Całą noc dzisiaj nie spałam. Gdy tylko zamykałam oczy widziałam jego, jak celuje do mnie z pistoletu. Co prawda nie widziałam dokładnie tego zabójstwa, bo było ciemno jednak sama świadomość jest przerażająca.
Także dzisiaj w nocy zasnęłam może na dwie godziny. A jak już zasnęłam śniły mi się okropne rzeczy z główną rolą młodocianego mordercy, którego zdążyłam już poznać.
W głowie ciągle siedziały mi jego słowa Dla własnego dobra nie dzwoń na policję. A co ja zrobiłam? Zadzwoniłam. Ale przecież napewno nie dbał o moje bezpieczeństwo tylko o swoje. Dla niego to chyba też jest niebezpieczne jeśli ktoś się dowie, że coś wiem. Chyba ma jakiegoś szefa, czy coś? Sama nie wiem.
Wstałam dzisiaj około piątej rano. Nie widziałam sensu dalszego, bezczynnego leżenia w łóżku z zerową szansą na zaśnięcie. Lory pewnie dzisiaj nie pójdzie do szkoły, więc nie muszę na nią czekać. Zresztą wróciła jakoś dwie godziny temu, więc napewno nie pójdzie do szkoły.
Ruszyłam do łazienki. Wyglądałam gorzej od ducha. Moja i tak już blada cera była jeszcze bledsza, a pod niebieskimi oczami widniały wory pod oczami. I to nie małe. Westchnęłam cicho, po czym zdjęłam opatrunek ze skroni.
Rana już mi się delikatnie zagoiła i nie było już krwi, jednak nie mogłam sobie pozwolić na zdjęcie opatrunku. Dlatego wyrzuciłam zurzuty do kosza na śmieci, po czym założyłam nowy. Nie był jakiś na pół głowy, dlatego jakoś jeszcze wyglądałam. Jeśli ktoś by się pytał przewróciłam się pod prysznicem. Tak. Łykną to.
Po zrobieniu porannej toalety wyszłam z pokoju i skierowałam się z powrotem do siebie. Dzisiaj ubrałam czarne rurki z dziurami, a do tego białą koszulkę z logiem zespołu The Rolling Stones. Lubię ten zespół. Kiedy stwierdziłam, że albo schudłam, albo kupiłam za duże spodnie wyciągnęłam z szafy pasek i założyłam go.
Włosy spięłam w luźną kitkę wypuszczając pojedyncze pasma po bokach i tym razem pokusiłam się o mocniejszy makijaż. Musiałam nałożyć podkład, żeby nie było widać moich worów, ale i tak było je widać, więc nałożyłam jeszcze korektor, który pożyczyłam od Mallory. I jak zwykle rzęsy pomalowałam, a na ust nałożyłam bezbarwną pomadkę.
Następnie wyjęłam z szafy czarną ramoneskę i czarne glany, które są moimi ulubionymi jednak było jeszcze na nie za ciepło. Dziś padał deszcz, więc były idealne. Gdy przejrzałam się w lustrze uznałam, że wyglądam jak jakaś podróba Bad girl, ale szczerze miałam to gdzieś.
Zeszłam na dół, gdzie poszłam do kuchni, aby zrobić sobie śniadanie. Dzisiaj stanęło na płatki, które wczoraj kupiłam. Zagrzałam mleko, po czym wsypałam tam płatki i dodałam miód. Usiadłam przy stoliku i zaczęłam jeść.
Była dopiero 7:10, kiedy byłam gotowa do wyjścia. Stwierdziłam, że nie będę tu tak siedzieć tylko wyjdę już do szkoły. Może zdążę na poranny trening Niall'a.
Zatrzymałam się na chwilę przed drzwiami. A jak się czai za rogiem i jest gotowy mnie napaść? Ale ja mam bujną wyobraźnię. Odgoniłam od siebie złe myśli, po czym wyszłam z domu.
Zaciągnęłam się ładnym zapachem deszczu i porannej rosy, po czym ruszyłam do szkoły.
Rozglądałam się czy czasem nikt mnie nie śledzi, ale jedyne co mogłam uznać za sprawcę mojego lęku to wiatr, który rozwiewał mi włosy.
Gdy szłam uliczką moją uwagę przykuła gazeta, którą wiatr pchał w przeciwną stronę. Rozejrzałam się po jezdni i przebiegłam na drugą stronę w pogoni za świstkiem papieru.
W końcu ją złapałam i zaczęłam czytać.
Kolejne zabójstwo?!
Dziś wieczorem został zamordowany kolejny mężczyzna z tej samej firmy handlowej, co poprzednie ofiary. Czy w mieście grasuje seryjny morderca? Radzimy nie oddalać się nigdzie samemu i chodzić wszędzie w grupach.
Przestałam dalej czytać, po czym wyrzuciłam gazetę do kosza. Ścisnęłam ramiączka od plecaka i szybko oddaliłam się.
Nie chcę być zamieszana w tą całą sprawę. Może faktycznie niepotrzebnie dzwoniłam na tą policję? W czym ja im pomogłam? Tylko wkopałam siebie, że byłam tego świadkiem.
Pokręciłam głową, którą później uniosłam i dojrzałam już mury naszej szkoły. Przyspieszyłam kroku i przekroczyłam teren naszej palcówki.
Weszłam do środka, gdzie nie było za wielu uczniów. W końcu jeszcze 35 minut do rozpoczęcia lekcji. Wzięłam z szafki potrzebne mi rzeczy, po czym udałam się na salę gimnastyczną w poszukiwaniu Niall'a.
Usiadłam na trybunach, a gdy dojrzałam Niall'a, który akurat wchodził na boisko pomachałam mu. Odmachał mi z uśmiechem jednak potem zmarszczył brwi widząc moją ranę. Posłałam mu spojrzenie mówiące później Ci powiem i zaczęłam obserwować ich grę.
Szczerze nigdy żaden z tych chłopaków mi się nie podobał. To nie znaczy, że nie byli przystojni, bo byli, ale oprócz Niall'a wszyscy zachowywali się jak goryle bez mózgu.
Fajnie było popatrzeć na ich umięśnione ciała, ale to tyle. Mieli tylko mięśnie, ale mózgu brak.
Po ich treningu zeszłam z trybun, gdzie prawie zderzyłam się z moim przyjacielem. Stał bez koszulki w samych spodenkach, a jego włosy były zmierzwione. Przyzwyczaiłam się do takiego widoku, a w dodatku mnie on nie ruszał. Niall to gej.
- Kto Ci to zrobił, a go zabiję. - warknął dotykając mojego opatrunku.
- Muszę Ci dużo opowiedzieć. Czekam w sali. - odparłam i odeszłam od niego.
Tak jak powiedziałam poszłam do sali, gdzie mieliśmy mieć język polski. Usiadłam w ławce czekając na Niall'a. Zjawił się po pięciu minutach siadając za mną. Odwróciłam się do niego i zaczęłam mu wszystko opowiadać ze szczegółami.
- Kurwa... poważnie. - skomentował i wplątał palce w swoje blond włosy.
- Powiedział, że mam nie dzwonić, a ja oczywiście zadzwoniłam. Może mnie zabić? - spytałam ciszej ze strachem w głosie.
- Nie mów tak nawet! - krzyknął szeptem. - Dlaczego szepczemy? - zapytał nagle.
Rozejrzałam się po sali, gdzie nie było żywego ducha i zaśmiałam się cicho.
- Nie wiem. - powiedziałam już normalnie.
- Ale pamiętaj, że gdyby się coś działo masz do mnie dzwonić. Przyjadę tak jak Helen. - zapewnił, a ja pokiwałam głową.
Chłopak przyciągnął mnie do siebie i zamknął w szczelnym uścisku. Czułam się przy nim bezpieczna. Cieszę się, że mam takich cudownych przyjaciół.
Po chwili zaczęli schodzić się ludzie, a między nimi przepychająca się Helen, która jak torpeda przebiegła między nimi i podbiegła do nas.
- Zobacz! - poleciła i położyła przede mną telefon. - Wpis sprzed pięciu minut. - wysapała.
Nachyliłam się razem z chłopakiem nad urządzeniem.
Okazuje się, że wczoraj policja dostała anonimowy telefon, w którym ktoś zgłosił, że był świadkiem zbrodni. Ta osoba jednak nie podała swoich danych osobowych. Proszę nie utrudniać śledztwa i przyjść na policję. Za składanie fałszywych zeznać lub nie składania ich w ogóle grozi kara.
Rozszerzyłam oczy i spojrzałam przerażona na moich przyjaciół.
- Mamy przejebane. - warknął Niall i uderzył w ławkę.
- Nie. To ja mam. Nie wciągnę Was w to. - mruknęłam pewnie. - Nie chcę, żeby ktoś Was skrzywdził.
- Żartujesz? Jesteśmy twoimi przyjaciółmi do cholery. Siedzimy w tym razem! - uniósł się Niall.
- A w dodatku byłam wtedy z tobą i to ja kazałam Ci zadzwonić, więc też jestem w to zamieszana. - wytłumaczyła Helen.
Zrezygnowana oparłam się o krzesło wzdychając ciężko. Przymknęłam oczy próbując uspokoić przyspieszony oddech i za szybkie bicie serca.
- Nie martw się. Pójdziemy tam dzisiaj. - powiedziała Helen.
- Ale ja nie wiem czy chcę. Może nam coś zrobić, albo mojej siostrze. - odparłam.
- Nie wiem co mam Ci powiedzieć. Nie wiem co ja bym zrobił w takiej sytuacji. - zasmucił się Niall i uderzył się o ławkę w czoło.
Nagle do klasy weszła nauczycielka i wszyscy zamilkli. Odwróciłam się i wcisnęłam nos w zeszyt. Widziałam smutne spojrzenie Helen, która przyglądała mi się.
Co ja mam teraz zrobić? Iść na policję i liczyć na to, że ten psychol mnie nie zabije, czy nie iść na policję i liczyć na to, że nikt nie domyśli się, że to ja dzwoniłam.
Jestem w czarnej dupie. Dobrze, że rodzice wyjechali, bo inaczej byłoby już po mnie.
Po wszystkich lekcjach jak zwykle poszliśmy na obiad, a następnie wyszliśmy wszyscy ze szkoły. Uznali, że odprowadzą mnie do domu.
- Czyli wie gdzie mieszkasz? - zapytał się Niall starając się ułożyć wszytko do kupy.
- Tak. Nawet wie gdzie trzymam apteczkę. - fuknęłam sarkastycznie.
- Zamknij drzwi i nikogo nie wpuszczaj. - dodała Helen.
- A jak już był? Moja siostra została sama w domu po imprezie. - zmartwiłam się.
- Mallory nie jest głupia i pewnie jeszcze śpi, żeby wyleczyć kaca. - mruknęła piwnooka.
- Nie wierzę. Myślałem, że skończy się na jednym wyskoku, a teraz jeszcze jesteśmy w to zamieszani. Co za bagno. - pokręcił głową Niall.
- Mówiłam Wam. Takie rzeczy nie zdążają się przez przypadek. - odparła dumnie Helen.
Później w ciszy doszliśmy do mojego domu. Każdy pogrążony był w swoich myślach szukając sposobu na wyjście z tej sytuacji. Stanęłam na ganku i wyciągnęłam klucze.
- Jakby co to dzwoń. - powiedzieli równocześnie, a Helen wbiła palec w bok Niall'a.
Zaśmiałam się, po czym pokiwałam twierdząco głową i zniknęłam w domu.
Wzięłam głęboki wdech próbując opanować drżące ręce. Nie wiem jak dawno nie miałam już takiego stresu jak dzisiaj i wczoraj. Nie dość, że nie spałam prawie wcale, to jeszcze teraz będę miała problemy. Albo ten łagodniejszy, albo ten gorszy, po którym będzie mi wszytko jedno, bo będę leżeć w grobie.
- Hej. - usłyszałam cichy głos.
Podniosłam wzrok i ujrzałam Lory, która miała na sobie długi sweter przed kolano. Jej włosy były niechlujnie spięte, a oczy dalej przekrwione.
- Hej. Jak się czujesz? - zapytałam.
- Tak jak wyglądam. - zaśmiała się, a ja razem z nią.
- Pójdę na górę. Muszę się pouczyć. - powiedziałam, po czym wzięłam plecak i zniknęłam na schodach.
Wparowałam do swojego pokoju, gdzie od razu otworzyłam okno. Wszędzie mi było duszno i gorąco. Oddychałam ciężko przygryzając cały czas wargę.
Rozpakowałam plecak i tak nie mogąc skupić się na lekcjach. Gdy właśnie miałam wyrzucić książkę przez okno usłyszałam wołanie.
- Flore, masz gościa! - krzyknęła, a ja zmarszczyłam brwi.
Przecież niedawno odprowadzili mnie do domu. Z tego co wiem, nie mam więcej przyjaciół. Wyszłam z pokoju, a w połowie schodów dostałam zawału.
W naszym przedpokoju stał niejaki morderca z wczoraj. Dzisiaj nie był ubrany tak poważnie. Miał na sobie zwykłe jeansy, szarą bluzę, a jego włosy były zmierzwione na wszystkie strony. Jego oczy lśniły, a usta wykrzywiły się w łobuzerskim uśmiechu ukazując de tej pory nieznane mi dołeczki.
Moja siostra stała za nim puszczając mi oczko. Czy ona naprawdę myśli, że to jest mój chłopak?!
W moich oczach zebrały się łzy, a nogi zaczęły się trząść. Moja buzia była otwarta jednak nie mogłam wydobyć z siebie najmniejszego słowa. Czy to jest właśnie mój koniec?
- Florence. - powtórzył moje imię, a mnie przeszły ciarki. - Mogę wejść? - zapytał.
Czułam, że zaraz wybuchnę i nie wytrzymam. Pokiwałam delikatnie głową, a chłopak wyminął mnie i poszedł na górę.
Przełknęłam głośno ślinę i ruszyłam za nim. Wszedł do mojego pokoju jak do siebie, a ja zamknęłam drzwi. Zatrzymałam się przy nich. Chłopak stał tyłem do mnie wpatrzony w okno. W końcu odwrócił się, a w jego oczach widać było chłód i wściekłość.
- Co Ci powiedziałem? - warknął, a ja zaczęłam bać się oddychać. - Czy tak trudno było nie dzwonić na te cholerne psy?! - krzyknął, a ja zadrżałam bardziej wciskając się w drzwi. - Mogłem zostawić Cię w spokoju i nie byłoby problemu, ale sama ściągnęłaś na siebie swój los. - powiedział spokojniej.
Cała drżałam i nie mogłam się uspokoić. Czułam, że po moich policzkach spływały już słone łzy. Mam całe życie przed sobą. Czy on chce mi je odebrać?
Podszedł do mnie wolno, a ja jeszcze bardziej zacząłem się trząść. Oparł się rękoma po bokach mojej głowy. Był za blisko. Czułam od niego bijące ciepło i zapach papierosów oraz wanilii. Spuściłam brodę w dół, a on złapał ją dwoma palcami i podniósł do góry. Zamknęłam oczy czując jak po moim ciele przechodzą dreszcze.
- Popatrz na mnie. - zarządził, a ja otworzyłam oczy.
Musiałam podnieść wysoko głowę, aby móc spojrzeć w jego zielone tęczówki, w których było pełno emocji, ale nie mogłam rozpoznać żadnej. Byłam przy nim taka mała i drobna. Jego ręka powędrowała do mojego policzka, a ja skuliłam się w sobie. Bałam się go. Ku mojemu zdumieniu starł łzy z moich polików. Spojrzałam na niego zdziwiona.
- Nie tylko ty jesteś teraz w niebezpieczeństwie. Jeśli moi przełożeni dowiedzą się o tym, że Cię nie zabiłem, zabiją i mnie i Ciebie. Ale jak powiedziałem wczoraj, nie zbiję Cię. - powiedział spokojnie, a ja odetchnęłam lekko. - Ale jesteś strasznie głupia, że to zrobiłaś. - powiedział srogo i odsunął się ode mnie.
Spuściłam wzrok i wbiłam go w swoje skarpetki.
- Co ja mam z tobą zrobić? - zapytał.
Spojrzałam w jego oczy, w których była pustka. Usiadł na moim krześle przy biurku i zaczął bawić się moim długopisem myśląc nad czymś.
- Zrobimy tak. - zaczął. - Może Ci się to podobać lub nie, ale przeprowadzisz się do mnie. Tu już nie jesteś bezpieczna. - powiedział po czym nabazgrał coś na kartce. - Masz mój numer telefonu. Napisz jeśli się zdecydujesz. A jeśli nie, to przyjmijmy, że daję Ci tydzień na przeżycie. - zakończył i wyszedł