- Hyung, a skąd ty tak w ogóle wiedziałeś, czy mam skręconą, czy złamaną kostkę? - zapytałem bruneta, spożywając sushi, które razem znaleźliśmy w mojej zamrażarce.
- No... jestem na biol-chemie, Sungie. Takie rzeczy się wie - chłopak się zaśmiał, zajadając imbir.
Zawsze, jak Minho zdrobnia moje imię, czuję jak wszystkie motylki w żołądku budzą się, robią rundkę, po czym wlatują mi do serduszka i tam mnie łaskoczą.
Piękne uczucie.
- A... rozumiem. Musisz dobrze umieć te przedmioty, co nie?
- No wiesz, za trzy tygodnie mam egzaminy końcowe. Coś trzeba wiedzieć - uśmiechnął się, tym razem mocząc kawałek zawiniętego ryżu w sosie sojowym - A co?
- Nic... Chemia to mój wróg numer jeden, a biologia numer dwa - głupio mi było przyznawać takie rzeczy.
- Naprawdę? A na jakim ty kierunku jesteś?
- Maf-deo - odpowiedziałem z pełnymi ustami, mając nadzieję, że chłopak zrozumie moje skaleczone słowa.
- Ooo, co za przypadek - westchnął - Ja za to jestem dupa z matmy... i to w cale tak nie działa, że jak jestem na ścisłych to matmę będę umiał - ponownie zachichotał - Jesteś z niej dobry?
- No... można tak powiedzieć... - wiedziałem, że to jedna z moich mocniejszych stron, więc postarałem się u chociaż udawać mądrego - Co prawda mam piątkę na koniec, ale to nie znaczy, że będę umiał coś na twoim poziomie, bo-
- CO?! MASZ PIĄTKĘ?! - chłopak się prawie zakrztusił i od razu popił suchy ryż wodą - Ty chyba spadłeś z kosmosu... - nie wiedziałem co prawda, czy wziąć to za komplement, czy... - Co powiesz na wymianę umiejętnościami?
- Hmm?
- No wiesz, ja ci trochę pomogę z chemii, a ty mi z matmy? - odsunął od siebie pusty talerz - Dziękuję za to sushi, było naprawdę przepyszne - zmienił nagle temat.
Ja za to zaniemówiłem.
MAM UCZYĆ IDEALNEGO LEE MINHO? W DODATKU MATEMATYKI?
A co, jeżeli nie będę czegoś potrafił i zawiedzie się na mnie? Albo źle mu wytłumaczę zadanie i polegnie na egzaminach?
PRZEZE MNIE?
Oj nie... To nie na moje nerwy...
- Eee... no nie wiem czy to dobry pomysł, w sensie, ja nie umiem chyba tego, co wy przerabiacie... - powiedziałem niepewnie, zabierając talerze i kuśtykając do zlewu.
- Oj daj, ja to umyję - powiedział, odbierając mi porcelanowe naczynia.
- Nie, w porządku. Muszę ćwiczyć nogę.
- Ale nie możesz jej przeciążać. Usiądź - westchnąłem i skierowałem się w stronę krzesła.
Jakie to kochane. Minho tak o mnie dba...
- Takim sposobem, staniesz się naszą prywatną sprzątaczką - zażartowałem głupio.
- No i bardzo dobrze. Twoją sprzątaczką z chęcią mogę zostać - odpowiedział jeszcze głupiej, a ja znowu poczułem się jakkolwiek, ale wyróżniony.
- To co? - dopytał, chyba o jego pomysł na "wymianę umiejętnościami".
- No nie wiem...
- Pokażę Ci to, co teraz przerabiamy i zdecydujesz, okej? - uśmiechnął się, kończąc mycie drugiej miseczki po sosie sojowym.
- No okej - stwierdziłem w końcu, również się uśmiechając.
Z każdym dniem czułem się coraz bardziej swobodnie w towarzystwie starszego. Z każdą rozmową dowiadywaliśmy się o sobie coraz więcej ciekawostek.
Myślę, że brunet naprawdę mnie polubił. Przychodzi do mnie już od czterech dni, troszcząc się za każdym razem.
Na dodatek, często zwraca się do mnie uroczo, lub mówi dwuznaczne komentarze, które sprawiły, że zacząłem się poważnie zastanawiać.
Czy on mnie podrywa?
* * *