Kociołek Prawdy || Recenzje |...

By StowarzyszenieMP

23K 1.5K 1.3K

Szczerość, sumienność i prawość to nasze przywary, zajrzyj do kotła, zaczynamy czary! Czytamy, recenzujemy i... More

Regulamin
Mads [KOMPLET]
WandersmokLight [KOMPLET]
azrii_ [KOMPLET]
Pieprzony Filozof [KOMPLET]
AzjoMania [KOMPLET]
LivHarrods [KOMPLET]
Orarah - przywitanie
1. Kocham||Momojiro 𖣔︎ WandersmokLight
2. Nieśmiertelny: Kroniki Brytonii, Tom 1 Przeklęty Rycerz 𖣔︎ WandersmokLight
3. "BROKEN//Dazai Osamu" || azrii_
4. Failure | Natsuki Uchiha / ChiiTaiyoo
5. Instytut Absurdu / Mads
6. ,,Ostatnia Waleczna" • JuliaCaris
7. ,,Przymierze Krwi" • JuliaCaris
8. Rozdarte serce ❀ AzjoMania
9. Sprzeciw Natury | one-shot / Mads
10. Gotham: Potępiona ❀ AzjoMania
11. Snow and Fiords [ kiribaku ] 𖣔︎ WandersmokLight
12. ,,Disconnected" • JuliaCaris
13. Dylogia Illusion ❀ AzjoMania
14. ,,Winna" • JuliaCaris
15. Między ośmioma światami - Akademia Setrionne / Mads
16. Przepraszam, Tsukki || Tsukkiyama / ChiiTaiyoo
17. Help me ❀ AzjoMania
18. Nie pozwól mi się bać / Mads
19. ,,Koszmarna rzeczywistość" • JuliaCaris
20. ,,Swan" • JuliaCaris
21. Smocze Berło: Zemsta Cornoctis 𖣔︎ WandersmokLight
22. ,,WIECZNI: Drzewo piorunów" • JuliaCaris
23. ,,Po drugiej stronie" • JuliaCaris
24.•Grzesznicy• życie towarzyskie Percy'ego Weasley'a ❀ AzjoMania
Szanujmy się
25. "Ognie Głębin" 𖣔︎ WandersmokLight
27. ,,Siedem Grzechów Głównych" • JuliaCaris
28. Póki śmierć nas nie rozłączy [Kamishin death soulmates au] 𖣔WandersmokLigh
29. Słodkie jak Lukrecja / Mads
Wpadnijcie z nami poczarować!
#czarnamagia
30. „Idealna | One Shot" / PieprzonyFilozof
31. ,,Ileana" • JuliaCaris
ℝ𝔼𝕂ℝ𝕌𝕋𝔸ℂ𝕁𝔸 ZAMKNIĘTA
32. Wampir: Maskarada. Gra szaleńców / Mads
33. Cumberland / ChiiTaiyoo
34. Saga świętego gaju #1 Dziecię dębu 𖣔︎ WandersmokLight
35. „[Nie]winny | #1 #Na granicy prawa" / PieprzonyFilozof
ℤ𝔸𝕂𝕆Ńℂℤ𝔼ℕ𝕀𝔼 ℝ𝔼𝕂ℝ𝕌𝕋𝔸ℂ𝕁𝕀
36. ,,Łamacz serc" • JuliaCaris
37. Melodia deszczu 𖣔 WandersmokLight
38. Serafin || LivHarrods
39. "Pod rosyjską gruszą" || azrii_
40. Niebo pełne gwiazd|| Remus Lupin • LetaCaceres
41. (Nie)widoczne ◇ cudalia
42. „In the Shadows" || LivHarrods
43. "Madeline" / PieprzonyFilozof
44. "Splątane szczęście" • LetaCaceres
45. Tony Angel || Hellish Identity ◇ cudalia + komentarz do sprawy
Wiedźmie pogadańsko
46. „Płatek śniegu • JuliaCaris
47. „Wśród płomieni" • JuliaCaris
48. "Nie do uwierzenia" ~ FlamesAndGold
49. Utracona szansa ❀ AzjoMania
50. BEFORE DEATH 𖣔 WandersmokLight
Wiedźmie ploteczki
51. Zabić króla || Mads
Double Halloween
52. "Jak zdradzić faceta?" || azrii_
53. "Narcyz" || LivHarrods
54. "Memory" / Orarah
Wrzućcie swe myśli do Kociołka Prawdy!
55. „Cesarstwo cienia" • JuliaCaris
56. "Siódmego dnia Bóg opuścił Ziemię" ◇ cudalia
Wiedźmie Q&A
57. Historie szeptane przez wiatr 𖣔 WandersmokLight
58. "Skarbie, nie potrafię inaczej | gxg" ֍ aLI3n_Tea
Rekrutacja ZAKOŃCZONA!
59. "Krew na rękach" || LivHarrods

26. „Ragnarök" || azrii_

296 23 29
By StowarzyszenieMP

Autor: Rubyilo

Tytuł: „Ragnarök"

Liczba rozdziałów: 137 + prolog + słowniczek + o powstaniu świata

Status: Zakończona

Gatunek: Fantasy

Przyznam szczerze, że miałam nie lada trudności z tym opowiadaniem. I nie wiązały się one z treścią, a z ogromną obszernością tekstu. Prawie sto czterdzieści rozdziałów i to wcale nie króciutkich. Miałam obawy, czy uda mi się dostrzec wszystko, ułożyć sobie i napisać o tym. Wciąż się boję, że mogłam coś pominąć albo pomylić – i pewnie tak jest, choć jednak mam nadzieję, że poprawnie ubrałam w słowa to, co siedziało mi w głowie. Ale nie przedłużając, przejdźmy do recenzji.

Zaczynając tradycyjnie od pierwszego wrażenia, na pierwszy ogień rzucę okładkę, która jest, co tu się dużo rozpisywać – cudowna. Jest mroczna, wręcz całkiem niepokojąca, a kolorystyka idealna. Pasuje do historii całkowicie. Opis jest tak napisany, że od razu złapał mnie na haczyk! Naprawdę bardzo dobrze skonstruowany, doskonale obrazuje, czego można się spodziewać, daje próbkę stylu i przede wszystkim intryguje, nie zdradzając za dużo. Rzadko się spotykam z tym, aby zarówno okładka, jak i opis mnie tak zachwyciły, sprawiając, że miałam natychmiastową ochotę zanurzyć się w tak dobrze zapowiadającej się historii.

Długo również zastanawiałam się, jak podejść do samego planu recenzji. Jak ją sformułować, jak powinna wyglądać, na co zwrócić szczególną uwagę. I oprócz opisywania podstawowych kwestii jak fabuła, bohaterowie etc., doszłam do wniosku, że czytelnik, decydując się, czy chce poświęcić swój czas na tą obszerną pracę, czytać karty tej historii, podejmie decyzję przede wszystkim po przeczytaniu prologu oraz pierwszego rozdziału. To one na początku pokazują nam, jak Autorka kreuje swój świat, jakim stylem pisze i jak odczuwamy czytane opowiadanie. Dlatego też z osobna bardziej szczegółowo zajmę się właśnie tymi rozdziałami.

Prolog jest dobry. Nie za krótki, nie za długi, rzekłabym wręcz, że ilość tekstu i podanych informacji jest idealna. Klimat odgrywa tu bardzo dużą rolę, buduje napięcie, wszystko oplecione jest nicią tajemniczości. Poznajemy w nim główną bohaterkę, która po dłuższej nieobecności odwiedza rodzinne strony. Cierpi, widać, że ostatnio wiele przeszła. Nie spodobała mi się natomiast wzmianka o śmierci tajemniczego Jego. Widać, że był dla Eline, głównej bohaterki, bardzo ważny, a ona teraz przeżywa jego stratę. Ja osobiście nie lubię takich zabiegów. Świadomość, że ktoś – najprawdopodobniej miłość bohaterki – umrze, wcale mnie tak nie ciekawi. Wręcz przeciwnie, mam wrażenie, że polubię tą postać, a ona później umrze. I wcale nie zachęca mnie to do dalszego czytania.

Rozdział pierwszy wywołał we mnie mieszane uczucia. Po długich przemyśleniach wciąż nie jestem pewna, czy tak naprawdę mi się podobał. Co więcej, mam wrażenie, że nastawił mnie lekko negatywnie do dalszego teksu – a niesłusznie, ale to wyjdzie w praniu, jak mówią.

Akcja dzieje się dwa lata wcześniej niż ta mająca miejsce w prologu. Poznajemy Elainer Eggenhall, przeciętną nastolatkę, uczęszczającą do liceum w Nowym Orleanie. Uwielbia konie, niedawno rozstała się ze swoim chłopakiem Lesleyem – którego w sumie nigdy nie kochała – a z Vivian, swoją przyjaciółką, ma po części dziwne stosunki, szczególnie z powodu jej nieszczerości. Główna bohaterka nigdy nie była zakochana, zastanawiała się, czy będzie to w ogóle możliwe – ale do kwestii miłości powrócę jeszcze później. Pierwszy mały zgrzyt pojawił mi się, gdy Eline zobaczyła, że grupka osób znęca się nad kimś. Nurtowało ją pytanie, czemu nikt nie udzieli pomocy – jakby tak naprawdę sama nie mogła pomóc, a przecież nie miała związanych rąk. I rozumiem, że byłoby to trudne, ponieważ później ona mogłaby stać się obiektem dręczenia. Jest to zrozumiałe i dość powszechne – każdy raczej odwraca wzrok, aby samemu nie wpakować się w kłopoty. Dlatego też z jednej strony podoba mi się ta „prawdziwość" sytuacji, jednak z drugiej Eline nie zapunktowała u mnie pozytywnie, a negatywnie.

Kolejnym aspektem, który pojawił się już w pierwszym rozdziale, i który na dobrą sprawę jest obecny w całym opowiadaniu, jest, powiedzmy, odcięta głowa. Wiem, brzmi to zabawnie i dziwnie, ale takie miałam wrażenie. Mamy jakąś myśl, która jest tutaj ciałem, a która w ogóle nie jest powiązana z jakimikolwiek późniejszymi rozmyślaniami, nie współgra z resztą zdań. Jest jak odcięta głowa, najważniejszy punkt tekstu, a kompletnie go nie ma. W tym moim fantazyjnym wywodzie chodzi mi o urywanie zdań, myśli. Rozpoczyna się jedna myśl – a potem nagle urywa, kolejne zdanie/akapit jest już o czymś zupełnie innym. Jak na przykład we fragmencie poniżej.  

Mamy tu odniesienie do chyba całkiem niepokojącej kwestii blizn na nogach. I można by pomyśleć, że zostanie poświęcony czas na pewne przemyślenia Eline, podejrzenia czy też dowiemy się czegoś więcej o Viv. Ale nie, bowiem w następnym zdaniu już przeciskamy się przez tłum ludzi. Niektórzy stosują to w celu zainteresowania czytelnika, żeby wracał myślami do tych urywanych zdań, aby zaciekawić. W całej pracy wiele jest tego rodzaju zabiegu, który nie jest za dobrym rozwiązaniem. Nie wiem, czy jest to umyślne, czy też nie, ale mimo wszystko zalecałabym coś z tym zrobić, bo mnie osobiście to po prostu irytowało.

W szkole pojawia się nowy chłopak, przystojny i tajemniczy. Jest to dość często wykorzystywany motyw, ale ani trochę nudny. Powszechnie znany, to prawda, ale sprawdza się bardzo dobrze w opowiadaniach. Tutaj pasuje jak najbardziej, a mnie aż ciekawiło, kim jest nieznajomy! Do akcji wkroczył później kolejny nieziemski chłopak, „Kapturek". Mroczny i nieprzystępny, z kolczykami i srebrnymi włosami. I tutaj wstawiłabym kolejny wykrzyknik albo nawet tu nadawałby się bardziej, ponieważ ten chłopak bardziej przypadł mi do gustu.

Po rozdziale pierwszym ukazał się już zarys postaci głównej bohaterki – całkiem odważnej i po części tchórzliwej (w końcu planowała podejść do nieznajomego chłopaka, ale zrezygnowała), zagubionej w swoim świecie „braku prawdziwej miłości", całkiem silnej (bo nawet po niemiłym potraktowaniu jej przez byłego chłopaka była w stanie powiedzieć mu, że jej na nim zależy) i sarkastycznej. Te cechy nie są złe, ale Eline w jakiś sposób całym swoim „byciem" nie wzbudziła we mnie nadmiernej sympatii. Miałam wrażenie, jakbym ostrożnie dawała jej kredyt zaufania, bo chcę widzieć w niej coś więcej, ale jednocześnie się obawiam. Widzimy, że główna bohaterka będzie miała prawdopodobnie dwóch adoratorów. Powiedziałabym, że o jednego za dużo, jak na sam początek. To wszystko oraz odcięta głowa, nieliczne błędy (przecinki, brak wyrazu „oczami" w ostatnim zdaniu podanego fragmentu) oraz pewne streszczanie każdej czynności, nie dawały niestety niesamowitej zachęty, aby czytać dalej.

Przejdę może teraz do treści bardziej fabularnych.

„Ragnarök" to opowiadanie w klimatach mitologii nordyckiej. Nie byłam do końca pewna, czego się spodziewać. Jednak dość szybko założyłam, że musi to być opowieść taka, jakiej obraz sobie wyobraziłam, czytając opis – pełna magii i krwawej wojny. Dlatego też zetknąwszy się z rozdziałem pierwszym miałam, jak wspomniałam już wcześniej, mieszane uczucia. Po opisie bowiem sądziłam, że od razu zetknę się ze światem fantastycznym, wskoczę w wir akcji. A tu przez większą część księgi pierwszej miałam styczność z w gruncie rzeczy normalną nastolatką z młodzieńczymi problemami. Nie było to jednak złe, pomimo że nastawiłam się na coś innego. To trochę jakby można sobie wyobrazić, że samemu jest się bohaterką – zwyczajną dziewczyną, która przeżyje później różne przygody. I to było całkiem dobre uczucie.

Na twoim miejscu uważałbym na to, co zwiastuje nadejście błyskawic." – intrygująco! Prawdę powiedziawszy, nie wiem czumu, ale spodziewałam się tych słów później. Jednak za nic w świecie nie wyobrażam sobie tego zdania gdzie indziej, w innym momencie.

Od rozdziału czwartego zaczęłam się w sumie troszkę gubić. Pojawiały się nieznane mi określenia, wszystko było zawiłe. Poniższy fragment jest tego doskonałym przykładem – kto, komu, co i jak? Nie wiedziałam i niezbyt mi się to podobało, bo nie było w tym takiej „miłej" i ciekawej niewiedzy, a po prostu zawiłe kwestie z nieznanymi terminami.

Od początku to Eline była główną bohaterką, centrum wszystkiego, wydarzenia działy się wokół niej i ze względu na nią. Storm, Rikke, Lesley i inni – wszyscy kręcili się wokół niej z rozmysłem. Brakowało mi wątków, jakby niezależnych od niej. Żeby nie wszystko było skupione wyłącznie na niej, ale i na innych bohaterach.

Tutaj jeszcze wspomnę, że po poznaniu prawdziwej natury Rikke (już w czwartym rozdziale), za każdym razem, jak się pojawiał, to się krzywiłam. A było go pełno, wszędzie i za dużo. Ograniczyłabym chyba troszkę jego występy na scenie i czasem sprowadziła go za kulisy.

Wartym poruszenia wątkiem jest podejście Elainer do miłości. Na początku bohaterka dość mocno przeżywa brak „prawdziwej" miłości, bratniej duszy. Nie kochała swojego poprzedniego chłopaka, a jest zdania, że powinna. Problemem jest według niej to, że może nie być zdolna do romantycznego uczucia, do kochania kogoś. Czuje, że coś może być z nią nie tak, że w jakiś sposób to ona stanowi problem, przez który wciąż nie kocha. I z jednej strony jest to naprawdę dobre spojrzenie bohaterki na miłość, inne niż normalnie. Jednak z drugiej strony uważam, że jest to trochę zbyt podkoloryzowane, wyolbrzymione. W końcu Eline jest tylko w liceum, na punkcie startowym ku swojej dorosłości, a tu już troszkę dramatyzuje, że nie jest zdolna do miłości. Kwestia poglądu bohaterki na miłość jest tu, powiedziałabym, niedobrze wyważona, szala przechyla się z jednej skrajności w drugą. Poleciłabym zastanowienie się nad tym i złagodzenie jakoś wątku. Żeby czytelnik widział, że bohaterka naprawdę przejmuje się swoją prawdopodobną niezdolnością do kochania i razem z nią się tym „zadręczał". Ale nie, żeby bagatelizował to i prychał, myśląc, że to po prostu przerost formy nad treścią i Eline po prostu panikuje bez powodu, w końcu ma całe życie przed sobą, a tu takie głupie myśli.

Pierwsza – z aż sześciu ksiąg – kończy się z pewnością nie tak, jak się spodziewałam. Co tak naprawdę jest ogromnym plusem, zaskakuje i wzbudza silniejsze emocje. Ostatnie rozdziały księgi były jednymi z najlepszych, dobrze napisanych.

Elainer przenosi się do innego świata, pełnego potworów, magii i run. Jak podejrzewałam od samego początku, bohaterka jest Wybrańcem, na którego barkach spoczywają losy świata. Pradawne proroctwo i główna bohaterka to dość częsty schemat, a tu został ładnie ujęty oraz poprowadzony. Prawdę mówiąc zdziwiłam się, że ten wątek pojawił się tak późno – i to było bardzo dobre zagranie. Motyw Wybrańca nie uderzył mnie prosto w twarz na początku książki, tylko pojawił się później, gdy już oswoiłam się ze światem przedstawionym. Jedynie przesłanki będące podstawą uznania ją za Wybrańca są dla mnie trochę niejasne – w sumie można by podstawić tam kogokolwiek.

I w tym momencie powiedziałbym, że akcja zaczyna się tak naprawdę. Wkraczamy w świat magii, czyli ten, który spodziewałam się poznać na samym początku. I dlatego też miałam duże oczekiwania.

Eline ma przed sobą trzy próby, które musi przejść, aby dowieść swojej wartości i predyspozycji do tego, do czego los ją wybrał. Pierwszym z nich jest test znajomości run – z jednej strony zawiało mi troszkę nudą, ale z drugiej jest to dość bezpieczne jak na pierwsze zadanie. Zastanawiało mnie tylko to, jak uda jej się nauczyć ich wszystkich w tak krótkim czasie? Podejrzanie wyidealizowane. Druga próba polegać ma na odnalezieniu dobrej drogi i wybraniu właściwego kamienia, a trzecia, jak się można domyślić, będzie najtrudniejsza i śmiertelnie niebezpieczna. Nad bohaterką, jako jej opiekun, czuwa Storm – i zaczyna się robić między nimi interesująco.

Zgrzyt pojawił mi się w momencie, gdy wyszło na to, że główna bohaterka miała – niestety, jak zwykle – pod górkę. Inni kandydaci również przygotowywali się do testów i wybierali się na nie, jak i główna bohaterka. A jednak, to właśnie nasza główna bohaterka nigdy nie miała prosto. Była atakowana przez potwory i narażona na utratę życia. Rzeczywistość powinna być raczej taka, że innym też nie było łatwo, ale to oczywiście Eline miała najgorzej. Nie podobało mi się to i radziłabym zrobić coś z tym, żeby bohaterka nie była cały czas największym biedactwem, bo owszem, wypadało to ciekawie, ale wzbudzało również irytację. „Super, ale jak zwykle znowu, z n o w u czytam coś takiego...", myślałam wtedy. Więc albo innym kandydatom też rzucić kilka kłód pod nogi, albo odjąć Eline trochę tego ciężaru pechowca.

Nie jestem pewna, gdzie powinnam skończyć opisywać wątek fabularny. Z jednej strony nie chcę zdradzać potencjalnym czytelnikom więcej, bo może to zniechęcić. Z drugiej natomiast przy tak obszernym tekście mam wrażenie, że te wydarzenia to dopiero początek góry lodowej i powinnam napisać więcej.

Najbardziej interesujący był zdecydowanie Ragnarök. Właściwie to dwie ostatnie księgi były chyba najlepsze. Wojna, śmierć, cierpienie. To chyba najlepsza część tej pracy i należą się brawa dla Autorki.

Każdy rozdział to praktycznie nowa akcja. Miałam wrażenie, że podczas tych ponad stu trzydziestu rozdziałów nie ma ani chwili odpoczynku. Co chwilę mieliśmy do czynienia z nowymi wydarzeniami, przeżyciami emocjonalnymi. Czasem chciałam w końcu trafić na kilka rozdziałów dających wytchnienie, żebym mogła się zatrzymać w jakiejś chwili, scenie i zostać tam na dłużej. Jednak wszystko było dynamiczne, z rozdziału na rozdział coś innego i potem stwierdziłam, że w gruncie rzeczy nie było mi z tym źle. Dlatego kolejne brawa dla Rubyilo za poprowadzenie akcji tak, że mimo braku oddechu nie narzekałam na brak tlenu i cały czas śledziłam karty historii z rosnącym z każdym rozdziałem zainteresowaniem.

A jeśli chodzi o zakończenie... było bardzo dobre. Nie spodziewałam się tego wszystkiego, chyba nawet mi się to nie śniło. Serce mi się kilkakrotnie ścisnęło, było mi smutno, a potem znowu się uśmiechałam. To jedno z tych zakończeń, które wywołują mieszane emocje, ale jak najbardziej nie zawodzą, tylko satysfakcjonują. Bo ja jestem jak najbardziej usatysfakcjonowana!

Najcięższą dla mnie sekcją do ubrania w słowa była zdecydowanie ta dotycząca bohaterów. Na przestrzeni tylu rozdziałów ujawniały się kolejne cechy postaci, które przechodziły przemianę.

Elainer to postać dość ciężka dla mnie do zdefiniowania. Na początku była taką trochę głupią nastolatką, która nie zdawała sobie na przykład sprawy z niebezpieczeństwa i konsekwencji prowadzenia samochodu w stanie „podchmielenia". Ciekawość i dość ironiczne podejście do wszystkiego dało się dość łatwo zauważyć. Nie jest zbyt cierpliwa i powiedziałabym, że jest również dość nieznośna. Jej charakter był dla mnie momentami niekonsekwentny. Eline jest dość tchórzliwa, więc w momentach, gdy powinna się jak najbardziej się bać, nagle wchodziła w jakiś mały tryb pogromcy, co było sprzeczne ze sobą. Również jej podejrzliwość, wielokrotnie podkreślana, była nie do końca dobrze wykreowana – raz sceptycznie spoglądała na pewne sytuacje, a raz jej podejrzliwość wyparowywała, ustępując miejsca naiwności.

Wyglądało również na to, że całkiem łatwo – za łatwo – szła jej nauka. Weźmy choćby pod uwagę pierwszą próbę, test run. Miała bardzo mało czasu na naukę, nie licząc innych wydarzeń mających miejsce w tym czasie, a ona i tak zdała go bardzo dobrze. Niestety, nie wygląda to zbyt pochlebnie.

Mimo wszystko można było dostrzec, jak na przestrzeni kart historii Eline się zmienia oraz dojrzewa. Dlatego też, jeśli popracuje się nad jej postacią, to myślę, że może to być jedna z bardziej ludzkich bohaterek, posiadająca wady i naprawdę dobrze wykreowana.

Nie wiem, czy udałoby mi się wymienić wszystkie postacie, które przewinęły się przez opowiadanie, było ich bowiem mnóstwo. Na uwagę z pewnością zasługuje kilka z nich.

Vivian tak naprawdę niczym się dla mnie nie wyróżniała, no może oprócz swojej nieszczerości. Nie jestem w stanie chyba nic sensownego o niej napisać.

Rikke to postać, która przez pierwsze kilka stron wzbudzała we mnie mieszane uczucia. Z jednej strony wydawał się sympatyczny (w rozdziałach 1-3), a z drugiej w jakiś niezdrowy sposób wzbudzał moją podejrzliwość. Był zbyt idealny, zbyt przerysowany. Lubił obnosić się z pieniędzmi, pokazywać, że jest najlepszy.

Szczerze powiedziawszy, na początku myślałam, że Rikke będzie takim dobrym aniołem, ciepłą osobą, przy której Eline będzie się czuła bezpieczna, natomiast drugi chłopak będzie tym złym, niebezpiecznym. Coś jak wybór pomiędzy szczęśliwym schronieniem, pełnym takiej bardziej przyjacielskiej miłości, a ramionami tego groźnego i pełnego namiętności. Chyba nie mogłam się już bardziej mylić.

Od rozdziału czwartego Rikke praktycznie dla mnie nie istniał. Nie cierpiałam go, szczególnie po tej wzmiance z gwałtem i jego „pewnych preferencjach", które przy ostatnim zbliżeniu seksualnym z jakąś dziewczyną omal nie doprowadziły do jej śmierci. Mój wstręt potęgowały tylko jego manipulacje Eline, aby osiągnąć swój cel i przedmiotowe traktowanie kobiet.

Rikke był też, powiedziałabym, powierzchownie inteligentny. Sam nawet „mentalnie bił się w czoło" przez swoją głupotę. Dodatkowo był po prostu, w moim mniemaniu, sadystą. I cały czas się zastanawiam, jakim cudem powierzono mu zadanie związane z Wybrańcem – przecież chyba nie powierza się tak niezrównoważonemu człowiekowi ważnego przedsięwzięcia?

Mimo tego uważam, że Rikke to jedna z lepszych postaci. Owszem, okropna, ale właśnie dlatego taka dobra. W każdym opowiadaniu potrzebni są tacy bohaterowie, wzbudzający w czytelnikach niechęć i sprowadzający na siebie ich przekleństwa.

Storm – mimo wszystko chyba jedna z najlepszych postaci. Mroczny, tajemniczy, z piercingiem, srebrnymi włosami – po prostu ten „niebezpieczny" typ. To on od początku złapał mnie za serduszko i trzymał przez całe opowiadanie. Raz zbliżał się do Eline, a potem zachowywał dystans. Jakbym miała opisać go jednym, bardziej treściwym (na przykład nie „boski";) słowem, to powiedziałabym zdystansowany. Wykrzywiał usta w grymasy, robił niezadowolone miny, czasem był nawet lekko zgorzkniały. To się w później oczywiście trochę zmieniło.

Był jednak też niestabilną dość postacią. Weźmy choćby pod lupę kwestię jego wierności – wydawało się, że biorąc pod uwagę choćby jego relację z inną dziewczyną będzie bardziej stały, a tu zastajemy go w intymnej sytuacji w damskiej toalecie klubu. Coś mi tu nie grało i nie podobało się. Również to, jak raz był niemal przyjacielem Eline, by za chwilę odsunąć się od niej.

Pomijając jednak te kilka zgrzytów, to właśnie Storm kupił mnie – i jeśli nie całkowicie, to przynajmniej w trzech czwartych.

Wartą wzmianki postacią jest Valerian, dość stary wampir. Tak naprawdę jedyne, co w nim lubiłam, to imię. Od początku nie wzbudził mojej sympatii. A pod koniec książki pałałam do niego wrogością.

Bohaterowie to jeden z bardzo dobrych filarów opowiadania, tak samo jak fabuła. Było ich wielu, jednych lubiłam, innych nie. Zostali wykreowani tak, aby naprawdę wzbudzać emocje. Nie byli puści, papierowi, bez znaczenia. Brakowało czasem im jednak konsekwencji. I jeśli Autorka przysiadzie troszkę nad nimi i wyeliminuje te zgrzyty, to będą to naprawdę solidne postacie, bez zarzutu.

Historia prowadzona jest narracją pierwszoosobową. Ja osobiście niezbyt ją lubię, ale jak jest dobrze skonstruowana, to mi nie przeszkadza – i tak było tutaj, nie miałam żadnych zastrzeżeń. Było dużo opisów, przeżyć wewnętrznych bohaterów. Rzekłabym, że balans pomiędzy dialogami a opisami został idealnie zachowany.

Na uwagę zasługuje również początek pracy oraz ogólna forma.

Po pierwsze bardzo dobrym – ale niestety, równie uciążliwym – jest tytułowanie rozdziałów w obcym języku. Nadaje to opowiadaniu ładnej formy, jednak zaleciłabym dodanie do nich cyfr. Wattpad czasem „wyrzuca" mnie z książki, przez co muszę sama szukać rozdziału. I jak zazwyczaj wiem, że skończyłam przykładowo na szesnastym, tak tu nie wiedziałam praktycznie w ogóle, gdzie jestem.

Kolejną kwestia jest słowniczek. Naprawdę jestem pod wrażeniem. Wszystko zostało opisane i wyjaśnione, co jest bardzo dużym plusem. Jednak męczące było wracanie do słowniczka za każdym razem, gdy czegoś nie wiedziałam, to wychodzenie z rozdziału, sprawdzanie i potem wracanie. Uważam, że można też wyjaśnienia terminów znajdujących się w danym rozdziale umieścić na samym jego dole – łatwiej jest przesunąć sobie niżej tekst, niż sprawdzać w słowniczku.

„Ragnarök" został napisany naprawdę przejrzyście. Estetyka jest tu na najwyższym poziomie – mamy akapity i wcięcia w nich, mamy półpauzy. Dlatego też czytało się go naprawdę dobrze (oprócz jednej kwestii, ale wyjaśnię to poniżej). Widać, że Autorka naprawdę się starała, aby było jak najlepiej.

Zresztą rzetelność informacji też jest tu na wysokim poziomie. Mamy do czynienia z historią w klimatach skandynawskich i pełno jest tu terminów, choćby bogów, powszechnie raczej mniej znanych. I widać, że Rubyilo naprawdę trzymała rękę na pulsie, kreując świat, bo ja robiąc mały reaserch terminologii widziałam, rzeczywiście informacje się pokrywały. Było wspomniane, że niektóre rzeczy zostały zmienione i to jest jeszcze ważniejsze – ta zmiana i dostosowanie do historii również wymagały dużo pracy.

Część pierwsza, „o powstaniu świata", wprowadziła mnie w klimat już na samym początku. Jednak nie ukrywam, że również przytłoczyła. Za dużo było nieznanych pojęć, wydarzeń, co troszkę przeraziło zarówno mnie, jak i moją przyjaciółkę, która również zerknęła na „Ragnarök". Może lepiej by było przesunąć ten rozdział troszkę dalej, żeby nie wrzucać od razu potencjalnego czytelnika w dziurę pełną nieznanego?

Jak już wspomniałam, wszystko było tu przedstawione dość profesjonalnie. Nawet nazewnictwo związane z końmi.

Przechodząc jednak do kolejnych aspektów, jednym z poważniejszych problemów były rozdzielone akapity. Wcześniej pisałam, że są dużym plusem, ale tak naprawdę i dużym minusem. A mianowicie problemem w nich była ich... ilość. Nie zliczę sytuacji – w każdym rozdziale na przestrzeni całej książki – gdzie kilka akapitów można było złączyć w jeden. Nowy akapit otwieramy zazwyczaj, gdy wprowadzamy nową myśl. Dlatego też kilka akapitów traktujących o tym samym nie wygląda dobrze. Jeden przykład takiej sytuacji jest we fragmencie poniżej.  

Ja osobiście złączyłabym te zdania w jeden akapit. Uważam, że to dość poważny problem, bo w gruncie rzeczy utrudniało mi to czytanie. Większość autorów robi zbyt długie akapity, a tutaj jest na odwrót, co tak samo przeszkadza.

Opowiadanie pisane było również z perspektywy innych bohaterów. Było to odświeżające i ciekawe. Pozwoliło na wiele spraw rzucić okiem ze stronny innych postaci.  

Przejdę teraz do ostatniego podpunktu, czyli kwestii technicznej. Jeśli ogólnie spojrzy się na całość, to opowiadanie jest na wysokim poziomie pod względem stylistycznym i gramatycznym. Można zobaczyć, że Autorka starała się pisać jak najpoprawniej. Jednak zdarzały się (całkiem często niestety) pewne błędy, powstałe raczej z niedopatrzenia niż niewiedzy.

Po pierwsze, dość często jakieś wyrazy się zgubiły. Choćby w przykładzie poniżej brakuje „i". Tak samo jak we fragmencie z samego początku recenzji, tam również zaginęło „oczami". I to nie było tylko kilka takich uciekających literek.

Częsty problem był również z końcówkami, „ę", „ć" etc. W większości przypadków czytelnicy to wskazywali. 

Z przecinkami nie było tragicznie, ale one niekiedy również albo stały w złym miejscu, albo ich brakowało. Brak przecinka przed wyrazami w wołaczu (np. imionami, nazwiskami, stanowiskami lub innymi określeniami, jakich używamy w stosunku do drugiej osoby) jest błędem interpunkcyjnym – poniżej powinien znaleźć się on przed wyrazem „bracie".

Czasem pewne fragmenty były również lekko oderwane, bezsensowne, jak na przykład w poniższym wycinku z pierwszego rozdziału:

„[...] nie zdając sobie z tego sprawy [...]" jest tu nielogiczne, nie odnosi się bowiem do niczego. Oczywiście domyślamy się, że chodzi o jego niewiedzę dotyczącą wcześniejszej sytuacji z przeglądaniem jego telefonu, jednak nie ma odniesienia. Dodatkowo jedenastego lutego dodany został komentarz z poprawieniem tego błędu, jednak nie został jeszcze uwzględniony.

I tu przechodzimy do pewnego problemu. Autorka dostaje dużo komentarzy od swoich czytelników z poprawkami, a mimo to, po długim czasie, są one wciąż nie wprowadzone. Poprawienie wskazanych literówek, błędnych przecinków etc. podniosłoby poziom pracy. Dlatego sugeruję wzięcie się za korektę, tym bardziej, że większość ma się już podane na tacy.

W końcu chyba nadeszła pora na podsumowanie. Nie jestem pewna, czy moje uwagi pomogą Autorce, choć naprawdę mam taką nadzieję.

„Ragnarök" to książka, którą z ręką na sercu mogę polecić. Niepowtarzalny klimat opowiadania i sam pomysł na fabułę są już dobrym powodem do zajrzenia. Oczywiście nie jest to pozycja wolna od zgrzytów – nie do końca konsekwentnych bohaterów, odczuwanego zagubienia pomiędzy nieznaną terminologią i wydarzeniami, błędami. Myślę, że jeśli ujednoliciłoby się wszystko, to opowiadanie może być spokojnie materiałem na książkę papierową. Widać, że Rubyilo włożyła naprawdę dużo czasu i pracy w kreowanie własnego świata przedstawionego, tak rzeczywistego i dopieszczonego pod wieloma względami. 

Wierz runom" – to jeden z cytatów z ksiazki. Ja wierzę, że „Ragnarök" po kilku poprawkach może być naprawdę niesamowitą powieścią! I trzymam kciuki, żeby tak się stało :)

Treść: 7/10

Pomysł na książkę: 9/10

Stylistyka: 7.5/10

Poprawność tekstu (ortografia, interpunkcja etc.): 6/10

Pierwsze wrażenie: 10/10

Indywidualne wrażenia: 7/10

Daje nam to nam aż osiem kociołków!

Na koniec chciałabym ponownie przeprosić Rubyilo za tak długi czas oczekiwania na recenzję – przepraszam, przepraszam i jeszcze raz przepraszam.

Ashyana van Heiden. 




Continue Reading

You'll Also Like

42.1K 658 6
ᴡɪᴛᴀᴍ ᴍᴏᴊᴇ ʟᴏɴᴇʟʏ ᴀssᴋɪ, ᴘᴏᴢɴᴀᴊᴄɪᴇ sᴡᴏᴊᴀ̨ ᴅʀᴜɢᴀ̨ ᴘᴏłᴏ́ᴡᴋᴇ̨ ;>
5.2K 284 23
Lisa - jest to dziewczyna która trafiła do szpitala psychiatrycznego po kilku próbach samobójczych. Po utracie bardzo bliskiej osoby, nie radzi sobie...
13K 1.8K 11
Tolerancja. Akceptacja. Równość. Te zasady wpajane są Jessice od dziecka. I nie tylko jej. W którymś momencie zostały one nagięte. Osoby heteroseksua...
3.2K 545 12
(o dziewczynce, chłopcu i końcu wszystkiego) Narcyza Szafrańska mieszka w mieście bez nazwy; codziennie rwie sobie rajstopy o kolce róży, które okala...