nasza, własna prawda

82 8 1
                                    

Był dopiero początek wiosny, ale dziś pogoda okazała się wyjątkowa przyjemna. Od dwóch dni nie padało, a w samo południe temperatura przekraczała dwadzieścia stopni. To sprawiło, że dach czarnego Bentley'a Alaina był dziś złożony, a przyjemnie ciepły wietrzyk muskał i pieścił zmęczoną twarz siedzącej w samochodzie Nory. Jechali już dziesięć minut w bliżej nieznanym jej kierunku, a żadne z nich nie powiedziało jeszcze słowa. Dziewczyna obróciła głowę spoglądając na swojego towarzysza. Przypomniała sobie jak kilka nocy temu, jego obecność wydawała się nierealna, wręcz mistyczna. A może to po prostu zasługa gwiazd błyszczących na niebie jaśniej niż zwykle? Nora chciałaby cofnąć czas i choć przez chwilę poczuć tak obcą sobie tajemniczą hermetyczność. Teraz wpatrywała się w Alaina, pierwszy raz widząc go w dziennym świetle. Jego, dzisiaj idealnie przyczesane włosy burzył ten sam wiatr, który składał na szyi Nory pocałunki. Był ciepły, jak oddech chłopaka kilka nocy temu i tak samo łaskoczący. Czuła się jakby sam Apollo zszedł z Olimpu i krążył wokół niej. 

- Nie gap się - ten błogi moment przerwał szorstki głos Alaina, który jednocześnie popchnął jej policzek by skierować jej głowę w inną stronę. 

Jego dłoń zahaczyła o jej krótkie, czarne włosy i zaplątała się w nie. Alain ostrożnie zabrał rękę, a na jego palcach pozostało kilka kosmyków jej włosów. Chłopak skrzywił się lekko i otrzepał dłoń.

- Liniejesz - powiedział z lekkim obrzydzeniem. W odpowiedzi Nora prychnęła, a na jej twarzy pojawił się grymas, który szybko zniknął. - Wiesz, że jakbyś trochę przytyła, byłabyś nawet pociągająca? - zagaił, ale ona cały czas milczała. - Bulimia była modna w latach osiemdziesiątych, czyżby początek dwudziestego pierwszego wieku przebiegał pod patronatem anoreksji? - kontynuował swoje docinki.

- Skończyłeś? - Nora odwróciła się gwałtownie w jego stronę. - Zrozumiałam aluzję za pierwszym razem, ale zapewniam cię, nie jestem anorektyczką - powiedziała oburzona i odwróciła się z powrotem w kierunku ciągnącej się przed nimi ulicy. - Jestem po prostu chuda, a ostatnio nie miałam apetytu, więc schudłam jeszcze trochę. Ale wierz mi, anorektyczki nie opychają się hot dogami co noc, a świadomość że moje ulubione spodnie w rozmiarze S robią się na mnie za duże, nie napawa mnie optymizmem. Nie mówiąc już, że moja skóra jest sucha i ciągle swędzi. - podniosła rękę i odsłoniła podrapane do czerwoności przedramię.

Alain spojrzał na nie kątem oka i nic nie powiedział. Prowadząc samochód jedną ręką, włożył sobie do ust papierosa.

- Mogłabyś? - spytał kurtuazyjnym tonem i wskazał na leżącą między nimi grafitową zapalniczkę opatrzoną złotymi wzorami roślinnymi. Nora uniosła brwi i sięgnęła po nią. - Uważaj, to prawdziwe złoto. Jest ciężka - ostrzegł ją Alain i spróbował uśmiechnąć się, choć spoczywający w jego ustach papieros mu to utrudniał. Dziewczyna podniosła zapalniczkę, która rzeczywiście była dużo cięższa, niż Nora mogła sobie wyobrazić. Zbliżyła ją do Alaina, by ten mógł odpalić papierosa.

Między nimi znów zaległa cisza, przerywana tylko przez szum mijających ich samochodów. Z każdą chwilą coraz bardziej oddalali się od miasta, wjeżdżając na przedmieścia.

- Kiedy powiesz mi gdzie jedziemy? I po co? - spytała Nora przerywając ten stan.

- Nie wiem, gdzie jedziemy. Po prostu się nudziłem, poszedłem do kumpla, zobaczyłem ciebie i zmieniłem plany -  odparł znudzonym tonem.

- Nie wierzę ci - zripostowała szybko. - Chcesz czegoś. Czuję to. Nie lubisz mnie na tyle żeby zabierać mnie na przyjacielskie przejażdżki.

Alain pozostał niewzruszony. Nie odezwał się ani słowem. Wyrzucił niedopałek papierosa na jezdnię i bez ostrzeżenia, nie zwalniając,  gwałtownie skręcił w lewo. Znaleźli się na przedmieściach miasta. Jechali wzdłuż pustej plaży, aż Alain zatrzymał się, a starte na asfalcie opony zapiszczały i zostawiły ciemny ślad na jezdni. Nora otworzyła oczy, które zacisnęła w momencie skrętu. Teraz zamrugała by odgonić łzy, które zdążyły się w nich pojawić, zanim zauważy je jej towarzysz. Alain wyłączył silnik i odpiął pasy. Oparł nogi na miejscu przy kierownicy, obracając w dłoniach kolejnego papierosa. Rzucił okiem w kierunku siedzącej nieruchomo, wpatrzonej w przestrzeń Nory. Przeniósł wzrok na błękitne niebo, wspominając, jak zaledwie trzy noce temu spędził w tym samym miejscu noc, wpatrując się w to samo niebo. Wtedy ciemne i złowrogie. Przymknął ukryte za okularami oczy i milczał. 

wszystkie nasze noceWhere stories live. Discover now