The easy part (1/3)

508 41 301
                                    

paring: Rose Weasley/Scorpius Malfoy
Co tu będzie: klisza fake dating, Gregor robiący zamieszanie, bo żyje żeby swatać, całowanko w każdym rozdziale, milusia historia z zimowym klimatem.

***

– To już nawet nie jest zabawne – burknęłam z głową na stole.

– Rosie, moczysz włosy w soku dyniowym.

Uniosłam głowę z westchnieniem, wyjmując kosmyk rudych włosów ze szklanki. Wytarłam je w serwetkę, godząc się z tym, że będą sklejone aż do wieczora, gdy umyję głowę. I tak nie miałam nadziei na udany dzień.

– To wszystko jego wina – podjęłam. – A teraz muszę spędzić popołudnie w lochach, tylko dlatego, że Scorpius Malfoy nie potrafi utrzymać równowagi, kiedy ktoś go popchnie.

Roxanne spojrzała na mnie z powątpiewaniem. Miałam nieprzyjemne wrażenie, że nie stanie tym razem po mojej stronie, mimo że przecież nigdy nie zaczynałam tych kłótni.

– Rose, dostaliście szlaban oboje, ponieważ oboje jesteście winni – powiedziała powoli. – Może gdybyś raz w życiu sobie odpuściła i nie pozwalała tak łatwo się sprowokować, to i on przestałby próbować. Co właściwie ci powiedział?

– Nie pamiętam.

Coś o winogronach?

Dzisiaj rano spokojnie uczestniczyłam w lekcji eliksirów, kiedy nastąpiło całe zajście. Weszłam do niewielkiego pomieszczenia, do którego drzwi znajdowały się za biurkiem Slughorna. Stamtąd braliśmy wszystkie składniki, potrzebne do uwarzenia eliksiru i właśnie po to się tam udałam. Sięgałam właśnie po słoik z muchami siatkoskrzydłymi, kiedy Scorpius stanął tuż za mną.

– Chyba powiedział mi, że pachnę jak bezdomny – powiedziałam powoli, ponieważ wściekłość zniekształcała mi wspomnienia. – Rano wylałam na siebie sok winogronowy i jego aromat zdążył już trochę sfermentować, więc całkiem możliwe, że nawiązywał do zapachu wina. Zdenerwowałam się, wyciągnęłam różdżkę i odwróciłam się nieco zbyt zamaszyście, więc dźgnęłam go w oko. Spanikowałam, więc jeszcze go odepchnęłam.

Roxanne uniosła brew.

– Nie wiedziałam, że pchnęłam tak mocno! – próbowałam się bronić. – No a on stał tam z jedną ręką w kieszeni, drugą na oku, więc też raczej się nie spodziewał. Zatoczył się na drugą szafkę i... no, zrobił się bałagan.

Warto dodać, że Malfoy nie należał do ludzi drobnych, więc wleciał na ten mebel z naprawdę ogromnym impetem. Całe szkło posypało się na podłogę.

Scorpius twierdził, że to była napaść, ja zauważyłam, że to on pierwszy naruszył moją przestrzeń osobistą. Slughorn aż się zagotował ze złości i nie był zainteresowany żadnymi tłumaczeniami. Po prostu dał nam szlaban.

Zniszczyliśmy mu między innymi wszystkie zapasy Eliksiru Słodkiego Snu, więc naszym zadaniem podczas szlabanu miało być uwarzenie co najmniej dwóch kociołków.

Gapiłam się na Malfoya, stojącego przy stole Ślizgonów. Ręce trzymał w kieszeniach i opowiadał coś znajomym. Najwyraźniej było to coś bardzo zabawnego, bo dosłownie zanosili się śmiechem.

Nie miałam pojęcia, dlaczego go lubią.

Zerknął szybko w stronę naszego stołu, krzyżując ze mną spojrzenie. Srebrne oczy błysnęły czymś zaczepnym, a Scorpius przechylił lekko głowę, uśmiechając się szerzej. Grzywka opadła mu nieco na oczy.

Wydawało mi się, że nie powinien tak wyglądać. Biorąc pod uwagę to, jak bardzo niektóre stare rody czarodziejskie znormalizowały kazirodztwo, byle tylko zachować czystość krwi, wszyscy Blackowie i Malfoyowie powinni być strasznie brzydcy. W końcu uspokoili się w kwestii tych dziwnych praktyk parzenia się z kuzynostwem zaledwie ze dwa pokolenia wstecz.

Amortencja - zbiór opowiadańWhere stories live. Discover now