17

1.3K 97 10
                                    

Pocieram zmęczoną twarz i wyciągam z pod poduszki telefon. Jest dwunasta godzina a ja znajduję się w hotelowym pokoju. Obok mnie ktoś leży, gdy podnoszę się i chwytam wodę ktoś po chwili puka do drzwi. Łapię się za głowę od bólu, który mi towarzyszy i idę otworzyć dzrzwi. Gramolę się i zbywam obsługę hotelową. Dopiero teraz dociera do mnie, co dzieje się w pokoju. Urywki poprzedniej nocy wkraczają do mojego umysłu częściowo scalając je w film. Podchodzę do łóżka i przypominam sobie o blond włosej pokojówce, która aktualnie zajmuje moje łoże. Muszę intentyswnie wysilić umysł aby upewnić się, że z nią spałam. Lucy przykryta jest kocem na małej sofie a Tyron leży obok niej na ziemi. Szukam wzrokiem dziewczyn, ale nigdzie ich nie widzę. Odpalam papierosa i wychodzę na balkon. Zaciągam się chcąc ukoić moje zszargane nerwy. Poniosło mnie wczoraj. Gdy zobaczyłam to zdjęcie i to uderzające podobieństwo nie wiedziałam, jak uciszyć moje nerwy, dlatego zapiłam je whiskey. Nie mogłam wyrzucić myśli, że wszyscy mnie oszukują. Muszę udać się do lekarza i odnaleźć Camilę aby wytłumaczyła mi to. Stoję i oszukuję się, że to pieprzony zbieg okoliczności, ale doskonale pamiętam, jak kochałyśmy się na mojej kanapie w mieszkaniu i jak zmusiła mnie do seksu na urodzinach Matta. Chłopiec, Joe, wygląda jak mała, męska wersja mnie i nie umiem już dłużej udawać, że to nie prawda. Kładę recę na twarz i zaczynam płakać. Jak ona mogła mi o tym nie powiedzieć? Jak mogła to zataić? Jak mogła widzieć to dziecko i udawać, że nie jest moje? Boże święty, mam dziecko. Uświadomienie sobie tego skutkuje dziwnym uczuciem w całym moim ciele.

- Hej. - mówi dziewczyna, z którą spędziłam noc nie do końca to pamiętając.

Jest mojego wzrostu i ma niebieskie oczy a jej czerwone policzki dodają jej uroku.

- Wszystko w porządku? - pyta, gdy wycieram swoją twarz rękoma aby pozbyć się łez.

- Tak, to nic. Jak się czujesz? - pytam, nie pamiętam jej imienia.

- Clara. Miło Cię poznać Lauren. - uśmiecha się a ja chichoczę.

- Przepraszam. Wczoraj tyle wypiłam...

- Wiem. Trzymałam twoje włosy pół nocy, bo wymiotowałaś. Wyciągnęłaś mnie z pracy i przekupiłaś mojego szefa.. - opowiada a ja otwieram szerzej oczy po czym śmieję się.

- O mój boże. Tak Cię przepraszam. - łapię się za głowę zażenowana a ona podchodzi do mnie i podaje mi swój telefon.

- Zapisz mi swój numer. Muszę wracać do domu. - mówi więc od razu to wykonuję.

- Dozobaczenia. - mówię jej a ona puszcza mi oczko i wychodzi z pomieszczenia.

Lucy budzi się pierwsza, kiedy sprzątam mały aneks kuchenny. Siedem butelek whiskey ląduję w koszu, gdy ona nalewa sobie wody do szkalnki i patrzy na mnie, gdy rzucam butelkami po napojach do wora.

- Co ci wczoraj odbiło? - pyta.

- A co miało mi odbić? - pytam marszcząc brwi.

- Nie pamiętasz? To dobrze. - parska i wychodzi, ale zręcznie łapię ją za rękę i obracam.

- Co się niby stało? - pytam. Najgorsze, że ja nie udaję i na prawdę nic nie pamiętam.

- Tyron spędził wieczór w łazience a ty wykorzystałaś to i kleiłaś się, jakbym była jakąś szmatą. "No dawaj, przecież się nie dowie". - cytuje moje słowa, których nie pamiętam, ale od razu czuję się winna.

fascination camren pl (gp) Dove le storie prendono vita. Scoprilo ora