- Mam nadzieję, że pamiętasz o zajęciach z tym idiotą? - Kamila, moja nowa koleżanka wręcz nienawidziła jednego z naszych wykładowców. I wcale jej się nie dziwię. Był stary i myślał, że skoro jest profesorem to jest lepszy i wywyższa się, tym samym poniżając studentów. Nie wiem czy zna takie pojęcie jak szacunek, ale wyraźnie mu tego brakuje.
- Pamiętam. Ale muszę dzisiaj wcześniej wyjść. - uśmiechnęłam się kiedy to mówiłam.
Dzisiaj ma zamiar przyjechać Tomek i podobno wymyślił coś fajnego na weekend, więc to chyba oczywiste, że jestem szczęśliwa.
Związek na odległość to naprawdę nie fajna sprawa. Żyjemy już tak od szczęściu miesięcy i to chyba oczywiste, że za nim tęsknię. Nawet jak mieszkał w Radomiu to tak było. Nazywają to miłością i cóż... Mają rację.
- Twój królewicz na białym koniu przyjeżdża? - Kama nie miała jeszcze okazji go poznać i zawsze sobie żartuje, że wymyśliłam Fornala. Przecież to nie moja wina, że non stop o nim myślę i mówię.
- W końcu. - ostatni raz się widzieliśmy trzy tygodnie temu, jak byłam na jego meczu. Spędziliśmy razem dwa dni, czyli bardzo mało. Ale zawsze to coś. - Przestań. - lekko walnęłam ją w ramię, bo na jej twarzy pojawił się głupi uśmieszek.
Weszłyśmy na salę i już mi się zachciało stamtąd wyjść. Stanęłam w miejscu i naprawdę zaczęłam o tym rozmyślać. Większość osób już pozajmowała swoje miejsca, a ja szybko wymknęłam się z pomieszczenia. Oczywiście wcześniej pomachałam Kamili na pożegnanie i napisałam jej sms, że idę do domu i zobaczymy się dopiero we wtorek. Nie miałam ochoty słuchać tego faceta i psuć sobie humoru jego docinkami.
Wróciłam do domu i wzięłam szybki prysznic. Włosy myłam wczoraj wieczorem, więc teraz nie było ani takiej potrzeby, ani czasu. Wysuszyłam swoje ciało i ubrałam szlafrok. Zrobiłam sobie nowy makijaż i przebrałam się w przygotowane wcześniej ubrania, czyli jeansy z dziurami i zwykłą białą bluzeczkę.
Powoli zaczynał się kwiecień i w końcu pogoda zaczęła być lepsza, cieplejsza. Taka jaką lubiłam.
- Nie wiem kiedy wrócę. - kiedy usłyszałam klakson samochodu, szybko zbiegłam na dół po schodach i poinformowałam moją mamę o moich planach. Nie zapomniałam oczywiście o mojej jeansowej kurtce i torebce.
Wsiadłam do klubowego auta Tomka i rzuciłam torbę na tyle siedzenie samochodu.
- Cześć. - tylko zwykłe 'cześć'? Co z resztą? Gdzie kwiaty, fajwerki? Żartuje oczywiście, chociaż kwiatów nigdy za dość. Uwielbiam je.
- Ja też za tobą tęskniłam. - fałszywie się uśmiechnęłam, ale czym prędzej przytuliłam siatkarza. Przynajmniej na tyle, na ile pozwoliły mi siedzenia w samochodzie i niewygodna pozycja.
- Wiem. Dlatego te dwa dni mamy całe dla siebie. - jestem pewna, że skończą się dobrze, bo naprawdę brakowało mi takiego luzu. Z nim czuję się wspaniale i jestem sobą.
- A gdzie jedziemy? - nawet nie wiedziałam, bo wcześniej się tym nie interesowałam.
- Chyba jesteś szalona jeśli myślisz, że ci powiem. - prychnął i odpalił samochód. On jest szalony jeśli myśli, że mu to odpuszczę.
- Jak chcesz.
- Już na mnie nie działają te twoje gierki. - był bardzo pewny siebie, ale ja dobrze wiedziałam co na niego podziała. Tyle, że zajmę się tym później, bo nie chcę spowodować wypadku, ani nic z tych rzeczy.
- Jeszcze zobaczymy.
Ostatni raz na mnie spojrzał, a później przeniósł swój wzrok na drogę. Ja postanowiłam się w tym czasie zdrzemnąć. Mało spałam w nocy, bo byłam bardzo podekstytowana dzisiejszym dniem. Ale studia też miały swój mały udział w tym wszystkim.
- Nie udawaj, że śpisz, tylko powiedz o co chodzi. - w pewnym momencie usłyszałam głos Tomka i otworzyłam oczy. Spojrzałam na niego pytającym wzrokiem. - Znam cię już trochę i widzę, że coś jest na rzeczy.
- Nie jest. - nie mogłam wytrzymać tego jego spojrzenia. Staliśmy akurat na światłach, a on wypalał we mnie dziurę. - Boję się, że nie uda nam się utrzymać tego związku. - w końcu to z siebie wyrzuciłam. - Zielone. - mruknęłam pod nosem i odwróciłam się znowu w stronę okna, kiedy tylko samochód ruszył.
Przes resztę drogi się do mnie nie odezwał. Nawet jednym słowem. Dopiero kiedy zajechaliśmy pod odpowiedni adres.
Nigdy tu nie byłam, więc myślę, że takie lecznicze spa zrobi mi dobrze. Nam. Pójdziemy na jakiś masaż czy coś. Na pewno coś się znajdzie.
Tomek podszedł do rejestracji i po chwili wrócił do mnie z kluczykiem w ręce. Udaliśmy się do naszego pokoju, a gdy tylko przekroczyłam jego próg, rzuciłam się zmęczona na łóżko. Obok mnie położył się Fornal. Ja jak to ja, od razu wykorzystałam to i obróciłam się na brzuch, tak, że głowę ułożyłam na klatce piersiowej siatkarza, a moja ręka i noga była przerzucona przez jego ciało. Tak bardzo mi go brakowało.
- Kocham cię. - szepnął w moje włosy, a ja się uśmiechnęłam. On tego nie widział, ale to nic.
- Chyba rezygnuję ze studiów. - palnęłam nagle i Tomek aż podniósł się do siadu, co było złym posunięciem, bo moja głowa spadła z powrotem na łóżko.
- Dlaczego?
- Jakoś mi się tam nie podoba. To nie dla mnie. - taka była prawda. Nie czułam się szczęśliwa studiując. Nie przynosiło mi to żadnej satysfakcji.
- Zastanów się nad tym jeszcze. - znów położył się na plecach. Żeby jakoś rozładować napięcie pocałowałam go. Tęskniłam za tym.
Fornal od razu oddał pocałunek, więc wdrapałam się na niego i usiadłam okrakiem. Szkoda, że mamy tylko dwa dni.
- O nie. Nie spędzimy tego całego czasu w łóżku. Zaplanowałem naprawdę sporo rzeczy. - z głośnym jęknięciem opadłam na jego ciało, na co mężczyzna się zaśmiał.
- Ty chcesz chyba mnie zabić. Wiesz jak mi ciebie brakowało? Ledwo wytrzymywałam. - powiedziałam z wyrzutem i wstałam z niego. Błyskawicznie zdjęłam z siebie ubrania, tak, że zostałam w samej bieliźnie i schyliłam się do walizki, żeby wyciągnąć strój kąpielowy. Zaczynamy od basenu.
- Może jednak zostaniemy tutaj. - złapał mnie za rękę i przyciągnął do siebie.
- Nie ma mowy. Szykuj się, idziemy popływać.
'Look at us we could have it all
So damn right that it should be wrong.'