-Zrobimy sobie wakacje w Gotham?- spytał niemal od razu po moim dojściu do siebie Gar.
-Gotham to złe, pełne śmierci miejsce.- mruknąłem i wtedy usłyszałem cichy śmiech za sobą.
-Co stało się z tym uśmiechniętym i nadpobudliwym nastolatkiem?- spytała uśmiechnięta marsjanka siadając obok mnie.
-Dostał leki na ADHD i już od dawna nie jest dzieckiem..- mruknąłem smutno. Tamta natychmiast ucichła.
"Co się stało?" Usłyszałem jej głos w głowie.
"Nie uwierzyła byś" Odpowiedziałem i nakazałem zbierać się moim Tytanom, w końcu muszą trenować w miejscu gdzie są jedynymi samozwańczymi szaleńcami do obrony ludzi. Gdy ci zbierali się ja wyszedłem na zewnątrz, a właściwie do swojego mieszkania w Bludhaven. Wszystko jak zwykle było gotowe, pozbierane i schludnie przygotowane do podróży.
"A co gdybym tak wyjechał jak najdalej można i zaczął od nowa?"- przeszło mi przez głowę lecz szybko odgoniłem tę myśl. Złapałem paczkę papierosów leżącą na szafce nocnej i usiadłem na marmurowym blacie w kuchni tuż przed otwartym oknem odpalając jednego. Spokojnie zaciągnąłem się dymem nikotynowym i spojrzałem na to spokojne miasto. Fajnie by było żyć tu, mieć normalne życie nie związane z tym całym gównem, ale ja oczywiście musiałem być cyrkowcem i moi rodzice musieli umrzeć. Z kolei Bruce Wayne musiał mnie adoptować, nie jakiegoś dzieciaka, który by na prawdę tego potrzebował, lecz mnie który zostałby świetnie wychowany przez cyrkowców którzy i tak byli dla mnie bardziej jak rodzina niż Bruce kiedykolwiek był czy nawet i będzie.
Po wypaleniu pierwszego papierosa złapałem za następnego. Pierdolony Bruce, pierdolony Alfred, pierdolona opieka społeczna, pierdolone przytułki, pierdoleni rodzice i ja który ich nie złapał.
Sam nie wiedziałem kiedy wypaliłem trzeciego i nie trzymałem telefonu pisząc do szefa, że zmieniam dział. Potrzebowałem pracy, im jej więcej tym mniej czasu na durne i niepotrzebne myślenie, tak samo im szybciej zniknę z San Francisco i odstawię na bok życie bohatera może ożyję od nowa. Złapałem torbę ze swoimi rzeczami i wyjąłem magiczną apteczkę z moją grupą krwi i pierwszy lepszy nóż z kuchni.
Zatopiłem nóż w torebce z krwią niszcząc ją. Krew rozpłynęła się po blacie i rozprysła na moją twarz i meble. Po wysłaniu krwi schowałem torebkę po krwi do walizki a nóż wyczyściłem z moich odcisków palców i rzuciłem w ścianę, gdzie się wbił. Zamówiłem bilet autobusowy i wychodząc z budynku nacisnąłem alarm w telefonie. Wszedłem do budki telefonicznej i nacisnąłem odpowiedni guzik po czym wywaliłem telefon na ulicę.
Do widzenia drużyno, do widzenia dotychczasowe życie. Witaj Starling City i nowa policjo, witajcie nowe problemy i nowe życie.