Witajcie w Nowym Roku! Jak tam po świętach i Sylwestrze? Żyją? Popili? Pojedli? Pobawili się? Teraz zostało tylko zrzucić te wszystkie kilogramy, które się nazbierały :D Mam nadzieję, że ten rok będzie o wiele bardziej przyjemniejszy od tamtego, czego wszystkim Wam życzę :) Przybywam do Was z kolejnym rozdziałem, za którego sprawdzenie jak zawsze dziękuję
Zrobiłem mały rachunek i wyszło mi, że do końca tej części historii zostało mi około czternaście rozdziałów. Niestety, po skończeniu Rodzeństwa Potterów planuję zrobić sobie dłuższą przerwę, w czasie której będę zbierał siły na drugą część, ale bez obaw, nie porzucam historii. Wiem, że czasami przerwy między rozdziałami mogą sugerować, że porzuciłem historię, ale dopóki nie podam oficjalnego komunikatu, że planuje takie kroki, możecie spać spokojnie :D Ale nie ukrywam, że dłuższa przerwa od pisania dobrze mi zrobi :)
Zapraszam do czytania i pisania komentarzy, które naprawdę motywują do dalszej pracy :)
Następnego dnia Harry obudził się z ogromnym bólem głowy. Przeklinając siebie i wszystkich, którzy wczoraj namawiali go do picia, podniósł się do pozycji siedzącej. Przez chwilę tkwił tak bez ruchu, walcząc z wirującym obrazem. Wymacał swoją różdżkę oraz napełnił szklankę wodą. Wypił wszystko i odetchnął z ulgą, lecz to był szczyt jego możliwości. Ponownie opadł na poduszki z głośnym jękiem, czując, jak coś jeździ mu w żołądku. Kilkakrotnie powstrzymał odruch wymiotny. Ponownie się napił, mając nadzieję, że szybko mu przejdzie, ale nadal odczuwał dyskomfort. Nagle usłyszał rozbawiony głos:
— Nie powstrzymuj tego. Po wymiotach powinno ci się poprawić. Miskę masz po prawej.
Potter postanowił skorzystać z rady tajemniczego głosu, więc przechylił się w prawo. Gwałtowny ruch sprawił, że jego żołądek postanowił wreszcie zwrócić to, co w siebie wlał poprzedniego dnia. Po wszystkim opadł na łóżko, czując się odrobinę lepiej. Głowa nadal go bolała, ale mógł się skupić na otoczeniu. Rozejrzał się i zobaczył mistrza Dartana, opierającego się o ścianę. Z ulgą przyjął to, że nie był zły, co najwyżej zdegustowany tym, co zobaczył.
— Chyba przeceniłem wasz zdrowy rozsądek — stwierdził, rozglądając się po pomieszczeniu. — Ale syf. — Podsumował z westchnieniem.
— Wszystko przez to goblińskie wino — mruknął cicho Harry. Przynajmniej tak mu się wydawało, dopóki nie usłyszał odpowiedzi mistrza.
— Dobraliście się do naszych zapasów? Ile wzięliście?
— Nie pamiętam — odrzekł zgodnie z prawdą. — Nie pytaj mnie o nic. Nie jestem w stanie odpowiadać na pytania bez pogrążania siebie i pozostałych.
Dartan parsknął śmiechem.
— Niedługo planujemy odesłać was z powrotem, więc radzę wam się ogarnąć. A, byłbym zapomniał. Mam dla ciebie mały prezent.
W następnej chwili Harry poczuł, jak coś zimnego spada na jego ciało. Wrzasnął i wyskoczył z łóżka, na którym znajdowała się teraz pokaźna kupka śniegu.
— Zemsta za wczoraj — zarechotał złośliwie Dartan, po czym wyszedł z pokoju.
Klnąc pod nosem, Potter wysuszył łóżko i rozejrzał się nieprzytomnie. Wciąż lekko kręciło mu się w głowie, lecz niespodziewane zimno odrobinę go otrzeźwiło. Westchnął ciężko i skierował się do łazienki, patrząc przelotnie na zegar. Rozszerzył oczy, widząc, że dochodzi czternasta. W toalecie z niedowierzaniem oglądał siebie w lustrze. Wyglądał fatalnie. Przekrwione oczy oraz blada cera sprawiały, że przypominał wampira. Wziął szybki prysznic i ubrał swoje ciuchy. Postanowił obudzić swoich przyjaciół, więc skierował się do ich pokoi. Kaspar leżał na wznak, wciąż w habicie, i tylko głośne chrapanie było dowodem na to, że wciąż żyje. Wybraniec podszedł do niego i lekko nim potrząsnął. Burrows mruknął coś niezrozumiałego i odwrócił się na bok, więc Gryfon szturchnął go mocniej.
— Cooo?! — wymamrotał z oburzeniem.
— Wstawaj — szepnął Harry. — Już po południu.
— Mam to gdzieś — odparł chłopak, drapiąc się po pośladku. — Nigdzie się stąd nie ruszam.
— Albo zwleczesz się z łóżka, albo będziesz miał niezapowiedzianą kąpiel — zagroził Potter, wyciągając różdżkę.
— Pieprzony sadysta — burknął pod nosem Kaspar, powoli siadając na łóżku. Spojrzał żałośnie na Wybrańca. — Dlaczego się obudziłem, a mam wrażenie, jakbym zmartwychwstał?
Gryfon parsknął śmiechem.
— Mam to samo — zapewnił przyjaciela.
— O rany — jęknął Burrows, gdy już wstał. — Czuje się, jakbym przed chwilą zszedł z karuzeli. Nigdy więcej się tak nie schlam.
— Bo ci uwierzę — prychnął Harry, opadając na fotel. — Idź się ogarnąć, poczekam tu na ciebie.
Mrucząc coś pod nosem, skierował się do łazienki. Minęło prawie pół godziny, a Kaspar wciąż nie wracał. Potter był lekko zaniepokojony, więc zapukał do drzwi toalety. Nie było żadnej odpowiedzi, dlatego wsunął się do środka. To, co tam zobaczył, sprawiło, że był rozbawiony i wkurzony jednocześnie. Otóż Burrows najwyraźniej nie miał zamiaru poddać się tak łatwo i teraz siedział na sedesie, podpierając polik na dłoni oraz drzemał. Harry szturchnął go nogą, na co podskoczył jak oparzony i spojrzał na przyjaciela z wyrzutem.
— No przecież się kąpie, daj mi chwilę!
— Właśnie widzę — prychnął Wybraniec. — Od kiedy myjesz się w sedesie?
— Jesteś upierdliwy jak moja mama — stęknął Kaspar i machnął różdżką, napełniając wannę. — Nie dasz człowiekowi chwili spokoju, dopóki nie zrobi tego, czego chcesz.
— Idę budzić Martina. — Harry nie zamierzał wchodzić z nim w zbędne dyskusje. — A ty lepiej się wykąp, bo jak wpadnie tu mistrz Karrypto będziesz miał przechlapane.
— E tam. — Machnął lekceważąco ręką. — Nic mi nie zrobi.
Gryfon wzruszył ramionami oraz poszedł do pokoju drugiego przyjaciela. Tu nie musiał się męczyć, ponieważ Martin był już umyty i właśnie przebierał się w czyste ubrania. Spojrzał na Harry'ego i podniósł rękę w geście przywitania.
— Cześć — powiedział, wkładając sweter. — Wyspany?
— Czuje się okropnie, ale można przeżyć. A ty jak tam?
— Jak widzisz. Na szczęście tym razem nie mam kaca, więc nie narzekam.
— Szczęściarz — mruknął Harry i rozejrzał się po pomieszczeniu. — Już spakowany?
— Tak, mam zamiar wyjechać natychmiast po obiedzie. Muszę jeszcze zrobić prace domowe.
— Jak myślisz, kiedy znowu się spotkamy?
— Nie wiem. — Chłopak wzruszył ramionami. — Być może wezwą nas na jakieś zadanie. No i może w przyszłym roku przepiszę się do Hogwartu.
Kiedy Martin skończył przygotowania, skierowali się na obiad, po drodze zgarniając Kaspara. Pozostali uczniowie byli już obecni. Sądząc po ich minach, wielu odczuwało skutki wczorajszej zabawy. Jedynie mistrzowie wyglądali całkowicie zdrowo i z rozbawieniem zerkali na młodzież. Aidan, już bez ręki na temblaku, pomachał im na przywitanie. Zajęli miejsca przy stole, przystępując do posiłku. Nagle stanął przed nimi Dartan, wraz z Karrypto. Podali im kawałki pergaminu.