Pamiętniki Cienia //TomTord...

By CzarnaGwiazdka

13.9K 750 663

Wydarzenia dzieją się kilka lat po wybuchu robota i zniszczenia domu głównych bohaterów. Tord, po stracie dow... More

Część pierwsza
Część druga
Część trzecia
Część piąta
Część szósta
Część siódma
Część ósma
Część dziewiąta
Część dziesiąta
Część jedenasta
Część dwunasta
Część trzynasta
Część czternasta
Część piętnasta
Część szesnasta
Część siedemnasta
Część osiemnasta
Mam pytanko do Was
Część dwudziesta
Bonusowy rozdział ( Bad ending )

Część czwarta

841 49 41
By CzarnaGwiazdka

Ten rozdział został poddany korekcie. Starałam się nie zmieniać elementów historii tam, gdzie nie było to konieczne. Życzę miłego czytania!

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Matt

Od paru godzin siedzieliśmy przed telewizorem, oglądając jakieś tandetne seriale. Kogo interesuje, że ktoś ma okrągły milion zestawów zabawek z płatków w swojej piwnicy?

Spojrzałem na okno i widok za nim. Noc już dawno zakryła swym płaszczem niebo, pomimo tego, że jest dopiero po dwudziestej pierwszej. Nadal nie mogę się przyzwyczaić do pór dnia między latem a.. resztą pór roku. Słońce nie powinno tak wcześnie zachodzić, to bardzo niemiłe z jego strony! Chociaż jak na to spojrzeć z drugiej strony, to przynajmniej księżyc i gwiazdy mają szansę dłużej zawisnąć na niebie. Lubię czasami na nie popatrzeć, w ciszy, razem z innymi.

Z tą myślą zerknąłem na chłopaków, którzy znudzeni wpatrywali się w ekran telewizora. Słysząc narastające przechwałki mężczyzny po czterdziestce ( z telewizji oczywiście ), postanowiłem przełączyć ten beznadziejny program. Tylko ciekawe, gdzie zapodział się dziś nasz ukochany pilocik. Zawsze jak jest potrzebny, to ginie.

Wstałem z fotela i zacząłem szukać po całym salonie owej rzeczy. Edd spojrzał na mnie ze zdziwieniem i zmarszczył lekko brwi.

- Matt? Czego ty szukasz?

- Szukam pilota. Mam już dość tego programu i tych niby.. „ciekawostek" - spojrzałem na niego i kontynuowałem poszukiwania. Edd dołączył do mnie i razem zaczęliśmy szukać. Po dziesięciu minutach spojrzeliśmy po sobie, pozbawieni jakikolwiek nadziei na odnalezienie pilota.

Tuż przed ostatecznym poddaniem się, wpadłem na pomysł. Spojrzałem na szarookiego, który zamyślony wpatrywał się w podłogę i nie odzywał się przez dłuższy czas. W sumie odkąd wyszedł z pokoju szatyna. Ciekawe o czym tak ciągle myśli.

A w sumie, co mnie to obchodzi. Mam tylko nadzieję, że nie zmieni się na podobieństwo Tima. Na to, to mu już nie pozwolę!

- Tord? Możesz na chwilę wstać? - spytałem, patrząc na niego wymownie. Nie wiedząc, o co mi chodzi, zdezorientowany podniósł się z miejsca, ukazując świętej pamięci zgnieciony pilot - I proszę bardzo, jest! To co chłopaki? Oglądamy jakiś film?

- Jasne! - odpowiedział z uśmiechem Edd i skierował się w stronę kuchni - To ja lecę po jakiś popcorn i colę, a wy wybierzcie coś. Co powiecie na jakiś horror?

W tym momencie Tord jakby dostał olśnienia i z prędkością światła sięgnął po pilot. W amoku skakał po kanałach, aż w końcu włączył kanał trzydziesty czwarty. Chłopak uśmiechnął się od ucha do ucha i spojrzał na nas, kiwając głową w stronę telewizora.

Po soundtracku, który dotarł do moich uszu, od raz poznałem co włączył.

"Zombie Pirates From Hell 6"

.....poważnie? On chyba ma jakąś obsesję na tej serii.. no ale cóż. Horror to horror. Najwidoczniej znowu będę oglądał te.. okropne rzeczy. Szczerze mówiąc, to nie przepadam za horrorami. Przerażają mnie i od czasu do czasu wkradają mi się do moich snów. Nie za fajnie jest wtedy, wierzcie mi.

Usiadłem koło Torda i odruchowo przytuliłem się do leżącej najbliżej mnie poduszki. W głębi duszy czekałem na Edda. W większej grupie zawsze raźniej i takie tam. Zwłaszcza, jeśli ogląda się w nocy.

Skupiłem swój wzrok na ekranie. W moje oczy od razu wpadł szczupły mężczyzna, ubrany w niebieski płaszcz i czapkę w kolorze khaki. Trzymał pistolet i strzelał do zombi znajdujących się przed nim. Z czasem jednak skończyła mu się amunicja i ze strachem patrzył na potwory.

Jego wyraz twarzy zmienił się szybciej niż w czasie pojedynczej sekundy. Chciał uciekać, ale zanim dobiegł do mostu, wiodącego do innego miasta, on runął, a bohater pozostał bez żadnej drogi ucieczki. Zombi coraz to bardziej zbliżały się do człowieka i kiedy już miały się na niego rzucić, odwróciłem wzrok zniesmaczony i zamknąłem oczy. Wołania o pomoc, jęki oraz dźwięk rozrywania mięśni i skóry panoszył się po salonie przez kilka minut. Kiedy to się skończyło spojrzałem z powrotem na ekran. Tym razem było widać przerażonych ludzi stojących po drugiej stronie mostu. Może i nie obejrzałem wszystkich części tej serii, ale podejrzewam, że oni byli jego przyjaciółmi, a on jako ostatni z ocalonych, został sam. Współczuje mu. Współczuje im wszystkim. Nie wiem, jak bym zareagował, gdybym stracił choć jednego z moich przyjaciół. Są dla mnie prawie jak rodzina. Zawsze nimi będą.

Minęło z kilkanaście minut, a Edda dalej nie było. Coś jest nie tak. Przecież przygotowywanie popcornu i coli aż tyle nie zajmuje, no nie?

Spojrzałem za siebie i zauważyłem tylko ciemność panująca wokół. O nie. Ja sam tam na pewno nie pójdę. Zerknąłem na rogacza, który jak uzależniony wpatrywał się w ekran telewizora. Jak on może bez odwracania wzroku to oglądać? Przecież tam jest tyle krwi i brutalności, i tych okropnych, obrzydliwych zombi..

Odważny jest, no nie powiem.

Albo po prostu chory psychicznie.

- Em.. Tord..? - zagaiłem i pociągnąłem lekko za jego rękaw bluzy.

- Tak? - spojrzał na mnie z szerokim uśmiechem na twarzy, przez co przeszły mnie niemiłe dreszcze. Postanowiłem to zignorować i ciągnąć dalej:

- Mógłbyś ze mną pójść i sprawdzić, dlaczego Edda dalej nie ma? Proszę..? - spojrzałem na niego błagalnie, próbując go jakkolwiek przekonać.

- Ale.. - spojrzał z żalem na telewizor - Przegapię tą część filmu, a wiesz, że to jest premiera najnowszej części, a na bilet do kina to nie było mnie oczywiście stać - powiedział i kiedy już miał się do mnie odwrócić, telewizor sam się z siebie wyłączył, pozostawiając nas w całkowitej ciemności i ciszy.

Rozejrzałem się wokół i przerażony ścisnąłem poduszkę jeszcze mocniej.

- Co jest??? Korki wysiadło czy co? - wstał i się rozciągnął, szukając przy tym czegoś w jego kieszeni bluzy. Wyjął telefon i włączył aplikację z latarką, oświetlając salon. Poświecił na mnie, a ja zakryłem oczy przed światłem. Karmelowo włosy westchnął głęboko i spojrzał na mnie - Chyba jednak nie mam wyboru, jak tylko pójść z tobą. No dawaj - pociągnął mnie za rękę i podniósł mnie na nogi.

Skierował się w stronę holu, a ja jak cień szedłem blisko za nim. Podeszliśmy na koniec korytarza, gdzie były schowane bezpieczniki. O dziwo skrzynka była otwarta.

- No proszę.. Ktoś tu chyba majstrował przy bezpiecznikach - Tord zaczął coś tam przełączać, aż w końcu z daleka udało się usłyszeć włączony telewizor. Ja nadal przytulony do poduszki tylko bardziej się wystraszyłem. Wyobraźcie to sobie: jesteście sami ze swoim przyjacielem w domu. Prąd nie wiadomo z jakich przyczyn wysiada. Jeden z waszych przyjaciół zniknął w niewyjaśnionych okolicznościach. Macie ze sobą tylko latarkę z telefonu, a z daleka słychać dźwięki z telewizora.

Z którego zresztą dochodzą ciche jęki i odgłos rozrywanych ciał.

- To.. to teraz idziemy szukać Edda - powiedziałem cicho i spojrzałem na chłopaka, który zamykał skrzynkę z bezpiecznikami.

- Jasne - zerknął na mnie i powędrował w stronę kuchni, włączając przy tym światło na holu. Zapalił je również w kuchni, w której dało się poczuć słony zapach popcornu, rozsypanego na blacie. Obok były jeszcze trzy szklanki i cola.

Ale Edda nigdzie nie było.

Weszliśmy głębiej do pomieszczenia. Nie zauważając niczego nowego mieliśmy się wrócić, gdy nagle z tyłu coś się na nas rzuciło i zaczęło się śmiać.

- Strzeżcie się najwyższego z władców zombi piratów, którzy otaczają ten wasz oto dom! - Edd, próbując udawać głos króla zombi z horroru, zaczął się śmiać i nie mógł się powstrzymać - Nie będzie żadnej litości, żadnej skruchy! Jutro po inicjacji staniecie się moimi żołnierzami i pójdziecie na wojnę wraz z innymi!

- O nie!! I co ja teraz pocznę, królu? Czy na pewno nie masz w sobie choć odrobinkę litości? - odpowiedziałem, wciągając się w grę i przeciągając każdą sylabę. Norweg zaczął wpadać w chichot, który później przerodził się w donośny śmiech. Wszyscy trzej śmieliśmy się do łez. Lekko zaniepokojony poczułem, jak zaczyna brakować mi tlenu w płucach.

- Dobre Matt! Może powinieneś zostać aktorem, a nie modelem? - chłopak spytał mnie z radością w oczach i zaczął powoli z nas schodzić. Już miałem odpowiedzieć, ale rogacz odezwał się pierwszy, dalej uśmiechając się:

- Przestań już, Edd, to się już naprawdę robi stare. Nudne zresztą też.

- Ale co? - zapytał brunet siadając na stole i patrząc na niego z uśmiechem - O co ci chodzi? Ja przecież nic nie robię - chłopak uśmiechnął się jeszcze szerzej, krzyżując ręce.

- Ten kawał po rozpoczęciu się jakiegoś horroru - odpowiedział i wstał z podłogi. Ja zaraz za nim - Zaczyna się tak samo i tak samo się kończy. Już przy zobaczeniu bezpieczników wiedziałem, co się święci. Musisz coś innego wymyślić, bo to już naprawdę się zrobiło aż nadto przewidywalne. Naprawdę, Edd.

- Nie zabronisz mi - zrobił lekki grymas. Milczał przez chwilę, myśląc pewnie nad czymś, aż coś go oświeciło, bo spojrzał na mnie i znów się wyszczerzył - Wiesz co Matt? Skoro dla Torda takie kawały są stare, to mam inny pomysł.

- Jaki?

- Zamach na Torda, Matt! Teraz!! - rzucił się na rogacza i zaczął go łaskotać, wprawiając go w kolejny wybuch śmiechu. Bez słowa sprzeciwu dołączyłem się do niego.

Tym razem nie wygra, tak jak wcześniej przy strumyku. Wtedy miał sporo przestrzeni, a teraz to po prostu nie ma szans! No chyba, że dostanie nagle jakiś nadzwyczajnych mocy i nas uniesie obydwu. Ale to jest niemożliwe...!

No cóż.

Nawet nie wiedziałem, jak bardzo się myliłem, kiedy chwilę później chłopak złapał nas za kaptury i uniósł kilka centymetrów w powietrzu, uśmiechając się przy tym chytrze. No bez kitu. Ja się tak już nie bawię, to niesprawiedliwe!!

- Coś chyba wam się nie udało, co? - powiedział, podnosząc nas przy tym jeszcze wyżej.

- Doba, dobra, wygrałeś!! Ale teraz nas puszczaj!! - jęknąłem głośno, patrząc na niego znów błagalnymi oczkami. Zaśmiał się do siebie i delikatnie nas postawił na podłodze. Otrzepałem się z kurzu i spojrzałem na niego z podziwem - Jakim cudem ty to zrobiłeś?

- No co ty? Ja bym wam dwu nie dał rady? Żarty chyba ze mnie sobie robicie - poprawił swoje włosy i zaśmiał się - Wy, takie chudzielce przeciwko mnie? No chyba wiecie, że nie bez powodu chodzę raz czy dwa razy w tygodniu na siłkę, co nie?

- Dobra nieważne, już się tak nie chwal - uśmiechnął się Edd i wziął w ręce miskę z popcornem, wcześniej zbierając jego część z blatu - Matt weź szklanki, a ty Tord weź colę. Nie wiem jak wy, ale nie chcę przegapić tego horroru.

- A co z moim lusterkiem? - spytałem, przypominając sobie, że przecież zostawiłem je na stoliku koło mojego łóżka. Ach, czemu wcześniej na to nie wpadłem? W cale przecież nie muszę się tak zadręczać oglądaniem czyiś mąk , kiedy mogę po prostu patrzeć w swoje piękne oblicze. W moje wspaniałe, jedyne w swoim rodzaju, oblicze.

- Oj no bez przesady, dasz sobie radę. Przecież oglądamy horror, a nie ciebie. Oglądaniem siebie możesz się zająć kiedy indziej.

Zrobiłem obrażoną minkę, ale po dłuższej chwili moich narzekań w kuchni, zajęliśmy miejsca przed telewizorem i kontynuowaliśmy dalej nasz film. Musiałem się wcześniej wrócić się do kuchni po swoją poduszkę, bo inaczej nie dałbym rady zabrać wszystkich szklanek.

Cały wieczór, do godziny dwudziestej trzeciej, chowałem swoją twarz w poduszkę i próbowałem ignorować coraz to większą ilość krwi i rozdzieranych ciał.

*

Tom

Po ponownej nieudanej próbie zaśnięcia, odkryłem się do połowy, czując ogromną ulgę. Nie dam rady już tak dłużej leżeć w tym gorącu, to niewykonalne. No.. A przynajmniej dla mnie.

Zerknąłem na elektroniczny zegarek, stojący na mojej szafce. Godzina pierwsza trzydzieści siedem w nocy. Kurwa no, leżę w tym łóżku od ponad kilkunastu godzin, bez możliwości jakiegokolwiek ruchu i w niewyobrażalnych temperaturach. Tuż to są jakieś tortury! Jeśli tak ma wyglądać kuracja, to ja sobie podziękuję. W cholerę mi z takim leczeniem.

Z tą myślą usiadłem na łóżku i podszedłem do okna, odsłaniając przy tym zasłonę w kratki. Widok za oknem był przepiękny! Noc była bezchmurna, a patrząc na lekko mokre po deszczu, pokryte liśćmi ulice, aż zachciało mi się wyjść na spacer.. I w tym szkopuł.

Przecież obiecałem Eddowi, że nie wyjdę z łóżka. Choćby na chwilę.

Ale.. z drugiej strony.. wychodząc z łóżka i podchodząc do okna już złamałem obietnicę. Och Boże.. Nie potrafię dochować nawet takiej łatwej rzeczy. Nie dziwne, że wcześniej nikt mi nie powierzał żadnych obowiązków. Nawet nie potrafiłem dojść na czas do "domu", gdy byłem młodszy. Pani Clair miała racje - każdy beznadziejny człowiek nie potrafi dochować nawet najprostszej obietnicy. Zwłaszcza ja.

Spojrzałem jeszcze raz na widok za oknem i już wiedziałem, że jednak nie dam rady się temu oprzeć. Podszedłem do szafy i założyłem na siebie jakieś "nowe" ciuchy, czyli przy znoszoną, dużą, czarną bluzę z kapturem i czarne spodnie z dziurami. Teraz pozostaje tylko wykombinować, jak wyjść z domu.

Nie wyjdę przez główne drzwi, bo jeśli zejdę po tych cholernych schodach, które w niektórych miejscach tak trzeszczą, że słychać aż na drugim osiedlu, to mnie wykryją bez problemu. Pozostaje mi tylko.. wyjście przez okno. Będzie ciężko, ale to jest jedyna droga ucieczki z mojego pokoju. Jest również mała szansa, że i tak obudzę chłopaków, ale to jest i tak lepsze od schodzenia po schodach.

Podszedłem do łóżka i schyliłem się, aby z pod niego wyciągnąć czarne trampki w białe gwiazdki, które na szczęście schowałem na takie wypadki. Założyłem je i biorąc ze stolika nocnego telefon i słuchawki, podszedłem do parapetu. Otworzyłem powoli okno i usiadłem na jego krańcu. Zerknąłem w dół, czego od razu pożałowałem, widząc jak duża wysokość mnie dzieli od trawy. Zacisnąłem mocno oczy i odetchnąłem głęboko. Dam radę. A jeśli nie, to nic się i tak nie stanie.

Może chociaż połamię sobie kości po drodze.

Z tą myślą odskoczyłem od parapetu, wyobrażając sobie jak przeróżne postacie w filmach, a zwłaszcza w grach, upadały z gracją na ziemię nawet z większych wysokości. W przeciągu sekundy ta wizja wyparowała, gdy poczułem jak szybko zacząłem spadać na ziemię.

Strach wziął nade mną górę i wraz z tym wyciągnąłem przed siebie ręce, chcąc chociaż odrobinę zamortyzować upadek.

Uderzyłem mocno klatką piersiową i nogami o ziemię, zataczając się parę razy po trawie. Zdając sobie sprawę, jaki hałas narobiłem, z jękiem podniosłem się na nogi i pobiegłem przed siebie, za krzaki, które znajdowały się niedaleko naszego domu. Dysząc, otrząsłem się z ziemi i sprawdziłem czy nic większego mi się nie stało. Poza otarciami na rękach i siniakach na nogach, chyba nic więcej mi nie jest.

Spojrzałem na nasz dom i nasłuchiwałem, czy żaden z chłopaków się nie zbudził i nie zapalił światła.

Cisza.. i dobrze.

Wyszedłem zza krzaków i wszedłem na chodnik. Ciągnąłem się wzdłuż ulicy, czując jakiś brak czegoś.. A tak, słuchawki!

Od razu założyłem je sobie na uszy i włączyłem muzykę na losowy. Od razu poznałem jaka piosenka włączyła się pierwsza i była to "When the party's over" wykonana przez Billie Eilish. Zamknąłem oczy i wczułem się w rytm piosenki, nucąc sobie czasami pod nosem rytm.


"Don't you know I'm no good for you?

I've learned to lose you, can't afford to

Tore my shirt to stop you bleedin'

But nothin' ever stops you leavin'


Quiet when I'm coming home and I'm on my own

I could lie, say I like it like that, like it like that

I could lie, say I like it like that, like it like that.."


Otworzyłem oczy i zauważyłem, że jestem gdzieś na jakimś skrzyżowaniu. Rozejrzałem się wokół i zastanawiałem się, którędy iść. Po minucie naszedł mnie jeden pomysł, na który się uśmiechnąłem. Kilka kilometrów stąd panuje budowa pewnego mostu, znajdującego się nad rzeką. Nocą nikt tam nie przebywa i nikt tego nie pilnuje, a z tego co wiem, to jeszcze niema tam żadnej elektryczności - co oznacza również, że nie ma tam żadnych świateł! Och ludzie, jaki tam musi być przepiękny widok na niebo! No bo wiecie, kiedy jest zupełnie ciemno, każda i to dosłownie każda gwiazda na niebie jest widoczna.

Nie mogąc się powstrzymać, uśmiechnąłem się jeszcze szerzej i skierowałem się w danym kierunku.

Kiedy tak szedłem, poczułem na sobie czyiś wzrok. Odwróciłem się, aby zobaczyć kto to, ale nikogo tam nie było.. Kolejne schizy, czy co?

Postanowiłem to zignorować i iść dalej - nie pomogło. Z każdą sekundą czułem, jak coraz to bardziej moje ciało się spina, a mózg kreuje coraz to mroczniejsze scenariusze.

Zamknąłem oczy, próbując się jakoś uspokoić - ostatecznie skończyło się to nieprzyjemną palpitacją serca i przyspieszonym krokiem. Nawet nie zauważyłem, kiedy zacząłem biec i widziałem już przed sobą most. Do moich uszu, pomimo płynącej muzyki, docierały jakieś kroki - co z kolej sprawiało, że jeszcze bardziej przyspieszałem. Kiedy znajdowałem się na najwyższym punkcie wysokości mostu, zatrzymałem się i oczekując wszystkiego, odwróciłem się.

Nic. Nadal tam nikogo nie było.

Dysząc ze zmęczenia, zdziwiłem się sam sobie. Co jest? Czy ja już naprawdę, kurwa, postradałem zmysły? Najpierw ta spawa z jeziorem, a teraz jeszcze to. Jeśli dalej to tak pójdzie, to chyba z własnej, nieprzymuszonej woli zgłoszę się do wariatkowa.

Czując, jak serce powoli się uspokaja, westchnąłem głośnio i szepnąłem do siebie:

- Mam już tego dość..

- Czego, Tom? - usłyszałem za sobą norweski akcent, który bez zastanowienia uświadomił mnie, kto za mną szedł. Zdjąłem z uszu słuchawki i odwróciłem się. Za sobą ujrzałem Torda, marszczącego gniewnie brwi, ze skrzyżowanymi ramionami. Był ubrany w czarną, skórzaną kurtkę i czerwoną bluzę, a także niebieskie dżinsy i czarne buty.

Oh, fuck.. chyba jest na mnie zły. Bardzo zły.

Nie wiedząc, co powiedzieć, jak debil patrzyłem na jego skryte pod rzęsami oczy. Po jakiejś chwili złapałem się za ramię i zachichotałem nerwowo. Czyli jednak ktoś się obudził jak upadłem. Tylko czemu to musiał być akurat on?

- Proszę, wyjaśnij mi, dlaczego o tak późnej porze, bez żadnego ciepłego ubrania i porządnych, jesiennych butów, sam, bez nikogo, jeszcze na dodatek, kiedy jesteś bardzo chory, wyszedłeś sobie na spacer? I dlaczego akurat tu? - z każdym słowem jego twarz przybierała coraz to bardziej poważny i zniecierpliwiony wyraz. Mijały minuty, a ja dalej nie odpowiadałem na żadne z pytań. Nie mogłem, bo to by go jeszcze bardziej rozzłościło.

Nie słysząc moich odpowiedzi, spojrzał na niebo, co i ja zrobiłem.

A widok.. Widok był po prostu nie do opisania.

Niebo było pokryte milionami gwiazd, z czego każda inna świeciła jaśniej od drugiej, tworząc różne konstelacje i wzory. Chmur nie było, więc księżyc świecił jasno na niebie i odbijał swój majestat w lustrze rzeki - księżyc był w trzeciej fazie. Po prostu jedyne co można było zrobić, to tylko patrzeć i podziwiać. 

Po dłuższej chwili usłyszałem, jak chłopak wzdycha i podchodzi do mnie. Zerknąłem na niego i zauważyłem, że chyba już nie jest taki zdenerwowany, jak wcześniej.

- Jak nie chcesz odpowiadać, to nie odpowiadaj.. Ale chodźmy do domu - rzucił okiem jeszcze raz na to, jak się ubrałem i mruknął do siebie - Pewnie zmarzłeś.. - zdjął z siebie kurtkę i rzucił ją we mnie, odwracając przy tym wzrok - Załóż. Mi i tak jest ciepło.

- Ale.. - złapałem kurtkę - Tord, przecież nie musisz, ja..

- Zakładaj i nie marudź! Nie potrzebuję tego, abyś był jeszcze bardziej chory - podniósł lekko głos i patrzył przed siebie, stojąc kilka metrów ode mnie. Bez słowa sprzeciwu założyłem kurtkę, czując słodki zapach perfum rogacza i niego samego. Z trudem powstrzymałem się od wtulenia się w materiał i zaciągnięci się wonią - Idziemy - zerknął na mnie i uśmiechnął się kącikiem ust, wprawiając mnie w lekki rumieniec.

Szedłem za nim w ciszy, kiedy zauważyłem, że z mojej kieszeni spodni zwisają słuchawki, z grającą jeszcze muzyką. Założyłem je na uszy i słysząc kolejny znajomy mi utwór, zamknąłem oczy, aby po jakimś czasie znowu je otworzyć i spojrzeć na plecy chłopaka.

Nagle poczułem mocne ukłucie w klatce piersiowej, przez co cicho jęknąłem z bólu. No nie mogę. Z bólu psychicznego na fizyczny? Jak tak można?

Spojrzałem jeszcze raz na niego mając nadzieję, że mnie nie usłyszał. Myliłem się.

- Mówiłeś coś? - odwrócił się i szedł tyłem, cały czas się na mnie patrząc. W jego oczach dało się dostrzec dające się mu we znaki zmęczenie.. Tak właściwie, czy on w ogóle kładł się spać?

W zasadzie jak spadłem z okna, to nie zapalał żadnego światła. Ale to też nie znaczy, że się dopiero wtedy obudził.

A więc skoro nie spał.. To co robił?

- Co? - spojrzałem na niego, udając zdziwienie - Nie, nie. Nic nie mówiłem - uśmiechnąłem się słabo, czując coraz to większy, narastający ból. Zdjąłem jedną słuchawkę, by móc go lepiej słyszeć - A tak właściwie, to mam pytanie.. Spałeś ty dzisiaj?

- Hmm.. - zmyślił się - Wiesz, nie do końca - uśmiechnął się nieśmiało i zaczął z powrotem iść przodem - Nie mogłem za bardzo zasnąć.. A ty?

- Ja też nie - odpowiedziałem szczerze.

Resztę drogi przeszliśmy w całkowitej ciszy. Nie licząc cichej muzyki, dobiegającej z moich słuchawek.

Kiedy doszliśmy do domu i otworzyliśmy drzwi, poczułem miłe ciepło na twarzy. Zdjęliśmy buty i już miałem zdjąć kurtkę Torda, gdy na niego spojrzałem. Ponownie uśmiechnąłem się słabo i zwróciłem się do niego:

- ..Tord? - szepnąłem, chociaż wiedziałem, że nie muszę, bo Matt i Edd spali na górze. I tak by nic nie usłyszeli.

- Hm? - zerknął na nie pytającym wzrokiem i odwrócił się w moja stronę.

- Dzięki za kurtkę i wiesz... - zamilkłem na chwilę i spojrzałem na swoje stopy - że w ogóle po mnie poszedłeś - dokończyłem jeszcze bardziej cicho.

- Nie ma za co - uśmiechnął się i wziął ode mnie kurtkę, wieszając ją na wieszaku. Po ciemku skierowaliśmy się na górę i kiedy już byliśmy przed drzwiami do mojego pokoju, odparł - A teraz do łóżka i bez żadnych już więcej przygód, dobrze? Nigdzie się już więcej nie wybierasz, dopóki nie wyzdrowiejesz.

- Nie zabronisz mi i nie jesteś przecież księdzem, żeby mi wykładać kazania o trzeciej w nocy - odpowiedziałem żartobliwie i sięgnąłem do klamki aby wejść do pokoju.

- Bardzo śmieszne - uśmiechnął się i już miał zamiar wejść do swojego pokoju, gyd się na chwilę cofnął i powiedział cicho - Dobranoc, Tom.

Spojrzałem na niego dziwnie, ale mimochodem odwzajemniłem uśmiech i równie cicho odpowiedziałem:

- Dobranoc, Tord - zamknąłem za sobą drzwi, opierając się o nie. Rozejrzałem się po swoim pokoju i przyzwyczajony do ciemności, rzuciłem się na swoje łóżko.

Przykrywając się kołdrą, odszukałem swojego miśka i przytuliłem się do niego. Czując napierające na mnie zmęczenie, zamknąłem oczy i wsłuchałem się w ciszę, wypełniającą mój pokój.

Miałem jeszcze jakieś ciche wrażenie, że zanim odpłynąłem, ktoś po cichu uchylił drzwi do mojego pokoju i usiadł na łóżku. Siedział tak przez dłuższą chwilę, prawdopodobnie wpatrując się we mnie, aż w końcu wstał i położył coś na stoliku obok mojego łóżka... Ale być może to był tylko uszczerbek jednego z wielu snów i koszmarów.

Continue Reading

You'll Also Like

162K 4.7K 49
17-letnia Scarlett mieszkająca w USA dowiaduje się strasznej prawdy o swoich rodzicach przez co musi się przeprowadzić do swojej Babci do Polski... P...
33.9K 1.8K 35
Dwójka chłopaków poznaje się w barze przez pewną osobę, z czasem okazuje się że będą musieli Współpracować aby przeżyć. Zakochują się w sobie co osta...
83.5K 4.7K 8
Jedna łza. Druga łza. Nie chce żyć.. Chce umrzeć... Chce się zabić.. Ale to nie może być zwykłe samobójstwo. To musi być coś innego... Coś co...
63.5K 4.1K 15
.・゜-: ✧ :- dziewiętnastoletnia Kate opisuje w pamiętniku powody swojego przyszłego samobójstwa. przed śmiercią zamierza jednak spełnić swoje dwa osta...