Will you choose me? / Kola/

By larrryxziall

91.3K 4.2K 2.7K

To kolejna współpraca z moją kochaną Olą (@ziallxziall) "Potajemnie marzył zakochać się, stworzyć dużą rodzi... More

1."Tata będzie na nas zły..."
2. To dla twoich dzieci?
4. Czyli Lou będzie moją, naszą mamą?
5 Tato, a mama z nami zamieszka?
6. Mama pomoże tacie?
7.Erick
8. Dziwnie pachniesz, jak nie ty.
9. My też możemy je zrobić! (ostatni!)
NOWE FF!

3. On nie jest jak inne omegi...

11.2K 533 488
By larrryxziall

Kolejny przed wami, ma prawie 5 tyś słów, dlatego prosimy o komentarze 😁.

~~~~

Louis zmęczony analizował ostatnie dni po przeprowadzce do watahy Harry'ego. Alfa był naprawdę przystojny, a jego córki urocze. Cała sytuacja w watasze była bardzo przyjemna i stabilna. Styles stworzył idealne środowisko dla młodych rodzin, gdzie można było się spokojnie ustabilizować.

Zmarszczył lekko brwi, gdy jego telefon zawirował. Sięgnął po małe urządzenie i odblokował je, sapnął kiedy zobaczył, że to Harry do niego napisał. Alfa proponował spotkanie i pytał, kiedy omega miałby dla niego wolny wieczór. Louis zagryzł wargę. Nawet przez wiadomość, wyczuł ten ton Harry'ego nieznoszący sprzeciwu. (Albo mu się tak wydawało).
Wystukał, że ciągle jest wolny. Nadal szuka pracy. Miał, więc czas wolny.

Alfa stwierdził, że mogli spotkać się nawet tego samego dnia.

Louis zgodził się, prosząc by napisał mu ulicę i miejsce, by się nie zgubić.
Styles zapewnił, że wpadnie po niego o umówionej godzinie, bo no cóż zna jego adres. Młodszy przystał na to.

Alfa cieszył się, że Louis tak bezproblemowo przyjął zaproszenie. I tak miał odwieść dziewczynki do babci na weekend, więc mógł spokojnie pozwolić sobie na spotkanie z szatynem. A może mógłby nazwać to randką? Styles naprawdę miał nadzieję, że coś z tego wyjdzie. Czuł, że ta omega ma coś w sobie, że idealnie pasuje do niego i jego życia.

Mężczyzna tak jak miał w zamiarze, zawiózł Mię i Ninę do swojej mamy. Wiedział, że kobieta kocha swoje wnuczki i chętnie się nimi zajmuje.

- Harry, co ty taki wystrojony? - spytała Anne, kiedy dziewczynki pobiegły do salonu.

- Wychodzę ze... Znajomym - mruknął.

- Znajomym, tak? - zaczęła cicho - Ile ma lat? Dziewczynki go tolerują? będzie dobrą matką i luną? - nie przejmowała się ilością zadanych pytań.

- Mamo... - jęknął.

- Nie ma mamo, mów - spojrzała na niego matczynym wzrokiem.

- Dwadzieścia pięć lat, dziewczynki go lubią i wydaje mi się, że byłby dobrą Luną - wydukał.

- Dobrze, dobrze. Jaki jest, jak ma na imię?

- Louis, jest naprawdę uroczy i drobny - peszył się na wywiad matki.

- Widzę jak twoje oczy błyszczą, nie zawal tego kochanie - poprosiła syna i pocałowała go w czoło - Najwyższy czas by stado miało lunę.

- Boje się, żeby nie było tak jak z Mią i Niną - powiedział cicho.

- Jeśli nie chciał ci wskoczyć do łóżka za pierwszym razem, to nie może być jak tamte szmaty - kobieta rzadko się tak denerwowała i używała takich słów.

- Mamo jeszcze dziewczynki cię usłyszą - zwrócił jej uwagę.

- Są w salonie, oglądają - przypomniała mu - A wiesz jak u nich to wygląda. Ale co z tym Louisem?

- Jest zupełnie inny mamo. Od niedawna jest w naszym stadzie - przyznał.

- Poczekaj... - zaczęła rozmyślać - Syn mojej znajomej się do niej wprowadził i doszedł do stada... Czy ci chodzi o syna Jay?

- Tomlinson - odparł alfa - Pamiętam, że jego mama ma inaczej na nazwisko niż on.

- Tak! To on! - klasnęła w dłonie - Tyle dobrego o nim słyszałam, ponoć ma wysokie standardy co do alfy - w jej głowie pojawiły się wspomnienia z rozmów, z Jay.

- Oh, okej. Myślisz, że powinienem kupić kwiaty?

- To tak, ale chodzi mi też o co innego - powiedziała delikatnie i złapała syna za przedramię - Po prostu on nie jest jak inne omegi, on nie odda ci się z kaprysu. Jest dumny, że chce poczekać z pierwszym stosunkiem do ślubu... Nie ukrywa on tego.

- Okej, trochę się zestresowałem. Muszę zrobić dobre wrażenie - wziął głęboki oddech.

- Będzie dobrze i cieszę się, że taka omega ci przypadła do gustu - uśmiechnęła się - Będzie dobrą matką, ze względu na liczebność rodzeństwa. Daj z siebie wszystko.

- Będę leciał, muszę skoczyć po te kwiaty - spojrzał na zegarek.

- I czekoladki synu! - zawołała, kiedy ten już biegł do samochodu. Anne pokręciła głową. W końcu z Jay dopinają swego.

~~~~

Brunet naprawdę zaczął się stresować, ale zdążył kupić kwiaty oraz pudełko czekoladek. Równo o umówionej godzinie zapukał w wielkie drzwi.

- To do mnie mamo! - krzyknął Louis, kiedy kobieta chciała już wstać - Późnej wrócę! - dodał, kiedy otworzył drzwi i szeroko się uśmiechnął na widok alfy.

- Hej Lou - uśmiechnął się i zapatrzył na omegę.

- Hej H -zagryzł wargę i spojrzał na to co alfa trzyma w rękach. Czyli to jednak randka? Przeszło mu przez myśl.

- Oh tak, to dla ciebie...- odchrząknął i wręczył młodszemu podarunki.

- Bardzo dziękuję - zarumienił się i przyjął je - Poczekasz? Tylko wstawię te piękności do wody?

- Jasne, bez problemu - przytaknął.

Louis zniknął dosłownie na dwie minuty, w ciągu tego czasu z domu było słychać dużo śmiechu i zabawy. W końcu młodszy wrócił do niego i mogli ruszyć na swoją 'randkę'?

- Co zrobiłeś z dziewczynkami? - spytał Louis, kiedy już siedzieli bezpiecznie w samochodzie.

- Są u babci. - odpowiedział, zachwycony ze szatyn się o nie spytał.

- Tata zrobił sobie chwile wolnego? - zagadnął zapinając pasy..

- Czasem trzeba, a babcia kocha swoje wnuczki i zawsze je przygarnie - zaśmiał się, uwydatniając przy tym dołeczki.

- Rozumiem, albo staram się zrozumieć - zachichotał - Gdzie dokładnie jedziemy?

- Kolacja w małej restauracji. Nic wielkiego, miła atmosfera, można swobodnie rozmawiać - odparł.

- Idealnie -ucieszył się.

- Jak minął ci dzień? - spytał Harry, jadąc w dobrze mu znanym kierunku.

- Dużo zabawy z rodzeństwem i pomagałem mamie - przyznał - troszkę też szukałem pracy, a tobie?

- Popracowałem odebrałem dziewczynki ze szkoły i zawiozłem do mojej mamy. A jak z twoja pracą? Masz coś na oku?

- Miałem, ale mam niby za słabe doświadczenie - skrzywił się. Nienawidził, gdy wytykali mu takie rzeczy, nie wiedząc jak mu idzie w zawodzie.

- Jaka branża? - spojrzał przez moment na omegę.

- Czy to branża? - zachichotał - Chciałem pracować w przedszkolu.

- Jesteś nauczycielem? - spytał.

- Tak - zaśmiał się - Cóż, mam w obronie to, że naprawdę kocham dzieci.

- Mamy kilka przedszkoli w watasze, próbuj - mruknął, z iskierkami w oczach.

- Złożyłem swoje CV - skinął głową - Jutro mam następną rozmowę.

- W takim razie powodzenia - uśmiechnął się brunet.

- Nie dziękuję - oddał uśmiech.

- Tam gdzie byłeś wcześniej, pracowałeś w przedszkolu?

- Ostatni raz pracowałem, ponad rok temu. Potem przedszkole splajtowało, a ja postanowiłem za oszczędzone pieniądze zwiedzić świat i poznać różne kultury - słowa płynnie wychodziły z jego ust.

- Zazdroszczę ci tych podróży - przyznał.

- Jak dziewczynki podrosną i będziesz mógł wziąć wolne, to nic nie zawadza by zwiedzić kawałek świata - zapewnił go.

- Jako alfa watahy nie bardzo mogę ją opuszczać - westchnął, czasem to było uciążliwe.

- A zastępca? - spytał niepewnie.

- Na razie ma omegę w ciąży - odparł.

- A czy ktoś mówi teraz? Masz czas Harry - zapewnił.

- Wiem, ale czuje się odpowiedzialny za stado.

- To jest oczywiste -przyznał, kiedy brunet zaczął parkować w obcym mu miejscu - Ale ty tak jak inni, masz prawo do chwilowego urlopu.

- Nie byłem nigdy z dziewczynkami na wakacjach... - przyznał.

Louis aż się zapowietrzył.

- Harold, ty chyba nie mówisz na poważnie

- Poważnie.

Omega pokręciła głową, kiedy wyszli z samochodu.
- A wiesz, ile by im sprawił przyjemności weekend z tatą nad morzem?

- Wiem, po prostu to nie jest takie proste. A wcześniej obie były dość malutkie. Ciężko być samotnym ojcem.

- Wierzę Harry, ale co z ich matką? - stali w miejscu. Louis nie wiedział, gdzie ma się dokładnie kierować.

- Dziewczynki mają inne matki. - słowa nie łatwo mu przeszły przez gardło.

- Oh - zarumienił się - To gdzie mamy iść?

- Tu niedaleko, chodźmy.

Omega poprawił swoje kosmyki, nim ruszył za alfą, szli dosyć blisko siebie.

- Na szczęście, mimo wszystko obie są podobne do mnie.

- Nawet bardzo - przyznał, kiedy weszli do przytulnie wyglądającej restauracji - Kiedy biegłeś po tym sklepie, to od razu wiedziałem, że jesteś ich ojcem. Te oczy i loczki.

- Tego nie da im się odjąć - zaśmiał się - Dzień dobry, miałem rezerwacje na nazwisko Styles.

Młoda kobieta wyprostowała się jak struna i zagryzła wargę, nim spostrzegła, że alfa stada nie jest sam. Straciła swoją pewność siebie i zabijała wzrokiem Louisa.

- Dobrze. Proszę za mną.

Harry ułożył dłoń na dole pleców omegi i prowadził go przez restauracje, krok w krok za kobietą.

- To jest państwa stolik - jej głos był słodki, ale słyszalny był też jej 'jad' - Kelner przyniesie niedługo wam menu.

- Dziękujemy - odchrząknął alfa i odsunął krzesełko dla młodszego.

Szatyn uśmiechnął się uroczo i usiadł.

- Widzę, że jesteś naprawdę rozchwytywany - pokręcił głową z iskierkami w oczach.

- Rozchwytywany? Czemu? - zajął swoje miejsce.

- Harry - poprawił swoje okulary, nim spojrzał mu w oczy - Ona mnie zabijała wzrokiem przez to, że przyszedłem tu z tobą.

- No cóż nie jestem nią zainteresowany.- przewrócił oczami.

- Ale ona tobą tak - dla omegi było to komiczne, w pewien sposób.

- Ale my jesteśmy na kolacji. Nie zwracajmy uwagi na innych - poprosił lekko.

- Oi oi - skinął głową i zagryzł dolną wargę. W restauracji było mało osób, chyba ze względu na wczesną godzinę.

Kiedy dostali karty, kelner zapytał czy chcą coś do picia. Obaj zamówili po soku. Jeden dlatego, że nie lubił alkoholu, a drugi bo prowadził.

- Bierz na co tylko masz ochotę- zachęcał alfa.

- Nie za bardzo wiem co - przyznał, patrząc na znajome nazwy - Ale mam pomysł - spojrzał na alfę z figlarnym uśmieszkiem.

- Jaki? - spytał.

- Ja zamówię coś tobie, a ty mi - zaproponował, unosząc jedną brew.

- Podoba mi się ten pomysł. Jakieś uczulenia lub coś takiego? - spytał młodszego.

- Nie, nie bardzo, a ty? I nie lubię pieczarek - dodał, by mężczyzna nie zamówił mu czegoś z tym paskudztwem.

- Uczulenia nie mam, ale owoce morza to nie moja rzecz. Ryby są w porządku. - pokiwał głową.

Louis zanucił w zgodzie.

- To w tym też się zgadzamy - uśmiechnął się i zaczął przeglądać menu.

Alfa spoglądał na szatyna i na kartę starając się dopasować coś do niego.

Louis, w końcu wybrał placki po węgiersku. To było to co kochał i miał nadzieję, że Harry'emu też posmakuje. Harry wybrał makaron z sosem śmietankowym, brokułami i kurczakiem. Wiedział, że podają tutaj wyśmienite makarony.

Kelner z uśmiechem, przyjmował zamówienia. Zaznaczając, które jest dla kogo.

Pomysł szatyna pokazał alfie, że na pewno nie nudziłby się nigdy w jego towarzystwie.

- Dobrze, Harold - zachichotał na drugie słowo - Możesz mi opowiedzieć coś o swoich księżniczkach? To duża część twojego życia.

- Od której zacząć? - rozmyślał - Od starszej. Nina ma osiem lat i jest szalenie inteligentna, dość poważnie do wszystkiego podchodzi, jak na swój wiek. Chociaż ma czasami przebłyski bycia dzieckiem - zaśmiał się, biorąc kieliszek z sokiem.

- Wydaje się taką - pokiwał głową - Strasznie dba o Mię, kiedy się zgubiły starała się być dzielna i nie płakać dla niej.

- Mia jest bardzo uczuciowa, ma sześć lat i wszystko bierze do siebie. Trzeba uważać na słowa kiedy się do niej mówi. - przyznał Harry - I jest dość nieśmiała.

- Jesteś pewny, że nieśmiała? - przypomniał sobie, jak dziewczynka legła do jego dotyku i przytuliła się ciągle.

- Zazwyczaj - przyznał.

- A ty? Jak ci się wiedzie, bo wychowanie córek dobrze ci wychodzi - przekrzywił głowę.

- Jestem rodzicem i alfą stada na pełny etat - uśmiechnął się trochę smutno - Powiedz lepiej coś jeszcze o sobie.

- Ale co mogę powiedzieć? Naprawdę nie wiem, zaproponuj coś - poprosił i kopnął Harry'ego lekko pod stołem - Nie smuć się, cokolwiek jest źle, niedługo będzie lepiej.

- Jaki kraj, który zwiedzałeś podobał ci się najbardziej? - spytał.

- Złe pytanie Harry -pokręcił głową - Nie potrafię wybrać.

- Coś na pewno przykuło twoja uwagę bardziej - jęknął.

- Masz rację, Oslo zawładnęło moim sercem. Ci ludzie, sposób życia... A wataha? O głębokich wierzeniach i kulturach, niestety musiałem po dwóch miesiącach wyjechać, bo według panujących tam zasad, jeśli został bym jeszcze miesiąc, to zaczęto by mi szukać alfę do rozpłodu - skrzywił się.

- Poważnie? Szybko działają - przyznał.

- Naprawdę i tak, na szczęście dowiedziałem się o tym w dobrym czasie -zadrżał na samą myśl stosunku z obcym alfą.

- U nas nie ma czegoś takiego - odparł Styles.

- Jestem z tego niezmiernie zadowolony. Chciałbym się zakochać, a nie zostać zmuszony do powiązania z kimś - upił trochę soku.

- Zmuszaniem do miłości nic nie osiągniemy - pokiwał głową..

- To prawda, moja mama z moim tatą została tak zmuszona. Po moich narodzinach rozwiedli się i zerwali połączenie - nie pamiętał tych czasów, bo był za mały.

- To przykre, naprawdę. Ja myślałem, że byłem naprawdę zakochany, ale jak przychodziło do szczenięcia i połączenia... - pokręcił głową - Chodziło tylko o pieniądze.

- Przykro mi H - mówił szczerze, patrząc w jego zielone oczy - Nie rozumiem jak ktoś może takie rzeczy robić, mnie mama kompletnie inaczej wychowała.

- Cieszy mnie to. I czas kiedy te omegi były w ciąży z dziewczynkami był okropnie stresujący. Wiesz ciężarna omega. bez połączenia, ma często problem żeby donosić ciążę.

- Aż za dobrze to wiem - pokręcił głową ze smutkiem.

Brunet spojrzał na niego pytająco.

-Moja mama przy Fizzy, jednej ze starszych sióstr... Nie była połączona - chrząknął - Mimo, że byłem mały, pamiętam ten stresujący czas.

- Twoja mama musi być naprawdę silna kobietą - przyznał.

- Jest - potwierdził - Dopiero teraz, od paru lat, żyje z miłością swojego życia, z którą ma bliźnięta.

- Dobrze, że znalazła kogoś takiego - uśmiechnął się.

- Ty też znajdziesz - zapewnił go, lekko speszony.

Harry tylko uśmiechnął się, a ciszę przerwał kelner, który przyszedł z ich zamówieniami. Podziękowali mężczyźnie i Louis niemal zaskomlał, czując wspaniały zapach potrawy.

- Strzał w dziesiątkę, H- szepnął, kiedy spróbował kawałek.

- Idealnie wstrzeliłeś się w moje smaki - przyznał Harry, po spróbowaniu.

- Mamy chyba podobne gusta - przyznał delikatnie.

- Bardzo możliwe. - uśmiechnął się z dołeczkami.

Resztę posiłku rozmawiali, z delikatnymi uśmiechami na ustach.

- Deser, czy masz ochotę na spacer? - spytał Harry, po skończeniu głównych dań.

- Niby jestem sporym łasuchem, ale spacer brzmi lepiej - odparł z lekkim uśmiechem.

Alfa poprosił o rachunek i zapłacił nie chcąc słyszeć sprzeciwu ze strony Louisa. Omega skrzywił się, jednak podziękował mu z małymi rumieńcami na policzkach. Po chwili stali już przed budynkiem, nie było jeszcze za późno na porządny spacer. Tomlinson poprosił alfę o wskazanie kierunku, nim powoli ruszyli, a ich dłonie czasami się o siebie ocierały.

- Tu obok jest mały park. Bardzo ładny, dużo roślinności- mruknął alfa wskazując palcem.

- Brzmi świetnie - przeszli przez ulicę i łatwo dostali się do wskazanego miejsca - Naprawdę dbasz o swoją watahę, Harry - był pod sporym wrażeniem.

- Staram się, chcę zapewnić stabilne warunki dla rodzin i wilków, które chcą je założyć - pokiwał głową.

- Żyje tu od ponad tygodnia, a wcześniej przyjeżdżałem na wakacje i muszę powiedzieć, że odwalasz kawał dobrej roboty.

- Milo mi to słyszeć - uśmiechnął się naprawdę, szczerze.

Louis oddał uśmiech, pesząc się trochę. Nie wiedział skąd się brała w nim odwaga.

- Myślisz, że zostaniesz tu na stale, czy jednak podróżowanie będzie silniejsze? - spytał zielonooki.

- Myślę, że na stałe. Moja omega domaga się rodziny - nieśmiało przyznał.

- To naszą wataha to zdecydowanie dobry wybór - alfa Harry'rgo czuła naprawdę mocne przyciąganie do omegi Louisa.

Szatyn lekko zadrżał i skinął głową.

- Zdążyłem to zauważyć.

- Cieszę się, że zgodziłeś się ze mną wyjść - przyznał Styles.

- To jest zaszczyt Harry, naprawdę cię i małe polubiłem - usiedli przy jednej z ławek.

- To dla mnie zaszczyt - niepewnie ujął dłoń młodszego i ucałował jej wierzch.

Louis mocno się zarumienił i niepewnie spojrzał w zielone oczy.

- Uroczy- alfa zauważył różowe policzki młodszego.

- Przestań - poczuł jak stają się jeszcze cieplejsze - Jestem za stary na takie rzeczy - zachichotał.

- Jakie? - droczył się.

- Harold -szturchnął go delikatnie.

- Lewis - zaśmiał się brunet.

- Osz ty - zmrużył na niego oczy - Igrasz z ogniem.

- Tak? I co z tym zrobisz? - uniósł brew.

Tomlinson rzucił się na niego ze śmiechem, przez co obaj wylądowali na miękkiej trawie.

- Lou! - zaśmiał się, z lekkim niedowierzaniem alfa, czując na sobie ciężar omegi.

- A ja - wesołe iskierki błyszczały w jego oczach -I co teraz zrobisz, wieki alfo?- droczył się, kładąc ręce wzdłuż jego klatki piersiowej.

- Zostałem obezwładniony i mogę liczyć na twoją łaskę - powiedział poważnie.

- W takim razie - udał, że się zastanawia - Chcę pocałunek w policzek, to cię puszczę.

- Musisz się po niego schylić - zasugerował brunet.

Louis wywrócił czule oczami i pochylił się. Harry pocałował go w policzek, jednak to było bardzo blisko kącika ust. Szatyn ponownie się zarumienił i jak obiecał, zszedł z ciała alfy.

- Nie jest ci chłodno? - spytał Harry, kiedy już wstał i otrzepał się z pyłków.

- Troszeczkę - wzruszył ramionami i wyjął listek z włosów Stylesa.

Alfa momentalnie zdjął marynarkę, zostając w samej koszuli i ułożył materiał na ramionach omegi.

- Dziękuję - szepnął.

- Nie ma sprawy. Nie mogę pozwolić, żebyś był chory po naszej randce.

Louisa omega, jak i on sam, zadrżeli przyjemnie na te słowa. Niebieskie oczy zabłyszczały czymś nieznanym.

- Robi się późno, odwiozę cię do domu - zaproponował.

- To dobry pomysł, dziękuję - otulił się zapachem alfy.

Lekkim spacerem udali się do samochodu Stylesa. Podróż powrotna do domu Louisa nie trwała długo, wręcz przeciwnie, była za krótka. Harry na miejscu otworzył drzwi przed szatynem i odprowadził go do samego wejścia.

- Dziękuję Harry... Za wspaniałą randkę - Louis po wpływem odwagi, odwrócił się w jego stronę i na chwilę połączył ich usta nim uciekł do domu.

Brunet stał oniemiały przez dłuższą chwile, po czym dotknął palcami ust i uśmiechnął się szeroko. Spojrzał ostatni raz na dom omegi, nim z puchnącym sercem wrócił do samochodu.
Widział, że musi zawalczyć o kogoś takiego jak Louis. Ale też był już w stu procentach pewien, ze Tomlinson tez coś do niego miał.
~~~~
Harry przygotował chyba wszystko na spotkanie z Louisem, kolacja, filmy i nawet schodził wino, gdyby szatyn miał na nie ochotę. Wszystko szło po jego myśli. Dużo pisał z młodszą omegą i bardziej się poznawali, Harry każdego dnia czuł coraz bardziej, że Louis idealnie pasuje do jego rodziny.

- Tato? Lou przyjdzie? - spytała nagle Mia.

- Tak, przyjedzie - poprawił włosy dziewczynki - Cieszysz się z tego powodu?

- Tak! Lou jest super! Myślisz, że porysuje ze mną?

- Myślę, że nie będzie to żaden problem - odparł z delikatnym uśmiechem - Zawołaj siostrę na dół, zaraz Louis będzie.

Dziewczynka dosłownie pobiegła po Ninę, słysząc co powiedział jej tata. Harry pokręcił na to czule głową i sprawdził czy wszystko leży na stole. Mimo wszystko stresował się spotkaniem z omegą, a w jego brzuchu szalały motylki.Dziś miał zrobić kolejny krok, który zważy na życiach ich wszystkich.

Po domu rozszedł się dzwonka do drzwi, alfa poprawił swoją koszule i włosy, po czym skierował się, aby przywitać gościa.

- Hej Hazz - Louis mocno się zarumienił, nie wiedząc jak się przywitać.

- Hej Lou - uśmiechnął się starszy i przyciągnął omegę do uścisku.

Szatyn odetchnął, wtulając się w silne ciało. Trochę mu w tym przeszkadzały prezenty dla dziewczynek.

- Lou! - na korytarz wpadła Mia.

Louis zachichotał i odsunął się od alfy, by przywitać się z dziewczynkami i dać im po prezencie.

- Wiesz, że nie musiałeś? - mruknął Harry, patrząc jak córki w salonie otwierają pakunki.

- Ale chciałem - odparł równie cicho i po chwili usłyszał pisk najmłodszych.

- Tato! Nowe kredki i książeczka z kolorowankami! - pochwaliła się młodsza.

- A ja ferbiego tato, zawsze chciałam ferbiego - westchnęła starsza tuląc do siebie zabawkę.

- To super. Odłóżcie zabawki do pokoju i umyjcie ręce - poprosił.

Najmłodsze podziękowały jeszcze omedze, nim wykonały polecenie alfy.

- Trafiłeś w dziesiątkę - odparł z lekkim niedowierzaniem.

- W końcu ma się piątkę sióstr - zachichotał i delikatnie przybliżył się do starszego. Nie chciał być natarczywy, ale bardzo lubił bliskość alfy.

- Głodny? - spytał brunet.

- Troszeczkę, o tyle - rozłożył szeroko ramiona z uśmiechem.

- Głodny jak wilk? - zaśmiał się - Mam nadzieję, że lubisz zapiekankę z ziemniakami.

- Kocham - zanucił, podążając za starszym.

- To dobrze - weszli do kuchni.

- Mówiłem ci, że masz ładny dom? - spytał, rozglądając się.

- Dziękuję - odparł, zakładając rękawice kuchenne.

- Pomóc ci w czymś?

- Nie Lou, jesteś gościem. Z resztą prawie wszystko gotowe.

Omega tylko pokręcił czule głową i oparł się o blat.
- Pięknie pachnie.

- Ulubione danie dziewczynek. - przyznał Harry.

- Trzeba zapamiętać... Oh - sapnął, kiedy dziewczynki przyczepiły się do jego boków.

- Nie męczcie Lou - pokręcił głową alfa.

- Nie robią tego, spokojnie. To jest kochane i miłe - położył ręce na plecach dziewczynek.

- Jeśli tak to w porządku. Idźcie do stołu ja już niosę zapiekankę - odparł.

Mia i Nina niechętnie oderwały się od Louisa, którego polubiły, bo cóż to była pierwsza omega w pobliżu ich taty. Stół był ładnie zastawiony, a Harry postawił danie na samym środku. Louis wyręczył Harry'ego z uśmiechem, przy nakładaniu porcji Ninie i Mii. Brunet cały czas miał uśmiech na ustach, był zachwycony tym jak swobodnie omega czuje się pośród jego rodziny.

- Tatooo - Mia jęknęła słodko.

- Tak kochanie? Nie musisz podnosić głosu, słyszę cię dobrze tu.

- Bo babcia mówiła różne fajne rzeczki, że Lou będzie naszą mamą, to prawda?- zielone oczy błyszczały nadzieją (rzeczki to celowy błąd).

- Mia, zjedz spokojnie obiad dobrze? - poprosił dosadnie Harry, czując jak tym razem jego policzki pieką.

Louisa trochę zatkało, jednak delikatnie położył dłoń na udzie Harry'ego. Wspierając go i przy okazji pokazując, że kto wie. Za jakiś czas. Brunet trochę uspokoił się na ten gest, położył swoją dłoń na tej szatyna i lekko ją ścisnął. Omega zarumienił się i spojrzał w zielone oczy alfy. Reszta kolacji minęła na przyjemnych rozmowach, które mogłyby się ciągnąć w nieskończoność.

- tatku - w pewnym momencie jęknęła Mia - Spać.

- No tak brzuch pełny, więc czas na sen - zaśmiał się alfa.

Louis rozczulił się jaka słodka jest panna Styles.

- Lou? A poukładasz ze mną puzzle? - tym razem odezwała się Nina.

Harry wziął Mię na ręce i spojrzał na Tomlinsona, aby wyczuć sytuację. Omega skinął głową z uśmiechem i wstał. Wziął w swoją dłoń rączkę Niny i pozwolił jej się prowadzić.

Alfa szedł kilka kroków za nimi na w pół śpiącą dziewczynką w ramionach.

- Lou, zostań w salonie, ja pójdę tylko po puzzle - poprosiła mała brunetka, biegnąc po schodach.

- Wracam za kilka minut w porządku? - upewnił się brunet.

- Jasne, Mia potrzebuje taty - spojrzał na przysypiającą dziewczynkę.

- Dziękuję - uśmiechnął się i skierował do pokoju dziewczynek.

Nina zbiegła po chwili z góry z dużym pudelkiem, z puzzlami z filmu kraina lodu.

Alfa na szczęście nie miał problemu z położeniem spać młodszej córki i po kilku stronach bajki dziewczynka smacznie spala. Zszedł po chwili na dół, zostawiając lekko uchylone drzwi i poszedł do salonu. Uśmiechnął się widząc jak Louis leży z Niną na dywanie i zawzięcie układają puzzle.
I wcale, wcale jego wzrok nie ulokował się na dużych i krągłych pośladkach omegi. Usiadł na kanapie, nie chciał przeszkadzać im w układaniu, jednak najchętniej spędziłby trochę czasu sam na sam z omegą. Na szczęście alfa długo na taką okazję nie musiał czekać. Nina po parunastu minutach zaczęła ziewać i przecierać oczy.

- Skarbie, chyba czas do łóżka - odezwał się zielonooki.

- Ale tatusiu - jęknęła - A Lou i puzzle?

- Sprzątniemy puzzle, a ja dotrzymam Lou towarzystwa, dobrze?

Tomlinson ledwo powstrzymał śmiech, jednak po chwili poparł bruneta, życząc dziecku bajkowych snów. Harry zaczął zbierać puzzle po ich zabawie nie chcąc zgubić nawet kawałeczka. Omega już po chwili został sam w salonie, więc postanowił usiąść na wygodnej kanapie.

- Obie śpią, zaskakująco łatwo poszło - odparł alfa, kiedy wrócił.

-Dużo emocji H, pewnie to dlatego - odpowiedział, mrugając lekko bo zapomniał dzisiaj okularów.

- Pewnie tak - przyznał - Co powiesz na film, popcorn i mam jeszcze wino?

- Chcesz mnie upić? - droczył się -Pewnie, brzmi bardzo fajnie.

- Nie marzę o niczym innym - zaśmiał się - W szufladzie w stoliku są filmy. Wybierz coś, ja idę po resztę.

Louis zanucił cicho i zsunął się z kanapy. Otworzył małą szufladę i zaczął przeglądać zestaw filmów. Alfa wstawił popcorn i otworzył chłodne wino. Szatyn wybrał jedną z komedii, którą dobrze znał i lubił. Harry przyniósł przekąski, wino oraz wrócił się po dwa kieliszki, które uzupełnił od razu. Omega zrobił miejsce Harry'emu a film zostawił w widocznym miejscu.

- Świetnie komedia, włączać? - spojrzał na młodszego.

- Oi - skinął głową.

Alfa wszystko ogarnął, po czym usiadł tuż obok Louisa z pilotem w ręku. Tomlinson położył głowę na ramieniu alfy i spojrzał na ekran. Harry zagryzł wargę, czując zapach młodszego tak blisko siebie, jego dłoń wyślizgnęła się za jego plecy i znalazła miejsce na biodrze. Omega szatyna zamruczała zadowolona z całej sytuacji. Starszy kompletnie nie mógł skupić się na filmie.

Tomlinson, lekko otumaniony zapachem starszego, jak i jego bliskością, usiadł na jego udach i połączył ich usta. Alfa był mocno zaskoczony, ale po chwili oddał pocałunek z zachwytem. Louis zaskomlał cicho, nigdy nie był w tak intymnej sytuacji, ale jego omega i pokusa wygrały. Alfa starał się panować nad sytuacją, rozłączył ich usta i starał się uspokoić oddech.

- Przepraszam -Louis się speszył i próbował zejść z jego nóg - Pierwszy raz nie mogę panować nad sobą i omegą.

- Jest w porządku to mi pochlebia - przyznał brunet.

Tomlinson nie potrafił mu spojrzeć w oczy, kiedy zszedł z jego kolan. We wnętrzu głośno kłócił się ze swoim drugim ja.

- Nie wstydź się Lou. To w porządku - odezwał się ostrożnie.

- Za dużo sobie pozwalam, a nie wiem na czym stoimy - pokręcił głową.

- Chciałem z tobą dziś o tym porozmawiać - przyznał.

Louis zagryzł dolną wargę i spojrzał ostrożnie na alfę.

-Tak?

- Naprawdę polubiłem cię Lou, a raczej więcej niż polubiłem. Zauroczyłeś mnie i z resztą dziewczynki też. Wiem, że związek z alfą, która ma już szczenięta nie jest proste, ale chciałbym dać nam szansę.

- Ale ja uwielbiam twoje córki - zamrugał - A ty jesteś jedyną alfą, która mnie do siebie tak mocno przyciągnęła... Też chciałbym spróbować.

- Naprawdę? - Harry uśmiechnął się szeroko.

- Tak - spojrzał z iskierkami, w zielone oczy.

Harry nie mogąc się powstrzymać połączył ponownie ich usta. Louis jęknął i oddał pieszczotę z przymkniętymi powiekami. W końcu czuł, że puzzle układanki się układają.

- Zauroczyłeś mnie już wtedy w centrum handlowym - przyznał starszy.

Szatyn oblizał dolną wargę.

- Nie mogłem oderwać wzroku od twoich pięknych oczu.

- Ja od całego ciebie, a twój zapach... Tego nie da się opisać - na zawołanie zaciągnął się.

- Harry! - zachichotał, drżąc lekko.

- Tam mam na imię - uśmiechnął się kącikiem ust.

-Sprawiasz, że szaleje -pokręcił czule głową.

- A ty sprawiasz, że jestem szczęśliwy - odparł.

Louis z czerwonymi nadal policzkami, opadł plecami na kanapę i zaśmiał się cicho.

- Co ty robisz? - spojrzał na niego alfa.

- Nie wiem - przymknął oczy - A co robię?

- Nie wiem, dlatego się pytam - pokręcił czule głową.

- Przytul mnie, a nie - powiedział delikatnie.

Brunet położył się obok młodszego i przyciągnął go do swojej klatki piersiowej.
Louis powoli oddychał, delektując się zapachem starszego. Czuł, że powoli przepada dla tej alfy. Harry nie potrafił uwierzyć w szczęście, które go dosięgnęło. Miał nadzieje, że Louis będzie idealnym omegą dla niego i równie świetną matką dla dziewczynek.

~~~~
Kola 💚💙💚

Continue Reading

You'll Also Like

91.3K 4.2K 10
To kolejna współpraca z moją kochaną Olą (@ziallxziall) "Potajemnie marzył zakochać się, stworzyć dużą rodzinę z jakimś mężczyzną. Miał już swoje la...
1.5M 56K 53
Biegnę z plecakiem w dłoni. Uciekam od mężczyzny, którego kocham. Mężczyzny, który jest ojcem moich nienarodzonych dzieci. Przeciskam się przez kontr...
2.1M 105K 63
Melody to czarnowłosa nastolatka o niebieskich oczach. Należy do osób cichych, delikatnych oraz strachliwych, które dosłownie nikną w tłumie. Samotno...
976K 5.3K 9
Lilith to dwudziestoletnia młoda kobieta, która przeprowadziła się na studia do Great Falls, gdzie mieści się mały kampus wraz z uczelnią jak każda i...