Moja opowieść z Eldaryi: Pożą...

By EJ4071

11.6K 687 204

Jestem Elenija. Ocaliłam Eldaryę, prawie. Po świecie ciągle chodziło zło, ale już niedługo... El jest hybrydą... More

Od El
Rozdział I
Rozdział II
Rozdział III
Rozdział IV [+18]
Rozdział V
Rozdział VI
Rozdział VII
Rozdział VIII
Rozdział IX
Rozdział X
Rozdział XI
Rozdział XII
Rozdział XIII
Rozdział XIV
Rozdział XVI
Rozdział XVII
Rozdział XVIII
Rozdział XIX
Rozdział XX
Rozdział XXI
Rozdział XXII
Rozdział XXIII
Rozdział XXIV
Rozdział XXV
Rozdział XXVI
Rozdział XXVII
Rozdział XXVIII
Rozdział XXIX [+18]
Rozdział XXX
Epilog
Od EJ

Rozdział XV

327 19 5
By EJ4071

Na zewnątrz rozpętała się burza, dlatego nasza podróż została odłożona na następny dzień. Przepakowałam jeszcze raz torbę, żeby upewnić się, że wzięłam wszystko, co trzeba. Na jej dnie znalazłam list, który wręczył mi Luppiter. Nie otworzyłam go, tak szczere to kompletnie o nim zapomniałam. Mówił, że to jest zaproszenie na dwór, co było dziwne, biorąc pod uwagę, że gdy wróciłam do Kwatery Głównej, dostałam inne od króla. Postanowiłam otworzyć list.

Rozerwałam kopertę i wyciągnęłam kartkę, którą rozłożyłam:


Droga bohaterko,

Podejrzewam, że król wystosował już do Ciebie oficjalne zaproszenie. Ten list jest prywatnym zaproszeniem ode mnie. Jako przyszły król, chciałbym mieć z Tobą dobre stosunki. Mam szczerą nadzieję, że zgodzisz się przyjechać do naszego królestwa i gościć w domu mego ojca.

Życzę ci dobrego zdrowia,

Następca króla Wahoole

Luppiter.


Czyli to było zaproszenie od brata Nevry. Nie wiem czemu, ale zaczęłam się w tym doszukiwać podtekstów.

Co ja wyprawiam? Nie ma się za czym oglądać ani nie jestem ładna, ani seksowna, żeby nagle wszyscy faceci się za mną uganiali. No to prawda, że największe zło Eldaryi upatrzyło sobie we mnie swoją królową, ale to dlatego, że w moich żyłach płynie krew aengela. To dlatego, prawda?

Ten list nie był ważny, podarłam go więc i wyrzuciłam do kosza. Miałam jeszcze kilka spraw przed wyjazdem, dlatego wzięłam płaszcz z szafy i wyszłam z pokoju.

Po drodze do ogrodów wzięłam kilku swoich pomocników, żeby wzmocnić zaklęcia ochronne. Po ostatnich anomaliach nie rzucałam już sama zaklęć. Chciałam zmniejszyć ryzyko do minimum. Prawda była taka, że nie znałam dnia ani godziny, nie wiedziałam, ile pożyję – liczyłam, że jak najdłużej – więc wolałam wspomagać swoją moc mocą innych.

Każdy z moich pomocników, do których miałam zaufanie, pochodziło z różnych straży, żeby zrównoważyć nasze siły.

Wyszliśmy wszyscy na deszcz. W oddali słyszałam grzmoty, widziałam błyskawice. Dawna nie widziałam burzy i nie czułam deszczu na skórze. Nie założyłam kaptura, chciałam poczuć krople spływające z moich włosów. Moi towarzysze opatulili się szczelnie płaszczami. Nie byli przyzwyczajeni do takich zmian w pogodzie.

Kiedy doszliśmy do murów kwatery, rozeszliśmy się wzdłuż nich. Każdy stanął w strategicznym punkcie przy ścianie. Opierając dłonie o białe cegły, zaczęłam recytować zaklęcia ochronne, czułam, jak energia wypływa ze mnie i przelewa się na barierę ochronną Kwatery Głównej. Cały rytuał trwał piętnaście minut. Po wszystkim kazałam się innym rozejść, a sama powolnym krokiem udałam się do budynku kwatery.

Gdy weszłam do środka, od razu poczułam ciepło. Byłam przemoczona, płaszcz, który ubrałam, nie był przystosowany do takiej pogody. Purriry dopiero zaczęła szyć nieprzemakalne i ciepłe ubrania, a ja jeszcze u niej nie byłam.

Poszłam do swojego pokoju przebrać się w coś suchego, a potem udałam się na stołówkę. Ponieważ była pora kolacji, do baru była spora kolejka. Stanęłam sobie za ostatnią osobą i grzecznie czekałam na swoją kolej.

- Aaa psik – kichnęłam.

- Na zdrowie – usłyszałam za sobą.

Odwróciłam się szybko i szeroko się uśmiechnęłam.

- Dzięki – odpowiedziałam, po czym pocałowałam Nevrę w usta.

- Masz mokre włosy. Byłaś na zewnątrz? - spytał.

- Tak, musiałam wzmocnić barierę przed jutrzejszym wyjazdem – odpowiedziałam.

- Ale nie ubrałaś się odpowiednio ciepło. Przeziębisz się kochanie – skarcił mnie.

Wampir ściągnął swój szalik i mnie nim okrył.

- Wiem, muszę iść do Purriry po ciepłe ubrania i coś przeciwdeszczowego – przyznałam.

- Ja też. Musimy też być przygotowani na każdą zmianę pogody po drodze.

No tak. Do tej pory najważniejszą sprawą w podróży był prowiant. Teraz musimy też brać pod uwagę pogodę, tym bardziej że zbliżała się zima, a dni robiły się coraz krótsze i coraz chłodniejsze, nie wspominając o nocach, które już bywały mroźne.

Trochę miałam sobie za złe, ponieważ mieszkańcy Eldaryi nie byli przygotowani na drastyczne zmiany pogodowe. Trzeba było ocieplać domy dodatkowymi zaklęciami i materiałami.

- Ej, nie martw się, damy sobie radę. To była cena za ocalenie świata, którą jesteśmy w stanie zapłacić – uśmiechał się pocieszająco wampir.

Nevra zdążył mnie poznać jak nikt inny tutaj. Do tego stopnia, że przeważnie wiedział, o czym w danej chwili myślałam. Nie wiem, czy powinno mnie to przerażać, czy nie.

Odwzajemniłam uśmiech.

Kolejka szła dość szybko. Chwilę potem jadłam już ciepłą zupę, która bardzo szybko mnie rozgrzała. Na stołówce był gwar, więc dużo z Nevrą nie rozmawialiśmy.

Po kolacji poszłam pod prysznic, a potem zaszyłam się w swoim pokoju. Okryłam się kocem i usiadłam przy biurku, żeby przejrzeć dokumenty.

Chwilę później usłyszałam skrzypnięcie drzwi, a potem poczułam ciepły pocałunek na szyi. Zamknęłam oczy z przyjemności.

- Ładnie pachniesz – zamruczał mi Nevra do ucha.

- To się nazywa mydło kochanie – odpowiedziałam.

- Mmm... Nagość, rozumiem aluzję – zaśmiał się wampir.

Nevra podniósł mnie z krzesła i usiadł na moim miejscu, a mnie posadził sobie na kolanach. Spojrzałam mu w oczy i widziałam, że się zadręcza.

- Martwisz się tą wizytą? - spytałam.

- Trochę tak. Nie było mnie tam ponad dziesięć lat. Pewnie wiele się tam zmieniło. Mam nadzieję, że ojciec też się zmienił – wyznał.

Czyli martwiło go spotkanie z rodziną.

- Wiesz, możesz poprosić Miiko, żeby zamiast ciebie jechał ktoś inny – powiedziałam.

- Wiem, ale chcę jechać z tobą. Jeśli zostanę, to będę się martwił, a tak to będę miał cię oku.

- Mówisz tak, jakbym miała coś zbroić – zaśmiałam się.

- Chyba wole mieć cię na oku – również się zaśmiał.

- Przewróciłam tylko oczami. Wstałam z kolan wampira i pociągnęłam go za sobą do łóżka. Usiadłam obok niego.

- Zdejmij koszulę i połóż się na brzuchu – poleciałam.

Nevra spojrzał na mnie podejrzliwie, ale grzecznie mnie posłuchał.

Wyciągnęłam z szafki nocnej jeden z olejków odprężających, usiadłam na Nevrze okrakiem i ostrożnie wylałam trochę olejku na jego plecy. Lekko się wzdrygnął.

- Zimne – stwierdził.

- Wiem – uśmiechnęłam się.

Odłożyłam buteleczkę i zaczęłam wcierać wampirowi olejek, rozmasowując każdy mięsień. Był bardzo spięty. Zamruczał na tę pieszczotę.

- Jak przyjemnie.

- O to mi chodziło.

Pół godziny później położyłam się koło Nevry.

- Będzie dobrze – powiedziałam, głaszcząc go po policzku.

- Z tobą przy boku na pewno. Nie wiem tylko, jak zareaguje ojciec, a nie chcę, żeby cię jakkolwiek zranił – wyznał.

- Jedziemy tam razem, więc będzie dobrze – uśmiechnęłam się do niego.

Pocieszając go, zapominałam o własnych zmartwieniach.

- Dziękuję – wymruczał, zamykając oko.

- Za co? - spytałam lekko zdezorientowana.

- Za to, że jesteś.

Pocałowałam go delikatnie, ale namiętnie.

- Zawsze będę – obiecałam.

Przynajmniej taką miałam nadzieję.

Wtuliłam się w Nevrę i zaraz potem zasnęliśmy.


Następnego dnia rano obudziło mnie słońce wpadające przez okno. Burza minęła, a pogoda była piękna. Razem z Nevrą wstaliśmy i poszliśmy do Purriry po ciepłe rzeczy, które dla nas uszyła, a następnie na śniadanie. Plan był taki, że wyruszamy zaraz po tym, jak zjemy.

Spotkamy się przy bramie, muszę jeszcze coś załatwić – powiedział Nevra, po czym wstał i wyszedł ze stołówki.

Zostałyśmy z Karenn same.

- Gotowa na spotkanie z rodziną? - spytałam ją.

- Nie – wyznała.

- Będzie dobrze – uśmiechnęłam się do niej.

Dokończyłyśmy owsiankę, poszłyśmy po bagaż i udałyśmy się pod bramę. Oniemiałam, kiedy dotarłyśmy na miejsce zbiórki.

- Co ty tu robisz? - zapytała wampirzyca.

Przy naszych podróżnych chowańcach stała Caprina. Była gotowa do podróży.

- Nie widać? Jadę z wami – odpowiedziała kpiąco.

- Jak to? - dopytywała moja przyjaciółka.

- Miiko mi pozwoliła – wilczyca skrzyżowała ramiona na klatce piersiowej.

Chwilę potem usłyszałam za sobą podniesione głosy Nevry i Miiko.

- Poprosiła mnie o to – tłumaczyła się kitsune.

- Caprina jest... – zaczął wampir, ale Miiko mu przerwała.

- Jest również członkiem straży. Misje to także jej obowiązki. Pochodzi z twojego regionu i na pewno ma świeższe dane i terenie niż ty, czy Karenn. A poza tym chciała odwiedzić rodzinę.

- Ale... - chciał coś powiedzieć, ale kitsune nie dała mu dojść do głosu.

- Nie obchodzą mnie wasze prywatne porachunki. To jest misja, ty dowodzisz, więc zachowuj się profesjonalnie. Czy wyraziłam się jasno? - był to ton nieznoszący sprzeciwu.

- Tak – zgodził się Nevra, ale widziałam, że bardzo niechętnie.

Caprina tylko cwaniacko się uśmiechnęła.

Nie mogłam dać się sprowokować, więc nic nie mówiąc, podeszłam do jednego z chowańców i przymocowałam swój bagaż.

- Co, zatkało na wieść, że jadę? - wilczyca nie dawała za wygraną.

- Nie. Staram się tylko nie zdmuchnąć cię z powierzchni ziemi – uśmiechnęłam się do niej.

- Boisz się, że ukradnę ci Nevrę, a może, że zrobi to ktoś inny – skrzyżowała ramiona.

- Znowu pudło. Nie boję się, bo mu ufam i wiem, że mnie kocha – powiedziałam tylko.

- Dziwię się, nie ma w tobie nic wyjątkowego – zmierzyła mnie wzrokiem.

- Caprina, nie mam ochoty tracić energii na ciebie. Chyba ci siodło spadło – powiedziałam, zerkając przez jej ramię.

Chwilę wcześniej widziałam jak Karenn odpięła jej siodło, na szczęście szybko wróciła do swojego wierzchowca.

Wilczyca nic nie mówiąc odeszła, żeby pozbierać rzeczy.

- Jeszcze nie gotowa? Za pięć minut ruszamy – upomniał ją Nevra, podchodząc do swojego chowańca, żeby przymocować bagaż.

- Za pięć minut będę gotowa – wymamrotała Caprina.

Nevra podszedł do mnie i ściszył głos.

- Wiesz, że nie mamy wyjścia? - zapytał, jakby to była jego wina, że Caprina jedzie z nami.

- W porządku. Słyszałam twoją rozmowę z Miiko. Poradzę sobie z nią – uśmiechnęłam się, żeby się trochę odprężył.

Był wściekły, ale starał się to ukryć.

- Jak coś zrobi, to wyleci ze straży, więc powinna być spokojna – powiedział.

- Nie martw się tak o mnie – pocałowałam go namiętnie w usta.

Nevra pomógł wsiąść na chowańca, po czym poszedł do swojego.

Uważajcie na siebie. Zwiadowcy sprawdzają drogę, ale to nie znaczy, że Leiftan was nie zaskoczy. Niech Wyrocznia będzie z wami – pożegnała nas Miiko.

Po tych słowach ruszyliśmy w drogę. Czekały nas dwa dni drogi. Miałam tylko nadzieję, że to będzie spokojna podróż.

Continue Reading

You'll Also Like

28.5K 1.8K 41
Edgar ma 15 lat, zmaga sie z problemami rodzinnymi jak i prywatnymi, do tego sie jeszcze wyprowadza z domu w którym mieszkał cale swoje życie, ma też...
18.8K 840 34
Jestem Elenija i jestem ziemianką. Pewnego dnia postanowiłam pójść na spacer i nie wiadomo czemu, podkusiło mnie, żeby wejść w grzybowy krąg. Tak wła...
6.4K 708 28
A co gdyby Haku uniknął śmierci? Jak jego losy potoczyłyby się dalej? Jestem w stanie wam to opowiedzieć. Ciekawym wątkiem opowieści jest miłość. Czy...
10.1K 549 26
Wszystkie wątki wyjaśnione, a potem jest jak jest.