***
Siedzieli na kanapie. Harry, cały zarumieniony, zajmował miejsce na kolanach Toma, który był widocznie z siebie zadowolony. Obejmował nastolatka w pasie, co jakiś czas całując go we włosy.
Draco, siedzący po drugiej stronie mebla, przyglądał się dwójce czarodziejów. Domyślał się, kim może być nieznany mu mężczyzna. I miał nadzieję, że myli się w swoich przypuszczeniach.
Szczególnie, iż podczas kłótni Harry'ego z wężem, który jednak jest człowiekiem, kilka razy próbował zwrócić na siebie ich uwagę i zadać nurcące go pytania, lecz został zignorowany.
A może raczej, w ogóle go nie zauważyli. Byli zbyt zajęci sobą i Draco - nawet jeśli byłby ślepy i głuchy - zauważyłby chemię między nimi.
Doskonale wiedział, że tych dwoje coś do siebie czuje, ale żaden nie chce się do tego przyznać.
Cieszył się, że jego przyjaciel znalazł osobę, która o niego dbała i chroniła. Jednak wolałby, żeby nie był nią czarnoksiężnik, który miał w swoich planach wymordowanie połowy świata.
Mimo, że go popierał, nie był pewny czy jest to odpowiednia partia, dla kruchego, zielonookiego nastolatka.
-Więc... - zaczął niepewnie Harry. - Może zadawaj pytania? Tak będzie, chyba najlepiej.
-Czy ten glonojad, który jest do ciebie przyczepiony, jest Voldemort'em? - Draco postanowił nie owijać w bawełnę.
-Tak, jestem Voldemort'em i radzę ci, uważaj na słowa Malfoy, ponieważ twoja rodzina może na tym dużo stracić. A tego byśmy nie chcieli, prawda? -w oczach Toma błysło szaleństwo.
-Nie strasz mojego przyjaciela! - Harry odwrócił się przodem do starszego i uderzył go w głowę. - Przez ciebie jest biały jak ściana - wskazał na blondyna. Trzeba było przyznać, że twarz Dracona, w dość szybkim czasie, straciła kolory.
-Sam się o to prosił - mruknął.
-On się tylko o mnie martwi, a poza tym ma rację. Dziwię się, że twoją animagiczną postacią nie jest kleszcz albo właśnie glonojad. Czasami jak się do mnie przylepisz, trudno jest cię odlepić.
-Nieprawda - mruknął.
-Oczywiście, ale teraz już zamilknij. Chciałbym porozmawiać, na spokojnie, z Draco.
-Ale...
-Cii - zielonooki zatkał dłonią usta Riddle'a i zwrócił się do blondyna. - Więc, co jeszcze chciałbyś wiedzieć?
Malfoy zerknął niepewnie na Czarnego Pana, który wyglądał niczym obrażone dziecko, ale chyba postanowił być w miarę cicho. Przynajmniej na jakiś czas.
-Jak do tego wszystkiego doszło? Jesteście razem? Nie rzucił na ciebie żadnego uroku, prawda? Skrzywdził cię? - z każdym zadanym pytaniem, przysuwał się bliżej przyjaciela, żeby na koniec prawie stykać się z nim nosami.
Harry po usłyszeniu pytań i zobaczeniu wzroku przyjaciela, wiedział, że będzie to długa rozmowa.
Westchnął.
-To może zacznę od początku... - opowiedział mu o dniu jego pierwszego spotkania z Tom'em, o późniejszych wydarzeniach i powrocie do Hogwartu.
Draco słuchał go uważnie. Czasami zadawał pytania, czy wyrażał własne zdanie odnośnie jakiegoś wydarzenia.
Natomiast Marvolo postanowił nie przeszkadzać im w rozmowie. A raczej został do tego zmuszony, delikatnie mówiąc.
Po tym, jak co pięć sekund wtrącał sarkastyczne komentarze, Harry rzucił na niego Silencio. Starszy nie mógł rzucić przeciwzaklęcia, gdyż dziwnym trafem jego różdżka znalazła się w rękach nastolatka. I to nie tak, że nie mógł jej zabrać zielonookiemu. Postanowił poczekać, aż skończą rozmawiać.
A raczej wolał nie narażać się nastolatkowi. Czuł jego zirytowanie i nie chciał go jeszcze bardziej denerwować. Tylko odnotował sobie w pamięci, żeby przy najbliższej okazji zemścić się na Potterze.
-I właśnie w taki sposób, znajdujemy się w tym miejscu. Gdyby nie zazdrość tego głupka, dowiedziałbyś się o tym wszystkim... Najprawdopodobniej nigdy - zakończył Harry swoją, dość długą, wypowiedź.
-Cieszę się, że jednak zostałem wtajemniczony w tę akcję - sarknął blondyn. - Teraz mogę ci pomóc w pilnowaniu wężyka - dodał z wrednym uśmieszkiem.
Po zapoznaniu się z całą sytuacją, przestał się obawiać Czarnego Pana. Po rozmowie z przyjacielem zaczął zupełnie inaczej postrzegać zachowanie Toma. Miał pewność, że Marvolo nie skrzywdzi żadnego posiadacza nazwiska Malfoy, gdyż tym czynem zraniłby również Harry'ego.
Obiekt rozmów nastolatków rzucił im oburzone spojrzenie i zrobił minę wielce obrażonego i zranionego człowieko-węża.
-Tom, kochanie, wyglądasz jak bardzo brzydki gnom ogrodowy - rzucił zielonooki i roześmiał się. Zaraz w jego ślady poszedł Draco.
Mimo, że zaistniała sytuacja nie była jakoś specjalnie śmieszna (szczególnie dla Toma), oboje śmiali się przez kolejne kilka minut. Nawet jeżeli na chwilę się uspokajali, wystarczyło jedno spojrzenie na siebie nawzajem i ponownie zaczynali się chichrać.
Być może, ich zachowanie było spowodowane pewną - pustą już - butelką wina. Przez cały czas trwania ich rozmowy, któryś z nich dolewał szkarłatnego płynu do szklanek.
Najstarszy z czarodziei również raczył się czerwonym trunkiem, lecz w przeciwieństwie do młodszych, miał mocną głowę i trzy lampki wina nie robiły na nim żadnego wrażenia.
Draco i Harry rozweseleni winem i widocznie odprężeni, skończyli poważną część ich spotkania, przechodząc płynnie do swobodnej pogawędki o wszystkim i o niczym.
W pewnej chwili na stoliku pojawiła się Ogniska Whisky - która była życzeniem blond Ślizgona. Nastolatkowie raczyli się alkoholem, a Tom tylko patrzył na nich z politowaniem.
Niby miał pilnować zielonookiego skrzata przed niebezpieczeństwami, ale cóż, jedyne, co w tamtej chwili groziło Potterowi było kacem mordercą i nim samym. Riddle był ciekawy zachowania bruneta, kiedy ten był pod wpływem procentów. Można powiedzieć, że całkiem dobrze się bawił, obserwując jak uczniowie upijają się w zastraszającym tempie.
Cierpliwie czekał, aż alkohol zrobi swoje i oboje szesnastolatkowie stracą kontakt ze światem rzeczywistym.
Kiedy ten moment nastąpił odebrał od Pottera swoją różdżkę i w końcu zdjął z siebie zaklęcie. Harry nawet się nie zorientował, że Tom zdobył swoją własność, był za bardzo zajęty przytulaniem się do Draco. Bełkotał coś pod nosem i chichotał. Natomiast Ślizgon, spał jak zabity, a z jego ust ciekła stróżka śliny.
Riddle wziął głęboki oddech - w myślach powtarzał sobie, że nie może nic zrobić blond fretce, gdyż Harry się zapłacze - i wziął na ręce Gryfona, który wtulił się w jego ramiona. Zaniósł go do łóżka. Rozebrał do bielizny i szczelnie przykrył kołdrą. Po tej czynności, skierował swój wzrok w stronę kanapy, na której leżał Malfoy. Chłopak spał jak zabity w poprzek mebla.
Wiele nie myśląc, Tom postanowił nastawić budzik. Wyczarował nad kanapą, coś na kształt małego stawu. Woda unosiła się w powietrzu, zamknięta w przezroczystej powłoce. W środku tego bajorka widoczny był zegar. Ten nietypowy budzik miał "zadzwonić" o siódmej rano. W woli wyjaśnienia, o siódmej cała woda zgromadzona pod sufitem miała zwalić się na biednego Dracona. A ten zapewne obudzi ich swoim krzykiem. Idealnie - pomyślał niebieskooki
To nie tak, że Tom się mścił za przytulanie jego Harry'ego. W żadnym wypadku tak nie było. Po prostu dbał o nastolatków. Przecież nie mogli zaspać już pierwszego dnia szkoły. Dodatkowo Ślizgon zaoszczędziłby czas na mycie się...
Tom wyjątkowo zadowolony z siebie, rozebrał się i wgramolił pod kołdrę. Przyciągnął do siebie Harry'ego, opatulił go ramionami i przymknął oczy, pozwalając rozluźnić się swojemu ciału.
Jutro zapowiada się baardzo ciekawy poranek - pomyślał nim Morfeusz porwał go w swoje ramiona.
***
Przepraszam, że nie było rozdziału tak długo. Moja wena ulotniła się. Zacięłam się w pewnym momencie i nie byłam w stanie pisać dalej. No ale w końcu udało mi się dokończyć ten rozdział.
Mogą się pojawić błędy!🤔
Dziękuję za wszystkie komentarze i gwiazdki 💕💕
Dobranoc! 💙