Can't Forget You | Paul Walker

By stan_umyslu

5.6K 410 1.6K

~ 'Cause all that I do is think about you ~ Po traumatycznym przeżyciu dziewczyna wyprowadza się z rodzinnego... More

𝐏𝐑𝐎𝐋𝐎𝐆
𝐈
𝐈𝐈
𝐈𝐈𝐈
𝐈𝐕
𝐕
𝐕𝐈
𝐕𝐈𝐈
𝐕𝐈𝐈𝐈
𝐈𝐗
𝐗
𝐗𝐈
𝐗𝐈𝐈
𝐗𝐈𝐕
𝐗𝐕
𝐗𝐕𝐈
𝐗𝐕𝐈𝐈
𝐗𝐕𝐈𝐈𝐈
𝐗𝐈𝐗
𝐗𝐗
𝐗𝐗𝐈
𝐗𝐗𝐈𝐈
𝐗𝐗𝐈𝐈𝐈
𝐗𝐗𝐈𝐕
𝐗𝐗𝐕
𝐗𝐗𝐕𝐈
𝐗𝐗𝐕𝐈𝐈
𝐗𝐗𝐕𝐈𝐈𝐈
𝐗𝐗𝐈𝐗
𝐗𝐗𝐗
𝐗𝐗𝐗𝐈
𝐗𝐗𝐗𝐈𝐈
𝐗𝐗𝐗𝐈𝐈𝐈
𝐗𝐗𝐗𝐈𝐕
𝐗𝐗𝐗𝐕
𝐗𝐗𝐗𝐕𝐈
𝐗𝐗𝐗𝐕𝐈𝐈
𝐗𝐗𝐗𝐕𝐈𝐈𝐈
𝐗𝐗𝐗𝐈𝐗
𝐗𝐋
𝐗𝐋𝐈
𝐗𝐋𝐈𝐈
𝐗𝐋𝐈𝐈𝐈
𝐄𝐏𝐈𝐋𝐎𝐆

𝐗𝐈𝐈𝐈

123 7 25
By stan_umyslu

Sophie obudziła się w wielkim miękkim łożku. Była niewyspana i nie wiedziała, gdzie jest. Nawet nie miała pojęcia, która jest godzina. Wstała powoli z tego łoża i podeszła do okna, również wielkiego, z którego był widok na ocean. Wyglądało to cudownie. Przez kilka minut dziewczyna po prostu stała i sentymentalnie patrzyła na ten widok, aż nagle ktoś zasłonił jej rękami oczy. W pierwszej chwili się przestraszyła, ale gdy się odwróciła, zobaczyła Paula, co ją uspokoiło. Mężczyzna uśmiechał się do niej, a po chwili złączył ich usta. Jones już wiedziała, że skończą w łóżku.

Jakiś czas później zakochańcy postanowili pójść do kuchni, żeby zjeść śniadanie, a raczej obiad, bo jak się okazało, było już grubo po południu. Zeszli po schodach na dół i Sophie zaczęła rozglądać się po pomieszczeniu. Kuchnia była cudna. Taka jasna, przestronna i wielka. Ten dom był jakąś willą, a przynajmniej brunetka miała takie wrażenie. Spojrzała na Paula, który po prostu stał ze skrzyżowanymi rękoma na klatce piersiowej, oparty o szafki kuchenne i patrzący na nią z lekkim uśmiechem. Wyglądał, jakby chciał coś powiedzieć, jednak milczał, co zaczęło być po chwili trochę niezręczne.

– Jak ci się tu podoba? – spytał w końcu po upływie kilku minut.

– Jest pięknie – odpowiedziała z uśmiechem Sophie.

– Ogólnie, jak ci się chce, to możesz się przejść po całym domu. Ja w tym czasie zrobię nam coś do jedzenia. Co ty na to? – zaproponował.

– No dobra – zgodziła się. Miała tylko nadzieję, że nie zgubi się w tej „willi".

Ostatecznie dom nie był aż tak wielki, jak to sobie Sophie wcześniej wyobraziła. Był po prostu trochę większy i bardziej przeszklony niż standardowy piętrowy dom. Dziewczyna bez problemu trafiła z powrotem do kuchni, w której Paul siedział przy stole i na nią czekał. Jones uśmiechnęła się na jego widok i od razu się do niego przysiadła. Zjedli zapiekanki, a później Walker wpadł na pomysł, żeby się gdzieś przejechać. Dziewczyna bez mniejszego zastanowienia zgodziła się, chociaż tak naprawdę nie chciała nigdzie jeździć. Była zmęczona, a do tego jeszcze bolała ją głowa. Jednak już nic nie mówiła Paulowi. Nie chciała go rozczarować.

Walker zdążył tylko wyjechać na drogę, a jej już się chciało wymiotować. Nie wiedziała, co się z nią działo, ale obstawiała, że wczorajsze drinki z wódką musiały jej zaszkodzić. Jednak po chwili przypomniała sobie, że już przed tą całą imprezą robiło jej się niedobrze. Sophie oparła się o siedzenie i zamknęła oczy. Chciała usnąć, bo to zawsze jej pomagało, gdy źle się czuła. Otóż nie tym razem. Brunetka nie mogła w ogóle zasnąć. Ból głowy był zbyt silny, a z minuty na minutę coraz bardziej chciało jej się wymiotować. Spojrzała na Paula, a on od razu zjechał na pobocze.

– Sophie, co się dzieje? – spytał, patrząc się na jej bladą twarz. Dziewczyna widziała przerażenie w jego oczach. Paul od razu wysiadł z auta, obszedł je i otworzył drzwi od strony Jones, po czym pomógł jej wysiąść. – Co ci jest? – spytał jeszcze raz, jednak ona mu nie odpowiedziała. Odwróciła się i zaczęła wymiotować na jakieś krzaki, które akurat tutaj rosły.

– Przepraszam – powiedziała, gdy skończyła. – Masz jakieś chusteczki czy coś?

– Poszukam. A już ci lepiej? – Paul patrzył na nią z nadzieją. Sophie kiwnęła głową i wymusiła lekki uśmiech, dając mu znać, że jest okej. Wtedy facet odwzajemnił jej ten gest, po czym zaczął szukać w samochodzie jakichś chusteczek.

– Znalazłem te zwykłe, ale mam też butelkę z wodą, jakby co – powiedział, podając jej te rzeczy.

– Dziękuję – uśmiechnęła się lekko. Po chwili Sophie doprowadziła się do ludzkości i oboje wsiedli do auta. Jednak dziewczyna nadal nie czuła się dobrze. – Paul... – zaczęła nagle.

– Tak? – Mężczyzna spojrzał na nią.

– Nie wiem, co się ze mną dzieje – westchnęła. – Nadal mi słabo, chce mi się rzygać, boli mnie głowa... Przepraszam, ale chyba nie przejedziemy się dzisiaj nigdzie.

– Rozumiem, Sophie. Wrócimy do domu. Zrobię ci herbatę, weźmiesz coś przeciwbólowego... – zaczął jej proponować.

– Dzięki, ale... – chciała mu odmówić.

– Nie ma żadnego „ale" – powiedział od razu.

– Paul, ja nie chcę ci się narzucać. Naprawdę, nie potrzebuję niańki. Odwieź mnie do mojego domu, okej? – poprosiła go, a on bez zastanowienia odpalił silnik i wyjechał na drogę.

– Nie narzucasz mi się, ale okej. Mówisz, masz – zgodził się. Około dwudziestu minut później byli już pod domem Jones. – Sophie, zostanę z tobą – powiedział, gdy oboje wysiedli z auta.

– A co, jeśli to jakiś wirus? Nie chcę, żebyś ty też był chory – powiedziała, marszcząc brwi.

– O mnie się nie martw. Dam sobie radę – uśmiechnął się lekko, po czym zamknął auto, klikając przycisk na kluczyku.

– Ja też dam sobie radę – wywróciła oczami. – Jedź do siebie.

– Nie. Zostaję z tobą i koniec – uparł się, na co Sophie już tylko westchnęła. Miała go dość, ale z drugiej strony w sumie cieszyła się, że chciał z nią zostać.

W poniedziałek było z Sophie już dużo lepiej, a Paul, ku jej zdziwieniu, w ogóle się nie zaraził. Jednak postanowili jeszcze zostać w domu. Walker za bardzo wczuł się w rolę lekarza i stwierdził, że dzień po chorobie trzeba jeszcze zostać w domu, bo organizm jest osłabiony. Sophie miała tego wszystkiego serdecznie dość, tak samo jak i Paula. Jednak postanowiła nic mu nie mówić. We wtorek też nie pojechali do fundacji, a głównym powodem było to, że po prostu zaspali.

– Co powiesz na wspólną kąpiel? – zaproponował dziewczynie Paul, podnosząc się z łóżka.

– Wiesz co, podoba mi się ten pomysł – uśmiechnęła się, również wstając z łóżka.

Oboje poszli do łazienki. Paul od razu zaczął wlewać do wielkiej wanny dosłownie każdy żel do kąpieli, jaki dostał mu się w ręce, co zaczęło Sophie trochę bawić. Później odkręcił gorącą wodę, która po chwili zaczęła parować. Oboje rozebrali się i od razu weszli do wanny, gdzie chyba było więcej piany niż wody. Jednak po kilku minutach było jej już wystarczająco, więc Sophie postanowiła ją zakręcić. Spojrzała na Walkera, który po prostu siedział i się uśmiechał. Po chwili przysunął się do niej i zaczął ją całować.

Następnego dnia Jones normalnie poszła do pracy, jednak w fundacji nie było całkiem normalnie. Jenny się zwolniła, Paul się w ogóle nie pojawił, Cathy wydawała się być miła i tylko Cody był po prostu sobą. Na miejsce Davies przyszła jakaś inna dziewczyna, którą Sophie już wcześniej widziała w fundacji, jednak nie zapoznawała się z nią. Dopiero teraz miała okazję. Nazywała się Alexandra Walst-Miller, ale kazała mówić na siebie po prostu Alex. Była wysoką, szczupłą szatynką z ciemnozielonymi oczami. Wydawała się być przemiła i pozytywnie nastawiona do wszystkiego. Uśmiech nie schodził jej z twarzy.

– Sophie, mam pomysł – zaczęła nagle, gdy miały w końcu wziąć się za robotę.

– No jaki? – spytała ją brunetka.

– Po pracy pójdziemy na kawę! A później możemy też pójść do galerii na zakupy! – wymyśliła.

– W sumie to dobry pomysł – stwierdziła. – I tak nie miałam żadnych planów na dziś, więc mogę się przejść.

– No i super! – ucieszyła się. – Miałam w ogóle pójść z Cathy albo Jessicą, ale one od jakiegoś czasu w sumie wolą same ze sobą spędzać czas, to wiesz. A z tobą jeszcze nigdy nie wychodziłam na miasto. A ty z kimś wychodziłaś?

– Szczerze to tylko z Codym i Paulem, no i kiedyś z Cathy, ale tylko na chwilę – powiedziała z lekkim uśmiechem.

– Oho, z Walkerami się trzymasz – zaśmiała się. – A Paula to w ogóle od poniedziałku nie ma.

– No wiem.

– To git. Ciekawe, co mu się stało, że nie przychodzi do pracy. Pff, to przecież jego fundacja, to powinna go obchodzić.

– Właśnie sama nie wiem, dlaczego dziś nie przyszedł.

– Obstawiam, że ma jakieś sesje zdjęciowe dla pedałów albo się schlał – zaczęła się śmiać, na co Jones też się roześmiała. – Sophie, a ja widziałam cię! A wiesz gdzie? Na imprezie urodzinowej Cody'ego. Z Paulem byłaś, co nie?

– No tak. On mnie tam zabrał. – Brunetka czuła, że chyba się zarumieniła. – A ja ciebie tam nie widziałam w ogóle.

– A, bo ja to tam nie byłam w ogóle w centrum uwagi, jak na przykład Cathy. – Mówiąc to, Alex machnęła ręką. – Wiesz, co w ogóle ona odwaliła? Z Codym w łazience się... – zaczęła, ale nagle urwała, bo wpadł do nich jakiś facet i przyniósł jakieś dokumenty. Jednak, gdy tylko wyszedł, postanowiła kontynuować. – Dobra, no to właśnie Cathy i Cody mają romans, ale nie od tej imprezy, tylko już wcześniej. Od kilku tygodni już. Szmata się nim bawi, a później wszystko nam opowiada. Nawet kiedyś to chwaliła się, że z Paulem miała romans, ale ostatecznie wyszło tak, że pomyliła go z Codym, haha!

– To to akurat wiem – uśmiechnęła się lekko. – Jenny mi mówiła o tym.

– A w ogóle wiesz, ile ja znam plotek na temat Paula? Ja ich chyba nie zliczę!

– Szczerze to wolę fakty, a nie plotki, ale dobra, haha!

– Ale to potwierdzone plotki! Plotkami to one były ileś tam lat temu! – śmiała się. – Chłop był jedną nogą w kiciu, rozumiesz?

– Co?! – spytała zszokowana.

– No tak, bo był w związku z laską, która była od niego chyba dwa razy młodsza, a to nielegalne i pedofilia i coś tam, no wiesz – zaczęła wyjaśniać.

– Aa, o tym to coś Cody wspominał, jak się kłócił z Paulem. Masz jakieś inne plotki?

– Z fankami różne dziwne rzeczy robił po premierach filmów – powiedziała, poruszając brwiami.

– Jak to? – Sophie znowu była w szoku.

– Maskował związek z nastolatką – wzruszyła ramionami. – Nie wiem, czy dalej tak robi, ale no.

– Nie wierzę – westchnęła, będąc już mentalnie załamana.

– Dziewczyny, mam nadzieję, że już ogarnęłyście... – zaczął Caleb, wchodząc do ich gabinetu. – Serio? – spytał z zażenowaniem, gdy zobaczył nieruszoną stertę papierów na biurku. – Albo to szybko ogarniecie, albo będziecie tu siedzieć po godzinach.

– Caleb, spokojnie, to przeze mnie. Zagadałam Sophie, ale ja to wszystko ogarnę – wypaliła Alex, łapiąc za kartki. Walker się tylko zaśmiał.

– Przyjdę tu za pół godziny – oznajmił i wyszedł.

– To jest właśnie ten najpoważniejszy brat, który według mnie byłby lepszym szefem tej fundacji – stwierdziła dziewczyna, zaczynając klikać coś na klawiaturze. – Szczerze, Paul się w ogóle nie nadaje, a przynajmniej ja mam takie wrażenie. Najlepiej jest, gdy on i inne osoby muszą wyjechać na miesiąc czy ileś gdzieś tam pomagać ludziom, a wtedy ogarnia wszystko Caleb.

Pół godziny później rzeczywiście Caleb do nich wrócił. Wydawał się być nieco zdziwionym, bo z wielkiej sterty papierów zrobiło się tylko pięć kartek leżących jedna na drugiej. Facet uśmiechnął się, kręcąc głową, po czym skierował się w stronę drzwi. Miał już wychodzić, gdy nagle Alex postanowiła się do niego odezwać.

– Nie pochwalisz nas nawet? – spytała rozczarowana.

– Lepiej nie, bo przestaniecie tak dobrze pracować – zaśmiał się. – W ogóle Cody ma do ciebie jakąś sprawę, Sophie.

– No dobra, a gdzie on jest? – spytała Jones, będąc trochę zmieszana.

– Stoi od paru minut przy drzwiach wyjściowych. Leć do niego – powiedział z lekkim uśmiechem i wyszedł.

– Kurde, Cody to ma branie. Jak nie Cathy, to ty – śmiała się Alex. Sophie też się zaśmiała, po czym opuściła gabinet i szybkim krokiem poszła do najmłodszego z braci Walker.

– Co tam, Cody? – spytała go.

– Sorry – zaczął, patrząc jej prosto w oczy. Wtedy dziewczyna zauważyła, że jego były identyczne jak Paula. – Sorry za to, co się wydarzyło na imprezie w sobotę. Nie chciałem, żeby tak wyszło.

– Daj spokój. Przecież nic się nie stało – machnęła ręką.

– Dlaczego od razu nie powiedziałaś mi, że jesteś z Paulem? – spytał jakby z żalem. – Wtedy inaczej bym się zachował. Ale wiesz co? Cieszę się, że wybrałaś Paula, a nie mnie. Ja na ciebie nie zasługuję. Paul jest lepszym facetem, odpowiedzialnym, potrafiącym szczerze kochać, a ja... Ja jestem tylko głupim dzieciakiem, który nie dorósł do bycia w związku – westchnął. – Kocham cię, to fakt, ale nie nadawałabym się na twojego chłopaka. Ale jakbyście planowali kiedyś ślub to mnie zaproście, okej?

O ile cały monolog Cody'ego był mówiony z powagą, to na ostatnim pytaniu oboje zaczęli się śmiać. Chłopak naprawdę nie potrafił żyć bez głupoty. Oczywiście Sophie zaraz mu odpowiedziała, że będzie pierwszą osobą na liście tych, którzy byliby zaproszeni, więc się ucieszył. Później te ich głupie rozmowy zeszły na obgadywanie Paula, a gdy brunetka spytała Cody'ego, czemu jego brat dzisiaj nie przyszedł do pracy, młody dziwnie się na nią spojrzał.

– Nie powiedział ci? – spytał ją zdziwiony. – Do końca następnego tygodnia go nie będzie, bo aktualnie jest na planie filmowym do piątej części „Szybkich i Wściekłych". Serio nic nie wiesz?

– Nie wspominał mi o tym. Ostatnio, jak się wczoraj widzieliśmy, też nic nie mówił o żadnych filmach czy coś ani o tym, że go dzisiaj nie będzie w fundacji.

– Ajajaj, Paul nie lubi się chwalić, więc może dlatego nic nie wiesz – westchnął chłopak.

– Być może – wywróciła oczami. Nie ukrywała, że była trochę zła na Paula. Na szczęście po chwili przyszła tutaj Alex i jej uśmiech już trochę poprawił humor Jones.

– Coś długo gadasz z Codym – zaśmiała się, podając jej rzeczy. – Wzięłam ci, bo zamykałam już gabinet i żeby nie wracać tam już, no wiesz.

– Dzięki – uśmiechnęła się. – To co? Idziemy na tą kawę?

– Jasne! Cody, chcesz iść z nami? – spytała, patrząc na chłopaka z uśmiechem.

– Nie wiem, no dobra. Mogę iść – zgodził się i wyszli z fundacji, a kilkanaście minut później byli już w najbliższej kawiarni i czekali na ich zamówienia.

– W ogóle, Cody, chyba dawno nie gadaliśmy, nie? – Alex zaczęła rozmowę.

– No już nawet nie pamiętam kiedy – zaśmiał się blondyn.

– A jak tam z Cathy Wright? Bo słyszałam, że coś jest pomiędzy wami. – Gdy to powiedziała, Cody się lekko zarumienił.

– Tak naprawdę to nic między nami nie ma. Po prostu laska się puszcza na prawo i lewo, haha!

– Z Jessicą się teraz przyjaźni, to w sumie nie dziwne – stwierdziła.

– Kim jest Jessica? – spytała Sophie.

– Kurwą, którą Paul zatrudnił w fundacji tylko dlatego, że mu się spodobała i była dobra w łóżku. – Alex zaczęła się śmiać. – Taka latynoska. Na sto procent ją widziałaś.

– Taka niska z kręconymi włosami?

– Tak! I wymalowana zawsze. Dosłownie ona codziennie przychodzi z dziesięcioma kilogramami tapety na twarzy i zawsze jest odwalona jak szczur na otwarcie kanału – śmiała się dalej. – Ogólnie ona jest taka, że jak jej braknie argumentów to zacznie cię wyzywać po hiszpańsku.

– Oo, fantastycznie. Akurat znam hiszpański – powiedziała dumnie.

– Serio? – zdziwił się Cody, a Jones kiwnęła głową.

– Jeszcze znam niemiecki i trochę francuskiego – dodała po chwili.

– Nieźle. Mogłabyś być tłumaczką – stwierdziła Alex.

– Szczerze to nigdy nie myślałam nawet o tym.

W tym momencie kelnerka przyniosła kawy, które zamówili kilkanaście minut wcześniej. Cody od razu zaczął ją pić, a w rezultacie poparzył sobie język. Ewidentnie zapomniał, że zamówił sobie gorącą, a nie zimną, jak Sophie i Alex. Dziewczyny zaczęły się z niego śmiać, ale to chyba nie był najlepszy pomysł, bo po chwili chłopak po prostu wstał i wyszedł. Wtedy Alex zaczęła się jeszcze bardziej śmiać, przez co Sophie też. Cieszyła się, że w tym momencie miały takie same poczucie humoru. Jednak szkoda jej było, że Cody go nie miał i sobie gdzieś poszedł.

Continue Reading

You'll Also Like

153K 8.8K 55
❝ w ciągu siedemnastu lat życia na tej planecie, nigdy nie spotkałem tak po@!%^#ej osoby jak ty. ❞ gdzie dwoje nastolatków po przeciwnych stronach...
45.5K 2.2K 32
❝ co jest silniejsze niż ludzie serce, które przez cały czas się łamie i nadal żyje. ❞ © asgrdians | 2018
45.7K 2.6K 67
*.・゚・。 𝑡𝑤𝑖𝑠𝑡𝑒𝑑 ⁂. ゚・。 ▬▬▬▬▬ damon salvatore. 𝑠𝑘𝑎𝑟𝑏𝑖𝑒, 𝑤𝑖𝑒𝑚, 𝑧𝑒 𝑗𝑒𝑠𝑡𝑒𝑠 𝑝𝑜𝑘𝑟𝑒𝑐𝑜𝑛𝑎, 𝑎𝑙𝑒 𝑗𝑎 𝑡𝑒𝑧 . [ P...
102K 6.2K 100
PRACA BEDZIE PRZECHODZIĆ KOREKTĘ -Miałam już dość tej wrednej małpy, ciągle uważała się za lepszą niż inni. Poza tym po przyprowadzeniu was i tak kt...