- Chyba nie ma zasięgu - Tao pochylił się nad GPSem i sprawdził wpisane przeze mnie dane. Kątem oka widziałem, jak zmarszczył brwi, po czym rzucił w moją stronę kontrolne spojrzenie - Poza tym trasa jest beznadziejna, są tutaj same korki. Może poszukam innej na mapie, co?
Zgodziłem się skinieniem głowy, jednocześnie zerkając w lusterko. Reszta, czyli Yi Xing, Junmyoon, sąsiad Jongde i jego koleżka Minsok, spali rozwaleni na tylnych siedzeniach. Kyongsu uciekł do drugiego vana, który już dawno zniknął nam z oczu. Nie, nie dlatego, że byłem złym kierowcą, po prostu wiewióra zatrzymywał nas przy każdej stacji żądając przerwy na siku.
- Sehun pisze, że na światłach mamy skręcić w lewo, oni tamtędy jechali - powiedział, kiedy okazało się, że w aucie nie ma papierowej mapy, a internetowy zasięg nadal się nie poprawił.
- Nie ufam temu dzieciakowi - powiedziałem dla zasady, chociaż i tak puściłem kierunkowskaz w lewo. Jakaś miła pani zlitowała się nade mną i wpuściła naszego vana przed siebie. Uśmiechnąłem się do niej, ale nieuważnie wbiłem niewłaściwy bieg, silnik zacharczał i zgasł.
- Ja pierdolę, co za złom - warknąłem pod nosem, szybko przekręcając kluczyk w stacyjce. Dalsza jazda poszła już o wiele gładziej, jednak czułem się ośmieszony przed Tao i niezmiernie zirytowany wątpliwie sprawnym autem.
- Mamy jechać prosto i za jakieś pół kilometra w prawo - chłopak podał kolejne informacje, ale ja nie zareagowałem na nie, bojąc się kolejnej wpadki - O tutaj - wskazał najbliższy skręt.
- Dzięki - mruknąłem, na chwilę odwracając twarz w jego stronę. Szybko jednak wróciłem wzrokiem na drogę, nie chcąc wylądować w rowie albo na jakimś płocie - Sprawdzisz GPS?
Kiwnął głową i chwilę później zaczął od nowa wpisywać lokalizację domku, który wynajął dla nas Ruhan.
- Jezu, jaka żenada, nadal nie działa. Wpiszę na telefonie - oznajmił i przez następne kilka minut jechaliśmy zgodnie z jego internetową mapą - W lewo, Baek Hyun cię pozdrawia - powiedział.
- Kto to Bekhoon?
Naprawdę nie byłem w stanie przypomnieć sobie skąd kojarzę to imię. Ani dlaczego ktoś o takim imieniu miałby mnie pozdrawiać.
- Przyjaciel Lulu - Tao uśmiechnął się czarująco.
Miałem ochotę piszczeć z nadmiaru emocji, ale uznałem, że to nie jest zachowanie godne dorosłego człowieka. Poza tym wyszedłbym na dziwaka, a nie chciałem, żeby piękny chłopiec tak o mnie myślał. Dlatego też zadałem kolejne pytanie:
- Kim jest Lulu?
- No, Lu Han, chłopak Se Huna - jego uśmiech z uroczego zmienił się na zakłopotany, a ja odparłem:
- Aha.
Żeby zatrzeć wszystkie wpadki, jakie już popełniłem, niby od niechcenia zapytałem:
- Jakim cudem znalazłeś się w tym vanie?
- Uwierz, Lu Han jest straszny, kiedy się na coś uprze. Zmusił mnie, chociaż wcale nie miałem ochoty jechać - odłożył telefon, kiedy kilkanaście kolejnych kilometrów mieliśmy przejechać prosto - A ty?
- Lu Han jest straszny - zgidziłem się, a on zareagował na to cichym śmiechem - Ale jak narazie nie żałuję.
Odwróciłem się na moment, żeby spojrzeć na niego i przez jedną boleśnie krótką chwilę nasze oczy się spotkały. Zaraz potem wróciłem do obserwowania drogi, a dobiegający z tyłu głos powiedział:
- Zatrzymaj się na następnej stacji, Krissu.