Siedzę naprzeciwko rudej piękności. Kształty ma niczym najpiękniejsza miss świata. Chociaż nie przepadam za rudym, jej wygląda chwycił mnie za serce.
Znajdź sobie dziewczyne w ciągu tygodnia.. To nie jest takie proste.
Ona jest inna. Nie chciała wypasionego obiadu czy kwiatów na dzień dobry. To dziwne ale poszliśmy na chińszczyznę do przydrożnej knajpki. Jest tu mało osób, jeszcze nikt nie piszczał na mój widok.
Przyglądam się rudowłosej siostrze Afrodyty wdychając zapach drewnianych mebli i smażonego makaronu. Uśmiecham się bez wymuszania tego.
- Boże święty ile ja przytyłam już dzisiaj - śmieje się Jola.
- Tylko że ty wyglądadasz lepiej niż Anja Rubik - odpowiadam drążąc ją wzrokiem. - a ja będę musiał nie dość że spalić dzisiejszą kolację na siłowni to jeszcze wypocić kilka lat, kiedy tak bardzo się zapuściłem.
Wjechała na moje ambicje, to się jeszcze nie zdarzyło. Nie wyglądam źle ale czuje się jak za dzieciaka, kiedy to miałem podwójny podbródek i ulaną mordę.
Do knajpki wchodzi coraz więcej osób. Widzę, że zwracają na mnie coraz większą uwagę.
- Może się stąd ulotnimy - proponuje wyciagając portfel.
- Miałam mówić to samo - mierzy wzrokiem mnie i banknoty które wyjmuje. - Płace za siebie Igor.
Kładzie na stół pieniądze i szybko wychodzi ze stolika abym jej nie zatrzymał. Doganiam ją dopiero na zewnątrz.
- Co ty odpierdalasz? - pytam zdyszany.
- Igor, widzimy się pierwszy raz. Jak spotkamy się drugi, to za mnie zapłacisz. Taką mam zasadę, na pierwszym spotkaniu płacę za siebie.
Daje mi buziaka w policzek i wyciąga mi z palców papierosa. Zaciąga się nim mocno i wypuszcza strugę dymu na to ciepłe powietrze, wkładając mi go znowu pomiędzy palce. Patrzę z niedowierzaniem na całą sytuację.
- No co, palącej laski nie widziałeś? - śmieje się.
- Nie, po prostu Połączyłem wątki i już wiem dlaczego nie poszliśmy do czegoś droższego - kaszle - jebana cwaniara.
- Oj Igor, jeszcze dużo o mnie nie wiesz.
- Ej to była groźba czy ostrzeżenie? - pytam kiedy bierze mnie pod rękę.
- Raczej próbuje cię zaintrygować.
*
Ściemniło się już całkowicie a my nadal szwendamy się po różnych odsamotnionych uliczkach. Nie kończą nam się tematy do rozmów. Mam niezłą fazę i to bez jarania.
Pierwszy raz czuje się tak kurewsko swobodnie.
Coraz bardziej mi się podoba.
Noc jest cicha ale ciepła. Czasami słychać jedynie cykady i ich koncert. Pachnie pięknie. Kwiaty, drzewa łączą się w euforii zapachów tworząc wyrazistą kumulację.
Odprowadzam ją pod bloki. Spodziewałem się raczej bogatej dzielnicy. Staję naprzeciwko niej.
Jest idealna.
Nachylam się aby ją pocałować, skosztować jej ust. Czuję jednak coś pomiędzy naszymi ustami. Odsuwam się. Jolka trzyma palec na swoich ustach. O chuj jej chodzi?
- Co jest? - pytam lekko podkurwionu.
- Nie tak szybko Igor - uśmiecha się do mnie.
- Ale co, nie podobam Ci się czy co kurwa?
- Igor, znamy się kilka godzin - obejmuje dłońmi moją buzie. - Dajmy sobie czas.