Dla mojej wampirzycy i współautorki nuppeppo która ma dziś urodzinki. Życzę ci, żebyś przeżyła kolejne "wspaniałe stulecie", rozwijała się artystycznie i ogólnie to, żeby ten comeback był tak głośny, żeby słychać go było na całym świecie. I jakiegoś dobrego jedzonka dla uczczenia twojego święta! Pizza?
💜💜💜
...
Taehyung czuł jakby przestrzeń między nimi wypełniało mocne drganie. Bał się poruszyć w obawie, że iskierki zaatakują jego ciało. Nie chciał się sparzyć, choć samo spojrzenie wampira sprawiało, że płonął od środka.
Od kiedy wsiedli do samochodu, nie miał odwagi zaczerpnąć nawet głębszego wdechu. Siedział sztywno wyprostowały ze wzrokiem skupionym na drodze, od czasu do czasu, bawiąc się bransoletką "na szczęście" podarowaną mu przez Jimina.
Jungkooka głucha cisza doprowadzała stopniowo do szału i nie chodziło tylko o tą wywołaną niesprawnym radiem, ale także między nimi. Dużo bardziej wolał słuchać przemądrzałego głosu Taehyunga niż dźwięku silnika. Bądź co bądź, zdołał go przecież polubić.
Postukał palcami w kierownicę, przekręcając głowę w stronę człowieka.
- Powiesz coś, czy dalej zamierzasz się na mnie obrażać?
- Coś.
- Nie jesteś zabawny.
- Wcale nie próbowałem. - Ani drgnął, słysząc przeciągłe syknięcie wampira. Jakiż ten dzieciak był uparty.
- Posłuchaj. Wiem, że ostatnio trochę mnie poniosło...
- Trochę? Mało co się na mnie nie rzuciłeś! - przerwał jego wypowiedź, stukając trampkami w dywanik znajdujący się pod siedzeniem.
- Może gdybyś mnie słuchał, a nie mielił tym jęzorem na lewo i prawo, byłbym spokojniejszy.
- Odezwał się ten, co gada od rzeczy!
Rozejrzał się niespokojnie, gdy Jungkook bez uprzedzenia włączył kierunkowskaz i zjechał z głównej drogi na leśne pobocze.
- No i dlaczego się zatrzymujesz? Mówiłeś, że jedziemy do Gwangju! - oburzył się, obserwując jak wspomniany opiera ramię na podłokietniku.
- Nie odjadę stąd, dopóki się nie uspokoisz.
- Jestem pierdoloną oazą spokoju, nie widać? - Zmrużył oczy, przejeżdżając językiem po górnej linii idealnie gładkich zębów. Wciąż czuł na nich jagodowy i orzeźwiający smak gumy do żucia.
- Taehyung.
- Jungkook - naśladował wampira.
Z jakiegoś powodu wyprowadzenie go z równowagi wydało mu się teraz dobrą alternatywą zabawy i wcale nie miał zamiaru przestawać. Nie, on się dopiero rozkręcał.
Jungkook natomiast czując tę wybuchową mieszaninę we krwi blondyna, starał się jak mógł o zachowanie spokoju.
- Odnoszę wrażenie, że od kilku dni jesteś jakiś niewyraźny.
- To może najwyższy czas udać się do okulisty? Wiesz, nie chciałem ci tego wcześniej mówić, ale czasem naprawdę mam wrażenie, jakby oko odlatywało ci na inny kontynent.
- Możesz przestać żartować?
- Kiedy ja nie żartuję! Popatrz w lustro, to sam się przekonasz! Albo czekaj, czy wy wampiry macie w ogóle swoje odbicia?
- Dosyć tego, rozpinaj się.
- Co?! - Wzdrygnął się, czując chłodne dłonie tuż przy swoich spodniach. Pas bezpieczeństwa zwinął się z powrotem za siedzenie, a on spojrzał niepewnie w oczy Kooka.
- Nie będę rozmawiał z tobą w taki sposób, wysiądź z auta.
- Ja pierdolę. I co teraz zrobisz? Zwiążesz mnie, zakleisz mi usta taśmą izolacyjną? - Skrzyżował ramiona na piersi, patrząc jak ten podąża w jego kierunku z rozbawieniem na twarzy.
- Kuszące, ale znam na to lepszy sposób.
- Ciekawe ja... - Słowa zlały się w niewyraźny ciąg liter, westchnień i urwanych jęków, a jego żołądek zrobił fikołka jak obracający się nad ziemią samolot.
Jungkook przywarł ustami do warg ślicznego chłopca i smakował go niczym mleczną czekoladę, która rozpuszczała się od ciepła podobnie jak serce Taehyunga z każdym subtelnym dotykiem.
Jego lędźwie przywarły swobodnie do boku samochodu, a dłonie zacisnęły się na skrawku kurtki należącej do wampira, który oderwał się na moment od jego ust, ciesząc wzrok swoim uległym chłopcem.
- Grzeczne maleństwo. - Odgarnął mu włoski z twarzy, ukazując w pełni soczyste rumieńce. Nie wiedział, że w ten sposób uruchomił właśnie gorszą stronę chłopaka, a wystarczyło tylko jedno słowo.
- Maleństwo? - powtórzył i za nim brunet zdołał jakoś zareagować, sprzedał mu swoje pokazowe uderzenie w krocze. Bolało.
- T-Taehyung, co ty... - Wampir zgiął się w pół w zaskoczeniu, kiedy blondyn wymachiwał w niego oskarżycielsko palcem.
- Wszyscy jesteście tacy sami, wampiry i ludzie! Myślisz, że jak się do mnie uśmiechniesz, to nagle rozłożę przed tobą nogi? Idź się zabawiać z innymi, bo ja nie jestem dziwką!
- O czym ty teraz mówisz? - Jungkook obrócił się w jego kierunku, ale Tae nie miał zamiaru go słuchać, ruszając pewnie naprzód. - Wracaj tutaj, zadałem ci pytanie!
- Spadaj na drzewo dokończyć ewolucję! Nie gadam z tobą...
Oblizał usta, kopiąc butem leżący na ziemi kamyk. Skoro nie zamierzał współpracować z nim po dobroci, zrobi to w inny sposób.
- Sam tego chciałeś - mruknął i w ciągu sekundy pokonał dzielącą ich odległość, zatapiając kły w szyi człowieka.
...
- C-Co się stało? - Kiedy jakiś czas później Taehyung obudził się na przednim siedzeniu pasażera, świat wirował mu przed oczami. Nie pamiętał, kiedy zasnął ani, co spowodowało jego drzemkę, ale wiedział, że coś było nie tak.
Nie przypominał sobie, żeby rankiem wampir promieniował takim szczęściem, poza tym wyjeżdżali rankiem, a był już... Prawie wieczór?
- Obudziłeś się w samą porę. Jesteśmy na miejscu. - Jungkook jako pierwszy wysiadł z auta, żeby obejść samochód naokoło i otworzyć drzwi chłopakowi.
- Wszystko w porządku? - Przytrzymał go za ramię, gdy zobaczył jak się chwieje.
- Tak, chyba tak... - Taehyung oparł się o maskę samochodu. Nie wiedział jak opisać to uczucie. Było mu tak dziwnie słabo i gorąco, że z trudem trzymał się na nogach, a zarazem przyjemnie.
- Chodź, pójdziemy do hotelu. I tak musimy czekać na wiadomość od mojego informatora. - Wampir pokierował go w stronę wejścia, ani na moment nie spuszczając dłoni z jego bioder.
Nie rozumiał, dlaczego objawy Taehyunga były tak intensywne. Ledwo go ukąsił, zdołał poczuć ten niewyobrażalnie słodki smak krwi na swoich ustach, a blondyn zatopił się w jego ramionach, tracąc przytomność.
Nie wyglądał jednak na chorego, nie był obolały, a jego skóra zachowała zdrowy kolor.
- Chcesz coś do jedzenia, picia? - zapytał jak tylko weszli do hotelowego pokoju. Brunet dał sobie na razie spokój z wnoszeniem bagaży. Nie mógł spuścić oczu z człowieka, za bardzo przejmując się jego stanem.
Może nie ugryzł go w złości, a przy całkowitej kontroli i chciał tylko znieczulić objawy jego gniewu, to znowu żałował, że nie pozwolił mu na siebie krzyczeć i bić pięściami, co byłoby naturalnym zachowaniem Tae.
- Wybierz cokolwiek, a ja pójdę się odświeżyć - odpowiedział spokojnie blondyn, ruszając w kierunku łazienki, kiedy poczuł na swoich plecach dłoń Jungkooka.
- Pomóc ci?
- Aż tak źle jeszcze ze mną nie jest. - Spiorunował go wzrokiem. Bo od kiedy ta bezduszna pijawka zaczęła się nim tak przejmować? Dobre sobie.
Zakluczył się w ciasnym pomieszczeniu, nabierając oddechu. Napuścił gorącej wody do wanny, pozbywając się ubrań i rzucając je na komodę. Potrzebował doprowadzić się do stanu używalności, a nic nie działało na niego tak dobrze jak rozgrzewająca kąpiel z bąbelkami.
Chwila. Coś mignęło mu nagle przed oczami, a jego wzrok zatrzymał się na lustrzanym odbiciu. Dokładnie w miejscu, gdzie szyja łączyła się z obojczykami, zauważył dwie szkarłatne plamki.
Musnął je palcami, w pierwszej chwili uznając je za zwykłe otarcie, w drugiej po jego skórze rozeszły się fale niepokojących dreszczy.
No chuj.
- Wyjaśnisz mi to jakoś?! - Wpadł do pokoju, wskazując na ślady ukąszenia widoczne na skórze. Leżący na materacu wampir spojrzał na niego ospale.
- Tego roku nawiedziła nas istna plaga komarów...
- Nie zgrywaj idioty, ugryzłeś mnie!
Przycisnął dłoń do skóry, czując lekkie uwypuklenie w miejscu ugryzienia. To, że krew już dawno zakrzepła i nie było po niej śladu, wcale go nie uspokajało.
- I jak ja teraz wyglądam?! A co jeśli mam alergię na wampiry i dostanę wysypki?! Albo gorzej, czy j-ja umrę? Stanę się jednym z was? - zaczął lamentować łamiącym się głosem.
- Nie przemienisz się. Ugryzienie zniknie po jednym, góra dwóch dniach. Najwyżej będziesz wyglądać jakbyś miał malinkę, ot co.
Wstał, żeby zobaczyć wykonane przez siebie dzieło i wewnętrznie pękał z dumy. Do czasu zagojenia się rany nikt nie ośmieli się tknąć chłopaczka własnymi ustami, w innym razie odparzy sobie język. Pierwszy raz doceniał właściwości, jakie zawierały w sobie ugryzienia wampirów.
- Nie wygląda przecież tak źle.
- Odurzyłeś mnie!
- Nie pozostawiłeś mi wyboru. Wpadłeś w taką furię, że nic do ciebie nie docierało. - Wzruszył ramionami. - Powinieneś mi dziękować. A gdybyś z tej nieuwagi rzucił się pod pędzący samochód?
- Od razu powiedz, że celowo odsłoniłem przed tobą szyję! No i co się tak głupio szczerzysz? - Nadął policzki i dopiero wesoły głos wampira sprawił, że miał ochotę zapaść się pod ziemię.
- Nie założyłeś ręcznika.
...