Alejandra. Grzech miłości...

By LeoniaOscar

287K 13.5K 1.3K

Lucy... Miłość do nieodpowiedniego mężczyzny to piekło, przez które przechodzę każdego dnia, od prawie dziesi... More

Początek
Rozdział 1 - Najjaśniejsza z gwiazd
Rozdział 2 - Z mroków przeszłości
Rozdział 3 - Nie moje bitwy...
Rozdział 4 - Szept...
Rozdział 5 - Poznasz mnie całego, suko...
Rozdział 6 - Chcę ją zobaczyć...
Rozdział 7 - Twarzą w twarz...
Rozdział 8 - Wszystkie Asy na stół...
Rozdział 9 - Nieoczekiwany gest...
Rozdział 10 - Mam nadzieję, że się nie mylisz...
Rozdział 11 - Chyba jednak mnie nie kochasz...
Rozdział 12 - Prawo własności...
Rozdział 13 - Jedyne, czego pragnę w życiu...
Rozdział 14 - Prawie na mecie...
Rozdział 15 - Nie zgadzam się...
Rozdział 16 - Na kolanach...
Rozdział 17 - Zaginiona...
Rozdział 18 - Jedyne wyjście...
Rozdział 19 - Po latach...
Informacja
Rozdział 21 - Grzech miłości...
Rozdział 22 - Zrobię wszystko...
Rozdział 23 - Puk, puk...
Rozdział 24 - Przeprowadzam się do Rio...
Rozdział 25 - Zrób z tym porządek...
Rozdział 26 - Nie wszystko stracone...
Rozdział 27 - Buenas tardes, esposa...
Rozdział 28 - Wciąż jesteś moja...
Rozdział 29 - Skradzione życiu chwile...
Rozdział 30 - Bez uczuć...
Rozdział 31 - Rozpaczliwe pragnienie...
Rozdział 32 - Cichy płacz...
Rozdział 33 - Zasłuchana w ciszy...
Rozdział 34 - Jak bardzo może być źle...
Rozdział 35 - Tęsknota...
Rozdział 36 - Samotne bicie serc...
Rozdział 37 - Po prostu, kocham cię...
Rozdział 38 - All I need is you...
Epilog

Rozdział 20 - Mam już dość...

6K 311 31
By LeoniaOscar

Cristobal

- Cristo, kochanie, czy ty mnie słuchasz?

Absolutnie, kurwa, nie!

Chryste! Czy ta kobieta nigdy nie ma dość? Byłem już cholernie zmęczony natręctwem Moniki. Co ona jeszcze robi w Meksyku?! Od lat święta, a przede wszystkim Nowy Rok spędzała w Stanach. Po jaki chuj siedzi w kraju, zawracając mi dupę?

Kurwa! No oczywiście! Już większym debilem nie mogłem być! Przecież to oczywiste, że beze mnie Monica nie ruszy się na krok. Powinienem być teraz w Nowym Jorku, gdzie zastanawiałabym się, na który z licznych bali noworocznych mam się udać. Monika jak to ona, zawsze sugerowała te, na których zbierała się śmietanka celebrytów. Ta kobieta nigdy nie przepuściła okazji, aby pokazać się w świetle fleszy, licząc na jakieś zainteresowanie i propozycje zagrania w amerykańskich produkcjach.

Doskonale wiem, że wiele osób podejrzewa, iż ułatwiłem jej karierę i to właśnie dla niej wykupiłem największe studio filmowe w Meksyku. Pierdolenie! Biżuteria, kiecki, opłacony apartament, podróże... Na takie bonusy mogła liczyć, jako moja kochanka. Jeżeli czegoś nienawidziłem i nie tolerowałem, to wspinania się po szczeblach kariery, poprzez świadczenie usług seksualnych. To zasada, której nigdy nie złamałem, choć jak już mam być szczery, to Monica niejednokrotnie prosiła mnie o takie rzeczy.

Z początku cholernie mnie to bawiło. Gdy była w łóżku uległa, pozwalając mi robić ze sobą wszystko na co miałem ochotę, wiedziałem, że czegoś ode mnie chciała. Była tak, kurwa, przewidywalna, jak krótkoterminowa prognoza pogody. Ledwo wyciągnąłem z niej fiuta, już zaczynała pieprzyć o nowym filmie, o scenariuszu... Ja pierdolę! Była tak wkurwiająca, że czasami miałem jej dość.

Zapytacie, dlaczego w takim razie jest ze mną od tylu lat. Przyznam szczerze, że sam, kurwa, nie wiem. Pomogła mi w bardzo trudnym okresie mojego życia, a potem tak już jakoś poszło. Gdy obowiązki służbowe miotają mną po całym świecie, od czasu do czasu zjawia się na hacjendzie, mając oko na pracowników.

Poza tym, choć jej kariera aktorska powoli gaśnie, wciąż jest piękną kobietą i nieraz prosiłem ją o towarzyszenie mi przy różnych okazjach wymagających pokazania się z partnerką. Nie przepadam co prawda za silikonowymi cyckami i tymi sprawami, ale w końcu dla każdego co kto lubi, a gdy Monica chce, wygląda naprawdę oszałamiająco.

Gdy dowiedziała się o moim powrocie, tygodniami zamęczała mnie telefonami, prosząc o spotkanie. Nie mogłem dopuścić do tego, żeby niezapowiedziana zjawiła się na hacjendzie. Wiedziałem, że od lat nie przepada za Alejandrą i gdyby ją zobaczyła... Miałem za dużo na głowie, żeby jeszcze patrzeć jak dwie kobiety biją się na moich oczach. Poza tym musiałbym wyjaśnić Alejandrze, co łączy mnie z Monicą.

- Cristo! W ogóle mnie nie słuchasz? - fuknęła

- Oczywiście, że słucham...

Ktoś może mi powiedzieć, o czym pieprzyła przez ostatnie dziesięć minut? Intuicja podpowiada mi, że nie ma to nic wspólnego z cieknącym kranem, zepsutym zamkiem w drzwiach, ptakiem, który wleciał do jej salonu, niedziałającym telewizorem, a raczej jak się okazało brakiem baterii w pieprzonym pilocie ani z dziesiątkami innych pieprzonych powodów, dla których ostatnio prosiła mnie o pomoc.

- Skup się, kochanie – zatrzepotała rzęsami i dotykając mojego ramienia pochyliła się nadstawiając mi pod nos widok swoich silikonowych cycków w głębokim dekolcie. – Od pół godziny rozmawiamy o balu u burmistrza Nowego Jorku. Nie mam pojęcia co powinnam ubrać. Może polecimy już jutro? Proszę, kochanie... Muszę kupić sobie odpowiednią sukienkę. Przecież nie mogę się pokazać w tych starych szmatach, które mam.

- Już ci mówiłem. W tym roku zostaję w Meksyku. Nie mam ochoty na bale i przyjęcia – odpowiedziałam znużony próbując odsunąć się od duszącego zapachu ostrych perfum.

- Nie rozumiem, Cristo. To, że twoja siostra postanowiła zaszczycić swoją obecnością dom rodzinny, nie oznacza, że musisz ją niańczyć przez cały czas. Alejandra poradzi sobie sama, a na nas czekają jak zwykle twoi amerykańscy wspólnicy.

- Alejandra jest moją żoną, a nie siostrą – warknąłem zaciskając zęby.

- Cristo, najmilszy... Przecież nie możesz przez całe życie jej niańczyć. Alejandra jest dorosła. Od lat układa swoje życie nie pytając nikogo o zdanie. Powinieneś teraz skupić się na sobie. W końcu, po tylu latach, jesteś wolny...

Odsunąłem się od Moniki, zdejmując z ramienia jej dłoń, którą bez przerwy mnie głaskała. Czy ja jestem jej kurewski kotem? Czasami naprawdę przekracza wytyczone przeze mnie granice i jak się nie opamięta, to jak Boga kocham, przywołam ją do porządku.

- Czegoś nie rozumiesz, Monico. Alejandra nadal jest moją żoną i radzę ci się dobrze zastanowić, zanim znowu zaczniesz ją obrażać.

- Ale... Jak to? – oszołomiona złapała w dłoń szklankę wypijając do dna znajdujący się w niej alkohol. – Cristo, kochanie... Żartujesz teraz, prawda? Przecież wasze małżeństwo zostało unieważnione...

- Nie doszło do tego – wyjaśniłem niechętnie. Co ją to, kurwa, obchodzi?! – Nie mam zamiaru rozmawiać z tobą na ten temat, Monico.

Wkurwiony jak cholera, gestem przywołałem kelnera, pokazując puste szklanki. Musiałem się napić. Rozmowa z Monicą tylko mnie zirytowała. Nie rozumiem, po jaki chuj wtrąca się w moje życie? Nie muszę się nikomu tłumaczyć z własnych decyzji, a tym bardziej z tego, dlaczego nie dopuściłem do unieważnienia małżeństwa z Alejandrą. To moja, kurwa, sprawa!

Kelner przygalopował z kolejną szklaneczką burbona dla mnie i jakimś gównem z wódką dla Moniki. Odwróciłem się w stronę sali słysząc jak goście przy sąsiednich stolikach zaczynają szeptać z zapałem.

Zauważyłem ją od razu, gdy tylko weszła do restauracji. W jednej chwili temperatura powietrza wzrosła o kilkanaście stopni. Uda zaczęły mi drżeć, gdy słodki ból pożądania rozlał się we mnie. Patrząc na idącą do stolika Alejandrę,  przestałem słuchać co mówi do mnie Monica.

- Zaraz wrócę, Cristo...

Nawet nie spojrzałem jak odchodzi w chmurze perfum, zbyt zajmował mnie widok Alejandry. Ciekawe, co ona tutaj robi? Nic mi nie mówiła, że wybiera się do Meridy, tym bardziej jej obecność w tym hotelu jest zastanawiająca. Starając się nie wpatrywać zbyt intensywnie w Alejandrę, obserwowałem ją kątem oka.

Ostatnio nasze stosunki utknęły w martwym punkcie. Do kurwicy doprowadzało mnie to, że Alejandra unika mojego towarzystwa. Tak jak na początku starałem się być obok niej, tak teraz z obawy o to, że w pewnej chwili stracę nad sobą kontrolę i zrobię coś głupiego, jak najdłużej przesiadywałem w biurze. Czasami nocowałem w Meridzie, w apartamencie w centrum miasta.

Nagle do jej stolika podszedł jakiś facet. Widziałem jedynie jej plecy, które na widok niespodziewanego gościa wyraźnie się usztywniły. Z całej postaci Alejandry emanowało zdenerwowanie. Krew mi zawrzała. Czyżby umówiła się tu na jakąś schadzkę? Czy to jej kolejny kochanek? Wściekła zazdrość popłynęła żyłami pompując czysty lód. Jak śmiała to zrobić? Odmawia dzielenia ze mną sypialni, odmawia mi tego, co jako mężowi należy mi się od lat i paraduje przed moim nosem z kochankiem?!

Zanim zdążyłem zerwać się z miejsca i rozpieprzyć mu gębę, facet oddalił się i usiadł obok mojego stolika, przy którym czekał na niego kolega. Obydwaj wyglądali jak nie przymierzając fiuty na wakacjach. Sztuczna opalenizna, białe ząbki i ugładzone na żel włosy.

Ich rubaszny śmiech sprawił, że baczniej zacząłem przysłuchiwać się ich rozmowie.

- Widziałeś tę gorącą laskę? – zwrócił się do kumpla ten, który przed chwilą rozmawiał z Alejandrą.

- Niezła... Czy to nie czasami jedna z twoich byłych?

- Steve, nawet nie masz pojęcia, kim ona jest! Miałem z nią sesję fotograficzną kilka miesięcy temu. Jeszcze nigdy nie miałem tak niewyżytej babki w łóżku. Mówię ci, nienasycona! - mlasnął lubieżnie językiem. - Rano ledwie byłem w stanie zwlec się na zdjęcia.

- Modelka? – wspomniany Steve spojrzał w stronę Alejandry, do jej stolika właśnie dosiadła się jakąś kobieta, elegancka brunetka. – Jakoś znajomo wygląda.

- To sama Lucinda Romero!

- Pieprzysz, Gary! Miałeś romans z nią? – wskazał palcem, a ja z trudem powstrzymałem się przed połamaniem mu pieprzonych paluchów.

- Romans? Raczej spędziłem z nią kilka uroczych nocy, ale ona chyba potraktowała to zbyt poważnie. Stary, co ja z nią później miałem! Latała za mną jak suka, dzwoniła, pisała...

- To po cholerę do niej teraz podszedłeś?

- Zobaczyła mnie jak wchodziłem, wolałem uprzedzić ją, że tym razem, jak będzie mnie nękała, zawiadomię policję.

Otwarcie się na teraz gapili na Alejandrę. Byłem wściekły! Na nich, że tak bezczelnie rozmawiają o mojej żonie i wlepiają w nią oślizłe spojrzenia. Kurwa! Gotów byłem wydłubać im te pieprzone ślepia! Byłem też wściekły na nią. Buzia niewiniątka, ciało grzesznicy. Była pierwszorzędną aktorką. Pewnie to co powiedziała mi o wypadku, to też jedno wielkie kłamstwo. Alejandra zrobiłaby wszystko, żeby wzbudzić we mnie poczucie winy. I niezłe jej to się, kurwa, udało!

Miałem dość! Dość czekania, aż się opamięta i zacznie traktować obowiązki małżeńskie na poważnie. Miałem dość, że muszę od lat czekać na nią w pustym łóżku, pragnąc jej jak szaleniec. Mieli ją wszyscy... poza mną.

Skończyło się! Nie pozwolę dłużej przyprawiać sobie pieprzonych rogów. Dziś Alejandra Lucinda Romero de la Hoja przekona się, co to znaczy być moją żoną, moją kobietą. Wezmę to, czego mi odmawiała przez lata, nawet gdybym musiał ją do tego zmusić. A na koniec będzie się to jej kurwa podobało. Zrobi wszystko, czego od niej zażądam. Skończyło się czekanie.

- Zobaczymy się innym razem – zwróciłem się do mojej byłej kochanki, gdy tylko wróciła do stolika. Rzuciłem na stół zwitek banknotów i chwytając oszołomioną kobietę za ramię wyprowadziłem pośpiesznie z restauracji. – Mój kierowca cię odwiezie.

- Cristo, co cię ugryzło?

- Zadzwonię do ciebie – rzuciłem nie racząc nawet odpowiedzieć na jej pytanie i szybkim krokiem ruszyłem w stronę postoju taksówek.

Zanim stanę z Alejandrą twarzą w twarz muszę się przygotować. Ten kurewski Navarro! Kutas śmiał stać przede mną i łgać w żywe oczy! Policzę się z nim i to już niedługo... 

A Alejandra? Romans z tym cholernym Kolumbijczykiem na coś się przydał. Ten najemnik z pewnością nauczył ją paru rzeczy, w końcu ma kilka seksklubów. Ale nikt tak nie będzie się z nią pieprzył jak ja, pomyślałem. W mojej pamięci ożyły wspomnienia jej nagiego ciała leżącego w jedwabnej pościeli, ogniste włosy rozsypane na poduszce, jej ochryple jęki.

Jezu! Ależ jej kurwa pragnę! Myśl, że dzisiaj, po kurewsko długich dziesięciu latach w końcu będzie do mnie należeć, podnieciła mnie jak cholera! Własnym fiutem wybiję z jej głowy wspomnienia o każdym jednym mężczyźnie, którego miała. 

A ten przeklęty Kolumbijczyk będzie pierwszym, który się o tym dowie. Osobiście go o tym poinformuję...

***

Lucy

Zawsze się zastanawiałam, dlaczego Cristobal ogrodził teren posiadłości wysokim murem. Środki bezpieczeństwa, jakie w przeciągu tych sześciu lat wprowadził na terenie hacjendy, zakrawały na żart, albo objaw paranoi. Wszędzie kamery, nawet wzdłuż długiej alei prowadzącej do domu. Wszędzie kręcili się wysocy milczący mężczyźni, obserwując każdego, kto pojawił się w zasięgu ich czujnego wzroku. Brama z uzbrojonymi strażnikami, do których właśnie podjechałam taksówka, nawet na chwilę się nie otworzyła.

- Señorita ... Jest pani pewna, że to dobry adres? – zapytał zaniepokojony widokiem strażników kierowca. – Szybciej dostanie się panienka do Białego Domu.

Nim zdążyłam odpowiedzieć, uzbrojony ochroniarz podszedł do auta, a widząc mnie w środku, skinął ręką i pomógł mi wyjść na zewnątrz. Za bramą już czekał na mnie samochód. Cristobal nie wpuszczał nikogo obcego. Chronił swoją prywatność, jak jakiś cholerny król.

Czułam się, jakby zamknął mnie w klatce i ciągle obserwował. W każdej jednej cholernej sekundzie wiedział, gdzie jestem i co robię. Oczy w kolorze gorzkiej czekolady... Śledzące... Czujne... Czekające...

Na co czeka? Głupie pytanie, Lucy, odpowiedziałam sobie w myślach. Wiedziałam, czego chciał ode mnie. To się nie zmieniło. Chciał mnie... Już sześć lat temu, a to co się wydarzyło w ciągu ostatnich miesięcy jasno pokazywało, że nic się nie zmieniło. Pragnął mnie... Mojego ciała, mojego poddania... Czasami nienawidziłam samej siebie, tego jak wyglądam, tego jak reagują na mnie mężczyźni. Cristobal był dokładnie taki sam jak wszyscy inny faceci, którzy chcieli tylko zaciągnąć mnie do łóżka.

Nigdy nie oswoiłam się z tym. Byłam czymś więcej niż gorącą laską, po która każdy z nich chciał sięgnąć, jak po trofeum. Byłam kimś więcej, niż żywą waginą... Byłam kobietą, której siłą i bezdusznie odebrano wszystkie marzenia. Cristobal przeklął mnie, a jego przekleństwo ciągnęło się za mną przez wszystkie te cholerne lata. Miłość do niego mnie zabija, od lat... Zabiła we mnie tę kobietę, którą pragnęłam być. Normalną, żyjącą jak miliony innych. Ja tego nie miałam. Byłam wystawiona na widok publiczny, bez odrobiny prywatności i spokoju. Życie, które było piekłem... Życie, którego nie chciałam, a które stało się moim przekleństwem.

Cristobal... Jedyny mężczyzna, którego pokochało moje głupie serce. Jedyny, który potrafił mnie zranić jednym tylko spojrzeniem. Głęboko, ale nie śmiertelnie. Pastwił się nade mną, dręczył, ponizał... Dziwka... Jego słowa wciąż huczały mi w głowie. Miał mnie za dziwkę... Może miał rację? Tak jak one rozdrabniałam się na drobne, zarabiałam pokazując swoje cialo. Byłam dla wszystkich, ale nie dla jednego. Gdyby nie dziewczyny i Leonia... Tylko to wciąż trzymało mnie przy zdrowych zmysłach.

- Buenas noches, señora – gospodyni pojawiła się, gdy tylko jeden z ochroniarzy otworzył przede mną drzwi. Nieomylny znak, że Cristobal jest już w domu. – Sénior Cristobal już wrócił.

- Nie będę jadła kolacji – powiedziałam wchodząc na schody. – Przekaż proszę, że jutro po śniadaniu, chciałabym pojeździć konno. Buenas noches.

Nie musiałam się oglądać, żeby widzieć jej minę, wystarczyło, że zrobiłam to raz, zaraz po przyjeździe, gdy poprosiłam o wniesienie moich bagaży do mojego panieńskiego pokoju. Nie obchodziło mnie, co służba mówi za moimi plecami. Będę w tym domu tak krótko, jak to tylko możliwe i choć minęły już prawie dwa miesiące, wciąż miałam nadzieję, że każdy kolejny dzień będzie tym ostatnim.

Bezpieczna za zamkniętymi drzwiami sypialni, w końcu mogłam normalnie oddychać. Cały ten dzień był do bani. Nie udało mi się wykręcić od tej ostatniej sesji, choć taką miałam nadzieję. Jak mam powiedzieć o tym Cristobalowi? Wścieknie się, gdy powiem mu, że muszę wyjechać na tydzień.

Odświeżona po prysznicu, postanowiłam zadzwonić do dziewczyn. Stanęłam w oknie czekając na połączenie. Ciepły wiatr delikatnie poruszał śnieżnobiałymi firankami. Za oknem, jak okiem sięgnąć, rozciągały się tereny należące do rodziny de la Hoja. Kiedyś myślałam, że ten dom... Nie, nie ma co wracać do dziecięcych marzeń o prawdziwej miłości i tym jednym, jedynym mężczyźnie.

- No co tam, Romero? Nie za dużo masz wolnego czasu? – zaśmiała się Gabi, odbierając. – Dzwonisz codziennie.

- Jak rozumiem, nudzą was już moje telefony – tym razem to ja parsknęłam śmiechem. – Powiedz to, a już nigdy więcej nie usłyszysz mojego głosu.

- Nawet o tym nie marz, Lucindo. Jesteś na nas skazana.

- Wiem, wy na mnie też. Co u was?

Schemat był wciąż taki sam. Najpierw rozmawiałyśmy o jakiś drobnostkach, żeby choć trochę się przygotować na brak najważniejszych wiadomości. Co mogło się u nich zmienić od wczoraj? Jeżeli nie spadła na nas żadna klęska żywiołowa, to raczej nic.

- Masz szczęście, właśnie przyjechał Raul – powiedziała Gabi. – Porozmawiaj z nim. Jutro lecimy do Nowego Jorku na kilka dni. Jak wrócimy urządzimy sobie wideokonferencję, dobrze? Daję ci Raula.

Poczekałam, aż w słuchawce zabrzmi głos mojego ulubionego najemnika.

– Raul...

- Lucy, czarodziejko...

- Wiem... Nie masz dla mnie żadnych wiadomości – coraz łatwiej mi szło wymówienie tych samych słów. Nie łudziłam się... Choć wciąż miałam nadzieję na jakiś malusieńki cud.

- Chciałbym, żeby było inaczej, ale wciąż ich szukamy. Były jakieś ślady, ale prowadziły donikąd. Zaczynam wierzyć, że obydwie posługiwały się fałszywymi paszportami opuszczając Wielką Brytanię. Nie mam jednak pojęcia, jak je zdobyły.

- Też już o tym myślałam – potarłam palcami czoło, czując jak myśli wirują mi w głowie. – Leonia miała pieniądze, wypłaciła dość dużą kwotę jeszcze w Meksyku. Miały czym zapłacić za paszporty. Jak je zdobyły? Nie dowiemy się, dopóki ich nie znajdziemy.

- Próbujemy współpracować z twoim mężem, ale nie zawsze jest to łatwe. Powiedz mi, czy on nadal myśli...

- Raczej nie – zamyśliłam się. – Prawie nie rozmawiamy...

- Rozumiem. Myślałem, że wszystko mu wyjaśniłem ostatnim razem, ale może mi nie uwierzył. Ale to nic, poradzę sobie z de la Hoja, w taki albo inny sposób. Lucy... - po jego cichym szepcie i odgłosach domyśliłam się, że chce mi powiedzieć coś, co nie jest przeznaczone dla uszu Gabi. – Pewnie Gabriella jeszcze ci nic nie powiedziała, ale...

- No wyrzuć to z siebie, Raul.

- No dobra! Ustaliliśmy z Gabriellą datę ślubu, ale jeżeli do tego czasu nie odnajdziemy Leonii, odwołujemy całą imprezę. Chcę, żeby Gabriella była szczęśliwa w tym dniu, a bez was wszystkich to się nie uda.

Wzruszenie aż mnie zatkało. Gdyby Gabi mi o tym powiedziała, powiedziałabym jej dosadnie, co może zrobić. Ale słysząc to od Raula... Tych dwoje zasługiwało na szczęśliwe zakończenie. Ten przystojny najemnik całkowicie odmienił życie mojej przyjaciółki i pokochał ją taką, jaka jest. Nie dla jej pieniędzy, ale dlatego, że jest cudowną kobietą.

- Wiesz co, Raul? Jesteś naprawdę wspaniałym facetem i kocham cię za to.

- Tylko nie mów mi tego przy Gabrielli, jest okropną zazdrośnicą. Nie chciałbym, żeby wydrapała te twoje cudowne zielone oczy.

- Cudowne zielone oczy? – parsknęłam śmiechem. – Raulu Navarro, jesteś najwspanialszym mężczyzną, jakiego znam.

- Nie powtarzaj tego nikomu, bo zrujnujesz moją reputację twardego i bezwzględnego faceta. Moja kobieta zaczyna już na mnie dziwnie patrzeć, więc pożegnam się. Nie martw się – powtórzył. – Znajdziemy je.

Gdybym miała tyle wiary co on... Zacisnęłam palce na telefonie patrząc jak słońce chowa się za horyzontem, barwiąc niebo wszystkimi odcieniami czerwieni.

- Jakie to było, kurwa, wzruszające...

Chrapliwy męski głos tak mnie wystraszył, że aż upuściłam telefon na podłogę. Rozpadł się na kawałki. Spojrzałam najpierw na to co jeszcze przed chwilą było najnowszym modelem smartfonu i ze złością uniosłam wzrok, odnajdując sprawcę.

- Co tutaj robisz?! – warknęłam zaciskając mocniej pasek krótkiego szlafroczka, który założyłam po kąpieli.

Gdybym wiedziała, że Cristobal nieproszony pojawi się w moim pokoju, załatwiłabym sobie zbroję. Pod jego spojrzeniem czułam się zupełnie naga.

- To mój dom, Alejandro i nie potrzebuję zaproszenia, szczególnie od ciebie – oderwał się od futryny, o którą się opierał i wszedł do środka zamykając za sobą drzwi. – Szczególnie od własnej żony.

Serce zaczęło walić mi w piersi, gdy usłyszałam zgrzyt przekręcanego w zamku klucza. Po raz pierwszy, od kiedy wróciłam, Cristobal naruszył moją prywatność. Do tej pory szanował, choć z wielkim trudem, że unikam jego obecności w każdy możliwy sposób.

- To moja sypialnia, Cristobalu. Nie zapraszałam cię, więc lepiej będzie, gdy stąd wyjdziesz.

Nie zdążyłam podejść do drzwi, gdy jednym ruchem przyciągnął mnie do siebie, zamykając w klatce swoich ramion.

- Powiedz mi, Alejandro – pochylił się zmuszając mnie do odchylenia ciała. – Jak bardzo kochasz tego przeklętego najemnika?

W oddechu Cristobala wyczulam wyraźny zapach alkoholu. Był pijany. Po raz pierwszy widziałam go w takim stanie, bo zazwyczaj potrafił się kontrolować i nigdy nie wypił więcej niż kilka drinków.

- Nie wiem, o czym mówisz. Jesteś pijany, Cristobalu – próbowałam przemówić mu do rozumu, tłumacząc spokojnie jak małemu dziecku.

- Jeszcze nie tak bardzo, jakbym chciał i potrzebował, Alejandro – gorące dłonie zatrzymały się na moich biodrach, nie pozwalając mi się odsunąć. – Odpowiedz mi. Jak bardzo go kochasz?

- Przestań, Cristobalu – próbowałam odepchnąć się, gdy poczułam na brzuchu napierające na mnie jego biodra i to co wbijało się we mnie.

- Pieprzyłaś się z nim?!

- Co?

Cristobal złapał mnie za włosy. Pod powiekami poczułam łzy bólu, gdy szarpnął do tyłu moją głową. Jego oczy przypominały w tej chwili bezdenne czeluści piekła.

- Pieprzyłaś się z tym kurewskim najemnikiem?! - warknął zaciskając palce na moich włosach.

- Jesteś szalony... Puść mnie!

Świat zawirował mi przed oczami, gdy silne dłonie uniosły mnie w górę i wylądowałam na twardym jak stal ramieniu.

- Do licha ciężkiego! Co ty, do cholery, robisz?! – zaczęłam się szarpać wisząc głową w dół i od razu mój pośladek stanął w ogniu piekącego bólu. – Auć!

- Radzę ci, kurwa, zachować siły na później – warknął przemierzając długi korytarz. 

Po chwili Cristobal wszedł do jakiegoś pokoju, kopniakiem zamykając za sobą drzwi. Rzucił mnie na materac i pochylając się złapał za szyję zaciskając palce.

– I radzę ci się nie ruszać...

- Co w ciebie wstąpiło?! – wysapałam, gdy uwolnił moje gardło. 

Odgarnęłam włosy, patrząc ze złością na stojącego przede mną Cristobala, próbując jednocześnie zasłonić obnażone biodra. Jedno spojrzenie na pokój wystarczyło, abym zdrętwiała z przerażenia. Znajdowałam się w sypialni Cristobala...

- Mam już dość, Alejandro! Dość czekania, aż się opamiętasz. Dość czekania, aż w końcu będziesz moja – patrząc na mnie zaczął rozpinać koszulę i spodnie. – Kochasz Navarro... Jak dla mnie to nie żaden problem, o ile nie wykrzyczysz jego imienia, gdy będę się z tobą pieprzył. Kochaj sobie kogo chcesz, ale tej nocy to ja będę między twoimi nogami.

Przesunęłam się na skraj łóżka. Mój ruch był prawie niezauważalny, ale niestety nie dla Cristobala. Patrzył na mnie jak drapieżnik na swoją ofiarę. W ciemnych oczach błysnęło złowrogie ostrzeżenie i zanim się zorientowałam, Cristobal usiadł na moich biodrach, unosząc moje ręce nad głowę. Wyprostował się patrząc na mnie z góry z wyrachowanym uśmiechem. Szarpnęłam ramionami... Związał mnie... Chryste Panie, ten szaleniec związał mi ręce!

Serce podeszło mi do gardła, gdy pochylił się nade mną przesuwając opuszkami wzdłuż nagiego ramienia. Iskry, jakie wywołało to dotkniecie prawie podpaliły materac. Oczy Cristobala przypominały w tej chwili czarną bulgoczącą smołę i płonęło w nich szaleństwo.

- Widziałem cię dzisiaj – wymruczał, a gorący oddech zaczął parzyć moją skórę. – Widziałem cię z twoim kochankiem, słuchałem jak opowiadał kumplowi o tobie. Powiedz mi, słodka Alejandro... Lubisz doprowadzać facetów do szaleństwa, prawda? Od lat chodzisz przed ich nosami i sterczącymi fiutami, wypinając tę swoją krągłą dupkę każdemu, kto tylko ma na to ochotę. Nie szanujesz się... Nie szanujesz tego kim jesteś... Nie szanujesz tego, że jesteś, kurwa, moją żoną!

- Cristobalu, przestań – poprosiłam, choć gdyby nie związał mi rąk, najpewniej strzeliłabym go w tę mroczną twarz. Jakim prawem tak o mnie mówi?! To on łajdaczył się i pieprzył każdą kobietę na jaką miał ochotę. – Jesteś pijany. Porozmawiamy jutro...

Boże! Niech tylko mnie rozwiąże! Zanim jutro otworzy oczy, ja będą już w drodze do Szkocji. Przyjazd tutaj był największym błędem, jaki popełniłam w życiu, zaraz po tym, w którym założyłam na palec ślubną obrączkę.

- Nie będziemy rozmawiać – wyszeptał w moją szyję wywołując drżenie mojego ciała. – Będziemy się pieprzyć.

Wyprostował się nagle i jednym ruchem rozerwał cienki materiał mojego szlafroczka aż po rękawy. Krzyknęłam próbując się wyswobodzić, ale ścisnął moje policzki wbijając palce w miękką skórę. Zamknęłam oczy próbując odgrodzić się od widoku twarzy Cristobala i nienawiści, jaka płonęła w jego oczach i szarpnęłam uwiezionymi dłońmi. Jęknęłam, gdy sznur, jakim mnie skrepował zacisnął się mocniej na nadgarstkach. Oszalał... Zupełnie oszalał...

Zapłonął we mnie gniew. Na siebie, że dopuściłam do takiej sytuacji przyjeżdżając do Meksyku, choć wiedziałam, że nie powinnam ufać Cristobalowi. Udowodnił to już, nie dopuszczając do unieważnienia naszego małżeństwa. Podając mi środek nasenny i spędzając ze mną noc, pokazał, że jest draniem i łajdakiem.

Przeczucia mnie nie myliły... Cristobal nigdy nie daje niczego za darmo. Zawsze oczekiwał czegoś w zamian. Ostatnie miesiące mignęły mi przed oczami, jak w kalejdoskopie. Pierwsze po latach spotkanie w kancelarii, jego zgoda na zamieszkanie Leonii w naszym lofcie. Te jego cholerne uśmiechy, gdy w tym samym czasie planował swoją zemstę...

- Zaplanowałeś to... Od początku, od pierwszego dnia, wszystko co zrobiłeś... - wyszeptałam przerażona otwierając szeroko oczy.

Cristobal stanął nade mną patrząc nieruchomym zimnym wzrokiem na moje nagie ciało. Spod rozpiętej koszuli wyłaniała się opalona pierś porośnięta ciemnymi włoskami, które biegły w dół, znikając za paskiem nisko opuszczonych odpiętych jeansów. Z trudem przełknęłam, gdy zauważyłam, jak bardzo jest podniecony. Oderwałam wzrok, gdy usłyszałam chrapliwy śmiech i spojrzałam w górę. Ciemne oczy patrzyły na mnie znad krawędzi kryształowej szklanki. W powietrzu rozszedł się zapach burbona.

- Jak ty mnie dobrze znasz, Alejandro – pochylił się i palcem dotknął moich ust. Odwróciłam głowę zamykając oczy. Warknął i chwytając za brodę zmusił mnie do odwrócenia twarzy. – Patrz na mnie! Chcę widzieć w tych twoich przeklętych oczach, że wiesz, kto cię pieprzy.

- Jesteś szalony!

- Nie, kochanie. Byłem tylko głupcem, że nie przeleciałem cię sześć lat temu, choć zapłaciłem za to małżeństwem z dziwką. Odeszłaś, uciekłaś jak jakiś cholerny tchórz i rozkładałaś nogi dla każdego chętnego kutasa. Ilu ich było, Alejandro? No ilu?

- Gówno cię to obchodzi! – warknęłam, choć słowa Cristobala zabolały, jakby ktoś ścisnął z całej siły moje serce. – Dziesiątki, setki... Nie liczyłam. Każdy był lepszy od ciebie!

Palce zacisnęły się na mojej szyi, odcinając dopływ powietrza. Sparaliżował mnie potworny strach. Serce obijając się o żebra biło nierównomiernie.

- Dobrze ci radzę, zastanów się dwa razy, zanim cokolwiek powiesz. Może i dawałaś dupy komu tylko popadnie, ale jeszcze nie miałaś w sobie mojego kutasa. Jak cię zerżnę, będziesz wiedziała, kto był lepszy.

- Pieprz się! – warknęłam.

- Taki właśnie mam zamiar...

Continue Reading

You'll Also Like

586K 24.7K 48
Santino Brassi. Reżyser, producent filmowy... Jeden z najbardziej pożądanych mężczyzn w Stanach Zjednoczonych. Wesoły, przyjazny... Uwielbia kobiety...
208K 15.9K 50
Mężczyzna, który nie cofnie się przed niczym, żeby zdobyć to, na czym mu zależy. Ona? Ona miała być dla niego drogą do szczęścia i szansą na nowe życ...
114K 2.3K 39
!!!SERIO, NIE CZYTAJ TEGO, JEŚLI JESTEŚ MŁODY. TREŚCI ZAWARTE KSIĄŻCE MOGĄ BYĆ DEMORALIZUJĄCE, DADDY ISSUES PEŁNĄ PARĄ!!! "Z wielkim niepokojem odkry...
111K 13.8K 46
Marcelina po zdradzie męża postanawia wyjechać na drugi koniec Polski i tam rozpocząć nowe życie. Zanim jednak na dobre rzuci się w wir pracy i szare...