Minął tydzień odkąd nie widziałam się z rodziną pierwotnych, z Rebecą też nie ponieważ nie było jej cały tydzień w szkole, ale wspominała mi że wyjeżdża gdzieś z rodziną i że niedługo się zobaczymy. Straszne za nią tęskniłam, chociaż szczerze to nie miałam pojęcia że tak się z nią zżyłam. Właśnie dopiero ci wstałam i robiłam sobie śniadanie, postanowiłam że zrobię sobie tosty z serem, bo szczerze mówiąc tylko to miałam w lodówcę ponieważ nie zdążyłam wczoraj zrobić zakupów, więc już wiem co dzisiaj będę robić, poza tym dzisiaj jest sobota, więc mogę chociaż trochę odpocząć od nudnej codzienności w szkole.
Właśnie szukałam swojej torebki, którą najprawdopodobniej zostawiłam w salonie na kanapie, lecz kiedy chciałam ją wziąść nie było jej, co moim zdaniem było mega dziwne bo albo zaczynam już naprawdę wariować, albo to sprawka jakiegoś wampira.
- Tego szukałaś - powiedział mi znajomy głos, i tez z tego powodu odwróciłam się i gdy go ujrzałam od razu na mojej twarzy pojawił się wielki uśmiech. Od razu rzuciłam się na niego mocno go przytulając, sadzać po jego minie był bardzo zdziwiony moim zachowaniem, ale po chwili odwzajemnił przytulając mnie jeszcze mocniej.
- Szczerze to nie spodziewałem się takiej reakcji - skomentował to z wyraźnym zdziwieniem, a ja po chwili odsunęłam się od niego.
- Przepraszam, to z tych emocji, po prostu dawno was nie widziałam - powiedziałam dopiero teraz uświadamiając sobie że naruszyłam jego strefę komfortu aż za bardzo.
- Nie musisz przepraszać, a co do tego że nie widziałaś mnie tylko tydzień i aż tak bardzo się za mną stęskniłaś - powiedział z wielkim uśmiechem na twarzy, a ja od razu wiedziałam o co mu chodzi.
- Nie, to znaczy tak, z resztą nie ważne - powiedziałam szybko na jednym wdechu.
- Tęskniłam za wami wszystkimi - odpowiedziałam po chwili.
- Ależ spokojnie kochanie, złość piękności szkodzi - powiedział z tym swoim wymalowanym cwaniackim uśmieszkiem, co nie ukrywam trochę mnie zdenerwowało i przez to wkurzyłem się jeszcze bardziej.
- Chyba twojej bo ja jestem spokojna i opanowana - powiedziałam z pełnym przekonaniem, że sama w to uwierzyłam.
- Ach tak, czyli twierdzisz że jestem taki przystojny że nie możesz mi się oprzeć - powiedział, po czym parsknął śmiechem.
- Nie powiedziałam tak - odgryzłam się.
- Ale tak myślisz - mówiąc to podszedł bliżej mnie, a ja ja zwykle dosłownie miałam buraka na twarzy.
- Jesteś jakąś wróżką czy co?, po czym niby to stwierdzasz? - powiedziałam lekko obużona tym jak na mnie działał, ale on nie musiał tego wiedzieć, a raczej nie powinien.
- Nie, nie jestem żadną wróżką, ale ty chyba tak, bo rzuciłaś na mnie urok - powiedział i podszedł jeszcze bliżej mnie, a ja jak to ja chciałam oczywiście się cofnąć ale spotkałam się z ścianą. Byłam na siebie bardzo zła, wręcz wściekła że ten idiota tak na mnie działa, ale na szczęście odważyłam się na tyle by coś powiedzieć.
- Jaki urok? O czym ty mówisz? Jestem zwyczajną dziewczyną, a nie jakaś czarodziejką - powiedziałam na jednym wdechu. Położył swoją dłoń na moim policzku i delikatnie musnął moje usta, lecz ten buziak był taki krótki że nawet nie zdążyłam się nim nacieszyć, zaraz co?. Nie mam pojęcia co mną wtedy kierowało, ale jednego byłam pewna że gdybym ten pocałunek trfał by dłużej to mogło by się to bardzo źle skończyć.
- Na razie jest jeszcze za wcześnie, bo najpier muszę cię bliżej poznać - powiedział troskliwym głosem i odsunął się ode mnie na bezpieczną odległość.
- Na co za wcześnie? Kompletnie cię nie rozumiem, z resztą co to miało właśnie być - powiedziałam dopiero teraz uświadamiając sobie co właśnie przed chwilą się tu stało.
- Za wcześnie dlatego że chcę cię lepiej poznać, a to był dopiero początek kochanie - uśmiechał się przy tym tak tajemniczo i seksownie, że jego uśmiech powalił by chyba każdą, i tak każdą wliczając w tym mnie, ale na pewno nie dam mu tej satysfakcji.
- Nie masz prawa mnie dotykać bez mojego pozwolenia - powiedziałam już trochę łagodniej niż przed chwilą.
- Masz racje, nie mam nic na swoje usprawiedliwienie - powiedział unosząc ręce do góry w geście obronnym i uśmiechał się przy tym od ucha do ucha, co przyznaje mnie jeszcze bardziej wkurzało.
- To lepiej trzymaj ręce przy sobie - warknełam wściekła, bo tym razem już nie wytrzymałam.
- Dobrze, zapomnijmy już o tym ok? - powiedział trochę zritowany moim zachowaniem, No ale w sumie to się mu nie dziwie bo czasami ja sama mam siebie dość.
- Dobra, niech ci będzie - powiedziałam już trochę łagodniej.
- To co? Może pójdziemy na spacer?, jest taka piękna pogoda.
- W sumie to i tak miałam iść do sklepu zrobić jakieś zakupy, więc niech będzie - powiedziałam i zabrałam mu moją torebkę, uszlyszałam jak szybko parsknął śmiechem, a potem razem wyszliśmy z mojego mieszkania i postanowiliśmy przy okazji zrobić zakupy.