Obudziłam się sama w kajucie chłopców.
Czyli to nie był sen. Pogodzilam się z Edmundem. Powiedział, że mnie kocha...
Mimowolnie się uśmiechnęłam.
- Dzień dobry. - wyszłam na pokład.
- Hej. - przywitała się Łucja.
- Cześć, Em. - zaćwiergotał Chris. Zaśmiałam się z jego tonu.
- Witaj, księżniczko. - poczułam ramiona oplatające moją talię od tyłu.
- Ląd! - krzyknął Drinian.
Tyle z naszej rozmowy...
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Płynę łodzią z Ryczypiskiem, ponieważ przed wejściem na nią wdałam się z nim w bardzo ciekawą dyskusję.
- A ja myślę, że... - nie dane mi było skończyć.
Fale mocno szarpnęły łodzią, a ja poleciałam do tyłu. Ktoś mnie złapał.
- Gdzie tak lecisz? - zaśmiał się Chris (no normalnie rodem z "Krainy Lodu").
- Na ciebie. - zażartowałam.
- Mi to nie przeszkadza. - objął mnie ramieniem.
- Ale jesteś zabawny... - odparłam sarkastycznie.
- Wiadomo. - posłał mi niewidzialnego buziaka w powietrzu.
Naprawdę go uwielbiam. Jest moim najlepszym przyjacielem.
- Emma, pójdziesz z nami się rozejrzeć po wyspie! - krzyknął Kaspian.
- Tak jest! - zasalutowałam.
- My w czworo...
- Chyba pięcioro. - poprawił go Eustachy. Wszyscy spojrzeli się na niego z politowaniem i zdziwieniem. - Nie przydzielaj mnie znowu do tego szczura! - zaprotestował.
- Słyszałem to. - oświadczyła mysz ze szpadą. Żeglarze wybuchli śmiechem.
- Gumowe ucho... - wymamrotał chłopak.
- To słyszałem również. - nawet ja to słyszałam.
Przybiliśmy do brzegu.
- Chodź, pomogę ci, Iskierko. - Chris wystawił rękę w moją stronę.
- Jesteś uroczy. - zachichotałam.
Chłopak zamiast po prostu mnie podciągnąć, gdy wstałam, wziął mnie na ręce i odstawił na piasek.
- Jaki gentleman. - pochwaliłam.
- Dla ciebie wszystko. - puścił mi oczko, po czym poszedł pomoc reszcie załogi.
- "Dla ciebie wszystko... " - usłyszałam za sobą głos Edzia.
- Hej. - uśmiechnęłam się do niego promiennie. Chciałam go przytulić, ale się odsunął. - Co jest? - zdziwiłam się.
- Ten koleś ewidentnie coś do ciebie ma. - wymamrotał.
- "Ten koleś" ma imię. Chris jest moim przyjacielem. - warknęłam.
- Nie obchodzi mnie, jak ma na imię. Nie powinien się do ciebie zbliżać. - złapał mnie za nadgarstek.
- Żartujesz? - spytałam z niedowierzeniem.
- A wyglądam, jakbym żartował? - spojrzał mi głęboko w oczy.
- Daj spokój. Nie zachowuj się jak dziecko. - chciałam odejść, ale szarpnął mnie za rękę. Wykręciłam mu nadgarstek, aby mnie puścił. - Co ty robisz?!
- Powinnaś mnie posłuchać.
- Czy ty siebie słyszysz?! Nie dam sobą pomiatać! - ruszyłam w kierunku Łucji.
- Emma... - szepnął.
- Zostaw mnie. - i odeszłam.
Co on sobie wyobraża?! Chce mnie odsunąć od Chrisa?! Jego niedoczekanie!
Rozumiem, że jest zazdrosny, ale... No kurczę!
Kierujemy się bardziej w głąb wyspy. Wciąż jestem wkurzona na Edmunda... Przesadził...
Rozglądam się w poszukiwaniu jakiegokolwiek jedzenia czy wody. Nie ma ty niczego, oprócz skał i piasku...
I w tej chwili potknęłam się o wielką szczelinę w ziemi. Prawie wpadłabym do dziury, gdyby nie natychmiastowa reakcja Kaspiana.
- Dzięki... - podparłam się jego ramienia.
- A jednak ktoś tu przed nami był. - stwierdził.
Do szczeliny była spuszczona stara lina.
- Jak myślicie, co tam jest? - spytał, wrzucając w otchłań kamień.
- Trzeba sprawdzić. - odparł Edmund.
- Schodzimy.
- Ja pierwsza. - zgłosiłam się.
- Nie ma mowy. To niebezpieczne. - chłopak złapał mnie za rękę.
- Jasne... - poczekałam, aż mnie puści, po czym wskoczyłam do dołka, łapiąc za linę. - Jabadabaduuuuu...!
- Jesteś wariatką! - krzyknął z góry mój brat.
- Też cię kocham! - zaśmiałam się.
Kiedy wszyscy byli na dole, ruszyliśmy do małego jeziorka, które przykuło naszą uwagę. Przyjrzłam mu się dokładniej i zamarłam.
- Kaspian, spójrz. - wskazałam na złoty posąg mężczyzny, znajdujący się na dnie. Wiedziałam, o co tu chodzi.
Czytałam o tej wodzie w jednej z książek królewskiej biblioteki. Kto lub co jej dotknie, zamienia się w złoto.
- Biedny człowiek... - powiedziała Łucja.
- Dokładnie, to Lord. - oświadczyłam.
- To cherb Lorda Restimara. - dodał Kaspian.
- I jego miecz. - Edmund wskazał na wspomniany przedmiot.
- Musimy go wziąć. - Chris zaczął go wyciągać, ale został odepchnięty przez ciemnowłosego. - Co ty robisz? - syknął. - Mogłem wpaść.
- Może byłoby lepiej... - wymamrotał. - Znaczy... Ja to zrobię. - i faktycznie go wyjął.
- Jakoś nie zamieniły się w złoto. - zdziwiła się Łucja.
- Bo są zaczarowane. - wytłumaczył król.
- Tego się pewnie nie spodziewał. - naprawdę współczułam temu mężczyźnie.
- Może... A może coś go zastanowiło... - zaczął maniakalnym głosem Pevensie.
- Co masz na myśli? - Kaspian był jeszcze bardziej poważny niż zwykle.
Piegowaty wpatrywał się w muszlę, zamieniającą się w złoto jak zaczarowany.
- Co w niej takiego widzisz? - spytała Łucja.
- Wystarczy tylko trochę tej wody, a można zostać najpotężniejszym człowiekiem na świecie. Słuchaj... - spojrzał na siostrę. - Jak zdobędziesz fortunę, nikt nie będzie ci mówił, co masz robić, ani z kim mieszkać.
- Ale z Narnii niczego nie wolno ci wywieźć. - ostrzegł Kaspian.
- A kto mi zabroni? - odparł drwiąco.
- A ja. - odpowiedział.
- Nie jestem twoim poddanym. - podniósł się z mieczem w dłoni.
To się źle skończy...
- A więc jednak się zbuntowałeś... Nadeszła ta chwila... Zwątpiłeś we mnie!
- Ty sam w siebie wątpisz. - byli coraz bliżej siebie, a mi coraz mniej się to wszystko podobało.
- Myślisz jak dziecko!
- Jesteś tchórzem i głupcem! - tego już za wiele.
- Przestań. - weszłam między nich, ale szybko zostałam odepchnięta.
- Nie dotykaj jej w ten sposób! - Kaspian go popchnął.
- Bo co?! Jest moja! - chłopak wypluł te słowa.
- Nie jestem rzeczą!
- Emma... Jesteś cudowną dziewczyną... Mądrą, zabawną, piękną... On cię nie szanuje. Dlaczego z nim jesteś? Dlaczego on? Dlaczego nie ja? - mówił król.
- Jestem lepszy! - wtrącił się Edek. - Emma jest moja! I nie będę grał więcej drugich skrzypiec! Najpierw był Piotr, a teraz ty! Obaj chcecie mi odebrać ją i królestwo! Jestem odważniejszy od was obydwu, więc dlaczego ty nosisz jego miecz? Należy mi się ziemia, królestwo! Ja też nadaję się na króla! A ona będzie moją królową, nie twoją! Nigdy ci jej nie oddam!
- Skoro jesteś taki odważny, udowodnij to! - ich ostrza zderzyły się ze sobą.
Dobyłam swojej broni. Zablokowałam cios wycelowany w Kaspiana. Chwilę później oberwałam dość mocno w twarz z rękojeści miecza. Padłam na ziemię 1,5 metra dalej.
- Emma! - Łucja doskoczyła do mnie. - Spójrzcie, co zrobiliście! Emma... - poczułam, jak gładzi mnie po policzku, na co syknęłam. - Wszystko dobrze? Możesz wstać?
- Tak... - powoli się podniosłam.
Kaspian podszedł do mnie, ale odsunęłam się. Mam zawroty głowy...
- Chodźmy już stąd. - poprosiłam.
Wspinając się po linie, poczułam, jak tracę wszystkie siły... Mam ciemne plamki przed oczami... Kręci mi się w głowie... Puszczam linę...
- Łap ją!
Nareszcie jest kolejny rozdział! Niedługo książka się skończy.
Przy okazji zapraszam do czytania "Hold my hand, Malfoy" i mojej nowej książki "Fight". Do zobaczenia! 😘