Siedziała tak wycierając łzy. Przez chwilę poczuła, że wiatr, który jeszcze niedawno był dla niej przyjemny, stał się główną przyczyną powrotu do wnętrza. Boso weszła do sypialni. Nie opuszczała jej odkąd Geralt powiedział jej o ślubie z Triss. Kiedyś sama zastanawiała się, czy mężczyzna będzie w stanie zaproponować jej wspólne życie aż do końca swych dni. Wyobrażała sobie wtedy minę Triss, kiedy się o tym dowiaduje... Teraz to ona sama jest tą zawiedzioną i zranioną Triss z jej marzeń. Zrzuciła z siebie koszulę nocną, która i tak nie była jej potrzebna. Jeśli jakimś cudem czarodziejce udało się zasnąć, to nie na długo. Budziły ją koszmary.
Podeszła do kufra z ubraniami. Dziś był ten dzień. Dzień, który miał należeć do niej... Ale nie należał.
Wyciągnęła z niego jedynie ręcznik. Po szybkiej kąpieli, którą udało jej się wziąć, podeszła do lustra. Stanęła przed nim i po chwili namysłu zrzuciła z siebie okrywający ją ręcznik. "Co ona ma, czego nie mam ja?" Zaczęła rozmyślać, a w jej wnętrzu szalał płomień złych emocji.
- Nie, tak się nie da. - Powiedziała zrezygnowana. Podniosła przemoczony ręcznik i kierowała się w stronę balkonu. - Przecież nie jestem słaba. Nikt nie może mnie za taką mieć.
Wyszła na balkon i przewiesiła ręcznik przez oparcie fotela.
- Chyba wyschnie. Niestety zapowiada się piękny dzień. - Westchnęła, ale po chwili wróciła myślami do słów o sile. Ułatwił jej to widok Eskela, który udawał, że nie widzi nagiej kobiety. Yennefer uśmiechnęła się do siebie.
- Dzień dobry Eskel! - Zaryzykowała i krzyknęła do wiedźmina.
- Em.. Yennefer... tak, piękny... dobry dzień jest, tak!
Czarodziejka roześmiała się i weszła do pomieszczenia. Nic tak nie podnosi na duchu, jak mężczyzna jąkający się na twój widok. Przygotowanie do wesela minęło jej naprawdę szybko. Kiedy skończyła się malować, czesać i ubierać rozległo się pukanie do drzwi.
- Tyle czasu ci to zajęło? Już się ubrałam Eskel! - Otworzyła drzwi uśmiechnięta.
- Czekałaś na Eskela? - Triss wyglądała na pozytywnie zaskoczoną tą wiadomością.
Tylko przez kulturę, jaką Yennefer miała w sobie, drzwi nie zamknęły się tuż przed nosem gościa.
- Triss.
- Yenna... Ja...
- Nie przyszłaś mi się chyba tłumaczyć? - Ton Yennefer wskazywał wyraźnie na to, że czarodziejka nie jest w humorze na rozmowy i tłumaczenia kobiety.
- Yennefer, proszę... Wysłuchaj mnie.
- Nie mam czasu, przygotowuję się na wesele byłego faceta i byłej przyjaciółki. Zejdź mi więc z oczu Triss i nie pokazuj się aż do chwili, w którym koniecznym będzie oglądanie cię.
- Ja go kocham.
Czarnowłosa odwróciła się od czarodziejki.
- Zostaw mnie samą Triss.