Draco czekał w pokoju, aż zobaczył cień kierujący się ku niemu. Szybko rzucił Petrificus Totalus i odciągnął ich.
Po mniej więcej godzinie miał już wszystkich w Pokoju Życzeń. Rzucił Finite Incantatem.
Feliks podskoczył pierwszy. - Ty chuju! Zamierzam kurwa stąd wyjść!
Draco wskazał na niego swoją różdżką, a jego głos brzmiał śmiertelnie poważnie.
-Feliks, kurwa, tylko spróbuj się poruszyć, a przysięgam na Boga, rzucę na Ciebie Crucio. Siądź na pierdolonych czterech literach, zamknij pysk i słuchaj.
Inni usiedli powoli, gapiąc się na Draco.
-Co się dzieje, Draco? - zapytała cicho Lucinda.
Draco westchnął. - Wydaje mi się, że musimy się podzielić tym, co się dzisiaj stało.
******************
-O kurwa. - powiedział Ron. - Zostaliśmy przeklęci i zmanipulowani, żeby nienawidzić siebie nawzajem, żeby odwrócić się od wszystkich.
Seamus odwrócił się szybko do Deana i przytulił go.
-Cholera, przepraszam! - wykrzyczał.
Dean odwzajemnił uścisk. -Czy to znaczy, że wciąż jesteśmy razem?
-Taktaktaktak. - wymamrotał Seamus.
-Draco, gdzie reszta? - zapytała Lucinda.
Tabitha przytaknęła.
-Harry jest przeklęty czy coś, żeby kochać Damona. - powiedział szybko Draco. - Widziałem to przez naszą mentalną więź. Wydaje mi się, że Pansy i Blaise też.
Neville ciężko odetchnął, lekko oparł się o Lunę, która go przytuliła.
-Dzięki Bogu. - wymamrotał. - Myślałem , że znienawidził mnie tak bardzo, że nawet nie zawracał sobie głowy zrywaniem ze mną.
Momentalnie Tabitha wstała, a szaleństwo kryło się w jej oczach.
-Zabiję tych sukinsynów! - zagrzmiała.
-Właściwie, to zamawiam przyjemność zamordowania Damona. - uciął Draco.
-A ja zamawiam Dianę. - dołożył Neville.
-Ludzie. - Lucinda powiedziała miękko. - Nikt nie będzie nikogo zabijał. Naszym priorytetem jest wydostanie reszty z zaklęcia.
Feliks westchnął. - Nie wierzę, że to mówię, ale ma rację.
Ron pochylił się. - Więc jaki jest plan?
************************
Rozdzielili się na grupy.
-Tabitha i Feliks mieli zająć Damona.
Lucinda i Luna miały odciągnąć Hermionę.
A Diana należała do Deana i Seamusa.
Draco, Neville i Ron kierowali się na misję ratunkową.
*********************
Tabitha westchnęła. - Dlaczego wszystkie nasz plany muszą być tak brutalne? Nie powinni nam pozwolić być partnerami.
Feliks wyszczerzył się i otwarł drzwi do Pokoju Wspólnego Slytherinu.
- Kim Ty do cholery myślisz, że jesteś? - krzyknął przyciskając ją do drzwi.
-Nie wiesz, o czym do kurwy mówisz! - Tabitha odkrzyknęła i odwróciła ich tak, że teraz Feliks był przyciśnięty do ściany.
-Wiem dokładnie, o czym mówię! - Feliks znowu ją pociągnął, tym razem do tyłu, co spowodowało, że przewróciła się dokładnie na Damona. - Do cholery , przekląłeś mnie, a zachowujesz się jakbyś tego nie zrobił!
-Damon, odpierdol się. - warknęła Tabitha, tak jakby to nie ona na niego upadła. - Cholera, o czym Ty mówisz, ja bym Cię miała przekląć? To Ty mnie przekląłeś!
Damon mrugał, a Feliks zauważył, że Harry zniknął. Wyprostował się i zrobił delikatny ukłon. - Dziękuję za oglądanie naszego występu, "Wzburzeni najlepsi przyjaciele". Obawiam się, że teraz zostaniesz spetryfikowany.
Damon znowu mrugnął, wyjął różdżkę i wskazał nią na Feliksa. - Nie spetryfikujesz mnie.
-Nie, ja nie. - zgodził się Feliks. - Ale ona już tak.
-Petrificus Totalus! - wykrzyknęła Tabitha i Damon upadł.
Przytaknęła i przybiła Feliksowi piątkę. - Zamknijmy go w szafie.
Feliks wyszczerzył się. - Podoba mi się Twój sposób myślenia.
************************
-Jesteś pewna, że jest to konieczne? - zapytała cicho Lucinda.
-Nie. - powiedziała Luna z uśmiechem. - Ale zawsze chciałam to zrobić.
Lucinda pomyślała przez chwilę i uśmiechnęła się do niej.
Luna wymamrotała hasło do dormitorium Gryfonów i pociągnęła Lucindę do drzwi, całując ją.
Obie zachowywały się tak, jakby nie zauważyły Pansy i Hermiony i opadły na kanapę, kontynuując obmacywanie.
-Luna! - Hermiona pisnęła wstając. -Lucinda, spadać z kanapy, próbuję tu siedzieć!
-Hermiona!- pisnęła. - Przepraszam, nie byłam świadoma tego, że tu jesteście!
-Tak, zarówno ja, jak i Pansy próbujemy tu siedzieć. - wykrzyknęła Hermiona.
-Pansy?- zapytała niewinnie Luna. - Gdzie jest Pansy?
Hermiona odwróciła się piszcząc, kiedy uświadomiła sobie, że Pansy tam nie było. Luna uderzyła ją Petrificus Totalus, a Lucinda pociągnęła ją do łazienki.
-Powinnyśmy sprawdzić co z nią.-powiedziała Lucinda.
-Powinnyśmy. - zgodziła się Luna.
-Ale wiesz, zrobiłyśmy swoje. W niczym więcej nie pomożemy. - dodała Lucinda.
Luna przytaknęła i kontynuowały obmacywanie.
********************************
Dean i Seamus schowali się za ścianą, podglądając rozmawiających ze sobą Blaise'a i Dianę. Siedzieli na parapecie.
-Założę się o 10 galeonów, że Tabitha i Feliks odciągnęli Damona udając, że się biją. - wymamrotał Seamus.
Dean przytaknął. - Jasne, A ja o 20 galeonów, że Lucinda i Luna zajęły Hermionę tym, że się obmacywały.
Seamus potrząsnął głową, obaj chłopcy się uśmiechali.
Dean położył delikatnie głowę na ramieniu Seamusa. -Cieszę się, że wróciliśmy do siebie. Tęskniłem za Tobą.
-Też za Tobą tęskniłem. Gotowy na uwolnienie Blaise'a od złej wiedźmy?
Dean przytaknął, celując swoją różdżką w Dianę.
-Petrificus Totalus. - wymamrotał.
Diana zesztywniała, jej oczy się rozszerzyły, a oni widzieli, jak Neville cicho odciąga Blaise'a.
-Moglibyśmy wrzucić ją do szafy.
Seamus parsknął. - Spędziłem pół mojego życia w szafach, Dean, mam ich dosyć. Przywieśmy ją na suficie do góry nogami.
*****************************************
Ron wyszeptał hasło do Pokoju Wspólnego Gryfonów, a drzwi się otwarły.
-Hermiona! - mówiła Lucinda. - Przepraszam, nie byłam świadoma tego, że jesteście tutaj!
Kiedy Hermiona mówiła coś w odpowiedzi, Ron sięgnął do kanapy, położył rękę na ustach Pansyi zaciągnął ją za kanapę.
Leżał tam do momentu, w którym Hermiona zesztywniała, a ktoś rzucił na nią Petrificus Totalus.
Wstał powoli i zaczął ciągnąć ze sobą Pansy, która kopała i się wyrywała, bo chciała się dostać do Hermiony.
Lucinda i Luna zaczęły się obmacywać, a on się pospieszył z wychodzeniem.
*************************************
Neville patrzył jak Blaise i Diana rozmawiają na parapecie.
Nic nie mógł poradzić na to, że czuł się zazdrosny, nawet jeśli wiedział, że to było tylko zaklęcie.
Co do cholery zajmuje Seamusowi i Deanowi tak długo? - pomyślał.
Nagle, Diana zesztywniała, a jej twarz zastygła w wyrazie szoku.
Neville wziął to za znak i wystrzelił, łapiąc rękę Blaise'a i ciągnąc go za sobą.
-Diana! - krzyknął Blaise. - Co się jej stało? Czy z nią wszystko w porządku?
-Wszystko okay z nią. - powiedział gorzko Neville. - Zapytała mnie wcześniej, czy mógłbym przyprowadzić Cię do sali Eliksirów. Ma dla Ciebie niespodziankę.
-Oh! - powiedział cicho Blaise. - Zatem w porządku.
**********
Draco patrzył jak Tabitha przyszpiliła Feliksa do ściany, a ten popchnął ją na Damona. Momentalnie ruszył i przykrył usta Harry'ego ręką i owinął rękę wokół jego talii. Wyciągnął go z pokoju i usłyszał jak Tabitha krzyczy- Petrificus Totalus!
-Chlra! - Harry znowu krzyknął w rękę Draco. Mocno ugryzł Draco, tak że blondyn krzyknął i zabrał swoją rękę.
-Gryzienie, Potter? Serio? - sapnął.
-Damon. - Harry powiedział bezgłośnie. - Ona skrzywdziłą Damona. Zabiję ją!
Zaczął się wyrywać z ramion Draco, ale ten trzymał go mocniej.
-Cholera, Potter, musimy iść do sali Eliksirów.
-Odpierdol się Malfoy ! - wrzasnął Harry. - Damon!
Draco popatrzył na niego. - Przestań Harry, tak naprawdę to go nie kochasz. Mogę to zobaczyć przez naszą mentalną więź.
-Mylisz się! - wrzasnął Harry. - Kocham go! Nie kocham Ciebie!
Drako lekko osłabił uścisk, kiedy to usłyszał i Harry dzięki tmeu uwolnił się i biegł.
Draco mrugnął, żeby powstrzymać łzy, wskazał swoją różdżką na Harry'ego i wyszeptał. -Stupefy.
Harry upadł na ziemię, a Draco podciągnął go.
-Chodź, dupku.
-Co Ty robisz? - Harry się wzdrygnął, próbując wyrwać swoją rękę.
Draco kontynuował podróż.
-Zamierzam zabrać Cię do sali Eliksirów, zamierzamy Cię naprawić, zamierzam powiedzieć Ci, dlaczego z Tobą zerwałem i wtedy możemy się poobmacywać w zależności od tego czy mi wybaczysz czy też nie.
-Jesteś szalony! - krzyknął Harry, próbując się uwolnić.
-Harry, czy pamiętasz, jak mnie kochałeś? - zapytał Draco.
Harry zamilknął zaskoczony. - Tak.
Draco uśmiechnął się lekko. - Jaka ona była?
Harry pomyślał o tym. - Była...surowa. Prawdziwa. Spojrzałeś na mnie, a tysiąc różnych emocji przemykało przez mnie w zaledwie sekundzie. Chciałem być Twój i chciałem, żebyś Ty był mój.
Byłem. - Pomyślał Draco. - A jaka ona była w porównaniu do Twojej miłości do Damona?
-Moja miłość do niego jest silniejsza.
-Ale jaka jest?
-Miłość. Kocham go.
-Nic innego nie czujesz? Nie myślisz, że to jest dziwne?
Harry zmarszczył brwi na te słowa, wyglądało na to, że jest w konflikcie z samym sobą. To co Draco przedstawił walczyło w nim z zaklęciem, a Draco czekał, żeby zobaczyć, które rozumowanie wygra.
Już prawie dotarli do klasy. Draco po prostu musiał rozkojarzyć go na chwilę dłużej.
-Ja... - Harry wyglądał na zbitego z tropu. - Ja nie mam na to wpływu. Kocham go. Ciebie też, ale jest to ukryte gdzieś głęboko. Tak, jakby było wciśnięte pod powierzchnię wody.
Serce Draco zatrzepotało na te słowa.
-Harry, jesteś zaklęty. - powiedział delikatnie.
Harry zmarszczył brwi. - Nie.
Draco westchnął, zatem jego rozumowanie przegrało.
-Nie, to nie było zaklęcie. Nikt mnie nie przeklął. Myślę.. myślę, że to było coś w moim napoju.
Draco się zatrzymał patrząc w szoku na Harry'ego.
-Nie myśleliśmy o Amortencji. - wyszeptał.
Harry spojrzał na podłogę oczami pełnymi niewylanych łez.
-Chcę go nienawidzić. - wyszeptał. - Jestem tak sfrustrowany, on podał mi to, ale nie mogę go nienawidzić. Kocham go.
Draco owinął ramię wokół ramion chłopaka, przyciągając go do siebie.
-Hej, w porządku. - wymamrotał. - Nasi przyjaciele nam pomogą.
Zbędnym byłoby mówić, że reszt była zaskoczona tym, że Harry nie krzyczał i nie kopał wchodząc do sali Eliksirów, jak to robili Blaise i Pansy.
-Zrozumiał, że jest pod wpływem eliksiru miłosnego. Wytłumaczył Draco. - Nie jestem pewien jak długo racjonalne myślenie będzie wygrywać z miłością, ale powiedział mi, że jego napój był jakiś dziwny.
-Eliksir. - wymamrotał Dean. - Nigdy nie myśleliśmy o eliksirze.
-Zamierzam go zabić. - warknął Ron.
Harry spojrzał na niego ostro z niebezpiecznym błyskiem w oku.
-Jeśli go zabijesz, będę używał Crucio tak długo aż oszalejesz.
W chwili, kiedy słowa wypłynęły z jego ust, Harry zamknął usta dłonią, przerażony.
-Przepraszam. - wyszeptał.
-W porządku. - miękko powiedział Ron. - Musimy się powstrzymać od obrażania i grożenia pewnym ludziom na ten moment.
Wszyscy zaczęli pracę. Tabitha, Feliks i Dean zaczęli warzyć odtrutkę. Neville uważnie pilnował Blaise'a , stojąc za jego krzesłem z różdżką w dłoni, żeby powstrzymać go od uwolnienia się z więzów. Seamus stał za Pansy w podobnym stylu. Ron poszedł poszukać Luny i Lucindy (na jego twarzy wykwitnął delikatny rumieniec, kiedy wspomniał, że wie gdzie są). Draco usiadł z Harry'm i patrzyli na to, co się dzieje.
-To trudne. - powiedział miękko Harry. - Nie mogę przekonać mojego umysłu do pomysłu, że to zrobił. On jest...aniołem w moich oczach. Nie skrzywdziłby nawet muchy. Teraz oczywiście, racjonalność dyktuje mi co innego, ale ta cholerna mikstura sprawia, że naprawdę wierzę w to, że jest dobry.
Draco skupił się na emocjach Harry'ego, patrząc na to, jak błękit walczy z różem. Wrócił do realnego świata i smutno uśmiechnął się do Harry'ego.
- Racjonalne myślenie i miłość aktualnie walczą ze sobą na równej pozycji. Ale musisz zrozumieć, że jeśli miłość przeważy chociaż odrobinę, będziemy musieli związać też Ciebie.
Harry przytaknął. - Rozumiem. Podczas, gdy mamy czas, może wytłumaczyłbyś mi dlaczego ze mną zerwałeś?
-To dotyczy też Damona. - ostrzegł Draco. - Myślisz, że dasz radę to znieść?
Harry pomyślał przez chwilę. - Myślę, że tak. - odpowiedział.
-Dobrze, zatem Hermiona, Damon i Diana rzucili klątwy Imperiusa na różnych członków naszej paczki. Wtedy zmanipulowali ich tak, żebyśmy zaczęli się ze sobą kłócić i mówili mi, że na Ciebie nie zasługuję. Z tak wieloma osobami, które mi to mówiły, zacząłem w to wierzyć. Więc znalazłem Ciebie i zerwałem z Tobą wierząc, że jesteś ode mnie lepszy i zasługujesz na kogoś lepszego.
-A teraz? - zapytał Harry.
-Teraz wciąż wierzę, że zasługujesz na kogoś lepszego, ale jeśli pozwolisz mi wrócić, nigdy nie przestanę Cię kochać.
Harry drgnął na te słowa i zajęło mu chwilę zebranie się w sobie. - Ja... też Cię kocham. I myślę, że kiedy to się skończy, to chciałbym spotkać się z Tobą znowu. Znowu lekko zadrżał.
Draco przełknął ślinę. - Myślę, że powinniśmy zmienić temat naszej konwersacji. - powiedział żartobliwym tonem.
Drzwi się otwarły, Ron, Luan i Lucinda dotarli, wszyscy mieli zaczerwienione policzki.
-Prawie skończyliśmy! - krzyknęła Tabitha.
-Dobrze. - burknął Seamus. - Chcę znaleźć tych sukinsynów i ich przekląć.
Harry wstał wściekle. - A spróbuj kurwa wskazać swoją różdżką w stronę Damona i jesteś martwy.
Draco szybko się poruszył, żeby stanąć przed Harry'm.
-Mikstura miłosna, Harry. - powiedział miękko. - Nie pozwól przegrać racjonalności.
Harry trochę się chwiał. -Trudno jest wciąż walczyć, kiedy wszystko czego chcę, to znaleźć go.
Draco przytaknął. - Wiem kochanie.
-Nie nazywaj mnie kochaniem, chamie. - Harry nagle warknął.
Draco zrobił krok w tył. - Przepraszam Harry. Racjonalność, pamiętaj, to eliksir miłosny.
Wyraz twarzy Harry'ego wciąż się zmieniał od zaskoczenia przez miłość, złość do desperacji.
-Kurwa. - wymamrotał. - Kurwa, kurwa, Draco musisz mnie związać, musisz mnie związać teraz!
Draco wskazał różdżką na Harry'ego i wyszeptał Incarcerous.
Liny szybko go obwiązały i upadł tylko po to, żeby zostać złapanym przez Draco.
-W porządku kochanie, mam Cię. - wyszeptał.
Ból był widoczny na twarzy Harry'ego, a potem wszystkie emocje zniknęły.
-Pierdol się. - wysyczał. - Nigdy Cię kurwa nie kochałem. GDZIE DO CHOLERY JEST DAMON!
Draco westchnął. - Zamknij się Potter.
Machnął różdżką i jedwabny materiał zakneblował Harry'ego.
-Zboczone. - powiedział Blaise szczerząc się. - Czy w taki sposób traktujecie wszystkich gości? DIANA!
-Pansy gapiła się w podłogę.
-To tylko eliksir, to tylko eliksir, to tylko eliksir. - mamrotała.
-DIANA!
-Zamknij się do cholery. - krzyknęła. - Nikogo nie obchodzi Diana, gdzie jest Hermiona?
-Nikogo nie obchodzi Diana? - pisnął Blaise. - Och, zamierzam Cię zabić za to, Ty kurwo, Parkinson, tylko czekaj...
Lucinda szybko machnęła różdżką i oboje nastolatków zostało zakneblowanych.
-Perfekcyjnie. - wymamrotał Draco.
-Gotowe! - powiedziała Tabitha triumfująco, trzymając buteleczkę z ciemnoniebieskim płynem. Po obu jej stronach Feliks i Dean również trzymali buteleczki z tym samym płynem.
Feliks wręczył Draco eliksir, Dean podał swój Neville'owi.
Tabitha ruszyła pierwsza, sięgając ostrożnie ku Pansy. Wyjęła jej knebel.
-Ty suko! - krzyknęła Pansy. - Zabiję Cię!
-Wypijesz to, a ja pozwolę Ci znowu zobaczyć Hermionę. - odpowiedziała zimno Tabitha.
Oczy Pansy się rozszerzyły. - Dobrze.
Wypiła eliksir i zaczęła mocno kaszleć, zanim zakręciło się jej w głowie i zemdlała.
Neville był następny.
-Hej, Blaise. - powiedział delikatnie, podczas gdy, wyjmował mu knebel z ust.
Blaise patrzył na niego uważnie. - Hej.
-Pamiętasz, że się spotykaliśmy? - zapytał miękko Neville.
-Pamiętam.
-Teraz, czy jesteś świadomy tego, że jesteś pod wpływem eliksiru?
Blaise mrugnął i było widać, że walczy z samym sobą. - Tak.
-Ten eliksir pomoże.
Blaise pozwolił Neville'owi podać mu eliksir i też zemdlał.
Draco odwrócił się do Harry'ego. Czarnowłosy chłopak gapił się na niego.
Draco wyjął mu knebel. Harry syknął.
-Nawet o tym nie myśl. - wysyczał, próbując się wydostać z lin.
Draco chwycił go za biodra przytrzymując go w miejscu.
-Pomyślę o tym kochanie. - odpowiedział zimno, zanim zacisnął palce na nosie Harry'ego.
Jako, że nie miał innej drogi do nabrania powietrza, Harry otwarł usta, a Draco wlał w nie miksturę zanim położył rękę na ustach Harry'ego.
W oczach Harry'ego czaiło się wyzwanie. Nie udusisz mnie.
W oczach Draco czaiło się inne wyzwanie. Poddasz się czy zemdlejesz?
Harry się poddał. Połknął odtrutkę, przewrócił oczami i Draco zabrał swoje ręce. Harry wziął głęboki wdech zanim zemdlał.
-Zadziałało? - zapytał nerwowo Seamus.
Tabitha wzruszyła ramionami. - Nie mam pojęcia. Jedyny sposób, by się tego dowiedzieć, to zaczekać aż się obudzą.
____________________________________
Mam nadzieję, że mi wybaczycie, bo rozdział jest długi. :D