Nothing ends today|| Dick Gra...

By tisVague

8K 335 43

Dick wielokrotnie był w sytuacji bez wyjścia, ale kiedy jego sumienie w postaci Bruca Wayne'a zaczęło go nęka... More

Pilot
Ból to wyjście
Fallen
No way, boy
Nightwing
End is far away
Harley
Our nightmares define us
Barbara vol. 1
Barbara vol. 2
Roy
I can't stop
Now you never see me cry
You don't own me
Change
Mentally unstable
Freak
Be mine
Oh god
I don't want your mind
That's life
Spring Fever
Cirque
Go fuck yourself
Name one hero who was happy
KMS
Nominacje
Nominacje
Rozdziały
Druga część

Truth

174 9 3
By tisVague

-Zrobimy sobie wakacje w Gotham?- spytał niemal od razu po moim dojściu do siebie Gar.
-Gotham to złe, pełne śmierci miejsce.- mruknąłem i wtedy usłyszałem cichy śmiech za sobą.
-Co stało się z tym uśmiechniętym i nadpobudliwym nastolatkiem?- spytała uśmiechnięta marsjanka siadając obok mnie.
-Dostał leki na ADHD i już od dawna nie jest dzieckiem..- mruknąłem smutno. Tamta natychmiast ucichła.
"Co się stało?" Usłyszałem jej głos w głowie.
"Nie uwierzyła byś" Odpowiedziałem i nakazałem zbierać się moim Tytanom, w końcu muszą trenować w miejscu gdzie są jedynymi samozwańczymi szaleńcami do obrony ludzi. Gdy ci zbierali się ja wyszedłem na zewnątrz, a właściwie do swojego mieszkania w Bludhaven. Wszystko jak zwykle było gotowe, pozbierane i schludnie przygotowane do podróży.

"A co gdybym tak wyjechał jak najdalej można i zaczął od nowa?"- przeszło mi przez głowę lecz szybko odgoniłem tę myśl. Złapałem paczkę papierosów leżącą na szafce nocnej i usiadłem na marmurowym blacie w kuchni tuż przed otwartym oknem odpalając jednego. Spokojnie zaciągnąłem się dymem nikotynowym i spojrzałem na to spokojne miasto. Fajnie by było żyć tu, mieć normalne życie nie związane z tym całym gównem, ale ja oczywiście musiałem być cyrkowcem i moi rodzice musieli umrzeć. Z kolei Bruce Wayne musiał mnie adoptować, nie jakiegoś dzieciaka, który by na prawdę tego potrzebował, lecz mnie który zostałby świetnie wychowany przez cyrkowców którzy i tak byli dla mnie bardziej jak rodzina niż Bruce kiedykolwiek był czy nawet i będzie.

Po wypaleniu pierwszego papierosa złapałem za następnego. Pierdolony Bruce, pierdolony Alfred, pierdolona opieka społeczna, pierdolone przytułki, pierdoleni rodzice i ja który ich nie złapał.

Sam nie wiedziałem kiedy wypaliłem trzeciego i nie trzymałem telefonu pisząc do szefa, że zmieniam dział. Potrzebowałem pracy, im jej więcej tym mniej czasu na durne i niepotrzebne myślenie, tak samo im szybciej zniknę z San Francisco i odstawię na bok życie bohatera może ożyję od nowa. Złapałem torbę ze swoimi rzeczami i wyjąłem magiczną apteczkę z moją grupą krwi i pierwszy lepszy nóż z kuchni.

Zatopiłem nóż w torebce z krwią niszcząc ją. Krew rozpłynęła się po blacie i rozprysła na moją twarz i meble. Po wysłaniu krwi schowałem torebkę po krwi do walizki a nóż wyczyściłem z moich odcisków palców i rzuciłem w ścianę, gdzie się wbił. Zamówiłem bilet autobusowy i wychodząc z budynku nacisnąłem alarm w telefonie. Wszedłem do budki telefonicznej i nacisnąłem odpowiedni guzik po czym wywaliłem telefon na ulicę.

Do widzenia drużyno, do widzenia dotychczasowe życie. Witaj Starling City i nowa policjo, witajcie nowe problemy i nowe życie.

Continue Reading

You'll Also Like

34.5K 2.2K 47
Niebieskowłosa dziewczyna posiadająca nieopanowaną moc zmiany gęstości podczas nielegalnej sprzedaży spotyka, próbujących ją powstrzymać Tytanów, któ...
19.4K 1K 22
■,,-To twój wybór Rachel, nie ważne co wybierzesz, zawszę będę z tobą,,■ ■,,-Taylor wystarczy, już dość odebrałaś jej bólu, zrobisz sobie krzywdę-[...