Nocą, opustoszałe ulice miasta przemierzali Amy i Peter. O dziwo byli oni w świetnym humorze, niż paręnaście minut temu, kiedy to starali się wybrnąć z krępującej sytuacji. Teraz jedynie śmiali się z tego, wmawiając sobie, że więcej ich taki przypadek nie spotka, a raczej będą starali się tego unikać jak ognia.
- Nie to, że cię zmuszam Peter, ale kiedy powiesz swojej cioci o... - zatrzymała się na chwilę, upewniając, że chłopak ją słucha - O nas - powiedziała w końcu, a Parker napiął lekko mięśnie, zestresowany tym, że będzie w końcu musiał wyznać May prawdę, a jedyne co go przerażało to to, że kobieta nie da mu spokoju i ciągle będzie wypytywać o szczegóły. Co prawda miał w niej ogromne wsparcie i wiedział, że może zwrócić się do niej w każdej potrzebie, ale to i tak mu nie pomagało.
- Wtedy kiedy powiemy też o nas Ned'owi - przyznał nieśmiało.
- Och, kompletnie o nim zapomniałam! - Hetfield prawie nie uderzyła się dłonią w czoło - Mam wrażenie, że nasz związek staje się coraz bardziej skomplikowany - stwierdziła po chwili zastanowienia, po czym oboje parsknęli śmiechem.
- A co na to pan Stark? - dopytał zaciekawiony i możliwe, że trochę przerażony. Obawiał się, że miliarder będzie miał coś przeciwko temu, że spotyka się z jego córką.
- Starkiem się nie przejmuj - machnęła swobodnie ręką, z pewnym uśmiechem na twarzy - Tak właściwie, to nic mu nie mówiłam, ale on od samego początku się domyślał i jestem stuprocentowo pewna, że o nas wie - wyjaśniła, co trochę uspokoiło chłopaka - Kiedyś przez przypadek palnął, że mamy jego błogosławieństwo - dodała, co sprawiło, że te słowa rozbawiły ich obojga.
- Więc, to co najtrudniejsze mamy z głowy - zauważył i spojrzał na Amy z lekkim uśmiechem.
- Ale sprawę ze swoją ciocią musisz załatwić sam mój bohaterze. Tym razem nie będziesz miał pomocnika - oznajmiła zadziornie, pozostawiając chłopaka w chwilowym załamaniu.
- Serio?! - wyrzucił ręce w górę, użalając się nad tym w co się wpakował.
Taką nikomu nie szkodzącą sprzeczkę kontynuowali przez większą połowę drogi, ciesząc się ostatnimi wspólnymi chwilami w tym dniu. Amy szła wtulona w ramię chłopaka, do momentu, gdy przed nimi, tak jakby znikąd pojawił się mężczyzna o szkaradnym ciele, z metalową ręką, która momentalnie znalazła się przy szyi dziewczyny. Szatynka niemalże od razu rozpoznała w nim tego samego zabójcę, który poluje na nią od dłuższego czasu. Metalowy chłód jego protezy przeszył jej ciało, a strach sprawił, że nie potrafiła się bronić. Była sparaliżowana, a co gorsza jego mocny uścisk uniemożliwiał jej oddychanie.
- W końcu udało mi się cię znaleźć - jego chrapliwy głos rozbrzmiał w jej głowie, a obraz nocnego miasta bardzo powoli zanikał.
Mogła się jedynie domyślać jakby się to skończyło, ale na szczęście miała przy sobie kogoś, kto nie zawahał się, by ratować jej życie.
Peter od razu zareagował i uderzył mężczyznę pięścią w twarz. Zabójca puścił Hetfield i wytrącony z równowagi zrobił kilka kroków w tył. Brązowowłosa upadła na ziemię, łapczywie biorąc kilka wdechów. Tuż obok niej klęknął przerażony Parker.
- Nic ci nie jest? - spytał zmartwionym tonem, bojąc się, że ten facet mógł zrobić jej krzywdę.
- Jest dobrze - zapewniła przez szept. Tylko na tyle byłą ją stać. Nie spodziewała się tego, że w najbliższym czasie jeszcze uda się jej zobaczyć tego mordercę, a już na pewno nigdy by nie przypuszczała, że dzień ich spotkania nadejdzie właśnie tej nocy.
Nie musieli długo czekać na kolejny atak z jego strony. Przestępca wyciągnął dwa, podłużne miecze, a ich ostrza błysnęły od blasku lamp, gotów napoić ich świeżą krwią. Na szczęście Peter był ubezpieczony. Odkąd obiecał panu Starkowi opiekę nad nastolatką, praktycznie nie ruszał się z domu bez swoich wyrzutni pajęczyn. Pozostawił na chwilę szatynkę samą i zajął się ochranianiem jej. Pajęczyną unieruchomił jego ręce, po czym kopnął go w brzuch, co sprawiło, że złoczyńca upadł na ziemię i jęknął z bólu.
Parker wiedział, że uwolnienie się z lepkiego materiały chwilę mu zajmie, więc chwycił Amy pod rękę i oboje wzbili się w powietrze. Wylądowali na dachu kilka budynków dalej, by odpocząć i pozbierać myśli do kupy.
- Jak się czujesz - zadał kolejne podobne pytanie z troską słyszalną w głosie.
- Bywało lepiej, ale na szczęście nic mi nie jest - odparła pomiędzy szybkimi oddechami. Machinalnie przyłożyła swoją dłoń do szyi, mając wrażenie, że nadal czuję na niej jego mocny, chłodny uścisk. Po jej ciele przeszedł dreszcz, a myśl, że była o krok od śmierci wprawiła ją w jeszcze większą panikę - Muszę zadzwonić do Tony'ego - wymamrotała i drżącymi dłońmi zaczęła szukać w plecaku swojej komórki. Niestety zajmowało jej to dłużej niżby chciała, a to wszystko spowodowane było przez strach, który zawładnął jej ciałem.
- Hej, spokojnie - Peter chwycił jej dłonie, widząc, że dziewczyna ewidentnie sobie z tym nie radzi. Dosłownie wszystko wypadało jej z rąk, a jej każdy ruch był nerwowy. Hetfield była bliska rozpaczy, choć za wszelką cenę chciała to w sobie ukryć.
Parker pierwszy raz widział ją w tak okropnym stanie, a taki widok sprawiał ból w jego sercu. Kochał Amy i nie chciał, aby cierpiała. Chłopak objął ją i mocno przytulił do siebie, stojąc w ciszy. Przysłuchiwał się jak jej oddech z każdą chwilą normuje się, a pojedyncza łza spłynęła po jej policzku. Gdy uznał, że może już od niej się odsunąć, zrobił to, ale bardzo powoli.
- Lepiej? - spytał z krzywym uśmiechem. Dziewczyna mimowolnie odwzajemniła gest, przyglądając się mu.
- Lepiej - rzekła cicho.
Jednakże, gdy oboje myśleli, że pozbyli się problemu na dłuższy czas, los musiał wziąść ich z zaskoczenia. Niespodziewanie potężny cios pięści został skierowany prosto w chłopaka. Amy krzyknęła przerażona, gdy nieprzytomnego Parkera odrzuciło kawałek dalej. Chciała do niego podbiec, ale mężczyzna znów chwycił ją za szyję i podniósł do góry.
- Mów! Gdzie on jest! - wycharczał gardłowym tonem, który wprawiał w przerażenie.
- Nie mam pojęcia o czym mówisz - wyjąkała, starając się uwolnić.
- Mów, bo złamię ci kark - warknął głośno.
- Jak mnie zabijesz to na pewno się nie dowiesz - odpowiedziała, co jeszcze bardziej go wkurzyło. Co jak co, ale Amy miała coś ze Starka i nawet w sytuacjach kryzysowych Musiała dorzucić swoje pięć groszy. Zabójca rzucił ją na ziemię, wydając z siebie okrzyk złości. Hetfield skorzystała z okazji i wyjęła z plecaka przedmiot, który dostała od Tony'ego w razie konieczności obrony.
Gdy mężczyzna zaczął się do niej zbliżać, z mordem w oczach, ona nie zawahała się i poraziła go paralizatorem o dużej mocy. Morderca upadł na ziemię, chwilowo nieprzytomny. Amy szybkimi ruchami wyjęła telefon i wybrała numer Starka. Czekając na sygnał, podbiegła do odzyskującego przytomność chłopaka.
- Cześć Amy, czy coś się... - odetchnęła po części z ulgą, gdy usłyszała jego radosny głos.
- Mamy problem i to poważny - wtrąciła w połowie zdania, starając się zachować trzeźwy umysł i myśleć racjonalnie, co do niedawna nie szło jej zbyt dobrze.
- Postaram się tylko namierzyć twoją komórkę i zaraz będę - jego ton głosu momentalnie zmienił się na poważny i zapewne w jego głowie powstawały najgorsze scenariusze tego co może za chwilę nastąpić - Trzymaj się tam i proszę nie daj się zabić.
- Błagam pospiesz się - jęknęła będąc blisko płaczu i rozłączyła się.
Niezmiernie żałowała, że nie potrafiła sama się bronić, tylko mogła liczyć na innych. Kiedyś miała jeszcze swoje wynalazki, ale nie były one na tyle dobre, by dała sobie radę z tym człowiekiem, który zrobi wszystko, by tylko ją zabić.
- Peter, musimy uciekać - nakazała, gdy chłopak doszedł do siebie po mocnym uderzeniu.
- Tak, tak - pokiwał głową, na początku nie rozumiejąc co do niego mówi. Później chwycił ją w pasie i za pomocą jego pajęczych możliwości znaleźli się kawałek dalej, uciekając tak szybko jak tylko mogą. Ale i to nie za bardzo im pomogło. Gdy zabójca zdążył ich namierzyć, był tak wściekły, że niszczył wszystko na swojej drodze, by ich dopaść. Kiedy znalazł się blisko nich, na pomoc przybył im Iron Man.
Pomiędzy nimi rozpętała się ostra walka, ale ciężko było stwierdzić kto wygrywa, lecz Tony wcale nie dawał za wygraną. Gdy tylko upadał, od razu się podnosił i uderzał dwa razy mocniej, przez co mężczyzną tracił swoje siły. Amy i Peter z przerażeniem wpatrywali się w ich bitwę, ale z każdą mijającą minutą było widać, że Stark nie odpuści. Uderzył go swoją metalową rękawicą w twarz, przez co przestępca upadł na ziemię, a Iron Man powtórzył swoją serię potężnych ciosów w jego zniekształconą i ohydną gębę. Zadawał uderzenie za uderzeniem, nie pozwalając mu odpocząć.
- Nigdy nie zadzieraj z moją córką! - warknął z ogromną złością, po czym wykończony odszedł kilka kroków na bok.