× Mam mega pomysł na nowe opowiadanie z Zee w roli gł. Kiedy ogarnę czy opłaca się je zaczynać i jaki będzie przebieg wydarzeń pojawi się na moim profilu.
× Co do tego opowiadania. Druga część nie jest wykluczona, ale nie będzię od razu po zakończeniu. Pierwsze muszę mieć pomysł, a dopiero potem ogarnąć to w jedność i stworzyć sequel. Dlatego bądzcie cierpliwi i komentujcie Other!
Tymczasem zapraszam was na kolejny rozdział.
Amanda's POV:
Dzisiaj idę na komisariat. Boję się, ale chcę. Jestem pewna, że stracę pracę za to, że wykradłam te leki. Jednak nie jest mi z tego powodu przykro. Nie chcę takiego życia.
Ubrałam buty i kurtkę i wyszłam z mojego mieszkania zamykając za sobą drzwi. Nie będzie używane na czas kiedy będę w więzieniu. Wsiadłam do samochodu i odpaliłam go, kierując się na komisariat policji. Kiedy dochałam przełknęłam głośno ślinę i po prostu tam weszłam.
-Dzień dobry - uśmiechnęła się policjantka do mnie.
-Nie wiem czy taki dobry - odpowiedziałam sucho. - chce porozmawiać z policjantem, który prowadzi sprawę Rena Higginsa.
-Oczywiście, proszę chwilkę poczekać.
Podniosła słuchawkę i wcisnęła przycisk na klawiaturze telefonu.
-Panie Reynolds. Jakaś młoda kobieta chce z Panem porozmawiać - przytaknęła i odłożyła suchawkę - Pan Reynolds może z Panią porozmawiać. Jego biuro jest na końcu korytarza, po lewo.
-Dziękuje - uśmiechnęłam się słabo i zaczełam zmierzać w wyznaczone miejsce, kiedy zadzwonił mój telefon. Wyciągnęłam go z kieszeni i odebrałam.
-Hallo?
-Amanda! Gdzie jesteś?
-Na komisariacie.
-Co? Nie!
-Zayn, rozmawialiśmy. Z reszta jest za późno - rozłączam się i schowałam go z tam skąd go wyciągnęłam.
Zapukałam w drzwi ze złotą plakietką z napisem "komisarz Dan Reyolds" i weszłam.
-Witam.
-Dzień dobry Panie Reynolds.
-W czym mogę ci pomóc?
-Cóż. Mam ważny szczegół dotyczący pańskiej sprawy.
-Usiądź, proszę - wskazał w fotel na przeciwko niego.
Zrobiłam to o co poprosił i cicho westchnęłam.
-To ja jestem osoba, która porwał.
-Chcesz złożyć zeznania w tej sprawię?
-Oczywiście.
Wyciągnął kartotekę ze sprawą i ją otworzył.
-Słucham - zachęcił.
-Zacznę od tego, że nękał mnie od dawna, ale tamtego dnia przesadził.
-Czemu nie zgłosiła tego pani na policji?
-Bałam się, zastraszał mnie - wciągnęłam głośno powietrze - bił mnie i raz nawet... zgwałcił. Tego dnia wiedziałam, że coś planował. Dlatego wsypałam mu prochy, które wykradłam ze szpitalnego magazynu.
-Zgadza się. Z sekcji wynika, że został otruty.
-Przez niego mam pełno siniaków z tamtego dnia. Mój brat przyszedł mnie uratować. Nic mu nie zrobił. Groził mu jedynie kijem, ale nie uderzył. W momencie kiedy Ren chciał się na niego rzucić zadziałały leki i upadł.
-Pani zeznania są wiarygodnę. Zgadzają się z opisem sprawy.
-Dużo lat mi grozi?
-Ze względu, że zabity panią torturował. Niewiele. Zrobiła to pani w obronie własnej.
-Wierzycie mi?
-Ren Higgins za życia siedział w więzieniu przez 10 lat za przemoc nad poszkodowaną. Historia się powtórzyła.
-Nie wiedziałam o tym.
-No cóż. Na przyszłość musi pani bardziej uważnie dobierać znajomych, a teraz jestem zmuszony panią aresztować.
-Rozumiem - wstaliśmy i pan komisarz zaprowadził mnie do celi tymczasowej.
-Niech się pani nie martwi. Z dobrym prawnikiem dostaniesz najwyżej 2 i pół roku.
Usiadłam na ławce w celi tymczasowej i przejechałam ręką po włosach.
Wreszcie moje sumienie przestało mnie męczyć.
*⭐i komentarz make me happy*