Anti Virgin I Chanbaek I Czat

By KimSae-mi

154K 22.2K 8.3K

Zdesperowany Baekhyun prosi Jongina o pomoc w znalezieniu przystojnego mężczyzny, który będzie w stanie pozba... More

Bohaterowie
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10
11
12
13
14
15
16
17 [1/2]
17 [2/2]
18 [2/2]
19
20
21
22
23
24
25
26
27
28
Nowa okładka
29
30
31
32
Nowy rozdział?
33
34
35
36
37
38
39
40
41.[1]
41.[2]
42
43 [1]
43.[2]
44.[1]
44.[2]
45
Q&A Pytania
46
47
48
49
50
***
51
52
53
Q&A Odpowiedzi
54
55
56
57
58
59
60 [1]
60 [2]
61
62
63
64
65
66
67
68
69
70
71
72
73
74
75
76
77
78
79
80
81
82
83

18 [1/2]

2.7K 320 228
By KimSae-mi

Przysięgam, że gdyby zmierzyć poziom mojego stresu, zdenerwowania, chcicy, bezsilności i wszystkich innych bzdur, to nie powinienem właśnie żyć.

Tętno pewnie miałem tak wysokie, że byłbym idealnym królikiem doświadczalnym w jakimś laboratorium, bo powtarzam raz jeszcze, nie powinienem właśnie żyć.

Siedziałem właśnie w środku dość dużego stosu ubrań, przebierając w swoich ulubionych ciuchach, które chyba za chwilę stracą to miano.

Wiem, że zachowuję się teraz jak typowa kobieta, ale...

No po prostu...

Tak po męsku...

NIE MAM SIĘ W CO UBRAĆ.

Moja szafa potrzebuje nowych rzeczy.

Szkoda tylko, że nie pomyślałem o tym, no nie wiem, kilkadziesiąt godzin wcześniej.

Zdążyłbym kupić sobie coś na wyjście, ale oczywiście nie.

Jebane, pierdolone, nie.

Bo Byun Baekhyun zawsze musi coś spierdolić.

No jak zwykle.

Miałem wybrane już kilka rzeczy, w tym niebieską koszulę w poziome paski,którą zakładałem praktycznie na każde wyjście z Lulu, czarny sweter z odkrytym ramieniem kupiony stosunkowo niedawno na wyprzedaży i bluzkę z supreme, która nadal leżała w torbie na samym dnie szafy, czekając na odpowiedni moment do ukazania się światu.

Taksówka miała być po mnie za jakieś pół godziny, podczas gdy ja miałem gotowy tylko i wyłącznie makijaż.

Nie wspominam już o tym, że podczas malowania się złamałem dwa pędzelki, mój eyeliner pływał w toalecie, a cienie do powiek akurat dzisiaj musiały uznać, że mają mnie w piździe i tak po prostu spadły sobie na ziemię, krusząc się przy tym i mieszając.

Nie wiem jakim cudem udało mi się zachować spokój, bo miałem nałożony bardzo ładny makijaż, którego nawet Lu mógł mi pozazdrościć.

Nie wspominam już o tym, że mój przyjaciel tak się denerwował przed spotkaniem, że przez przypadek wyrzucił do śmieci kosmetyczkę, a później oddał to śmieciarzom.

Po prostu chodząca inteligencja.

Dobrze, że zwykle po imprezach chowam mu kosmetyki do torebki, bo inaczej poszedłby do tego swojego Sehuna bez tapety.

Z rozmyśleń wyrwał mnie dzwonek telefonu.

Od razu zacząłem przekopywać wszystkie rzeczy, aby znaleźć aparat, na którym widniał gigantyczny napis "PIZDA".

Zmrużyłem oczy, nie mogąc sobie przypomnieć, kogo ostatnio tak zapisałem.

Mniejsza.

- Halo? - Odebrałem mając cichą nadzieję, że to nie Suho, który ostatnio ma na moim punkcie coraz większą obsesję.

- Baek - usłyszałem po drugiej stronie głos najlepszego przyjaciela. Huh, czyli dlatego nie mogłem ostatnio znaleźć żadnego numeru o nazwie Luhan?

Trzeba ograniczyć alkohol, to pewne.

- Już po ruchanku, czy tatusiek czeka w kolejce po prezerwatywy? - Zaśmiałem się, podtrzymując urządzenie ramieniem przy uchu.

Przeglądałem właśnie jedną z bluzek, która na tysiąc procent wyląduje w najbliższej przyszłości na śmietniku.

- Obiecuję, że gdybyś stał obok, to zostałbyś uderzony w głowę. Siedzę w toalecie w starbucksie i kompletnie nie wiem, co mam robić. Ten typek jest taki...

- Stary? Brzydki? Pomarszczony? - Przerwałem, odrzucając w tym samym momencie następne ubranie na dość sporą kupkę, którą muszę spalić.

- Młody? Seksowny? Z Rolexem na ręce? - Gdyby nie to, że na podłodze walały się stosy ubrań, to nieźle bolałaby mnie teraz głowa.

Poczułem w serduszku takie uczucie zazdrości, w głowie układając już plan B, jeżeli z Chanyeolem mi nie pójdzie.

- Baek, żyjesz?

- Tak, zastanawiam się po prostu, czy nie zacząć sobie szukać sugar daddy - odpowiedziałem zgodnie z prawdą.

- Baekhyun, kurwa!

- No co? Chanyeol to pewnie nawet na skrzynkę piwa przy sobie nie będzie miał, a ten Twój w rolexach chodzi. Ma może jakichś znajomych? Najlepiej z pracy, albo z klubu tenisowego - zacząłem wyobrażać sobie umięśnionego mężczyznę, oczywiście wyższego ode mnie, który wchodzi do szatni po treningu, a tam czekam na niego ja z ręcznikiem.

Zapraszam go pod prysznic, ale on nie chce iść tam sam, więc wciąga mnie do środka, a potem...

- Pomożesz mi, czy przestaniesz pierdolić?! - Ten to nawet najpiękniejsze marzenia potrafi zniszczyć.

- Lulu, o chuj Ci chodzi? - Wkurzony podniosłem się na równe nogi, podchodząc do komody, na której leżało kilka kompletów biżuterii.

Tak, z jej wyborem też mam problem.

- Co?

- To co słyszysz. O chuj Ci chodzi?

- No bo... Stresuję się. Ten gość jest bardzo bezpośredni, czuję się dziwnie.

- Bae, kocham Cię, ale za chwilę Ci mentalnie wypierdolę - wiedziałem, że muszę dać mu reprymendę, bo inaczej się nie ogarnie. - Mówisz, że jest seksowny, młody, bogaty i pewnie się ślini na twój widok. Czego więcej chcesz? Kurwa, poszedłeś tam po to, aby być zerżnięty, więc przestań się nad sobą użalać, rozluźnij tyłek i daj mu zamoczyć. To normalne, że się stresujesz, ale odkąd Cię znam, chciałeś się z kimś przespać, a ten facet to spełnienie twoich fantazji. Nawet nie wiesz, jak Ci teraz zazdroszczę, naprawdę! - Ostatnie słowa prawie jęknąłem, robiąc smutną minkę.

Lu ma w życiu za dobrze!

- Dzięki, postawiłeś mnie tym na nogi.

- Nie ma za co. Leć do niego - miałem się już rozłączyć, jednak w ostatniej chwili przypomniałem sobie, że przecież Xiao może mi pomóc.

Tak więc pisnąłem głośno do telefonu, mając nadzieję, że się jeszcze nie rozłączył.

- Wszystko okej?

- Niebieska koszula w poziome paski, czarny sweter z odkrytym ramieniem, czy bluzka z supreme? - Wiedziałem, że tylko on może mnie w tej chwili zrozumieć.

Sam przecież mu pomagałem, niech się odwdzięczy.

- Biała koszula bez wzorów, odepnij trzy guziki, do tego te czarne rurki z dziurami na kolanach i zrób jakiś jebitny makijaż, żeby błagał na kolanach o choćby dotknięcie Cię. A teraz lecę, ktoś na mnie czeka.

- Kocham Cię, dobrego dawania dupy! - Rozłączyłem się, rzucając się na podłogę, aby znaleźć odpowiednie ubranie.

Miałem niecałe dwadzieścia minut na ogarnięcie się do wyjścia, a latałem poparzony po całym mieszkaniu z żelazkiem w ręce, szukając deski do prasowania i kontaktu.

Ostatecznie udało mi się doprowadzić koszulę do stanu używalności, co graniczyło trochę z cudem, ale co to dla mnie.

Nie takie rzeczy na szybko się robiło.

Potem znalazłem jeszcze swoje ukochane spodnie, które wyprałem dwa dni wcześniej, chyba podświadomie licząc na to, że właśnie dziś będę ich potrzebował.

Pamiętam, jak kupowałem je z Lu, były mi o rozmiar za małe, ale były na wyprzedaży, a mój tyłek wyglądał w nich idealnie.

Później tylko chodził i się śmiał, że Suho by maczał, przez co dostawał ode mnie po głowie.

Ubrany byłem idealnie pięć minut przed pojawieniem się taksówki.

Jeszcze przed wyjściem pobiegłem do pokoju, aby wyjąć spod łóżka siatkę z małymi, pięćdziesięciomililitrowymi buteleczkami wypełnionymi alkoholem.

Dostałem je kiedyś od jednego znajomego, który uwielbia dawać mi próbki alkoholi.

Schowałem kilka z nich do podszewki płaszcza, mając cichą nadzieję, że posłużą mi do, no nie wiem, polewania nagiego ciała Chanyeola i zlizywania z niego whisky.

Jakie to by było piękne...

Chwała Bogu za to, że po tym, jak ostatnio rozdarła mi się kieszeń od środka, zdecydowałem się jej nie zszywać.

Akurat kiedy wyszedłem na korytarz, pojawiła się w moim mieszkaniu kuzynka, aby po prostu powiedzieć, że jest już, aby zająć się ciotką.

Życzyła mi jeszcze powodzenia, ale to swoją drogą.

Z klatki wyszedłem, kiedy taksówkarz zatrzymał się na parkingu przed budynkiem.

Szybko podałem mu adres, mając nadzieję, że jakimś cudem ominiemy korki.

Nie miałem najmniejszej ochoty stać w nich pół godziny dłużej.

Przez ten czas mógłbym robić wiele ciekawszych rzeczy.

Takich, jak na przykład molestowanie wzrokiem Park Chanyeola.

Tak, to o wiele lepsze zajęcia.

Rozwijające wyobraźnie, to na pewno.

Droga zajęła stosunkowo szybko, bo tylko dwadzieścia minut.

Zwykle samym autobusem jadę około czterdziestu, ale jakimś cudem wszystkie światła były po mojej stronie, pozwalając taksówkarzowi przejeżdżać cały czas na zielonym.

Stresowałem się jak cholera, sam nie wiem czym.

KawałekMięsa : Przepraszam, jeżeli Ci przeszkadzam, ale muszę. Za chwilę chyba się wrócę, mam ochotę zwymiotować, a nic nie piłem ;;;_;

Kiedy stanęliśmy przed pubem, dałem mężczyźnie jego należność, oczywiście nie zapominając o napiwku za tak szybką podwózkę.

Spojrzałem na zegarek.

Cóż, byłem spóźniony o kilkanaście minut, ale wolałem zrobić wielkie wejście.

Z tego co wiem, to Park także nie ma w zwyczaju przychodzić na czas, w dodatku Jongin siedzi już w środku od godziny.

Nie miałem nawet co marzyć o tym, że zostanę z Chanem sam na sam.

Budynek był stosunkowo mały, niezbyt wiele osób wiedziało o jego istnieniu. Mi tam to oczywiście pasowało, chociaż za każdym razem, kiedy Jongin mnie tu przyprowadzał, widziałem praktycznie te same twarze.

Dzisiaj oczywiście nie będę szukał nikogo w tłumie, bo znalazłem już kogoś, na kogo będę przez cały czas patrzył.

Boże, czy ja naprawdę jestem aż taką spierdoliną życiową, że podniecam się przebywaniem w tym samym pomieszczeniu z facetem, który ma mnie przelecieć?

Znaczy, on jeszcze o tym nie wie, ale już za niedługo go uświadomię.

Chyba.

W środku było dość dużo ludzi, w końcu dzisiaj mecz, w dodatku zauważyłem, że przecenili piwo o sześćset won.

Kelnerki będą miały dzisiaj dość dużo pracy.

Szybko odnalazłem wzrokiem odpowiedni stolik, dziękując w duchu, że postanowiłem założyć soczewki.

Gdyby nie to, pewnie musiałbym krążyć po całym pomieszczeniu, wyglądając przy tym jak idiota.

Cóż mogę więcej powiedzieć, prawie wywaliłem się na środku pomieszczenia, kiedy zauważyłem, że obok Jongina siedzi nie kto inny jak Park Chanyeol.

Był ubrany w zwykłą białą bluzkę, na którą narzucił jeszcze jeansową koszulę, a i tak wyglądał jak milion dolarów.

Najlepsze w tym wszystkim było to, że nie miał na sobie ani grama makijażu, jego włosy były w kompletnym nieładzie, jednak według mnie wyglądało to dość seksownie i uroczo.

Dobra, Baek, ogarnij się, bo robisz się coraz dziwniejszy...

- O, jest i nasza gwiazda - krzyknął Jongin, kiedy tylko pojawiłem się obok stolika umiejscowionego w rogu lokalu. On jak i Chanyeol siedzieli na pufach workach, podczas gdy mi pozostały krzesła do wyboru.

Oczywiście zająłem to obok młodszego, który zmierzył mnie tylko wzrokiem, spokojnie popijając swoje piwo.

- Spóźniłeś się - mruknął Kim, przeciągając się. - Kyungsoo też powinien za niedługo tu być. Pójdę Ci po piwo, za chwilę zacznie się mecz - byłem pewien, że zrobił to celowo. Zostawił mnie sam na sam z Parkiem, który najwyraźniej nic sobie nie robił z mojego przyjścia.

Żadnej reakcji.

Nic.

Ale czego ja się spodziewałem?

W końcu nie jest mną zainteresowany...

- Z tego co wiem, to musimy doedukować z Jonginem też jego chłopaka - strzelił palcami, układając się wygodniej na pufie. Prychnąłem pod nosem, przez co ten posłał mi pytające spojrzenie.

- Też chcę na tym usiąść - pokazałem palcem na worek, zaciskając usta w wąską linię.

- Jeżeli chcesz usiąść na penisie mojego kolegi, to trochę się wstrzymaj przed wyznawaniem tego publicznie, póki nie jesteśmy pijani, co Ty na to? - Jongin oczywiście pojawił się w idealnym momencie, sprawiając, że moja twarz stała się czerwona.

Chwała ludziom za wymyślenie czegoś takiego jak podkład, bo inaczej chyba bym stąd wybiegł.

Yeol tylko zaśmiał się głośno, przerzucając wzrok na reklamy lecące w telewizorze.

Czułem się tam tak bardzo dziwnie.

Znaczy, no ja jestem odważnym człowiekiem, ale nie na trzeźwo.

Najlepsze relacje nawiązuje się po pijanemu. Chyba Kim powinien mnie zrozumieć, zważywszy na to, jak zakochał się w Kyungsoo.

Czułem na sobie jego wzrok, a mina jaką robił, kiedy przerzucał wzrok z Parka na mnie była bezcenna.

Próbował w jakiś sposób powiedzieć, że jestem jebaną pizdą, co oczywiście sam doskonale wiedziałem.

To nie jest jakieś wielkie odkrycie, chociaż jest on chyba tego świadomy.

Odpowiadałem mu tym samym, co dla osób trzecich musiało wyglądać dość komicznie. Staraliśmy się to robić tak, aby nie zwrócić na siebie uwagi Chana, który miał nas kompletnie gdzieś, oglądając dopiero rozpoczynającą się transmisję meczu.

- Idę jeszcze do toalety, nim się porządnie nie zaczęło - najstarszy z nas wziął ze stołu telefon, aby szybko się od nas oddalić.

Dosłownie po kilkunastu sekundach dostałem nową wiadomość na kakao.

SexyDaddy : Możesz mi powiedzieć, co tam się odpierdala?

KawałekMięsa : Nic się nie odpierdala.

SexyDaddy : NO WŁAŚNIE

NIC

KawałekMięsa : Nie krzycz na mnie, to on nie wykazuje zainteresowania ;;;_;

SexyDaddy : Mam nadzieję, że nie będziesz się zachowywał jak cnotka niewydymka przez resztę spotkania -,-

KawałekMięsa : Postaram się, ale ja nie umiem tak na trzeźwo ;;;

SexyDaddy : ...

Czyli trzeba Cię upić.

KawałekMięsa : ...

Bingo.

SexyDaddy : Zrozumiałem.

KawałekMięsa : Upijesz mnie?

SexyDaddy : Zawsze.

KawałekMięsa : ;;;;

SexyDaddy : Ile mamy czasu?

KawałekMięsa : Nie mam zamiaru za wcześnie wychodzić.

SexyDaddy : Do domu możesz wrócić w stanie nieważkości?

Ewentualnie jutro po seksie z Chanyeolem?

KawałekMięsa : Kuzynka jest z ciotką

SexyDaddy : Zrozumiałem.

KawałekMięsa : Czy ty chcesz nas upić i zamknąć w jednym pokoju?

SexyDaddy : Nawet lepiej.

Po meczu przeniesiemy się do domu Chanyeola, bo ma bardzo fajne łóżko, na którym będzie Ci się bajecznie z nim kochać.

KawałekMięsa : Kochać?

Nie bądźmy jakoś bardzo uczuciowi.

SexyDaddy : Czyli chodzi Ci tylko o seks?

KawałekMięsa : Yep

SexyDaddy : No i bajeczka.

Obiecuję Ci, że jeśli zostaniesz do końca imprezy, możesz zapomnieć o swoim prawictwie, które oddasz naszemu kochanemu Park Chanyeolowi.

KawałekMięsa : Kurwa stary ;;;_;

Ja się za chwilę rozkleję ;;;_;

SexyDaddy : MAKIJAŻ!

KawałekMięsa : DOBRA, SZYBKI OGAR.

Weź mi piwo jak będziesz wracał.

SexyDaddy : Już wypiłeś?

KawałekMięsa : ...

Nie znasz mojego tempa?

SexyDaddy : Zacząłeś je chociaż?

KawałekMięsa : Nie.

No i?

SexyDaddy : Kupię nam flaszkę po prostu -,-

Podniosłem głowę znad telefonu, od razu natrafiając na wzrok Chanyeola. Uśmiechnąłem się do niego delikatnie, szybko odkładając aparat na stół.

Nie chcę, żeby pomyślał, że nie jestem towarzyski, czy coś.

- Nie pijesz? - Wskazał na kufel z piwem, który stał nadal nieruszony. - Z tego co zdążyłem usłyszeć o Tobie raczej nie odmawiasz alkoholu.

- Nie chcę Cię przestraszyć moim tempem - przechyliłem głowę w bok, przez cały czas utrzymując kontakt wzrokowy. - Możesz przy mnie nie wytrzymać.

Oczywiście odpowiedział mi głośny śmiech, przez który prawie ugięły mi się nogi. On jest idealnym facetem, jeżeli chodzi o przeżycie pierwszego razu.

- Rzucasz mi wyzwanie?

- Boisz się?

- Ciebie? - Uniósł brew, mierząc mnie spojrzeniem od góry do dołu. Złapał w tym samym momencie swój kufel piwa, który był już trochę opróżniony. To trochę nie fair, ale jakoś zbytnio się tym nie martwiłem.

Wyobraziłem sobie Luhana, który stoi obok i mi kibicuje jak to miał w zwyczaju, kiedy ktoś rzucał mi takie wyzwania.

Zwykle obaj byliśmy pijani, jednak dawałem radę z łatwością pokonać każdego.

Chwyciłem również mój trunek, aby po raz ostatni przed zanurzeniem w nim ust zmierzyć się z młodszym spojrzeniem o treści "to ja wygram".

No i zaczęliśmy.

Trwało to może mniej niż kilkanaście sekund. Szliśmy łeb w łeb, dopóki Park nie przechylił swojego naczynia trochę za bardzo, przez co wciągnął alkohol nosem.

Musiał szybko odstawić na stół kufel, w którym znajdowało się nadal sporo piwa.

Kiedy próbował wrócić do gry, ja odkładałem opróżnione naczynie na stół, szeroko uśmiechając się przy tym.

- Wygrał - nie mam pojęcia, kiedy pojawił się przy nas Jongin, który wręczył mi do ręki pół litra alkoholu. - Nagroda dla zwycięzcy.

Pokazałem koniuszek języka przegranemu, jednak ten nie wyglądał na zadowolonego. Mogłem nawet uznać, że nieźle się na mnie wkurzył, ale co ja poradzę?

Taki sport.

- Jestem! Przepraszam za spóźnienie! - Kyungsoo podbiegł do naszego stolika, krzycząc coś jeszcze do kobiet stojących za barem. - Mam nadzieję, że zdążyłem - pocałował krótko Jongina, witając się ze mną i Yeolem. Zajął miejsce na krześle obok swojego chłopaka, chwytając go odruchowo za rękę.

Wyglądają razem tak uroczo...

Naprawdę, aż się człowiekowi cieplej na serduszku robi.

- Dobra, zaczynają - i nagle każdy z nas zamilkł, uważnie oglądając poczynania reprezentacji na wielkim ekranie.

Graliśmy akurat z Japonią. Wszyscy liczyli na to, że nasi chłopcy nie zawiodą, przyznam szczerze, że nawet mnie zaczęło to ciekawić.

Alkohol oczywiście lał się litrami, jednak najwięcej tym razem pił Jongin razem z Kyungsoo, którzy uznali, że muszą za niedługo zorganizować imprezę na cześć ich związku,

Tak, Kaisoo było już w miarę pogodzone, chociaż jestem pewien, że Do tak szybko nie zapomni o akcji z prezerwatywami.

To nie w jego stylu.

- Tak więc spalony jest wtedy, gdy zawodnik drużyny atakującej znajduje się na połowie przeciwnika i w momencie podania do niego piłki jest bliżej linii końcowej przeciwnika niż piłka i przedostatni zawodnik drużyny broniącej - przytaknąłem, chociaż naprawdę nie miałem pojęcia, co do mnie mówi.

Ważne, że jego wargi tak idealnie zamykały się i otwierały.

Cholera, zaczynam powoli wariować.

- Boże, Lee Jeong-hyeop jest taki uroczy - westchnął Kyung, opierając policzek o wierzch dłoni. Widziałem, że Kai jest o to cholernie zazdrosny i ledwo powstrzymywał się przed powiedzeniem czegoś, co może rozpocząć ich kłótnię. - Gdybym miał szansę spotkania tego faceta, to naprawdę by się działo...

- Co Ci się w nim podoba? To tylko zwykły napastnik.

- Wypraszam sobie, to zajebisty napastnik - Soo odwrócił się przodem do swojego faceta, wymachując palcem wskazującym. - Dobrze strzela gole.

- Wiesz, kto jeszcze dobrze strzela gole - zacisnął dłoń na kroczu niższego, przez co oberwał po głowie.

Zaśmiałem się na ten widok, biorąc do ręki kieliszek, którego zawartość szybko zniknęła w moich ustach, tak samo jak z tego Chana.

Wyglądało to tak, jakbyśmy podzielili się na dwie osobne imprezy.

Kaisoo kontra Chanbaek.

Nie żeby mi to przeszkadzało, czy coś.

Oczywiście Jongin to dusza towarzystwa, który cały czas nam polewał, starał się podtrzymywać rozmowę.

Według mnie wyglądała ona o wiele lepiej niż na początku, więc możecie być dumni.

Przestałemsię krępować przy Chanyeolu, ale była to chyba sprawka wypitego alkoholu. Co chwila komentowaliśmy grę, często schodziliśmy nawet z głównego tematu.
Pytałem o studia i rzeczy z nimi związane, co robi zazwyczaj po wyjściu z zajęć.

Powstrzymałem się jedynie przed zadaniem pytania o perfumy, bo pachniał obłędnie.

Oczywiście o seks też go nie spytałem, nie jestem aż taką spierdoliną życiową.

- To co, zawody?

- Zawsze - odpowiedziałem, nalewając sobie trunku do szklanki po coli.

Park zrobił to samo, również zapełniając połowę szkła.

Wewnętrznie trochę piszczałem, bo to pierwszy mężczyzna, który pije w takim samym tempie co ja, chociaż zaczynałem powoli obawiać się o moje stanowisko największego pijaka w grupie.

Wiem, że może nie jest ono jakieś zaszczytne, ale jest!

Chwyciłem za szklankę, czekając, aż Jongin krzyknie start, abyśmy mogli w tym samym czasie zacząć te bezsensowne zawody.

Kiedy usłyszeliśmy głos Kaia, przyłożyliśmy szklanki do ust, aby szybko pochłonąć ich zawartość.

Wiem, że ludzie nazwą to bezsensowną grą, ale wszyscy się przy tym wspaniale bawią.

Czułem, jakby za chwile miało wypalić mi przełyk, ale nie miałem zamiaru się poddawać. Wiedziałem, że Yeol czuje to samo, byliśmy w takim samym położeniu.

- Koniec - krzyknąłem, unosząc rękę wysoko w górę.

Kyungsoo zaczął piszczeć, przytulając się do Jongina, który w tej sytuacji jest mu winny dwadzieścia tysięcy won, o które się założyli.

- Stary, zjebałeś - westchnął Kai, wyciągając z portfela odliczoną kwotę. - Miałem nadzieję, że dasz radę go ograć.

Młodszy wzruszył ramionami, uśmiechając się smutno.

- Jeżeli chcesz, mogę dać Ci prywatne korepetycje, młody - zmierzwiłem mu włosy. Chyba nie spodobało mu się to za bardzo, ponieważ wkurzony wrócił do oglądania meczu.

Ja za to szybko chwyciłem za komórkę, wchodząc na kakaotalk, aby napisać do mojego najlepszego przyjaciela.

KawałekMięsa : LUHAN, CHYBA SIĘ OSRAM, ON WYGLĄDA TAK GFYEGFYFFUGFGYUFAAAAAAA. JA NIE MOGĘ, TO JEST PERFEKCJA, PIJE TYLE CO JA ;;;;

- Ty pierdolona pizdo! Kurwa, nie umiesz mu zabrać piłki! - Usłyszałem nagle krzyk młodszego, przez co prawie upuściłem telefon.

Zachowywał się jak typowy facet oglądający piłkę nożną.

Rzucał obelgami razem z Jonginem, zachowywał się, jakby to on był trenerem, albo weteranem tego sportu.

Nie żeby mi to przeszkadzało, nawet w takim wydaniu wydaje się być najlepszym wyborem jakiego mogłem dokonać.

Chociaż nie przeszedł jeszcze ostatniego testu...

Wyciągnąłem z kieszeni spodni niedawno kupioną paczkę papierosów.

Karmię raka, ale co z tego?

Na coś trzeba umrzeć.

- Palisz? - Pokazałem mu opakowanie, na co ten tylko uśmiechnął się do mnie szeroko, wstając z miejsca.

- Okazjonalnie - mruknął, biorąc ode mnie papierosy. - Idziesz?

Szybko opuściliśmy lokal, aby stanąć zaraz przy wejściu. Świeże powietrze zawsze się przyda. W dodatku będziemy całkiem sami, a to bardzo dobra okazja, aby się poznać.

No ewentualnie przelizać.

***

Cieszcie się i radujcie się, albowiem dodaję rozdział już dzisiaj.
Jeżeli ktoś ma tak chujowy humor jak ja to może poprawię mu tym dzień.
Jak tam wasze dzisiejsze samopoczucie?
Jak nie macie z kim pogadać to możecie napisać nawet na pw do mnie, posadujemy sobie razem.

Continue Reading

You'll Also Like

79.5K 1.8K 65
jest to opowieść o tym jak Hailie trafia do braci jak ma 3 latka.Vincent opiekuje się nią jak córką,nawet kazał Willowi zająć się pracą.jeśli chcesz...
11.3K 494 29
-Wiesz Hailie, trzeba żyć bez względu na to, ile razy runęło nam niebo. Lex Monet to ta gorsza bliźniaczka. Ona i Hailie są jak ogień i woda. Dziewcz...
410K 16K 139
- Wiesz co? - zapytał, więc spojrzałam na niego. Przeniósł swój wzrok na mnie, a ja zatopiłam się w jego spojrzeniu. - Zastanawiałem się ostatnio jak...
845K 59.7K 89
TRWA POPRAWA BŁĘDÓW TRYLOGIA ZAKLĘĆ NIEWYBACZALNYCH - 1 tom ,,Gdy jedno zaklęcie odbierze ci wszystko, to jedno zaklęcie może ocalić ci życie''. ...