VIII

856 55 9
                                    

Nad Los Angeles zawisły ciemne chmury, Harry próbował dać Anne drugą szansę, ale zawsze było coś do zrobienia, jakiś projekt, wyjście z Niall'em i chłopakami albo czas spędzany z Lou mu na to nie pozwalał.

Z tym ostatnim trochę się zapędził, ostatnio Eleanor często pojawiała się w domu i nadskakiwała Louisowi, albo wyciągała go z domu, z tego co pamiętał, niedługo Louis i El wybierali się do Aspen na narty. Wszystko toczyło się monotonnie, był trochę zmęczony, bo musiał przygotować się do semestralnych egzaminów sprawdzających. Przysypiał już nad książką od matematyki w salonie, kiedy usłyszał na korytarzu mieszkania śmiech Louis'a i kogoś jeszcze. Zagotowało się w nim, kiedy wyszedł i Liam Payne odprowadzał go do łóżka, oboje byli pijani i nie musiał nawet długo się nad tym zastanawiać, kiedy oboje upadli uciszając się nawzajem. 

-Dobry wieczór Liam, ja się nim zajmę, a Ty zostań u nas w pokoju gościnnym, Zayn dostanie zawału, jeśli zobaczy Cię w takim stanie. - powiedział cicho, pomagając Lou wstać.

-Masz rację Harry, teraz zajmij się swoim prawnym opiekunem, a ja faktycznie położę się w tamtym pokoju.

-Czekaj, co powiedziałeś? - Harry zmarszczył brwi.

-Że się u was położę? - zapytał drapiąc się po brodzie.

-Tą część o opiekunie. - warknął.

-A tak, gratuluję Harry, udało się, Louis wygrał sprawę z Anne, teraz jest twoim tatusiem - zachichotał i poszedł do sypialni.

Dobrze, że nie widział wypieków Harry'ego, ani tego jak Louis go objął. Od razu mógłby sobie coś ubzdurać.

Podniósł Louisa i zaniósł do jego nowej sypialni. Już nie był taki słaby. W wolnej chwili schodził do siłowni i odbudowywał swoje wyniszczone przez Skid Row i panujące tam warunki ciało.

-Przepraszam kochanie, upiłem się. - wybełkotał Tomlinson.

-Myślę, że to nic takiego prawda?- odpowiedział.

-Myślę, że źle się czuję. Przytulisz mnie tak?

-Mylisz mnie z El, Lou.

-Nie skarbie, Ciebie i Eleanor nie da się pomylić. Jesteście jak dwa światy.

-Dobrze, położę się z Tobą. - uciął tym samym wszystkie dyskusje pijanego szatyna.

Westchnął i obszedł łóżko, zrzucił z siebie koszulkę i zasnął po chwili. Czuł jeszcze jak Louis otula go swoim ramieniem, ale był już zbyt senny, żeby jakkolwiek zareagować i zrobiło mi się zbyt miło, tak dawno nikt go nie przytulał.

****

Obudził się, bo było mu zbyt gorąco, miał na sobie niewygodną koszulę, ale to nie ona była źródłem gorąca, które go otaczały. Tym grzejnikiem był Harry, który właśnie mamrotał coś przez sen i nie miał koszulki na sobie.

Usiłował przez chwilę uświadomić sobie jak wrócił do domu i najważniejsze, jakim cudem Harry śpi wtulony w niego jak małpka, ale jego głowa bolała mocno, a z ust nie wydostałoby się ani jedno słowo.
Zacisnął oczy i spróbował jeszcze raz.

-Hazz - wyszeptał i szturchnął chłopaka wolną ręką.

-Mhm, daj mi spać Lou.

-Powiedz mi, czemu leżymy w jednym łóżku? I czemu nie masz na sobie ubrań?

Harry wpadł na idealny pomysł pomęczenia go trochę, za to, że poprzedniej nocy musiał go nieść do sypialni i rozbierać, kiedy ciało Louisa było jak z kamienia.

-Może dlatego, że mnie wczoraj wymęczyłeś i nie miałem siły iść do siebie. - przewrócił się na drugi bok i ułożył wygodniej.

Louis poderwał się do siadu i złapał za swoją głowę, która chyba rozerwała się na milion kawałeczków.

-Nie, nie, nie Harry, nie mów, że to zrobiłem, to nie możliwe, nie Tobie, Hazz - zapłakał.
-Lou, ciszej, boli mnie tyłek i chce spać.

-Jak możesz tak spokojnie to mówić? Co ja zrobiłem? Czy byłem chociaż delikatny? Do cholery Harry, wstań i porozmawiaj ze mną, jak się czujesz kochanie? Jak ja to naprawię?

Harry poderwał się i popatrzył na niego z irytacją.

-Gdzie tam delikatny, jesteś taki ciężki Louis i zachowujesz się jak słoń w składzie porcelany, a ciekawość zabiła kota. Idę pospać do siebie. - burknął. Na prawdę był zirytowany i zmęczony.

Louis wstał kilka minut później i doczołgał się pod prysznic, zastanawiał się jak ma naprawić to co zepsuł i do niczego nie doszedł.

Przyszedł do kuchni, bo jego woda się skończyła, potrzebował soku pomarańczowego.

Spotkał tam Liama, który pochylał się nad filiżanką kawy.

-Jak z Tobą, ja mało co pamiętam - wyszeptał.

-Ja też, ale byliście z Harry'm głośno, kiedy chciałem zasnąć. - wydął dolną wargę do góry.

Krew ponownie odpłynęła z jego twarzy.
-Co do cholery się stało? Co ja narobiłem?

-Louis, uspokój się, po prostu byłeś pijany.

-I to według Ciebie jest normalne? Dopiero co sąd zaufał mi w kwestii opieki nad nim, a ja robię coś takiego.

-Hej Louis, uspokój się, byłeś tylko pijany. Czy to źle, że musiałeś się schlać? Poza tym Harry umie zadbać o siebie przez kilka godzin, nie bijesz go nie krzyczysz, jest okej.

Teraz Louis miał wrażenie, że coś tu nie pasuje.

-Zabije Cię Harold - krzyknął, aż Liam podskoczył na swoim krześle omal z niego nie spadając.

Louis poszedł szybkim krokiem w kierunku pokoju Harry'ego.

-Ja Cię uduszę dzieciaku - wrzasnął, wchodząc do pokoju młodszego.

Harry wyszedł ze swojej garderoby i zdezorientowany usiadł na łóżku.

-O co chodzi Lou? - Zapytał cicho.

-Ty jeszcze pytasz? Właśnie dostałem Cię pod opiekę, a Ty odwijasz mi taki numer, budzę się z Tobą w łóżku, prawie nagim i co ja mam sobie pomyśleć, kiedy mówisz mi, że boli Cię tyłek?

-Przepraszam, to nie miało w ogóle tak zabrzmieć, oczywiście boli mnie tyłek, ale tylko dlatego, że jesteś ciężki i kiedy próbowałem z tobą wstać, uwaliłeś się na mnie całym ciałem i upadłem. Nie sądziłem, że odbierzesz to w ten sposób Louis - zachichotał.

-Jezu, mogłem Cię stracić, myślałem, że zrobiłem Ci krzywdę Harry. Mój Boże. - złapał oba policzki Harry'ego w dłonie, szukając strachu czy niepewności, ale nic tam nie znalazł.

Przytulił młodszego i przez chwilę pomyślał, co by się stało, gdyby nie umiał utrzymać kutasa w spodniach, ale na szczęście się powstrzymał i miał to z głowy.

-Czy Ty się śmiejesz Harold? - odsunął się delikatnie.

-Tak, powiedziałeś tą część o kutasie w spodniach na głos, wiesz?

-Och kurwa, zapomnij o tym. - przytulił go znów.

-Pod jednym warunkiem okej?

-Okej, jakim? - Harry wzruszył ramionami, nadal tkwiąc w objęciach szatyna.

-Tu jesteś Louis, wszędzie Cię szukałam. - Eleanor weszła do pokoju Harry'ego jak do siebie. - Cześć Henry - warknęła do młodszego.

-Harry - upomniał ją młodszy.

-Bez różnicy. - machnęła na niego ręką. - Lou wyglądasz okropnie, musimy jechać na zakupy przed wyjazdem - zarządziła i tak jak szybko to zrobiła, zniknęła za drzwiami pokoju Harry'ego.

-Później mi powiesz Hazz, nie śpij kiedy wrócę, będę przed ósmą wieczorem.

Harry skinął głową. Zawsze czekał, aż ten wróci, ale zazwyczaj to była tak późna pora, że zasypiał na kanapie.

Skid Row // LarryWhere stories live. Discover now