Recenzja "Czerwca" Hapsiu

552 64 9
                                    

Tym razem po długiej przerwie od pisania przychodzę do Was z recenzją opowiadania zatytułowanego "Czerwiec" autorstwa @Hapsiu.

Jest to jedno z czterech, jak na tę chwilę, opublikowanych opowiadań z serii miesięcy, w której każda z dwunastu – zaplanowanych przez autorkę – części nosi jako tytuł miesiąc w jakim akcja się rozgrywa. Jako pierwszy, niesamowicie duży plus daję więc ten pomysł, który według mnie jest naprawdę oryginalny. Jeszcze nigdy nie spotkałam się z czymś takim, dlatego myślę, że autorka "wpadła" na to jako pierwsza. Jak dla mnie to oraz niezbyt powszechna w romansach fabuła, zdecydowanie kwalifikują tę historię jako coś do przeczytania w jeden z, już ostatnich, zimowych wieczorów. Raczej krótkie rozdziały, których nie jest aż tak wiele, czynią to opowiadanie jednym z tych, które wszyscy zdołamy pochłonąć w jeden wieczór.

Rodzice Holly zginęli, a Joe czuje, że sam umiera. Nastolatka zostaje zmuszona do zostania wolontariuszem, pod jej opieką znajduje się od tamtej chwili właśnie niepełnosprawny Joe. Dziewczyna się do niego przywiązuje, mimo że stara się odpychać od siebie wszystkie uczucia. On z kolei cieszy się czyimś towarzystwem, kogoś kto nie jest jednym z jego nadopiekuńczych rodziców.

Moim zdaniem "Czerwiec" waha się między byciem typowym opowiadaniem dla młodzieży a trochę głębszą historią. I według mnie, to naprawdę fajne połączenie, bo nie widzimy tu idealnego życia kolejnych nastolatków. Co prawda, czasem postępowanie Holly było przerysowane, jej zachowanie czasem, mimo że miało trochę sensu przez to jak wykreowana była nieraz zwyczajnie, wydało mi się niesamowicie nienaturalne.

Jedną z pierwszych rzeczy które "rzuciły" się w moje oczy w tym opowiadaniu, to styl pisania autorki. Niezbyt często spotykam się z tekstem napisanym w pierwszej osobie ze zwrotem do adresata, dzięki czemu miałam wrażenie, że Holly opowiada Joe o tym w jaki sposób zmienił jej życie. Na początku nie za bardzo mi się to podobało, ponieważ miałam wrażenie, że trochę utrudnia mi to czytanie. Jednak z każdym kolejnym rozdziałem coraz bardziej się do tego przyzwyczaiłam, na tyle, aby jakoś w połowie naprawdę to polubić. Jako że jestem całkiem wybredna, zwłaszcza w tej konkretnej kwestii, jaką jest styl pisania, naprawdę podziwiam za to autorkę.

Gdy zaczęłam czytać to opowiadanie byłam nastawiona na to, że właśnie je zrecenzuję. Skupiłam się przez to na błędach, których wcale nie było dużo, prawdopodobnie czytając to bez takiego nastawienia wcale bym ich nie zauważyła. Drobne literówki, przecinki w złym miejscu, ale nie w stopniu, gdzie zmienia to moje zdanie opowiadaniu, ponieważ nie zdarzają się one wcale tak często.

Według mnie zdecydowanie warto zapoznać się z historią Holly i Joe. Nie raz rozśmieszyło mnie to do łez, mimo że na samym początku humor autorki nie do końca mnie bawił. Sama bohaterka nie do końca przypadła mi do gustu, jeśli chodzi o jej wykreowanie, co moim zdaniem, nie jest szczególnie oryginalne. Wraz z przewijającymi się przed moim wzrokiem akapitami, w pamięci odszukiwałam coraz więcej podobnych postaci ze znanych mi książek czy też wattpadowych opowiadań. Drugoplanowi bohaterzy niestety w moich oczach również nie odznaczyli się czymś wyjątkowym. Fabuła była całkiem wyjątkowa, jednakże nie w każdym rozdziale odnosiłam takie wrażenie.

Mam nadzieję, że tuż po przeczytaniu tej recenzji dodacie tę pozycję do swoich biblioteczek, bądź jeśli zdążyliście się z nią już zapoznać napiszecie czy zgadzacie się z moją opinią. 

Numer 20.Where stories live. Discover now