Newt zaprowadził ich między drzewa w miejsce gdzie nikt nie miał prawa ich podsłuchać. Odwrócił się i zmierzył każdego z osobna nerwowym spojrzeniem.
-Nie mam pojęcia co to wszystko ma znaczyć.
-My też nie! Nic nie pamiętamy...-chciała wytłumaczyć dziewczyna. Newt był wyraźnie zdenerwowany jej postawą.
-Zamknijcie twarzostany i przestańcie powtarzać, że nic nie pamiętacie i nie macie tych swoich cholernych wspomnień!- niemal wyrywał sobie włosy- Nikt z nas nic nie pamięta więc skończcie narzekać i choć raz posłuchajcie co mam wam do powiedzenia! Wbijcie sobie to do mózgownic!
Obydwaj stali wystraszeni jak małe dzieci, które dostają naganę od rodzica. Newt nigdy tak się nie zachowywał.
-Ben jest chory- jego głos złagodniał- był Zwiadowcą zanim ugryzł go cholerny Bóldożerca- zrobił pauze upewniając się, że nadążają- dostał antitodum i przeszedł Przemianę. Odzyskał część wspomnień. Był jeszcze w trakcie tej Przemiany gdy zaatakował Tommego. Przynajmniej tak mi się wydaje. Nie był sobą. Jednak będzie musiał ponieść konsekwencję by innym sztamakom nie przyszło do głowy zrobić coś podobnego. Gdy Alby wróci, Ben zostanie Wygnańcem.
Ani Thomas ani Maria nie wiedzieli co to znaczy jednak nie mieli odwagi pytać. Wiedzieli, że dowiedzą się tego w odpowiednim czasie. Jednak samo słowo i ton jakim wypowiedział je Newt nie wróżyło niczego dobrego.
-A teraz niech Tommy powie co to ma znaczyć. Co się stało?
Thomas stał cały blady i spocony. Ręce mu się trzęsły, a Maria miała jedynie ochotę go w tym momencie przytulić i ochrzanić Newta za to, że się na nim wyżywa. Z drugiej strony chciała jednak przytulić Newta i powiedzieć mu żeby wylaksował i się niczym nie martwił.
Jednak nie zrobiła nic z tych rzeczy. Opuściła wzrok na buty i czekała na to co Thomas miał do powiedzenia.
Po chwili odezwał się słabym głosem.
-Nie wiem.- przełknął głośno ślinę- Naprawdę. Byłem w lesie po nawóz tak jak prosiłeś gdy mnie nagle zaatakował. Mówił coś o tym, że mnie widział. Że was stąd wyprowadzę i że tego nie chce.- Mar uniosła głowę. Thomas wydawał się być na granicy rozpaczy- chciał mnie zabić. Uciekałem, a później...- spojrzał na Marię. Newt również przeniósł na nią wzrok. Każdy widział co stało się później- dziękuję, Mar. Gdyby nie ty...- dziewczyna tylko kiwnęła głową. Nie była w stanie wydusić z siebie żadnego słowa.
-Dobra, sztamaki- Newt był już spokojniejszy choć nadal narwowo przeczesywał dłonią miodowe włosy- wracajcie do zajęć. Ja muszę przypilnować porządku. Póki nie ma Albiego to ja tutaj rządzę- w jego glosie nie było słychać ani krzty dumy czy szczęścia. Widać nie lubił rządzić.
Każdy rozszedł się w swoją stronę. Maria nie wiedziała co ma robić więc usiadła na schodkach przed Bazą i czekała na powrót Mitho i Albiego. Sprawa z martwym Bóldożercą śmierdziała z daleka, a ona była pewna, że ma to związek z nią Thomasem i dziewczyną w śpiączce. Była przepełniona emocjami. Miała ochotę zaszyć się gdzieś w cieniu i zdrzemnąć choć wiedziała, że drzemki nie są tu mile widziane. Przypatrywała się więc Streferom podczas pracy. Każdy miał tu swoje miejsce. Tylko ona czuła, że nie powinno jej tu być. Że tu nie pasuje. Myślała nad wszystkimi tymi sprawami, gdy dosiadł się do niej Chuck. Uśmiech sam wkradł jej się na twarz gdy spojrzała na jego zarumienioną buzię. I znów poczuła ukłucie smutku, że takie niewinne dziecko zostało tu zesłane.
-Niedługo wieczór- skwitował Chuck ziewając- jestem tak zmęczony, że zasnąłbym tu i teraz.
Dziewczyna nie odpowiedziała. Nie musiała. Wieczór. O nie. Gdzie Mitho i Alby? Przecież Wrota zaraz się zamkną!
×××××
Witajcie Rebelianci!💥
Dreszczyk emocji...
Piszcie czy dobrze mi idzie. Wczułam się jak mogłam i starałam się napisać całe opowiadanie najlepiej jak umiałam. Mam nadzieję, że to docenicie.
Pozdrowionka!