Czarne Wstążki

By the_silver_crow

86.2K 9.6K 13.2K

Ambitna, utalentowana nastolatka z marzeniami wraca do Polski po roku spędzonym w Australii. Mieszkała u wuja... More

I
II
III
IV
V
VI
VII
VIII
IX
X
XI
XII
XIII
XIV
XV
XVI
XVII
XVIII
XIX
XX
XXI
XXII
XXIII
XXIV
XXV
XXVI
XXVII
XXVIII
XXIX
XXX
XXXI
XXXII
XXXIII
XXXIV
XXXV
XXXVI
XXXVII
XXXVIII
XXXIX
XL
XLI
XLII
XLIII
XLIV
XLV
XLVI
XLVII
XLVIII
XLIX
L
LI
LII
LIII
LIV
LV
LVI
LVII
LVIII
LVIX
LX
LXI
LXII
LXIII
LXIV
LXV
LXVI
LXVII
LXVIII
LXX
LXXI
LXXII
LXXIII
LXXIV
LXXV
LXXVI
LXXVII
LXXVIII
LXXIX
LXXX
LXXXI
LXXXII
LXXXIII
LXXXIV
LXXXV
LXXXVI
LXXXVII
LXXXVIII
LXXXIX
XC
XCI
XCII
XCIII

LXIX

853 105 162
By the_silver_crow

Przełknęłam głośno ślinę, widząc nagłówek jednej z jeździeckich gazet.

Przystanęłam przed witryną kiosku, zupełnie zapominając, że śpieszyłam się na autobus. Julia przeszła jeszcze kilka kroków, zanim zorientowała się, że nie idę ramię w ramię z nią, a po chwili pociągnęła mnie za rękę, marudząc coś o minutach. Kiedy przeniosła wzrok na gazetę, puściła mój nadgarstek. Doskonale znała każdą sytuację w klubie, można powiedzieć, że lepiej niż sami klubowicze, bo wszystko jej mówiłam i miałam świadomość, że jest świetną słuchaczką i zawsze znajdzie dla mnie czas. Bywały wieczory, kiedy razem z moją mamą siadałyśmy przy kuchennym stole i dyskutowałyśmy na różne tematy, bardziej lub mniej związane z końmi i jazdą konną.

Zagryzłam dolną wargę, przeczuwając coś niedobrego. Skostniałymi palcami sięgnęłam do kieszeni, by wyciągnąć z niej pieniądze. Szybko oszacowałam, że miałam przy sobie ledwo dwa złote, ale na gazetę i tak powinno starczyć. Dokonałam zakupu i bez zbędnych wyjaśnień zaczęłam czytać.

Wielkie, czarne jak smoła litery głosiły: Umarł [...] szarooki król!

Z mocno bijącym sercem czytałam treść artykułu, który traktował o porażce Brzezińskiego, braku powołania i ogólnie o tym, jak w polskim jeździectwie jest źle. Każde kolejne słowo wzbudzało we mnie coraz to gorsze emocje, aż w końcu byłam tak wściekła, że mogłabym kogoś uderzyć, gdyby tylko nadarzyła się okazja.

...Brzeziński jest świetnym jeźdźcem, Decanter jest świetnym koniem. Nie ma drugiej tak świetnej pary, ale widocznie są lepsze. Brakuje świeżości, młodej krwi i przede wszystkim motywacji...

Nadszedł moment, z którym musiałam się wreszcie zgodzić, chociażbym się zapierała rękami i nogami. Olek był stanowczy, ale miałam wrażenie, że jeśli traci zapał, to konsekwentnie trzyma się tej myśli, jakby nie mógł zmienić zdania. Czasami jego postawy były ze sobą sprzeczne, kiedy próbował motywować mnie, lecz nie potrafił tego zrobić w odniesieniu do siebie. Oczywiście nie zawsze tak było, ale im dłużej się zastanawiałam nad przyczyną tego zachowania, tym bardziej gubię się we własnych myślach. A może tylko mi się wydaje? 

Zacisnęłam palce na gazecie, nie zauważając, że ktoś ciągnie mnie za rękaw kurtki.

Westchnęłam cicho, nie mogąc przełknąć ogarniającej mnie bezsilności. Nie rozmawiałam z Olkiem od trzech dni, nie dostałam żadnego polecenia, więc nasze treningi stoją w miejscu. Nie miałam żadnego pomysłu, by namówić go do współpracy, ale właśnie wtedy wpadła mi w ręce ta gazeta. Zaraz zaczęłam się jednak zastanawiać, czy irytowanie Brzezińskiego będzie dobrym rozwiązaniem? Nie lepiej byłoby poczekać? Albo okazać wsparcie?

 — Do diabła z takim facetem!— rzuciłam wściekle, składając gazetę.

 — Nasz bus już czeka, szybko!

****

Siedziałam w szatni, nie mogąc znaleźć sobie zajęcia.

Bez treningów moje życie w stajni ograniczało się tylko do czyszczenia Dragona i zapewnianiu mu odpowiedniej dawki ruchu. Czas, który wcześniej poświęcałam na treningi, teraz mija mi na siedzeniu bezczynnie w jednym miejscu i myśleniu, co mogę zmienić, żeby stajnia wyglądała na bardziej przytulną i czystszą.

 — Księżniczko, a ty nie masz teraz treningu?— dobiegł mnie głos Janka, który przed chwilą zajrzał do szatni.

 Pokiwałam wolno głową, ciągle wpatrując się w jeden punkt na ziemi. Blondyn wszedł do pomieszczenia, zamknął za sobą drzwi i siadł obok mnie. Chwilę milczał, zanim zaczął pytać, co robiłam.

 — Trener ma mnie w dupie.

 — Fabian? — zdziwił się, unosząc wysoko brwi.

  — Nie, Brzeziński. I to wcale nie jest żart.

  — Masz trenować z Olkiem? Dziwne... Nie chwalił się, chociaż ostatnio też nie widuję go na treningach. Zaczynam się o niego martwić.

  — Nie musisz, ma się świetnie —odparłam, przypominając sobie naszą ostatnią rozmowę. — Irytujący jak zwykle.

  — Ja na jego miejscu pewnie też bym się wycofał z treningów, przynajmniej na jakiś czas. Żeby poukładać sobie wszystko w głowie, rozumiesz. On teraz potrzebuje czasu, ale...

Janek zawahał się na chwilę, zagryzając dolną wargę. Spojrzałam na niego uważnie, starając się wyczytać z jego oczu dalszą część wypowiedzi, jednak chłopak ułatwił mi zadanie.

  — Nie możemy mu go dać. Kiedy odpuści, straci wszystko, co może kiedyś osiągnąć. Rozmawiałem z nim o tym kilka dni temu, ale to nie było łatwe. Wasze wspólne treningi na pewno pozwoliłyby mu skierować myśli na inne tory, dobrze mu to zrobi. 

  — Pewnie masz rację. Ale czasem nie umiem rozmawiać z Brzezińskim, mam wrażenie, że jesteśmy z innego świata.

Blondyn zmierzył mnie wzrokiem, jakby szukał potwierdzenia tych słów. Uśmiechnął się lekko, poklepał mnie po ramieniu i odparł:

 — Kosmita z kosmitą zawsze się dogada.

  — Ja ci dam kosmitę, mógłbyś przynajmniej być bardziej dyskretny! — fuknął nie kto inny, jak stojący w drzwiach Olek.

W ręku trzymał swój ujeżdżeniowy bat, co przyprawiło mnie o gęsią skórkę, chociaż domyśliłam się, że po prostu zbierał swój sprzęt, a ta sytuacja jest zwykłym zbiegiem okoliczności. Szarooki zmierzył Janka udawanym wściekłym spojrzeniem, co w jego wykonaniu wyszło naprawdę strasznie, a ja uśmiechnęłam się kącikiem ust. Po niecałych dwóch sekundach do moich uszu dobiegły dwa cmoknięcia i do szatni weszła Lilka. Mrugnęła do mnie, jakby chciała dodać mi otuchy, zaczynając przeszukiwania swojej szafki.

  — A jak mija ci dzień, królu złoty? — zagaił Janek, przerywając dziwną ciszę.

  — Raczej szarooki— poprawiła Lilka, nie przerywając poszukiwań tajemniczego obiektu.

  — I martwy — postanowiłam zaryzykować i uderzyć, a jednocześnie wyczułam świetną okazję do zemsty za Tryon. 

W pomieszczeniu w jednej chwili zapadła martwa cisza. Po raz kolejny zaczęłam się zastanawiać, czy nie przesadziłam ze słowami, a wszystko przez spojrzenie Brzezińskiego. Mierzył mnie lodowatym wzrokiem, od ciężaru którego aż zaczęły mnie boleć plecy. Lilka wpatrywała się we mnie wytrzeszczonymi oczami, ale po krótkiej chwili Janek nie wytrzymał i parsknął śmiechem. Śmiał się dopóki nie zabrakło mu oddechu, co wprawiło mnie w osłupienie szczególnie, kiedy moi pozostali towarzysze również zaczęli się śmiać.

Westchnęłam cicho, czując, jak opuszczają mnie wszystkie siły.

 — Widzimy się za godzinę— powiedział Aleksander, niby do wszystkich, ale zanim zniknął, jego wzrok dał mi jasno do zrozumienia, że tyczy się to tylko mnie.

****

Właśnie szłam do pokoju Brzezińskiego, wściekła do granic możliwości.

Zgodnie z umową, mieliśmy się spotkać za godzinę. Po tym czasie czekałam na niego w szatni, ale kiedy nie przychodził, zaczęłam spacerować po korytarzu stajni, mając nadzieję, że gdzieś na niego wpadnę. W sumie nie określił miejsca, gdzie mieliśmy się zobaczyć, ale to chyba nie określało całego terenu Ośrodka! W końcu wyszłam ze stajni, myśląc, że jest gdzieś na zewnątrz. Piętnaście minut czekałam na Olka pod fontanną, aż w końcu zdecydowałam iść do jego pokoju i życzyłam mu z dobrego serca, żeby tam był. 

Mokry śnieg lepił mi się do butów, co drażniło mnie jeszcze bardziej, ale przynajmniej nie było już aż tak zimno. Prognozy pogody zapowiadają, że ten tydzień będzie całkiem ciepły, więc można spodziewać się wszechobecnego błota. Nie mogłam doczekać się wiosny, bo miałam dość noszenia szalików, czapek i rękawiczek, które swoją drogą zawsze gubiłam. Z niecierpliwością wyczekiwałam momentu, w którym mogłabym już na dobre schować zimową kurtkę do szafy.

Rozmyślając o takich błahostkach wreszcie dotarłam do celu. Bez pukania nacisnęłam klamkę, lecz zanim zdążyłam otworzyć usta by powiedzieć Brzezińskiemu co o tym myślę, dobiegł mnie jego głos.

 — Długo muszę na ciebie czekać? Jeśli chcesz mieć treningi, to na nie przychodź! Marnujesz mój cenny czas.

  — A powiedziałeś mi, że będziesz mnie prowadził? — odparłam, próbując znaleźć coś na swoją obronę.— Poza tym, nawet nie wiem, gdzie miałam się stawić.

  — Tutaj — chłopak rozłożył szeroko ręce.— W komnacie zmarłego króla, nie sądzisz, że przytulnie? Jak umierać, to tylko w swoim pokoju— rzucił zgryźliwie.

  — Nie sądziłam, że tak szybko się zgodzisz — powiedziałam, puszczając mimo uszu jego uwagę.

  — Nie miałem wyjścia, zamęczyłabyś mnie swoimi prośbami i nieznajomością mapy, siadaj.

Oboje usiedliśmy na fotelach, przed stolikiem na którym leżały zapełnione drukiem pliki kartek. Olek zaczął je przeglądać, wyciągnął kilka z nich i zwracając się do mnie, zaczął mówić:

  — Jednak z drugiej strony to będzie twoja szansa. Na samym początku to wydawało mi się śmieszne, ale przemyślałem kilka rzeczy, znalazłem plusy i minusy... A potem odrzuciłem wszystkie minusy i tak okazało się, że to korzystna operacja.

— Zawsze tak podejmujesz decyzje? — zapytałam, nie wiedząc jak zareagować.

 — Staram się nie, ale to jest wyjątkowa sytuacja. Opowiem ci coś  — odłożył papiery na stolik i ponownie zwrócił się w moją stronę.— Dawno, dawno temu było sobie pewne niesamowicie piękne królestwo, ale nigdy nie mogło osiągnąć wyznaczonych celów. Z pozoru było potężne, sprawiało wrażenie wszechmogącego, ale nic nie jest takie, jakie się wydaje. Żeby sobie ułatwić życie, postanawia, że stworzy monarchię i wszyscy będą żyli długo i szczęśliwie, łapiesz do tego momentu?

Kiwnęłam lekko głową, starając się zrozumieć motyw tej historii, ale chłopak mówił dalej.

 — Korona przechodziła z jednego na drugiego i w ten sposób stworzono rodzinę królewską, która sprawuje władzę dożywotnio, aż do teraz. Dostać się do tej rodziny graniczy z cudem, bo w tym królestwie umiejętności i predyspozycje przywódcze nie mają żadnego znaczenia. Żeby zostać kimś ważnym, musisz kopnąć w dupę kogoś ważniejszego, rozumiesz?

Zamrugałam kilka razy, zupełnie tracąc wątek. Chciałam zapamiętać najważniejsze wskazówki, ale w tej sytuacji nie miałam pojęcia, gdzie one są. Olek, nieprzejęty moim zmieszaniem, kontynuował opowieść:

 — Czasem ktoś dostrzega w tobie to coś i zostajesz w mgnieniu oka królem, czy królową, ale dopóki nie pokażesz, kto tu rządzi, jesteś nadwornym błaznem. Marne szanse na założenie korony, jedno wielkie pośmiewisko i wieczne udawanie kogoś innego. Zastanów się, chcesz tego?

Olek dał mi chwilę na odpowiedź. Zrozumiałam z jego słów tyle, ile zdążyłam, chociaż sądziłam, że i tak poszło mi nieźle. Potrząsnęłam głową, czekając na ciąg dalszy.

  — Po to właśnie tutaj jestem.

Zaczęłam przytakiwać, patrząc w blat stolika, na którym wciąż leżały pliki kartek. Moje myśli błądziły gdzieś po wyimaginowanym pięknym królestwie, spotykały się z błaznami i pochylały głowy przed królami i królowymi. Wszystko pięknie, wizja klarowna i czysta, ale co to wszystko miało oznaczać? Jak to się miało do moich treningów? To na pewno jest metafora, w której główną rolę gra jeździectwo.

  — A mógłbyś powtórzyć jeszcze raz? 

Olek posłał mi długie spojrzenie, westchnął i palcami prawej dłoni potarł skroń. Zanim zdążyło mi się zrobić głupio, chłopak podjął temat:

  — Skoro umarł król, czyli niby ja, za kilka chwil znajdą sobie kolejnego. A my musimy skorzystać z okazji, bo to całe zamieszanie da nam możliwość zaatakowania z zaskoczenia. Wiesz co to znaczy?

  — Nie za bardzo.

 — Pozbyli się króla, więc będzie następny, ale ja do tego nie dopuszczę. Dam tej całej pieprzonej burżuazji królową, jaką nie widzieli w całym swoim życiu. Ten król nie zostawia po sobie tylko wspomnień, o nie. Zrobię z ciebie piątego jeźdźca apokalipsy, obiecuję.

Powiedział to z niesamowitą mocą w głosie, a w jego oczach zapłonął ogień tak intensywny, że prawie zaczęłam się go obawiać. Przemawiała przez niego determinacja, siła i wola walki. Sprawiał wrażenie, jakby był w stanie przenosić góry, albo zawracać biegi rzek. Nic nie mogło się równać z jego wewnętrzną mocą, żaden człowiek nie byłby w stanie mu się wtedy sprzeciwić, ani ugasić pożar w jego duszy.

Zachwyt ścisnął moje gardło żelazną ręką, lecz nie zdawałam sobie sprawy ze wstrzymanego oddechu, dopóki całość układanki, tej historii o królestwie i władzy, nie ułożyła się w całość, tym samym ukazując moją przyszłość. Oczyma wyobraźni widziałam ją dokładnie, chłonęłam każdy jej szczegół i pragnęłam, by była równie twarda jak spojrzenie Brzezińskiego. Moje ciało wypełnił błogi spokój, jakby ktoś dał mi znak, że wkroczyłam na właściwą drogę. Nie było już odwrotu.

W obliczu potęgi srebrnookiego byłam tylko małą dziewczynką, ale właśnie on wybrał mnie na jego następczynię, a tym samym jego królową. Czuję zbliżającą się rewolucję, która zatrząśnie posadami PZJ, albo całego FEI jeśli będzie trzeba.

Jeszcze raz spojrzałam na Olka, żeby się upewnić, że nie żartuje. Czując, że ogarnia mnie ten sam ogień co szarookiego, byłam zupełnie pewna jego słów. Westchnęłam cicho, patrząc na jego iskrzące tęczówki i delikatny uśmiech, jakby namawiał mnie do wejścia w sam środek piekielnego żaru, nad którym unosi się cudownie błękitne niebo.

Zdecydowanie był królem. Żywym, czy martwym— nie o to tutaj chodziło. 

Król królem pozostanie, nawet jeśli nosi koronę tylko w mojej wyobraźni.













-------------------------

Dobry wieczór!

Jak dla mnie ten rozdział jest szczególnie satysfakcjonujący, motywujący i nie tyle zagrzewający do walki, co dający otuchy. Ogólnie mam wrażenie, że jest uosobieniem kogoś bezimiennego z mojej wyobraźni, jakimś długim cieniem, który klepie mnie w plecy w każdym wątpliwym momencie i mówi "nie pie***l, tylko idź!". Cieszę się, że go poznaliście, mam nadzieję, że się na nim, ani na mnie nie zawiedliście.

A teraz pytam Was

Jak Wam się podoba Olek w roli trenera? Albo raczej motywatora? Czy Anastazja sprosta wyzwaniu, czy jej niesamowity talent do psucia wszystkiego da znów o sobie znać? Jaki to będzie miało wpływ na jej samopoczucie i życie?

Możecie mi zaspamować skrzynkę powiadomień, wiadomości, nawet i tablicę, na pewno zrobi mi się miło, kiedy je zobaczę, bo dzisiaj kończę ferie zimowe i jak wiadomo, to nieciekawa sytuacja.

Więc tym, którzy idą jutro do szkoły i tym, którzy będą spać do południa, życzę udanego tygodnia!

Udanego poniedziałku!! Damy radę! 

Edit: Dzisiaj stuknęło 26K wyświetleń i już prawie 4,5K gwiazdek! 

Continue Reading

You'll Also Like

16.3K 732 45
Co gdyby mama Hailie była szefową organizacji i Hailie po jej śmierci zajełaby jej miejsce?
14.7K 706 51
Od czasu kiedy zaczęła się wojna o swoje miejsca, brawlerzy złączyli się w bandy. Ukryli się w lesie, zakrywając jakiekolwiek po sobie ślady. Każda z...
17.1K 846 35
To dalszy ciąg mojej książki Wojownicy Ognista. Polecam przeczytać po przeczytaniu pierwszego tomu.
162 17 9
Jesteś osobą która interesuje się demonami i nadprzyrodzonymi zjawiskami. Pewnego dnia twój świat niespodziewanie łączy się z światem demonów (Pentag...