Ostatnie FF :3 (z resztą, moje ulubione)
- Pozdrawiam Tasza ♥️
Siedziałaś na kanapie w salonie, dzwoniąc do niego już trzeci raz. Siedzący obok ciebie Ricar trącił cię ramieniem.
- Mama?
- Tak wiem. Bądź cierpliwy. - odpowiedziałaś, choć sama zaczęłaś tracić cierpliwość.
Sauron miał być w domu już od 8 wieczorem, tymczasem dochodziła już 11 w nocy. Wtem ktoś zapukał do drzwi wejściowych. Narvi zerwał się z ziemi i podbiegł otworzyć. Ricar pobiegł zaraz za nim i z korytarza doszły do ciebie dziecięcy głos i głos Saurona. W końcu pojawił się u progu salonu z grubą czarną teczką w ręku i wieszającymi się na nim chłopcami. Wstałaś ciaśniej zawiązując swój szlafrok i podeszłaś bliżej.
- Wiesz która jest godzina? - zapytałaś całując go w policzek.
- Wybacz. Szef znów mnie zatrzymał na dłużej - odpowiedział, kładąc teczkę na ziemi.
- Chciałem ci pokazać mój projekt! - zawołał Ricar
- I mój! I mój! - zawołał Narvi.
- Chłopcy, zrobicie to już jutro, a teraz lećcie spać. - powiedziałaś całując ich czoła.
Bliźniacy pobiegli na górę, rozmawiając między sobą. Kto by pomyślał, że siedmiolatki mają, aż tyle energii.
- A jak ty się masz? - zapytał Sauron, obejmując cię w talii.
Posłałaś mu naburmuszone spojrzenie i odsunęłaś się od niego.
- Mai, musisz coś z tym zrobić.
- Co mam na to poradzić? - westchnął, opadając na kanapę.
- Całymi dniami jesteś poza domem, a teraz nawet nocą! - szerokim gestem wskazałaś na zegar ścienny - Jest 11 w nocy! Chłopcy chcieli się z tobą zobaczyć, więc pozwoliłam im zostać. Dzięki Bogu nie mają jutro szkoły! - starałaś się mówić opanowanym tonem, lecz wzbierający gniew powoli przeważał.
- Spokojnie - powiedział zerkając na ciebie z niepokojem.
- Jak mam być spokojna?! Czy twój szef uważa Cię za robota? Czy nie wie, że masz rodzinę? Nie widuję cię już prawie wcale o Narvim i Ricarze nawet nie wspomnę!
- Jestem jego zastępcą. Gdyby nie ja jedna z największych kompanii ległaby w gruzach. - odpowiedział spokojnie.
- Ta wasza kompania nie zastąpi twoim synom ojca! - warknęłaś, starając się nie podnosić głosu - Nawet nie wiesz co się dzieje w domu! Narwi źle się wczoraj czuł, to znasz szofer pojechał go odebrać. A on w drodze powrotnej nazwał go "tato"!
Sauron spojrzał na ciebie zaskoczony.
- A ja nawet nie miałam okazji ci o tym powiedzieć! Nie możesz wracać do domu tylko na seks ze mną i by powiedzieć dzieciom dobranoc!! - wybuchnęłaś wreszcie.
W twoich oczach pojawiły się łzy, które szybko spłynęły ci po policzkach. Zakryłaś twarz dłońmi, chlipiąc cicho, starałaś się opanować. Nagle poczułaś przy sobie czyjąś obecność. Ciepłe, silne dłonie objęły cię uspokajając.
- Przepraszam - pociągnęłaś nosem - Nie wiem co się ze mną dzieje...
- Nie przejmuj się...
Między wami nas ta chwila ciszy.
- ...Ale musisz przyznać, że tak czy siak nieźle nam to wychodzi? - uśmiechnął się głupkowato.
- Przestań... - zaśmiałaś się - Przecież wiesz, że nie o tym mówię.
- Wiem, wiem. Jakoś to załatwię.
Przez chwilę staliście tak przytuleni do siebie. Wreszcie Sauron puścił cię i uśmiechnął się ciepło.
- To prawda z tym szoferem?
- Tak. - odpowiedziałaś wycierając łzy - Toby brzmiał jakby kogoś zabił, był tak przerażony.
- Heh. Nie dziwię się.
Spojrzałaś na niego ufnie.
- Jesteś głodna? - zapytał, kierując się w stronę kuchni.
- Nie. Nie mam na nic ochoty, poza tym jest już późno. - ruszyłaś za nim.
Obserwowałaś jak Sauron otworzył szafkę i wyjął z niej słoik w którym była kawa.
- Będziesz pić kawę? O tej godzinie?
- Jestem niesamowicie zmęczony, a przed nami długa noc - puścił ci oczko
Uśmiechnęłaś się nic już więcej nie mówiąc. Postawiony na kuchence czajnik zaświtał cicho. Sauron zalał kubek na którym było napisane "super tato". W pokoju uniósł się zapach parzonej kawy. Sauron wziął kubek w rękę i odwrócił się w twoją stronę, chcąc przejść z powrotem na kanapę, gdy nagle stanął i spojrzał na ciebie z niepokojem.
- Dobrze się czujesz? - zapytał
Stałaś wpatrzona w kubek ze zniesmaczona miną. Zrobiłaś się cała blada i poczułaś nieprzyjemne uczucie w żołądku.
- Nie...To on nic...- powiedziałaś ale zaraz, szybkim krokiem skierowałaś się do łazienki, znajdującej się niedaleko.
Zatrzasnęła się i klęcząc nad sedesem zaczęłaś wymiotować.
- [T.I.]? - usłyszałaś płukanie, lecz odpowiedziałaś tylko kaszlem - Co się dzieje? Mogę wejść?
Mairon nacisnął klamkę, ale drzwi były zamknięte.
- Już mi lepiej - odpowiedziałaś słabo.
Wstałaś na drżących nogach i podeszłaś do umywalki płucząc usta i obmywając twarz.
- Myślisz, że czymś się strułaś. - pytał, wciąż stojąc przy drzwiach.
- Ehh - jęknęłaś nie przekonująco.
- Jak się czułaś dzisiaj rano? - wypytywał
- Nie było aż tak źle. - odpowiedziałaś na odczepnego.
Tymczasem w twojej głowie wirowało i kręciło się jak karuzela. Oparłaś się o szklany zlew, patrząc się na swoje odbicie w lustrze. Było blade i zmęczone. Wtem do głowy wpadł ci pewien pomysł.
- Zaraz przyjdę - zawołałaś, schylając się do szafki pod umywalką.
- No dobrze..? - usłyszałaś oddalające się kroki.
Grzebałaś przez chwilę w poszukiwaniu niewielkiego fioletowego pudełka. Wyciągnęłaś je, patrząc na nie jak na coś co miało zadecydować o twoim życiu lub śmierci. Był to zestaw czterech testów ciążowych, brakowało wyłącznie dwóch. Uśmiechnęłaś się lekko, myśląc o objawach ciąży jakie miałaś pierwszym razem. "Nudności, wstręt do pewnego jedzenia, wahania nastrojów..." myślałaś rozpakowując test "Chyba nie zaszkodzi sprawdzić..."
Po kilku minutach pojawiłaś się w kuchni w której zastałaś Saurona. Siedział przy stoliku i czytał coś w telefonie. Stanęłaś przed nim z tajemniczą miną.
- Lepiej? - zapytał podnosząc na ciebie oczy.
Bez słowa uniosłaś do góry test ciążowy. Był pozytywny. Mairon patrzył to na ciebie to na test.
- P-przecież mieliśmy zabezpieczenie...- zająknął się.
Na te słowa łzy wypełniły twoje oczy. Byłaś bardzo bliska histerii. "Czy to znaczy, że on nie chce dziecka? Co jeśli nas zostawi?! Zamknie się w sumie biurze nigdy nie wróci!?"
Lecz kiedy Sauron zobaczył Twoje szkliste oczy, spanikował.
- Nie! Nie zrozum mnie źle! To cudowne! Myślałem o tym żebyśmy mieli kolejne dziecko....tylko nie myślałem, że akurat... teraz.
Były to marne słowa pocieszenia, ale wystarczyły, abyś poczuła się odrobinę lepiej. Przytuliłaś się do niego obejmując go mocno. Zaskoczony wyraz jaki miał na twarzy, powoli zmienił się w uśmiech szczęścia i radości.
- Więc nie nie zostawisz nas? - zapytałaś z wahaniem.
- Co?! Oczywiście, że nie! Kocham cię! - wybuchnął, mocno cię do siebie tuląc.
W jego ramionach czułaś się bezpiecznie. Czułaś, że cokolwiek się stanie on będzie przy tobie, i będzie cię wspierał w każdym momencie. Czy to nie jest niesamowite? Mieć kogoś takiego tuż przy sobie?
Hej, (opublikowałam ten text na profilu),
Ogólnie staram się coś pisać tą trzecią część, ale nie idzie mi za dobrze. Mam już pewien plan co do akcji i tak dalej, ale wena nie przychodzi. Dlatego mam prośbę, do wszystkich, którzy chcą je czytać, kiedy opublikuje kolejny rozdział, dajcie mi znać czy wam się podoba, bo jeśli nie, wstrzymam opowiadanie i zajmę się czymś poważniejszym, dopóki moja wena nie powróci...