Alex wszedł do mojego pokoju i przysunął do siebie.
-moje spać u ciebie prawda?-pocałował mnie w szyję a ja się zarumieniłam.
-wiesz że tak.
-to dobrze, i Bogu dziękujmy że jace na pokój na drugim końcu domu więc zanim przybiegnie nas straszyć zdążymy się naszykować i zrobić tak
Podszedł do drzwi i przekręcił je na kluczyk. Uśmiechałam się do niego a ten położył mnie na łóżko i pocałował.
-kocham cię kitty
-wiec mówiles mi to już
-zauwrzyłem, wcześniej tego ci nie mówiłem więc teraz muszę nadrobić zaległości.
Znów pocałował mnie w szyję a ja jęklam i zatkałam sobie ręką usta.
-hej nie rób tak, zdarza się takie coś a mi się to nawet podoba.
Wymruczał i złapał za moje nadgarstki.
-wiedziałaś że masz królewska krew?
-ummm odkąd mi powiedziano ze jestem herondale?
-moge powiedzieć że umawiam się z księżniczką...
Zaśmiałam się, albo mi się wydaje albo jego głos stał się sexowniejszy i teraz mnie prowokuje. Chciał znowu mnie pocałować w szyję lecz zamiast tego zatrzymał się w połowie i wypuścił powietrze, czułam ciepło na szyji, zadrzalam... i w tedy żalą sytuacja się spierdolila, zaczęła mi lecieć krew z nosa. Odepchnęłam chłopaka i otwaralm drzwi pisftm wybiegłam. Stanęłam obok izzy Która wytarła mi nos.
-krwawi mocniej niż zawsze...
-zauważyłam... ehh, dlaczego to się dzieje mi
-czuje że za niedługo się przekonamy, runa też mówi sama za siebie.
Pokazała na świecąca runę parabatai.
-może to związane z legendą.
-nie mów tak, ja mam umrzeć, Niby nie ważne gdzie Robert i Nina?
-poszli do naszej posiadłości ja śpię w pokoju gościnnym a jace znalazł sobie pokój idealny więc zmywamy się bo rano przed świtem idziemy do clave.
Wygnała mnie do pokoju gdzie siedział Alek bawiąc się moimi sztyletami.
-po co oni chcą użyć tego życzenia?
-wydaje mi się że Valentine pragnie swojego dawnego celu... mianowicie zniszczenia wszystkiego co ma krew demona...
Położyłam się na łóżku rozbierając do bielizny, tu niestety nie mam nic do ubrania na sen. Alek rozebrał się do bokserek i wskoczył obok mnie. Obruciłam się i położyłam na jego klatce nasłuchując jak bije mu serce.
-kocham cię Lili.
-wiem lightwood. A teraz śpij rano wstajemy.
Rankiem znów obudziłam się w piórach, strzelałam je z siebie i wzięłam z wieszaka sukienkę.
Schowałam sztylety i Stellę a potem podeszłam robiąc kitkę do łóżka
-Alek...Alek...Alek wstawaj -potrzasłam nim a ten się gwałtownie podniósł wystawiając sztylet.
-na anioła nie strasz mnie... czemu tak się ubralaś?
-ide do clave.
-alek Lila mamy gości!-usłyszałam głos jace'a.
Ogkrzykłam że już idziemy, a Alek podniósł się i rozpuścił mi włosy.
-hej co ty robisz
-okropnie wyglądasz w kitce.
Jękłam i uczesałam koka wypuszczając go przody dwa możni skręcone pasemka Alek powiedział że wyglądam znacznie lepiej i ucałował mnie w czoło. Zaświeciłam się a on się zaśmiał.
-jeśli będziesz tak świecić za każdym razem gdy cię dotknę...
-wiem że jesteś tym zachwycony Lightwood-sykłam i wyszłam z pomieszczenia.krecac biodrami na co usłyszałam gwizd Aleka.
Zaśmiałam się i zobaczyłam jak max przytula Ninę.
-Max!-zbiegłam po schodach i przytuliłam chłopaka. Ten zaplątał na mnie rączki i obruciłam nami śmiejąc się.
Zobaczyłam też izzy która gada nie znikim innym jak matką.
-słyszeluśmy o tym co się stało wiecie kto to zrobił?
-sebastian -poszli wszyscy nawet Alek zjerzdzjaacy po ramie schodów.
-mój bratanek?
-tak, jest demonem.-stwierdziłam i odstawiłam chłopca na ziemię
Ten tylko wziął Ninę za rękę i usiadł na sofie.
-gdzie Robert?
-byl wezwany do rady, nie ważne jaki macie plan?
-ja mam ale nie wiem do końca jeszcze jaki.-powiedział Alek i mnie przytulił jakby się bał że zaraz coś się stanie.
-ja tu zostanę będę pilnować dzieci a wy idźcie.
Powiedziała Agnes więc wzięłam izzy pod rękę i ruszyłam do wyjścia, runa na nodze i ta na obojczyku świeciły co było dziwne jednak przyzwyczaiłam się.
Alek złapał mnie i przerzucił przez ramię.
-co ty robisz ja się pytam.
-niosę
-po co?
-bo tak mi się podoba, wiesz że wyglądasz jak łowczynie kiedyś?
-tak nie wiem czemu z tego zrezygnowały.
-wiesz czasy się zmieniają. A ty wyglądasz w tym stroju doskonale.
Mrukł a ja się zaśmiałam. Szliśmy przez dobre 10 minut, a przed budynkiem Alek odstawił mnie. poprawiłam moje zakolanówki i ruszyłam za izzy wypinając dumnie pierś. Otwarłyśmy drzwi a chłopcy za nami dumnie weszli do środka.
-alek i jace, widzę że wieści dotarły aż do nowego Jorku.
-dokładnie i mamy plan... -Powiedział Alek poczym trzasnął w stół.
Clave się cofnęło a ja się uśmiechałam.
-od czego mamy porozumienia? od tego by czasem nic prosić, jeśli wezwiemy podziemnych by nam pomogli...
-dlaczego mieli by to zrobić?
-mogli by walczyć o równo uprawnienia, to jest lepsze niż cokolwiek, prawda jest taka że nie traktujemy ich równo.
-jakim prawem to podwarzasz?
-takim że jesteśmy w środku wojny a ja chcę pomóc... proszę o to byście jak najszybciej ich wezwali poprosili nie rozkazali...Valentine może uderzyć w każdej chwili, nie zamierzam narażać bliskich na starcie z ich armią. Wiecie po co był kielich ? By stworzyć sobie własnych nocnych łowców, on ma armię która namierzyliśmy z moim parabatai na statku który jakiem cudem się przemieszcza za szybko.
Powiedział Alek i spojrzał na mnie, nie mówił mi o tym. Cofnął się i stanął przy mnie, izzy złapała go za ramię.
-od kiedy jesteś władczy?
-od zawsze izzy mam w przyszłości przejąć instytut wiem co robię.
Clave zaczynało coś pisać na kartkach. Nie ogarnąłem co się dzieje więc złapałam za ramię Aleka.
-piszą płomienne listy, wzięli pod uwagę sojusz i walkę z podziemnymi kitty, każdy przedstawiciel clave też opiekuje się jednym gatunkiem podziemnych ciekawe ile się pojawi...
Zobaczyłam że członkowie próbują podpalić list jednagrze wszystko padło. Uśmiechłam się, czas na mój popis. Podszedłem do jednego mężczyzny i zabrałam mu list poczym stwarzając sobie kule ognia podpalilam list. Clave na mnie spojzało.
-jakim nimfa wodną używa ognia?
-jestem nimfą przyrody ale też aniołem w jakiejś części, mój ojciec to Gabriel.
Stwierdziłam z dumą i podpalilam resztę listów.
-jakim cudem Gabriel ma córkę? to nie dozwolone.
-dozwolone, jeśli Gabriel obiecał że ja zakończę wojnę-mrugłam- to jest pokuta za moje narodziny. Jestem jednym z dzieci nieba
Powiedziałam a członkowie clave popatrzyli na mnie jak na głupią.
1h później
Spojrzałam na listy od przedstawicieli ras, proszą o portale, nie wszyscy bo niektórzy jak np. faerie stwierdzili że nie będą narażać dla nas życia ale wampiry już się zgodziły, Alek wyjaśnił mi że w mieście światła mogą stać nawet w słońcu a nic się nie stanie.
Po wytłumaczeniu clave kim dokładnie jestem powiedzieli że będę u nich na obserwacji przez paręnaście dni.
Mój telefon zawibrował. Dzwonił Magnus.
-cos się stało?
-nie, ale chcę wiedzieć czemu dostałem list płomienny z prośbą clave.
-mamy mikro problem nie wiemy kiedy Valentine zaatakuje, potrzebujemy posiłków, podejrzewamy że zaatakują nocą gdy będą myśleć że śpimy.
-zgodziłem się na to ale jak chcemy pokonać armię?
-alek mówi że ma tajna broń.
-pewnie chodzi mu o te runy co tworzy.
-może, mnie już nic nie dziwi.
-biezkopcie muszę kończyć aurora przyszła i mówi że vampiry mają portal i że zaraz ma być u nas na dole więc widzimy się zaraz przed południem będziesz mieć armię.
Powiedział i się rozłączył. Przekładaliśmy papiery szukałam sposobu na ochronę jeziora.
-myslisz że Sebastian ukrywa się w lasach?
-mhm, to realne w końcu ma nie ludzka prędkość a jak zacznie latać o ile umie i doda runy będzie jak terminator
-jakim cudem on ma demoniczne skrzydła a ja tylko krew z nosa?
W tedy z ust znów wylała się krew, ale tym razem dużo wiecej, przybiegła izzy i dała mi wiecej chusteczek oraz podała mi fiołki które wypiłam.
-jakim długo to trwa?
-chyba od 2 tygodni... nie wiem nie liczę gubię się we wszystkim.
-lili wysyłają cię na patrol nocny nad jezioro.
-oh, spoko z kim?
-z żołnierzami.
-dobrze powiedz im żeby wzięli miecze ... miedziane z dodatkiem srebra i soku akacji, to zabija każdy rodzaj demona.
-ale ty wiesz że ja cię nie puszczę?
-alek... nie proszę o zgodę.
-wystarczajaco pomagasz-złapał mnie za ramię
-alek...
Izzy się ewakuowała a chłopak popatrzył na mnie.
-nie Alek tylko siedzisz w domu, nie zamierzam zobaczyć jak umierasz.
-tylko ja dam radę Sebastianowi...
-nie chcę byś szła
Złapałam jego twarz każąc na siebie patrzeć.
-jestem nocnym łowcą, dzieckiem nieba, to mój obowiązek, robię to bo tu masz być bezpieczny nie ja.
-ja też chcę byś była bezpieczna, Lila zależy mi na tobie jak na nikim innym.
-dlatego pozwolisz mi na własną decyzję, wspieraj mnie nie zabieraniaj, bo wiemy że i tak tam pójdę.
Chwycił moja twarz i delikatnie pocałował.
-dobrze ale izzy pójdzie z tobą.
Uśmiechałam się.
-dziekuję.
-nie dziękuj kitty to tylko dodatkowa ochrona dla księżniczki herondale.
Udał że rękami robi tęczę a ja się zaśmiałam. Ucałowałałam go w polu a ten pokrył się rumieńcem. Pojawił się obok nas Jace.
-Wlaśnie przez portal przeszła reszta ekipy. Mianowicie Brokacik, las i mój przyszły mąż.
Wyliczał na palcach a ja się zaśmiałam powtórnie.
-brokacik?
-las?
-tak osobiście widziałem jak aurora staje się drzewem a Magnus brokatu je chyba nawet kawę.
Wyszeptał a ja złapałam się za czoło. Zostawiłam papiery i ruszyłam do wyjścia. Zobaczyłam Aurorę której srebrne oczy odbijały blask domów i oczywiście Magnusa pokrytego oczojebnym brokatem. A z tyłu szedł Ivan który wypatrywał wszyscy wiemy kogo.
Rzuciłam się na Magnusa który mnie przytulił.
-jesteś dziwnie radosna, powinnaś być w rzałobie Alek... ty jej powiedziałeś?-spytała Magnus patrząc na chłopaka za mną, spojrzałam na Magnusa oraz Aurorę którzy ze współczuciem na mnie patrzyli.
-Louis nie żyje... pojawił się w instytucie z wbitym w pierś sztyletem z miedzi.
Świat poczarniał. Wszytko się zatrzymało, czułam jak Magnus potzrasa mną i coś mówi. Plecy zaczęły mnie boleć jeszcze bardziej niż zawsze.
-Sebastian -wyszeptałam i uderzyłam w jakiś głaz który się rozkruszył. Wszyscy na mnie spojrzeli. Rzeczywistość przestała być jak przez mgłę a serce przyspieszyło.
-pieprzony idiota zabił mojego brata, nie będzie miał tak łatwo ze mną.
Sykłam i pociągłam Magnusa do budynku clave. Biorąc kawałek kryształu porzuciłam go w górę i zaczęłam rozdzielać na mikro cząsteczki które po chwili tworzyły mapę idrisu.
-tu jest samo miasto, są jeszcze lasy, wzięte pod idris ponieważ tu trwają budowy-wskazalam na coś. a potem rzuciłam płatkami te ukryły się za budynkami.-jesli 12 czarownikiem stworzy coś jak iluzję chroniąc nas stojących do walki będzie doskonale, będą myśleli że jest tutaj pusto a w tedy gdy przejdą pewna granicę zobaczą naszą armię.
-ja wpadłem na pomysł...
Powiedział Alek i stanął na przeciwko mnie.
-jedki każdy będzie walczyć osobno nie na to sensu, będziemy za spalbi nie wiadomo co Valentine dodał do ich krwi, mogą być to hybrydy sama wiesz, ale jeśli stworze runę połączenia dla nocnego łowcy i podziemnego jeden przejmie umiejętności drugiego na czas walki, połączymy ich siły.
W tedy przez głowę przeszedł mi fragment księgi "błogosławiony pogodiz wszelkie rasy i stworzenia".
Spojrzałam na Aleka.
-jest tu setki nocnych łowców i teraz dochodzą setki podziemnych zdążymy narysować te runę?
-Lila wątpisz we mnie?
-nie ale...
W tedy do pomieszczenia wszedłem przedstawiciele różnych ras.
-rafael...-jękła za mną izzy, spojrzałam na nią.
-czy to ten od...
-amor? tak... to ten.
-udawaj obojętną faceci na to lecą.
W tedy Alek spojrzał na mnie wrogo a ja poruszyłam brwiami.
-dobrze do jakiej walki konkretnie wezwałeś wampiry wilkołaki czarowników i wiele innych gatunków?
-wierze nie działają Valentine i armią mogą tu wejść chcą wykorzystać życzenie i zniszczyć wszystkich z krwią demonów.-powiedział jace gapiąc się na Ivana.
Jękłam cicho i spojrzałam na mapę.
-ide ogłosić ludziach że mają znaleźć sobie podziemnego i parami przybywać tu a gdy ci co będą mieli runy wyjdą mają rysować innym.
Powiedziała izzy.
-ja idę zobaczyc jak mają się ludzie w moim domu.-mrukłam i ruszyłam do posiadłości herondale. Poprawiłam moja runę szybkości i chwilę potem stałam przed domem. Drzwi były otwarte.- huh?
Wszedłam do środka i nie słyszałam nic oprócz płaczu.
-nina? Max? Agnes!
Krzyklam jednak usłyszałam cichutki zapłakany głos Niny dogcadzacy z biura które wczoraj obczailam. Wbiegłam po schodach i wszedłam do biura, wszędzie była krew. Zatkałam ręką usta i w tedy zobaczyłam coś czego nie chciałam nigdy widzieć.
Nina przytulała leżącego nieruchomo maxa, z jego głowy lała się krew zobaczyłam kant biurka który był okrwawiony. Ktoś uderzył maxa s taką siłą że to się wbiło w niego. klekłam w kałuży krwi obok Niny. Zatkałam usta ręką a z moich oczu zaczęły płynąć łzy.
-mmm-max? -zabralam go od dziewczyny i złapałam pod głową, leciała z niej krew, chłopczyk miał pusty wzrok a usta były rozchylone, twarz była bledsza niż zawsze. Zaczęłam płakać.-gdzie jest Agnes?
-nie wiem, wszedł tu Sebastian i popchnął gdzieś Agnes a potem tam skoczył i nie było słychać krzyków ja w tedy robiłam kanapki, zobaczył maxa który chciała narysować runę ochrony, a ten wszedł tu i popchnął go na biurko z pytaniem o ciebie, potem wybiegł a ja wszedłam tu i zobaczyłam maxa, ten powiedział co się stało i nagle urwał-mówila drżącym głosem a ja wstałam biorąc sztylety.
-nina zostań tu ja idę szukać Agnes.
Powiedziałam i zviegkam na dół... faktycznie była tam związana ,podeszłam i rozcielam liny i oderwałem taśmę
-gdzie max i Nina, czyja to krew...
Zamarłam, kobieta wstała i złapała moje ramiona, byłam roztrzęsiona. Wyczytała z mojego wzroku coś się stało i zaczęła biec na górę z krzykiem. Pobiegłam za nią chowając sztylety. Usiadłam w zakrwawionej sukience znów obok maxa i zaczęłam układać jego włosy.
-max...-kobieta podibnri jak ja i Nina zaczęła płakać...-dasz radę go uratować?
Spojrzała na mnie.
-moge leczyć ale rana jest za duża Agnes, on nie ma sporego kawałku czaszki... nie wiem jak uratować kogoś martwego...
Zabrała chłopca odemnie i zaczęła go przytulać i śpiewać kołysankę. Rozpłakałam się i zadzwoniłam do jednej z najważniejszych osób w moim życiu.
-Alek... Max nie żyje.