Obudziłem się zlany potem. Nie od strachu, a podniecenia. W tym śnie nie było nic zboczonego. A był tak podniecający... Może dlatego, że nieznajomy darzył mnie uczuciem, którego pragnąłem od dawna? Uśmiechnąłem się sam do siebie. Chwila...
Uśmiechnąłem się? Nawet nie znam tego człowieka. A dał mi więcej radości niż cielesne igraszki z moim byłym kochankiem...
Wstałem z łóżka i od razu wyjrzałem przez okno. Nie wiem czego się spodziewałem. Przecież to nie tak, że moja nowa miłość będzie tam stała przez cały czas. Mimo to zawiodłem się.
Głupi Erni, czego ty się spodziewałeś? Nawet nie wiesz czy on patrzył na ciebie.
Myśląc o nim, zszedłem na dół coś przekąsić. Jakże się zdziwiłem, gdy zastałem w kuchni tatę. Smażył naleśniki. Otworzyłem szerzej oczy. Zapach roznoszący się po kuchni był... Cudowny!
- Część tato! Nie wiedziałem, że umiesz robić placki! - przywitałem się serdecznie co najwidoczniej go zdziwiło.
- Dzień dobry Erni,jakoś samo wyszło... - roześmiał się korzystając z mojego dobrego nastroju.
Zjadłem śniadanie ze smakiem, zaskoczony talentem mojego ojca. Wróciłem do siebie i przebrałem się w normalne ubrania. W między czasie wyobrażałem sobie, jakby to było gdyby mój Alvaro ściągał ze mnie łaszki. Sprawdziłem telefon. Dostałem jedną wiadomość od mojego przyjaciela Nemka.
Chłopie nie uwierzysz co się stało! Jakiś facet włamał się w nocy do naszej żabki, podobno ukradł całe pudło rosołu w proszku. Chora akcja hahaha!
Moja ulubiona zupa... To musi być przeznaczenie...
Odpisałem mu szybko z pewną nutką entuzjazmu co nie uszło jego uwadze. Wymieniłyśmy parę miłych zdań, po czym skończyliśmy rozmowę. Postanowiłem, że przejdę się do żabki, aby ogarnąć trochę miętki.
Może uda mi się dorwać moją zupkę? Będzie mi o wiele bardziej smakować po tym co usłyszałem od Nema...
Wybiegłem na ulicę i szybkim krokiem skierowałem się do żabki. Założyłem maseczkę na twarz, jak obywatel, wiadomo, szacun.. I wszedłem do środka. Od razu poczułem zapach parówek do hot dogów. Zaciągnąłem się, uśmiechnąłem i poszedłem szperać po półkach. Nagle mignęło mi przed oczami żółte opakowanie mojego rosołku. Ale... Coś było z nim nie tak. Podszedłem bliżej, aby mu się przyjrzeć. Do torebki przyklejona była karteczka z napisem "w końcu mnie znalazłeś Erni :)". Bardzo się wystraszyłem i odłożyłem opakowanie.
Co tu się do cholery dzieje?! To przecież niemożliwe, aby rosół na mnie czekał!
Przez to całe zamieszanie w mojej głowie nie zauważyłem pewnego ważnego szczegółu. Kasjerka zniknęła. Jeszcze chwile temu stała za ladą.
Kurdę! Jak ja teraz zapłacę za miętę!
Jednak nie to było teraz najgorsze. Podczas, gdy ja stałem i myślałem, gdzie jest kobieta, ona wyłoniła się za mną. Z workiem w rękach. Rzuciła się na mnie z krzykiem, uderzyła w potylicę i założyła na głowę worek po ziemniakach.
- Szefie, mamy go...