Dzień dobry! Dzisiaj przychodzę z kolejnym fragmentem łani w potrzasku i odrobiną wolfstara, a 1 września proszę wyczekiwać niespodzianki <3
Następni w kolejce byli Frank i Alice. Siedzieli tyłem do Lily, więc nie widziała ich twarzy, mogła natomiast usłyszeć pełen ciepła śmiech przyjaciółki, musujący niczym bąbelki najlepszego szampana. Jednak rzut kośćmi się im tak nie powiódł jak poprzedniej parze, bo wszyscy gracze skomentowali rezultat buczeniem. Potem kości przeszły w ręce Siriusa, który zrobił ze swojego rzutu spektakl: zatarł ręce, wstał, potrząsnął kilkakrotnie kośćmi, pochuchał we własne dłonie i dopiero wtedy pozwolił kostkom poturlać się po stole. Patrzył na nie z takim napięciem, jakby siłą woli chciał je zmusić do wyrzucenia sześciu oczek. Lily ledwo zamaskowała rozbawienie, ale siedzący obok Siriusa Remus wcale się z tym nie krył — otwarcie parsknął śmiechem, próbując pociągnąć Siriusa w dół, z powrotem na siedzenie. Nie na wiele się to zdało, bo Sirius wykonał zwycięski taniec na krześle, gdy tylko kości się zatrzymały.
— I kto jest zwycięzcą?!
Remus przewrócił oczami, opierając policzek o własną dłoń, ale w jego spojrzeniu kryły się pokłady czułości dla wydurniającego się Siriusa, co było widoczne też w sposobie, w jaki poprawił przekrzywioną różdżkę w jego włosach.