ii

27 4 0
                                    


Dwa splecione ze sobą z ciała z pozoru tworzące jedność, której nic nie jest w stanie rozłączyć. Zwyczajny zbieg okoliczności, który wszystko zapoczątkował. Wyglądali razem dobrze, przechodzący obok nich ludzie, przyglądali się im z ciekawością. Podczas pierwszego spotkania żadne z nich nie spodziewałoby się tego, że dojdzie kiedyś do kolejnego. Wszystko działo się dynamicznie, zbyt szybko, oboje żyli chwilą. Chociaż gdzieś z tyłu głowy kłębiła się myśl, że tak być nie może... Przeczucie, że to się źle skończy zostało przyćmione przez inne pojawiające się uczucia. Potrzeba bycia kochanym, potrzebnym – coś, czego potrzebuje każdy z nas. Zarówno on jak i ona mieli jakieś przejścia. Czas rozłąki okazał się być jednym z najgorszych momentów. Rozczarowujący, ponieważ nic nie wyglądało tak jakby tego chciała. Czegoś zabrakło, a może to po prostu jej wina? Więc kiedy została sama, zamknęła się w czterech ścianach i zwyczajnie się rozpłakała. A co jeśli została wykorzystana? Od razu przypomniała sobie historię sprzed roku. Chociaż starała się nie żyć przeszłością, to nie mogła pogodzić się z takim scenariuszem, że miałoby się to znowu stać.

Biła się z myślami, dni mijały, snuła się smutna wciąż zastanawiając się nad sensem tego wszystkiego. Życie spłatało jej niezłego psikusa, w postaci innych tragedii. Nic wielkiego, ale w obecnej sytuacji, wystarczyło, aby dodać dramaturgii. Obawy, obawy, obawy...

Lęk przed rozmową, niechęć i strach, że może coś stracić, powodował, że w najśmielszych snach nie zrobiłaby tego. Jednak przyszedł ten moment i chociaż nie było tak, jak tego się spodziewała, zrozumiała kilka rzeczy. Przywiązała się i choć nie miała na to wpływu, nie umiała tego wyprzeć. Kolejnym istotnym elementem był fakt, że naprawdę jej zależało. Po krótkiej nocnej rozmowie, nie potrafiła stwierdzić, czy to wszystko było tego warte. Bo co jeśli poświęci swój czas i będzie czekała? W jej głowie pojawiła się odpowiedź; nie warto. Argument ten był podparty przejściami, jednakowo nie była osobą, która wrzucała wszystkich do jednego worka. Nie teraz.

Nie była zakochana, ale czy to mogła być pierwsza miłość? Dużo czasu poświęcała na myślenie o nim i o tym, czym się zajmował. Jednak nie chciała sobie za bardzo wyobrażać tego, co mogliby robić wspólnie. Byłyby to tylko marzenia, które były niemożliwe do realizacji.

Tempo nagle spowolniło, nic nie wskazywało na to, aby szybko mieli się ponownie spotkać. Każde z nich wróciło do własnych zajęć, a to, co miało miejsce jakiś czas temu stało się wyblakłym wspomnieniem. Żadne z nich nie chciało ponownie poruszać tego tematu, sporadycznie dzwonili do siebie. Ot krótkie niezobowiązujące rozmowy.

Żyli sobie w niepewności, nie narzekali na niewiedzę. Nie chcieli wiedzieć, co przygotował dla nich los. Mijały kolejne tygodnie, zerwała plaster, spoglądając na bliznę, która była pamiątką po emocjonalnym epizodzie. Poczuła się wtedy lekka jak motyl, gotowa, aby pójść dalej, stawić czoło przeznaczeniu.

Telefon przestał dzwonić. Nie myślała o tym, dlaczego przestał dzwonić. Może znalazł sobie kogoś innego, pozbawionego problemów? Jedność, którą wcześniej byli, rozpadła się na milion kawałków, jak lustrzana tafla, która zaliczyła bliskie spotkanie z podłogą. Odłamki rozbryzgały się w różne strony, tworząc realne zagrożenie. Tym razem nie groziła jej żadna krzywda, była bezpieczna.

Nadeszła jesień, jedna z najpiękniejszych pór roku. Liście zmieniające barwę, długie wieczory, które zawsze kojarzyły się jej z dzieciństwem. Był to czas zmian, nowe miasto, nowi ludzie. Kolejne wyzwania, które sobie stawiała. Wszystko było po coś... Nieludzkie tempo, masa zobowiązań. Byleby nie musiała sobie uświadomić, jak bardzo samotnym człowiekiem była. Na co dzień otaczał ją tłum ludzi, pośród którego czuła się jeszcze bardziej osamotniona.

Seven devils ❝Where stories live. Discover now