Rozdział 1 Zadymiony bar

128 3 1
                                    

Adam szedł w kierunku clubu. Swoim spokojnym, wręcz stoickim wyrazem twarzy powitał ochroniarza, który prawie drzemał sobie na krzesełku przed wejściem na salę. Chłopak prychnął, przewrócił oczyma. Przez chwilę zastanawiał się, dlaczego owy łysy mężczyzna podrzemuje na zewnątrz, a nie w środku, i dlaczego przed wejściem nie kręcą się różnego rodzaju osobniki, popijające amarenę i piwo. Oparł dłoń na chłodnej, stalowej klamce drzwi, ze zmarszczonymi brwiami jeszcze raz omiotał okolice clubu. Postanowił jednak odłożyć te rozmyślania na później, tego wieczoru nie było na to czasu.

   Zanim jeszcze wszedł do środka usłyszał muzykę. Tego dnia w "Aqq" odbywał się koncert jakiejś rock'n'rollowej kapeli, to też w środku było pełno ludzi ubranych dość specyficznie, w glanach oraz w kurtkach z wieloma ćwiekami. Przy barze roiło się od czerwieni i czerni. Rozejrzał się, to miejsce miało swój klimat. Bywał tu, gdy miał szesnaście lat, później jednak, gdy wyjechał do liceum, przestał tam bywać.

   Wysokie pomieszczenie było udekorowane różnymi tablicami oraz plakatami. Za ladą baru kręciły się ładne barmanki, które zerkając to na siebie, to na staromodne radia za nimi, nalewały napoje swoim klientom. Głowne pomieszczenie do połowy zadaszone było stalowym półpiętrem, na którą prowadził metalowe schody wykonane z tego samego materiału co barierki. To na owej, stalowej konstrukcji była niewielka scena i to tam zawsze rozkręcał się koncert. Teraz również.

Adam stał tuż przy schodach, pod pachą ściskał małą torbę.

Patrzył jak grupa nastolatków skacze i macha głowami, słuchał przez chwilę muzyki. Już miał ochotę, by zamówić coś dla siebie przy barze, jednak odmówił sobie tej przyjemności. Przecież miał tam pilne sprawy do załatwienia.

   Skierował się w prawo, kilkoma schodkami w dół do pomieszczenia, gdzie pod niskim sufitem unosił się gęsty, palący w oczy dym papierosowy. Zaraz przy wejściu ustawione były dwa stoły, otoczone przez grupy osobników, którzy rozmawiali przy piwie, śmiali i nawzajem chwalili dziewczynami, które siedziały między nimi.

Mężczyzna nie zwrócił na nich uwagi. Ściągnął tylko rąk rękawiczki, ruszył w głąb pomieszczenia, między stołami do bilarda i piłkarzykami, do kolejnych drzwi. Znalazł się w ostatnim pomieszczeniu. Tam zastał już o wiele mniej ludzi.

Dym nadal był wyczuwalny. Po pomieszczeniu rozstawione były fotele obite czerwoną skórą i ustawione w skupiskach w okół małych, okrągłych stoliczków.

   Zmrużył oczy, rozejrzał się po zgromadzonych. Wszystko składało się na to, że to własnie tam powinien ją spotkać...

Była tam. Patrzyła wprost na niego.

Adam wziął głęboki oddech. Ulżyło mu, jednak nie dał tego po sobie poznać. Zamiast tego, podszedł do baru, zamówił. Barmanka wyglądała na nieco zdziwioną, jednak zabrała się za zamówienie, a on przez ramię zerknął na Nią.

   Była taka, jak ją sobie wyobrażał. Piękna, kipiąca seksapilem kobieta. Zmysłowa, tajemnicza i pociągająca. Taka, jaka powinna być.

Odwróciła ku niemu głowę, szybko spojrzał na blat przed sobą. Skupił się na muzyce, której dźwięki były tutaj nieco wytłumione, jednak nadal słyszalne. Ktoś roześmiał się barytonowo, a z nim cała ekipa osób. Barmanka postawiła przed jakimiś chłopakami dwa, wielkie piwa, a tamci odeszli wcześniej płacąc.

Adam westchnął.

Bardzo długo czekał na tę chwilę, na ten moment, kiedy będzie mógł zobaczyć ją na własne oczy. Nie z opowiadań czy przypuszczań. Nie jako opis na kartce papieru, tylko przed sobą, jako żywią osobę.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Nov 16, 2014 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Godzina SpowiedziWhere stories live. Discover now