Krew

285 18 0
                                    

Stałam oparta o blat stołu patrząc pod mikroskop

- Odporny - powiedziałam odsuwając się od sprzętu wyciągając szkiełko z kropelką krwi. Pozostała probówka była potrzebna do testów. Nakleiłam nalepkę z imieniem pacjenta i zabrałam się za dezynfekcje blatu. Nie miałam pojęcia o ilości odpornych bo  mój umysł wyłączył się po imionach : Newt, Beth i Brenda byli oni nieodporni w pierwszym stadium choroby. 

- Sky na dzisiaj koniec - powiedziała Mary a ja odwróciłam się do niej - Idź odpocznij. Ja podsumuję dzisiejszy dzień 

- Wszyscy już są sprawdzeni ? - nie miałam pojęcia ile osób przebadałyśmy 

- Tak. Idź do domu. Jutro czeka nas dużo pracy - powiedziała zgarniając papiery. Zaczęłam rozbierać się ze stroju lekarskiego - Mamy więcej odpornych niż zarażonych. Jest dobrze 

- Nie jest dobrze - powiedziałam i wybuchłam płacze - Mój narzeczony, siostra, przyjaciółka - płakałam a Mary mnie tuliła - Muszę znaleźć lek. Muszę.

- Wiem Sky. Musimy im pomóc ale nie możemy pracować przemęczone - odsunęła mnie - Spotkamy się z samego rana i zaczniemy szukać leku. Kilka osób zgłosiło się na ochotników.

Kiwnęłam głową i udałam się do drzwi. Kobieta odprowadziła mnie wzrokiem. Gdy wyszłam skierowałam się w stronę izolatek. Ujrzałam w okienku skuloną Brendę spała. 

Podeszłam do kolejnych drzwi i ujrzałam moja siostrę która patrzyła w jeden punkt na ścianie. Delikatnie zapukałam w szybę a ona powoli odwróciła głowę w moja stronę. Powolnym krokiem podeszła do drzwi i z ruchu warg wyczytałam słowa " Sky nic mi nie jest. Nie martw się " uśmiechnęłam się i posłałam jej całusa dodając tym otuch 

- Znajdę lek - powiedziałam i odsunęłam się idąc dalej. W następnych izolatkach spali nastolatkowie a w ostatniej znajdował się Newt. Leżał na ziemi i szybko oddychał. Skórę miał strasznie bladą. Jego widok załamał mnie jeszcze bardziej. Musiała znaleźć lek dla nich i dla niego. 

Wyszłam z budynku szpitalnego i udałam się do domu. W salonie siedzieli wszyscy gdy weszłam podnieśli głowę. Gally do mnie podbiegł i mnie przytulił. Odsunęłam go trochę i pocałowałam w czoło.

- Widziałam ich - powiedziałam - Wszystko z nimi okej. Za niedługo wrócą do nas - uśmiechnęłam się lekko kierując w stronę schodów - Idę się położyć i wam też to radzę. Jutro czeka nas ciężki czas. 

Ruszyłam do sypialni słysząc jak towarzystwo się rozchodzi. Usiadłam na łóżku podpierając głowę rękami. Nie mogłam się załamać. Wstałam i wyjęłam wygodne dresy z szafki i szybko ubrałam. Chwyciłam zeszyt i długopis kładąc się na łóżku. Rozpisałam wszystko co wiem o pożodze i  pomysły jak ją uleczyć.  Musiało istnieć coś w krwi odpornych co nie pozwalało  łączyć krwinek czerwonych z wirusem pożogi. Ową substancję trzeba oddzielić i podać choremu. 

Obudziło mnie delikatne stukanie do drzwi. Szybko się zerwałam i zauważyłam że zasnęłam w czasie pracy. Zgarnęłam kartki do zeszytu i podeszłam do drzwi. Otworzyłam je i zobaczyłam Thomasa 

- Hej. Idziemy na śniadanie poczekać na ciebie ? - zapytał

- Jeśli możecie to już się zbieram - szybko przebrałam się w bardziej wyjściowe ubrania i zeszłam na dół. Ruszyliśmy w ciszy na stołówkę i też w ciszy zjedliśmy posiłek. Od razu nie mówiąc ani słowa ruszyłam do szpitala. Przebrałam się w strój medyczny i ruszyłam do gabinetu laboratoryjnego żeby sprawdzić hipotezy z nocy. 

Pierwszym przełomowym odkryciem było to że w prosty sposób można było oddzielić przez filtrację serum. Odfiltrowywanie trwało dość długo i z dużej ilości krwi zostawało go bardzo mało. Na szczęście krew oczyszczona z serum była nieuszkodzona i nadawała się do ponownego użycia.

Drugim odkryciem było to że chorych z grupą krwi A leczyło tylko serum z grupy A i z każdą grupą tak samo. W przeciwnym razie choroba wolniej się rozwijała ale po pewnym czasie znów się rozwijała. 

Minusem tego wszystkiego było to że krew nieodpornych uleczona serum po kontakcie z chorobą ponownie chorowała czyli serum nie dawało odporności.

Siedziałam i robiłam obliczenia ile serum potrzebne jest na jednego chorego gdy weszła Mary 

- Jak ci idzie ? - zapytała - Mam obiad dla ciebie - podała mi pojemnik a ja jedząc mówiłam jej o swoich odkryciach 

- WOW i ty to teraz odkryłaś? Jesteś genialna - powiedziała - Ile trzeba serum na jedną osobę? - spojrzałam na obliczenia.

- Na powiedzmy jedną osobę trzeba tak z  100 ml serum czyli trzeba pół litra krwi odpornego ale to nie daje choremu odporności. Muszę znaleźć takiego dawcę który da im odporność 

- Mamy 20 chorych więc potrzebujemy tak ponad 2 litrów serum czyli z 10 litrów krwi - Mary liczyła pod nosem a liczba krwi jaką potrzebowaliśmy była ogromna. 

- Jednego dnia możemy pobrać dawkę serum dla jednego pacjenta - podsumowała - Kto jest najbardziej odpowiedni ?

- Na razie nie ma kogoś kto daje odporność więc musze jeszcze poszukać - nagle mnie olśniło - Mary pobierz mi szybko krew - kobieta spojrzała na mnie podejrzanie ale wykonała o co ją prosiła 

Zrobiłam wszystkie procedury by wydobyć serum i nałożyłam na każde szkiełko z wcześniej przygotowaną kropelką krwi chorego.  Stresując się  położyłam szkiełko pod mikroskopem i spojrzałam. Szybko się odsunęłam patrząc na Mary 

- Spójrz 


pov. Newt 

Otworzyłem zaspane oczy i poraziło mnie nagłe jasne światło. Znajdowałem się w białym pokoju z nienaturalnie jasnym światłem. Przypomniało mi się gdzie jestem. Izolatka. Jestem chory. Nie panuję nad sobą. 

Oparłam się placami o ścianę próbując uspokoić spanikowane serce. Nagle do mojej głowy napłynęła fala gniewu. Chciałem coś rozwalić lub krzyczeć. Odchyliłem głowę do tyłu próbując oczyścić mózg ze zbędnych emocji. Byłem zły. Wściekły. Wiedziałem że to wina choroby ale nie mogłem nad nią zapanować. Coś mieszało mi w głowie.

Usłyszałem dźwięk otwieranych drzwi. To mnie otrząsnęło. Do pokoju weszła młoda dziewczyna z tacą w ręku. Położyła na stoliku chyba obiad i szybko wyszła. 

Podszedłem do stolika i zabrałem się za jedzenie i czytanie kartki którą zostawiła dziewczyna.


Drogi Newtonie 

Ponieważ jesteś chory musimy trzymać cię w izolatce. Zapewnimy ci największy komfort na jaki nas stać. W momencie którym nie będziesz radził sobie z emocjami, gniewem możemy podać ci środek uspokajający. Wystarczy nacisnąć guzik koło drzwi. W razie jakiejś potrzeby proszę pukać do drzwi.

Personel szpitala 

Guzik był tam gdzie napisano. Zjadłem i usiadłem na podłodze zastanawiając się czy uda im się znaleźć lek szybciej niż DRESZCZowi którem to zajęło bardzo dużo lat. Traciłem nadzieję

Upadek DRESZCZu [TMR cz. II]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz