Dwóch królów, jedno państwo [...

By kalsia123

33.3K 803 523

10 - letnia Jadwiga Andegaweńska zostaje królem Polski. Z niecierpliwością czeka na przyjazd jej narzeczonego... More

Bohaterowie
"Ten wielki dzień"
"Sen, niepewność i rozwój akcji"
"Czy unia wystarczy?"
"Wilhelm i łaźnia"
"Zaskoczenie"
"Nowe życie"
"Pani, już czas"
"Korona"
"Rządy i zła wiadomość"
"Oblicza, których nie znali"
"A któż im łzy powróci?"
"Pakt"
"Wojna Dwóch Sióstr"
Ważna informacja
"Coś czego najbardziej się obawiała"
"Dzikie knieje"
"Wesele"
"On wrócił"
"Wybacz mi Władysławie"
Informacja
"Wygrana"
"Zgrzyt, gość na Wawelu i pani królująca w sercu jegomościa"
Bardzo ważna informacja!
|OGŁOSZENIE|

"Ból króla"

1.2K 26 31
By kalsia123

Dedykuję ten rozdział Mruczekofficial bo bez niej ten rozdział nie powstałby w takiej długości😁

1 lipca 1386

- Mario, pamiętasz co ci mówiłam? - zapytała Elżbieta.

- Tak matko - przytaknęła.

Obie stały w komnacie w posiadłości Garaia w Garze. Elżbieta miała zamiar z córką zbiec do Polski jednak życie miało inne plany. Musiały schronić się w tej oto posiadłości dla własnego bezpieczeństwa. Jej zięć Zygmunt najwyraźniej nie miał chęci im pomagać. Czekał aż królowa umrze, aby przejąć koronę i tron Węgier.

Królowa widząc nie tęgą minę Marii, Bośniaczka odezwała się.

- Mario, wszystko będzie dobrze - odezwała się, jednak nie wierzyła w swoje słowa. Wiedziała, że nie mogąc zbiec do Polski są na zgubionej pozycji. Jadwiga i Władysław nie mogli dużo zrobić.

Córka spojrzała się na nią smutnym wzrokiem. Wiedziała, że nie mają możliwości ucieczki. Są w pułapce otoczone przez swoich wszystkich wrogów.

Matka podeszła do Marii i ją przytuliła.

- Mario, wiem, że jest Ci ciężko, ale jeszcze będzie dobrze. Niedawno został związany pakt z Polską. Jeszcze nas popamiętają, nie zapominaj o tym.

- Dobrze mówisz matko, zapamiętam- rzekła Maria. Po policzku popłynęła jej jedna, samotna, słona łza.

***
25 lipca 1386

Elżbieta Bośniaczka razem ze swoją córką Marią wybrały się na przejażdżkę konną. W państwie panował względny spokój. Nikt nie próbował ich zaatakować. Do czasu...
Kobiety razem z drobną eskortą znajdowały się w okolicy miasteczka Diakonova. Pogoda dogodziła władczyniom. Słońce świeciło, delikatny wietrzyk muskał im twarz. Królowa rozmawiała z Marią. Nagle w oddali słychać było galop koni. Elżbieta kiwnęła głową na znak, aby rycerze się przygotowali.

Na przeciwko, można było zobaczyć rycerzy na koniach pędzących wprost na królową i jej córkę. Widać było, że nie byli przyjaźnie nastawieni. Nagle z lasu zaczęły padać mordercze strzały. Raz po raz zabijały rycerzy. Ci którzy przetrwali ostrzał zostali chwilę później zabici przez rycerzy nieprzyjaciela. Wśród zabitych był palatyn Miklós Garai.

Jeden z wrogów, odziany w pelerynę, zsiadł z konia. Nakazał swym podwładnym pilnować królowej i jej córki.

- Kim jesteś? Kto kazał Ci nas porwać? - zapytała Elżbieta.

Mężczyzna o ciemnych oczach oraz delikatnych zmarszczkach podszedł do królowej i zaśmiał się.

- To ja tu powinienem zadawać pytania, jednakże odpowiem. Jestem János Horvát. Pomagam królowej Małgorzacie Andegaweńskiej, wdowie po zamordowanym królu Węgier, Karolowi III Durazzo.

Elżbieta słysząc to zlękła się. Jej serce zaczęło szybciej bić. Popatrzyła się na Marię, którą trzymali ludzie Jánosa. Bała się o nią.

- Pani, chcę mieć pewność, że to ty zleciłaś zabicie króla Węgier. Zleciłaś jego zabicie? - zapytał oschłym tonem bez cienia uśmiechu patrząc w jej niebieskie oczy.

Królowa milczała.

- Może to ci przypomni - powiedział i popatrzył się na Marię. - Przyłóżcie jej sztylet do szyi.

Na te słowa jeden z żołnierzy wyjął sztylet zza pasa i przyłożył Marii go do gardła. Maria poczuła wbijające się ostrze w gardło. Oddech jej przyspieszył. Serce biło jak szalone. W oczach pojawiły się łzy.

- Teraz sobie przypominasz? - zapytał wróg.

Elżbieta zaczęła się szarpać i krzyczeć.

- Zostawcie ją! Ona nie jest niczemu winna.

János Horvát wskazał na Marię.

- Mów jeżeli chcesz, aby twoja córka przeżyła.

Na te słowa żołnierz przybliżył sztylet bliżej szyi Marii. Królowa syknęła z bólu, bo poczuła, że ostrze za głęboko się wbijało. Z oka poleciały dwie łzy.

- Dobrze powiem, ale zostawcie Marię. Błagam nie róbcie jej krzywdy! Nie karzcie jej za moje grzechy.

- Nic się jej nie stanie jeśli zaczniesz mówić - rzekł. - Zleciłaś zabicie króla Karola III Durazzo?

Elżbieta kiwnęła głową.

- Nic nie słyszę - powiedział z kpiącym uśmieszkiem Horvát.

Wdowa po Ludwiku popatrzyła się nienawistnym spojrzeniem na urzędnika.

- Tak, to ja zleciłam zabicie króla Karola. Zrobiłam to z zabitym palatynem Miklósem Garaim.

Na jej słowa János dał znak swojemu podwładnemu, aby puścił Marię.

- Zabieramy was do zamku Nowy Grod. Stamtąd wyślemy was do wdowy po królu Węgier, królowej Małgorzaty. Ona powie wam jaki wyrok dostaniecie.

Podwładni Jánosa zabrali Marię i Elżbietę na specjalne wozy przygotowane dla nich.

Kobiety jeszcze nie wiedziały, że pół roku później ta sytuacja będzie mieć dramatyczne skutki...

***
14 sierpnia 1386

Jadwiga korzystała z pięknej, słonecznej pogody. Razem z dwórkami wybrała się na spacer po łąkach i polach otaczających Kraków. Królowa była w towarzystwie swoich dwórek, kilku zbrojnych oraz Spytka. Urzędnik co jakiś czas wymieniał spojrzenia z Elzabeth. Jadwiga to zauważyła, więc się odezwała.

- Spytku, idź z Elzabeth po materiał do haftowania.

- Ależ pani, nie mogę zostawić się samej, jeśli król się dowie...- nie dokończył, bo królowa mu przerwała.

- Stoisz przed królem. Idź już. Przynieście mi materiał - zażądała królowa.

Spytek z kwaśną miną odwrócił się, podał ramię Elzabeth i oboje skierowali się w stronę zamku.

Jadwiga uśmiechnęła się i razem z Margit, Śmichną, Mścichną oraz kilkoma zbrojnymi spacerowała dalej. Królowa wsłuchiwała się w śpiew ptaków oraz szum wiatru. Patrzyła na motyle i pszczoły, które siadały na kwiaty i pobierały z nich nektar. Nie zwróciła nawet uwagi na to, że Elzabeth i Spytek już zmierzali w ich kierunku. Oboje byli uśmiechnięci, a dwórka od czasu do czasu się śmiała. W ręce trzymała materiał do haftu.

Kiedy młodzi doszli do królowej, dwórka podała Jadwidze materiał. Władczyni zaczęła wyszywać. Ten spacer oraz haftowanie uspokajało królową. Mogła zapomnieć chociaż na chwilę o Marii i swojej matce. Królowa jeszcze nie wiedziała, że zostały porwane...

***

Jagiełło siedział w sali tronowej. Jego myśli krążyły wokół jednej sprawy. Dwie niedziele wcześniej razem z królową wrócili z Niepołomic. Spotkali się tam z Władysławem Opolczykiem. Jagiełło musiał omówić z księciem małżeństwo jego brata Wigunta z córką Opolczyka, Jadwigą. Wtedy także pogratulował mu urzędu namiestnika nad Rusią Halicką z nadania Elżbiety Bośniaczki i Marii. Jagiełłę jednak niepokoiło takie zagranie. Książę nie jest jego sojusznikiem. Nie wiadomo kiedy może mu wbić nóż w plecy.

Władysław także dostał list od Habsburgów. Król chciał zacząć płacić w ratach należące się Habsburgom pieniądze, jednak oni pieniędzy nie chcą przyjąć. Uważają, że książę Wilhelm jest prawowitym mężem Jadwigi.

Do tego król musi szykować się do wyjazdu na Litwę, aby zacząć jej chrystianizację. Możni nie chcą też rezygnować z Rusi, która kiedyś należała do Polski. Chciałby na Litwę pojechać razem z Jadwigą, pokazać kraj, może zbliżyć się do siebie, ale w takim razie musi porzucić te plany.

"Same problemy..." - pomyślał Jagiełło.

Niedługo musi zwołać naradę. Na tym spotkaniu musi być Jadwiga. Będzie to dotyczyło jej samej.

Król będąc już zmęczony siedzeniem na tronie skierował się do swoich komnat. Przy okazji posłał sługę, aby zawiadomił Jadwigę, żeby wróciła już na Wawel, bo robi się ciemno.

- Opanasz, przyszykuj wannę - rzekł król.

Wierny sługa kiwnął głową i zapytał.

- Trudny dzień panie?

Król tylko zamknął oczy i zmarszczył czoło. Przecież nikt nie mówił, że bycie królem to prosta rzecz. Niedługo będzie musiał wyruszyć na Litwę, aby zacząć jej chrystianizację.

- Wanna gotowa książę - rzekł Opanasz.

Władysław kiwnął głową. Sługa pomógł zdjąć wierzchnie odzienie królowi. Jagiełło wszedł do wanny. Ciepła woda pomogła mu się zrelaksować i uciec od problemów. Przynajmniej na chwilę.

***

Jadwiga tak jak chciał Władysław wróciła na Wawel.

Dwórki pomogły się przebrać królowej w koszulę nocną. Jadwiga rozczesała swoje lśniące włosy i podeszła do klęcznika. Nakazała dwórkom aby opuściły jej komnatę. Klęknęła na klęcznik i zaczęła się modlić, a następnie skierowała się do swojego łoża.

Królowa położyła się i zasnęła.

"Mgła okalała niebo i ziemię. Wiał wiatr. Łamały się gałęzie drzew. Jadwiga krążyła po korytarzach obcego jej zamku. W tle słyszała ostrzał armat. Była w samej koszuli. Jej stopy dotykały zimnej, kamiennej podłogi. Nagle, w tle usłyszała krzyk niewiasty. Przeraźliwy krzyk. Jakby ktoś obdzierał kogoś ze skóry. Szybko pobiegła w tamtą stronę. Kilka chwil później słyszała histeryczny płacz. Także niewiasty.
Jadwiga była coraz bliżej celu. Bez uprzedzenia ostrzał się zatrzymał. Nastała ciemność. Królowa nie wiedziała co się dzieje. Ni stąd ni zowąd znalazła się przy murach zamku. W oddali widziała żołnierzy. Jeden mężczyzna się odznaczał. Już go kiedyś widziała. Stał na czarnym jak smoła koniu i przyglądał się z nietęgą miną murowi. Jadwiga widząc, że ów mężczyzna patrzy się na mury sama się odwróciła. Gdy zobaczyła na co się patrzy ,zamarła. Jej serce zaczęło drżeć z bólu. W oczach zebrały się łzy. W głębi duszy miała nadzieje, że coś się jej przewidziało, że przez te dwa lata zapomniała jak wyglądała tak bliska dla niej osoba, ale tego warkocza...Tego warkocza nie da się zapomnieć. Królowa padła na kolana i płakała. Wydawało jej się ,że nikt jej nie słyszy, ani nie widzi. Dla niej lepiej. Nikt nie będzie patrzył jak się załamuje."

Jadwiga z ciężkim oddechem wybudziła się z koszmaru. Na zewnątrz było już jasno. W oczach pojawiły się łzy. Słone krople zaczęły płynąć po jej policzkach i skapywać na pierzynę. Wiedziała, że to tylko sen, ale zbyt realistyczny, zbyt straszny, zbyt mroczny...

Królowa nie chciała jednak, aby ktoś zobaczył ją w takim stanie, więc szybko podeszła do misy z wodą i ochlapała sobie nią twarz. Musiała się odświeżyć.

Ze swojej alkowy wyszła do strony dziennej. Tam stała służka. Jadwiga odezwała się.

- Poślij po Margit - powiedziała Jadwiga.

Służka dygnęła i poszła po dwórkę. Niedługo później przyszła Margit.

- Witaj Jadwigo.

Jadwiga na to posłała jej niewyraźny uśmiech.

- Pójdźmy na mszę. Muszę się pomodlić - rzekła.

Margit kiwnęła głową i podeszła do skrzyni z sukniami Jadwigi. Wyjęła jedną z nich, jasną błękitną suknię z perłami.

- Nie Margit, dzisiaj chcę założyć ciemniejszą.

Dwórka na te słowa się zdziwiła. Królowa lubiła nosić jasne suknie, a teraz chciała ciemną, tak bez powodu, jednak na początku nic nie powiedziała. Pogrzebała trochę w skrzyni i wyjęła ciemną, szmaragdową suknię. Margit następnie popatrzyła się dogłębniej na twarz królowej i zobaczyła lekkie zaczerwienienia.

- Pani, jesteś pewna, że wszystko w porządku? Wydajesz się przygnębiona.

Jadwiga blado się uśmiechnęła.

- Tak, nic się nie martw - rzekła. - A teraz chodź, pomóż mi się przyszykować, bo nie zdążymy na mszę.

Dwórka nie była przekonana słowami królowej jednak nic nie powiedziała. Pomogła przyszykować się Jadwidze.

Jadwiga ubrana i uczesana dotknęła dłonią klatki piersiowej. Odezwała się.

- Mogłabyś przynieść mi mój krzyż wysadzany bursztynami? - zapytała Jadwiga. - Jest w szkatule.

Margit szybko podeszła do szkatuły i otworzyła ją. Wyjęła z niej krzyż. Wyjmując go przypatrzyła się mu i rzekła.

- Czy to ten krzyż, który dostałaś od królowej Elżbiety, twojej matki?

Jadwiga kiwnęła głową.

- Tak, to ten.

Królowa wzięła krzyż i założyła go na kark.

- Chodźmy.

Na te słowa obie wyszły z komnaty i skierowały się do katedry na mszę odprawianą przez Jana Radlicę.

***

Jagiełło musiał wstać rano, jak na niego i szybko skierować się do sali. Szedł korytarzem, gdy nagle zobaczył zmierzającą z katedry Jadwigę i Margit. Dwórka widząc króla dygnęła.

- Skąd wracasz pani? - zapytał Jagiełło.

- Musiałam się pomodlić, a dlaczego pytasz? - rzekła Jadwiga.

Jagiełło nie wiedząc co powiedzieć, wydukał.

- Zmierzam w stronę sali tronowej. Ma tam się odbyć narada. Będziesz w niej uczestniczyć?

Jadwiga zdziwiona tym pytaniem odparła.

- Tak, oczywiście.

Nastała chwilowa, niezręczna cisza. Nie wiedział jeszcze jak ma rozmawiać ze swoją niewiastą, jednak nie zapomniał tamtego wieczoru w Wielkopolsce. Zdziwił się, że wtedy umiał z nią mówić, a teraz plącze mu się język. Ciszę przerwał Władysław.

- Tak więc chodźmy.

Na te słowa król i królowa skierowali się w stronę sali.

***

- Musimy odbić Ruś! - nawoływał Dobiesław.

Panowie małopolscy przekrzykiwali się. Na sali zapanował chaos. Jagiełło wysłuchiwał tych krzyków do czasu.

- Milczeć!

Wszyscy mężczyźni jak na jeden rozkaz zamilkli. Dawno nikt nie podnosił na nich głosu. Odzwyczaili się od władzy królewskiej.

- Tak jak radziliśmy odbijemy Ruś, lecz po moim przyjeździe z Litwy - zarządził Jagiełło.

Na te słowa możni nie byli zadowoleni.

Królowa jak dotąd siedząca cicho powiedziała.

- Ja poprowadzę wyprawę na Ruś.

Spojrzenia wszystkich skierowały się na Jadwigę.

Władysław zaczął mówić.

- Jadwigo...- nie dokończył zdania, bo w tym samym czasie do sali wszedł sługa.

Sługa pokłonił się i rzekł.

- Przybył posłaniec.

- Proś.

Mężczyzna lekko się zmieszał.

- Tylko...Tylko jest jeden problem - powiedział.

Król chciał się odezwać, lecz ubiegła go królowa.

- Jaki?

- Poseł nie ma ze sobą listu.

- A powiedział skąd przybył? - zapytała.

- Z Węgier pani.

Na te słowa Jadwiga zamarła. Jej twarz zrobiła się bledsza, a serce zaczęło bić szybciej.

Tym razem odezwał się Jagiełło.

- Proś.

Sługa skłonił się i wyszedł. Chwilę później wszedł do sali, brudny i poszarpany mężczyzna z zadrapaniem na policzku i czole.

- Pani, Panie - mówiąc to pokłonił się.

- Jakie wieści przywozisz? - zapytał Jagiełło.

- Wieści te nie są dobre. Mogę je powiedzieć tylko dla uszu królewskich.

Jagiełło dał znak panom, aby opuścili salę. Spytek bez wahania szybko opuścił salę, jednak niektórzy z panów się ociągali.

Gdy posłaniec został sam z królewską parą powiedział.

- Tak jak mówiłem złe wieści przynoszę. Królowa Węgier razem ze swoją córką Marią zostały porwane przez nieprzyjaciół. Przebywają w zamku Nowy Grod nad Adriatykiem. Chcą je dostarczyć królowej Małgorzacie Andegaweńskiej, wdowie po zamordowanym królu Węgier Karolu III Durazzo. Ledwo co ja przeżyłem, nie chcieli mnie przepuścić.

Jadwiga słysząc to zrobiła się blada jak pergamin. Oczy jej ściemniały od smutku. Królowa czuła, że to nie koniec złych wieści. Czuła, że to dopiero początek.

- Rozkarzę, aby przydzielono ci komnatę oraz dostęp do łaźni. Medyk musi cię także przebadać - rzekła Jadwiga, widząc w jakim stanie jest poseł. Dzięki niemu tak naprawdę dowiedziała się, że jej matka i siostra są w niebezpieczeństwie. - Możesz się oddalić.

Posłaniec pokłonił się i odszedł zostawiając królewską parę samą.

- Tak jak mówiłam ja poprowadzę wyprawę wojenną na Ruś - rzekła. - Nie wiem jeszcze kiedy się odbędzie, ale bądź pewien, że ja ją poprowadzę. Tamtejsza ludność będzie mi bardziej przychylna.

Król nie zgłosił sprzeciwu.

- Proszę cię jednak o pomoc dla mej siostry i matki - powiedziała Jadwiga.

- W jaki sposób miałbym im pomóc? - zapytał Jagiełło. - Chcesz, abym rozpętał wojnę z Węgrami i Neapolem? Mają zginąć niewinni ludzie?

Jadwiga na te słowa lekko się wycofała, bowiem Jagiełło miał rację. Nie chciała, aby ginęli niewinni ludzie.

- W tej sytuacji jedyną osobą, która może pomóc twojej matce i siostrze jest Zygmunt.

Jadwiga kiwnęła głową, jednak zabolała ją ta odpowiedź. Czuła, że odpowiedź może się jej nie spodobać.

- W takim razie trzeba się modlić - powiedziała i skierowała się do swojej komnaty.

Jagiełło zobaczył tylko oddalającą się postać.

***

3 listopada 1386

Jagiełło stał przy swoim rumaku. Jadwiga stała na przeciwko króla. Miała na sobie szarą suknię z futrem, które kiedyś dostała od męża.

Jagiełło dotknął dłoni Jadwigi i przyciągnął je do siebie. Ustami musnął jej ręce i popatrzył się w jej oczy.

- Tak jak kiedyś radziliśmy wyruszysz na Ruś jak sytuacja na Węgrzech zostanie opanowana. Proszę cię o jedno, módl się za pomyślność chrystianizacji Litwy. Postaram się wrócić do ciebie jak tylko będę mógł. Jednak żywię nadzieję, że zobaczę cię jak najszybciej na Litwie.

- Tak, wiem królu. A ja żywię nadzieję, że przestaniesz nosić ten *kożuch - na ostatnie słowa lekko się uśmiechnęła.

Jagiełło także się uśmiechnął.

- Na Litwie jak zacznie robić się mroźno można zachorzeć - rzekł i puścił dłonie królowej. - Bądź w zdrowiu Jadwigo.

Jadwiga kiwnęła głową. Król podszedł do konia, pogłaskał to po pysku i wsiadł na niego. Ostatni raz popatrzył się na królową i innych. Już chciał odjechać gdy królowa powiedziała.

- **Jūs taip pat esate sveikas.

Król z dumą popatrzył się na Jadwigę. Zwróciła się do niego w jego ojczystym języku.

Jadwiga stała w tym samym miejscu dopóki, dopóty król nie i opuścił murów zamku.

*Znalazłam w jakimś artykule, że Jadwiga nienawidziła jak Jagiełło nosił te grube kożuchy. Było to często powodem drobnych sprzeczek.

**Ty też bądź zdrów.

***

13 stycznia 1387

Nowy Grod bronił się przed armią Zygmunta Luksemburskiego połączonej z armią wenecką. Elżbieta Bośniaczka razem ze swoją córką są przetrzymywane w komnacie. Nie miały możliwości ucieczki. Jedyną nadzieją był nielubiany mąż i teść Zygmunt.

Maria od czasu do czasu wpadała w histerię. Dla niej tego wszystkiego było za dużo. Elżbieta raz chodziła po komnacie, a raz siedziała obok Marii ją uspokajając. Wkrótce miały nadejść tragiczne wydarzenia, które zmieniały sytuację Węgier raz na zawsze.

***

15 stycznia 1387

Załoga zamku zaczęła przegrywać. Otoczeni zostali z każdej strony. Byli świadomi tego, że jest to spowodowane Elżbietą i Marią. Nie wiedzieli co mają zrobić, do czasu.

- Trzeba udusić którąś z nich - rzekł jeden. - Wtedy zarządzamy, aby przestali okupywać twierdzę.

- Tylko którą? - zapytał drugi mężczyzna.

- Starszą, Elżbietę. Jest mniej ważna. Maria to żona Zygmunta. Jeśli udusilibyśmy Marię nic byśmy nie zyskali.

Mężczyzna pokiwał głową i odszedł. Dał znać strażnikom, aby poszli za nim. Ów mężczyzna szybkim krokiem przemierzał korytarz idąc w stronę komnaty, w której przebywały królowe. Wiedział, że to co stanie się zaraz jest grzechem ciężkim, ale w takiej sytuacji nie mieli wyboru.

Strażnik otworzył drzwi komnaty. Oczom mężczyzn ukazały się dwie niewiasty. Elżbieta przytulała Marię.

Urzędnik nakazał strażnikom oderwanie od siebie niewiast. Mężczyźni popchnęli Elżbietę pod nogi urzędnika, a oni sami trzymali Marię. Niewiasty nie wiedzące co się dzieje zaczęły się nerwowo na siebie patrzeć. Mężczyzna pociągnął warkocz Elżbiety Bośniaczki i obkręcił go wokół jej szyi. Zaczął ją dusić. Elżbieta próbowała się wyrwać, ale on był od niej silniejszy. Maria krzyczała, próbowała kopnąć strażnika, wyrwać się, wpadła w prawdziwą histerię i płacz.

- Puśccie mnie! Matko! Przestańcie! - krzyczała.

Elżbiecie coraz bardziej brakowało powietrza. Jeszcze zanim kompletnie przestała oddychać wychrypiała.

- Bądź łaskawy dla Marii. Ona nie jest nieczmu winna.

To były jej ostatnie słowa zanim padła na ziemię uduszona własnym warkoczem.

***

16 stycznia 1387

Za zamku wywieszono białe flagi. Zygmunt zdziwiony tym widokiem chciał zacząć świętować dopóki nie zobaczył ciała swojej teściowej zawieszonego na murach zamku. Nie spodziewał się takiego zagrania. Miał nadzieję, że Maria jest zdrowa i żywa, bo inaczej nie będzie miał korony węgierskiej. Nastała mgła. Wiatr szumiał, a gałęzie się łamały jakby to był znak śmierci Bośniaczki.

***

14 luty 1387

Na Wawelu rozpoczął się karnawał. Jadwiga chciała, aby poddani mogli się zabawić w ten trudny czas dla Węgier. Teraz trwała uczta. Muzyka grała, poddani tańczyli i się bawili. Mięsiwa nie brakowało, miodu i wina także. Akurat teraz postawiono na stół także jabłka, których król nienawidził. Jadwiga siedziała przy stole i popijała wino. Nagle do sali wszedł Sędziwój. Jego mina była nietęga i przygnębiona.

Jadwiga wstała od stołu i podeszła do mężczyzny.

- Coś się stało Sędziwoju? - zapytała.

Urzędnik niewyraźnie popatrzył się na królową. Wiedział, że wieści się jej nie spodobają, że może ją to podłamać.

- Pani...

Jadwiga już się nie uśmiechała.

- Mów jeśli to coś ważnego.

- Pani, twoja matka...

- Co z moją matką?

- Twoja matka...Nie żyje.

***

Witajcie🖐Mam nadzieję, że rozdział się wam podoba. Nie wstawiałam rozdziałów, ponieważ z weną mi szwankowało, a nie chciałam wstawiać wam jakieś lipy. Więc tak, nastał trudny czas dla Jadwigi. Niedługo także zaczną się plotki i oszczerstwa na temat Jadwigi i Jagiełły, a zwłaszcza Jadwigi. Elżbietę zamordowano. Zachęcam do zostawienia szczerych opinii na temat rozdziału w komentarzach. Pozdrawiam🖐

Continue Reading

You'll Also Like

3.2K 343 35
Główna oś fabularna opowiada o alternatywnej rzeczywistości, w której to II Rzeczpospolita Polska atakuje III Rzeszę zanim nastąpi 1 września 1939 ro...
21.5K 1.3K 35
- Na łodydze mojego życia, wyrosły dwa kwiaty. Jeden zazdrości i dumy, ten więdnieje; drugi miłości ku tobie, świeżo rozkwity. Schyl się i zerwij go...
62.5K 1.6K 99
Meylisah Kayra Sultan, sułtanka aniołów oraz historia jej życia za czasów panowania jej brata - Suleymana Wspaniałego
56.8K 1.7K 51
Neslisah znana wcześniej jako Rozalia przybyła do seraju w bardzo młodym wieku. Ayse Hafsa Sultan obawiając się, że ówcześnie dwunastowiosenna dziewc...