oczach. Nie wiem ile nocy przepłakałem przy jej łóżku, ale wiem, że będę na nią czekał choćby całe życie. Nie ma takiej siły, która zmusiłaby mnie żebym z niej zrezygnował.

Upijam łyk mojego drinka, a alkohol piecze mnie w gardło. Powieki mam ciężkie i prawie zasypiam kiedy słyszę jak drzwi się otwierają i w wejściu do salonu staje Stefan. 

- Damon... - wita się ze mną, a ja od razu słyszę w jego głosie, że coś jest nie tak. Podnoszę na niego wzrok, a on patrzy na mnie w ten sposób, którego nie cierpię. Zaraz zacznie gadkę na temat picia i już czuję jak szarpie mi to nerwy - Obudziła się - mówi do mnie zamiast kazania którego się spodziewałem, a ja zastanawiam się o co mu chodzi - Elena. Obudziła się - powtarza, a ja otwieram szeroko oczy. Złość ulatuje ze mnie w jedną sekundę. 

- Jak to? - pytam i momentalnie wstaję z fotela. Senność opuszcza mnie, a serce podchodzi mi do gardła. Nie wierzę jeszcze w to co mówi Stefan, ale wiem już że to musi być prawda. To jest ten moment kiedy wiesz, że coś się wydarzyło, ale nie jesteś w stanie ogarnąć tego rozumem. 

Podchodzę do niego, a on uśmiecha się do mnie i wiem, że to najszczęsliwszy dzień w moim życiu. Widzę że wciąż Stefana coś trapi, ale nie zwracam na to uwagi i ściskam go z całej siły. On odwzajemnia uścisk i klepie mnie po plecach. 

- Wiedziałem, że do mnie wróci - mówię, a Stefan odsuwa się ode mnie i patrzy na mnie ściskając za ramiona i potrząsa mną lekko. Zaciska wargi jakby chciał coś powiedzieć, ale nic nie musi mówić, wiem że cieszy się tak samo jak ja - Nie zadzwonili do mnie - mówię już sam do siebie i zaczynam się nerwowo rozglądać po pokoju - Sorry brat, ale muszę się z kimś zobaczyć i chyba nie muszę ci mówić z kim.

Szukam wzrokiem kurtki, którą gdzieś tu położyłem, a kiedy udaje mi się ją zlokalizować ubieram ją w pośpiechu.

- A niby czemu mieli dzwonić? - dopytuje Stefan, ale zbywam go machnięciem ręki - dokąd idziesz? - pyta widząc, że kieruję się w stronę drzwi.

- Jak to gdzie? Jadę tam! - krzyczę do niego znajdując się już w holu.

- Damon! Zaczekaj! - woła do mnie i biegnie za mną - nie wiesz wszystkiego! - wykrzykuje, a ja zatrzymuję się i odwracam na pięcie.

- To znaczy czego? - pytam poirytowany. Co w tej chwili jest takie ważne, że Stefan musi mi to powiedzieć w tej chwili. 

Przez moją głowę pędzi milion myśli. Ogarnia mnie niewyobrażalne szczęście, że aż ręce mi się trzęsą. Muszę do niej jechać. Muszę się z nią zobaczyć. Teraz. Już.

- Damon... ona od wczoraj jest już w domu ...

- W domu? - pytam zdziwiony, przecież byłem u niej cały weekend, a dziś jest piątek. Jakim cudem znalazła się w domu w przeciągu pięciu dni. Pięć dni przez które ja nic nie wiedziałem, że się obudziła. Dopiero teraz zaczynam zastanawiać się nad tym dlaczego Stefan wie więcej ode mnie.

 - Ona nic nie pamięta - mówi do mnie, ale sens jego słów do mnie nie trafia. Przecież wiem, że może nie pamiętać wszystkiego, mówił mi to lekarz więc nie bardzo rozumiem co ma na myśli - nie pamięta ... niczego co was łączyło - kończy, a ja patrzę na niego jak na wariata.

- Jak to nie pamięta? - pytam marszcząc brwi.

- Elena ma amnezję. Nie pamięta nic na dwa lata wstecz - Stefan wciąż powtarza te same słowa, ale ich sens wciąż do mnie nie dociera.

- Nie rozumiem? - pytam bez sensu.

- Nie pamięta tego co między wami było, rozumiesz? - Stefan rozkłada ręce i nie wie jak mi to lepiej wytłumaczyć. Wstrzymuje oddech, a ja zaczynam rozumieć co mi powiedział. Elena mnie nie kocha. 

- Chcesz mi powiedzieć...

- Damon...

- Że co? !!! - wydzieram się na niego - Co chcesz mi powiedzieć?!!! Że mnie nie kocha??? Nie Stefan, nie mów do mnie takich rzeczy, nie chce tego słuchać, nie mam na to czasu. Muszę do niej jechać. Spojrzy na mnie i wszystko sobie przypomni. Nasze oczy się spotkają i wszystko wróci na miejsce. Wszystko!!! - mówię pewnym siebie głosem i mierzę w niego palcem -  Ona mnie kocha, Stefan - dodaję, ale mój głos nie jest już taki pewny jak przed chwilą i nagle uderza we mnie to co wcześniej powiedział Stefan. Dwa lata? Wtedy nawet na siebie nie spojrzeliśmy. Wtedy była z Mattem. Moje serce zatrzymało się w jedną sekundę. Ona wróciła z myślą, że jest z Mattem. Nie ze mną. 

Spuściłem wzrok zdezorientowany i sam nie wiem jak mam się zachować. Ledwo umiem złapać powietrze, a słowa więzną mi w gardle i czuję że nie mogę przełknąć rosnącej w nim guli. Wciąż jednak  chcę do niej pojechać. Muszę się przekonać. Muszę spróbować. Muszę ją zobaczyć. Może ona mnie nie pamięta, ale przecież ja pamiętam ją. Ja też mam jakieś prawa, przechodzę przez to tak samo jak ona.

Zbieram się do wyjścia, ale Stefan nie daje za wygraną.

- Nie wpuszczą cię do niej - znów słyszę jego głos za moimi plecami - jest z nią Jenna i John.

Ale to mnie nie powstrzymuje. Wychodzę z domu bo wiem, że Stefan nie wie wszystkiego, nie rozumie, że muszę tam być. Musze się z nią zobaczyć.

- Damon ona nie chce cię widzieć.... - przerywa zdanie w połowie,  wytaczając najcięższy argument i czeka na moją reakcję.

Po tych słowach zatrzymałem się na schodach w połowie drogi w dół. Moje nogi nagle stały się ciężkie jak ołów, a głowa eksploduje mi natłokiem myśli przez nią przelatujących.

- Dlaczego? - pytam przyciszonym głosem, choć przypuszczalnie wiem jaki jest powód.

- Przykro mi stary, że musiałem ci to powiedzieć - słyszę jak Stefan wzdycha za moimi plecami bo wciąż nie mogę się do niego odwrócić. Jestem sparaliżowany strachem i przerażony perspektywą jaka się nagle przede mną rozwinęła. Perspektywą przyszłości bez niej, bez Eleny. 

- To nie możliwe - udaje mi się z siebie wykrztusić po chwili - czy ona wini mnie za śmierć Jerremiego?

- Nie, ona nic nie wie. Nie pamięta tego zdarzenia i skoro go nie pamięta nikt z nas się nie dowie co się wtedy stało - tłumaczy mi jakbym nie potrafił połączyć faktów. 

Przecież też tam byłem, ale nie z nimi w samochodzie. Nie wiem o czym rozmawiali i czy Jerr dowiedział się tego co się stało. Nikt tego nie wie, teraz nawet Elena. Tylko ja wiem co mieliśmy. Co stworzyliśmy. Co nas połączyło i co nas rozdzieliło. Zostałem z tym sam i czuję jak ciężar tego wszystkiego zaczyna mnie przygniatać.

Nie zmieniam jednak zdania i wychodzę z domu. Wsiadam do samochodu i pomimo, że wypiłem drinka, czuję się trzeźwy jak nigdy. Ruszam z podjazdu, a Stefan stoi w drzwiach i spuszcza głowę kiedy go mijam.

Nie wiem jak mija mi droga i czy aby na pewno zatrzymałem się na wszystkich czerwonych światłach, ale kiedy stoję na jej werandzie wiem, że nigdy w moim życiu nie byłem tak świadomy tego co chcę zrobić.

Pukam do drzwi, a po chwili otwiera mi John.

- Damon? - wita się ze mną zaskoczony i zakłada ręce na piersi - zastanawiałem się kiedy zobaczę cię na progu tego domu - staje w wejściu i patrzy na mnie z uśmiechem, bynajmniej radosnym.

- John - witam się z nim uprzejmie i czekam aż mnie wpuści.

- Chyba nie sądzisz, że cię zaproszę do środka -  mówi do mnie z wyższością, a ja patrzę na niego i złość zaczyna we mnie buzować.

- Wejdę siłą i dobrze o tym wiesz, ale nie będę musiał bo sam mnie wpuścisz....- mówię pewny siebie - wiesz, że musisz - mówię z satysfakcją. 

John dobrze wie co mam na myśli. Wie, że Elena mu nie daruje kiedy już sobie wszystko przypomni i to daje mi poczucie jeszcze większej pewności siebie. Dodatkowo wie, że mam argument poza pamięcią Eleny, ale nie che się do tego przyznać sam przed sobą. Wiem dobrze, że jej tego nie powiedział i liczy, że nigdy nie będzie musiał, tym samym pozbywając się mnie bez zbędnych starań. Nic z tego.

- Ona cię nie pamięta - mówi do mnie z przekonaniem jakby sądził, że o tym nie wiem.

- Przypomni sobie, a wtedy nie będziesz miał nic do gadania - cedzę przez zęby wściekły jak zwierze. 

- O ILE sobie przypomni, a mam nadzieję, że to się nigdy nie stanie - odpowiada, ale odsuwa się z progu i wpuszcza mnie do środka - możemy zamienić kilka słów zanim powie ci, że nie chce cię widzieć?

Kiwam głową na tak i idę za nim, kiedy wskazuje mi kierunek. Wchodzimy oboje do gabinetu ojca Eleny, a John siada za biurkiem jakby od zawsze należało do niego. Widzę, że czuje się pewnie i wiem, że tym chce zdobyć nade mną przewagę.

- Elena nic nie pamięta - powtarza już to co dobrze oboje wiemy - i chciałbym żebyś nie nabijał jej głowy niepotrzebnymi informacjami - przerywa i patrzy na mnie znacząco - chyba nie muszę ci mówić jakimi? 

- Świetnie zdaję sobie sprawę co masz na myśli, ale...

- Ale wiem, że kochasz Elenę i nie chcesz żeby była nieszczęśliwa... zwłaszcza z twojego powodu, prawda? - mówi do mnie tak, jakbym miał siedem lat i dostał złą ocenę w szkole, ale ma rację. Nie chcę żeby Elena była nieszczęśliwa. Nie chcę wywierać na niej presji. Nie chcę żeby czuła się mną przytłoczona, póki nic nie pamięta. Dlatego kiwam głowa na tak i czekam co John powie dalej.

- Zatem? - pytam go, a on uśmiecha się zadowolony, że rozmowa toczy się w kierunku w którym chciał żeby się potoczyła.

- Zatem proponuję ci układ - znów przerywa i patrzy na mnie badawczo - jeśli sobie ciebie nie przypomni, nie powiesz jej nic o tym o czym nie chciałbym żeby wiedziała i rozumiem że wiesz co mam na myśli. Jednocześnie jeśli sobie nie przypomni, zrezygnujesz i odejdziesz nie zawracając jej głowy i nie stając jej na drodze - mówi kategorycznym tonem, a ja wiem że nie zostaje mi nic innego jak się zgodzić. Przecież przed chwilą zgodziłem się z tym, że liczy się dla mnie tylko jej szczęście. 

Poza tym jeśli sobie mnie nie przypomni cóż mi po tym, że będę ją dręczył i nie zostawię jej w spokoju. Będę dręczył ją i siebie? W imię czego? W imię tego co noszę na sercu jak bliznę? Nie jestem aż tak samolubny. Wiem, że bywały w moim życiu takie chwile, które za tym nie przemawiają, ale z Eleną jest inaczej. Liczy się tylko ona. Jej szczęście i spokój. Nie zniósł bym myśli, że kojarzę się jej z czymś, czego się wstydzi. Nawet teraz jak o tym myślę, przechodzą mnie ciarki.

- Zgoda - odpowiadam jednym słowem, bo nie mam zamiaru dyskutować o tym dłużej niż to absolutnie konieczne. Przyszedłem zobaczyć się z Eleną i po to żeby sobie mnie przypomniała, a nie na pogawędki z Johnem "co będzie jeśli sobie nie przypomni". Poza tym, wiem, że wszystko do niej wróci. Wierzę w to. Tak samo jak w to, że uśmiechała się wtedy leżąc jeszcze w śpiączce. Jej wybudzenie jest na to dowodem, że coś już się działo. Badania badaniami, a ja wiem swoje. Słyszała mnie, więc teraz to tylko kwestia czasu jak wszystkie wspomnienia do niej wrócą i będziemy mogli być szczęśliwi.

John nic już się nie odzywa i wstaje zza biurka. Podaje mi dłoń, ale ja tylko na nią spoglądam i mijam go wychodząc z gabinetu.  Zastanawiam się jakim bydlakiem trzeba być żeby nie życzyć własnej bratanicy powrotu do zdrowia i idę prosto na górę do jej pokoju nie zwracając uwagi na spojrzenie Jenny, która pojawia się w wejściu do kuchni. Widzę, że jest tego samego zdania co John, a w jej oczach widzę przerażenie, które mówi mi, że boi się że wygram i Elena wszystko sobie przypomni. 

Nie wie, że ja boję się czegoś zupełnie przeciwnego i z każdym kolejnym stopniem jaki pokonuje w górę, moja pewność siebie znika i czuję się jakby Elena nigdy mnie nie kochała. Stoję sam na polu walki o jej uczucie, bo ona nie jest go świadoma, a reszta świata wolałaby żebym się poddał i zniknął. 

Staję pod drzwiami jej pokoju i zanim zapukam biorę głęboki oddech. Wypuszczam go a moja dłoń puka w drzwi.

- Elena? To ja Damon - zwracam się do niej bo wiem, że wie że przyszedłem, i chwytam za klamkę, ale drzwi są zamknięte - wpuść mnie - mówię spokojnym głosem, choć serce wali mi jak szalone - musimy porozmawiać.

- Nie mogę. Nie teraz - odpowiada mi jej głos zza drzwi gdzieś z głębi pokoju. Moje serce zamiera kiedy ją słyszę i opieram czoło o drzwi. Czuję jednocześnie niesamowitą ulgę i strach bo nie wiem co mam zrobić.

- Słuchaj wiem, że nas nie pamiętasz, ale musisz mi zaufać - mówię do niej spokojnie i czekam aż mi otworzy.

- Nie mogę. Nie chcę - znów słyszę jej głos i nie jestem w stanie powstrzymać westchnienia. To niesamowite uczucie słyszeć ją i wiedzieć że wróciła.

- Elena... to chwilowe, to minie i wszystko sobie przypomnisz. Przypomnisz sobie, że czułaś coś do mnie - mówię to i czuję, że sam w to wierzę. Chcę w to wierzyć - Powiedziałaś mi kiedyś, że to uczucie jakiego jeszcze nigdy nie czułaś przez całe swoje życie...

- To uczucie odeszło - jej głos odpowiada mi zza drzwi i wiem, że jeszcze chwila i mnie wpuści.

- Ale wróci, jestem tego pewien - wciąż jej tłumaczę licząc, że mi uwierzy - wiesz, że jeśli będziesz uciekać przed tym, to będzie kłamstwo. Będziesz oszukiwać sama siebie - tłumaczę jej zdeterminowany jak nigdy i słyszę przez drzwi jak wzdycha. Wiem, że stoi tuż za nimi.

- Nie masz pojęcia jak strasznie dłużył mi się czas bez ciebie i nie masz pojęcia jak strasznie chciałem znów usłyszeć twój głos - mówię cicho opierając się o framugę drzwi jej pokoju. Nie obchodzi mnie, że prawdopodobnie Jenna i John wszystko słyszą. Nie obchodzi mnie, że winią mnie za wszystko co się stało. Liczy się tylko Elena - Proszę otwórz drzwi - błagam ją, ale ona jest nieugięta.

- Odejdź - mówi do mnie i słyszę jej kroki oddalające się od drzwi i nastaje cisza.

Nie odzywa się więcej do mnie pomimo, że ja wciąż ją nakłaniam żeby mi otwarła. Po kilkunastu minutach jestem zmuszony się poddać.

Schodzę na dół i mijam uśmiechniętego Johna. 

Wychodzę bez słowa.

------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

No cóż jutro Zajączek więc publikuję wcześniej ^^ na Zajączka :) 

Zostawiam Was z kolejnym rozdziałem i czekam na komentarze ;) 

Zastanawiam się czy jest aby trochę ciekawie?

Trzymajcie się ;)

Continue Reading

You'll Also Like

10.3K 1K 32
Pięćdziesiąt lat temu, czwórka przyjaciół musiała uciec z rodzinnego miasta, co spowodowało ich rozdzielenie. Rodzina Madrigal ucieka w głąb Hiszpani...