rozdział VIII

210 24 5
                                    

— Zależy za jaką cenę.
 
— Za odpowiednią.
 
Moje stosunki z tym facetem nie były szczególnie bliskie, jednak także nie aż tak odległe. Dogadywaliśmy się dobrze, głównie w sprawie sprzedaży moich obrazów. Jest to uczciwy człowiek, któremu mogę na tym stopniu zaufać i to jest najważniejsze.
 
— Potrzebuję uczciwego kupca, który zapłaci mi należyte pieniądze — odpowiedziałem stanowczo, w między czasie mieszając małą łyżeczką herbatę z dodatkiem soku malinowego.
 
— Nie mogę nic obiecać, jednak zadzwonię do Szumowskiego i dam ci do wieczora znać czy przyjedzie go zobaczyć.
 
— I to rozumiem — uśmiechnąłem się do siebie zwycięsko. Na dziewięćdziesiąt  procent Wincent znalazł potencjalnego kupca, gotowego zapłacić odpowiednią ilość pieniędzy za coś czemu poświęciłem nieco nerwów, kilka gramów czasu i trochę farby, a co gorsza - do reszty zużył się jeden z moich ulubionych pędzli.
 
Moje niektóre zachowania wydają mi się niekiedy zbyt dramatyczne, albo dramatyczny jest sam fakt, że tak uważam. Moi bliscy zapewne nie powiedzieliby mi nic podobnego, nie zwróciliby owej uwagi lub nawet nie zauważyli, z powodu poprzednich wydarzeń z mojego życia, co uważam za dobrą rzecz. Wolę sam przekonać się o swoich wadach, niż otrzymywać naganę od innych, co doprowadza do mojego niezadowolenia.
 
Rozłączyliśmy się, a ja korzystając z posiadania telefonu przy sobie wykręciłem numer do mojej mamy, z którą nie rozmawiałem od dwóch tygodni. Kontaktowaliśmy się średnio raz na tydzień, jednak powiadomiła mnie wcześniej o jej potrzebie oddania telefonu do naprawy z mniej wiadomych mi względów, przez co nie mieliśmy kontaktu. Obiecała, że zadzwoni jak tylko odzyska już naprawiony sprzęt lecz do tej pory nie daje znaku życia.
 
Wziąłem sprawy w swoje ręce i wykręciłem znane mi na pamięć cyferki.
 
— Witaj, mamo — wypowiedziałem zmiękczonym tonem do słuchawki, kiedy najukochańsza kobieta w moim życiu odebrała telefon zaledwie po dwóch sygnałach.
 
— Cześć, synku — odpowiedziała z wyraźnym entuzjazmem, którego o dziwo po niej nie odziedziczyłem, a bynajmniej został głęboko zakopany pod grubą warstwą mojej flegmatyczności, zniechęcenia i apatii. — Miałam zadzwonić jutro, bo dopiero dziś odebrałam sprzęt, ale co mnie jak najbardziej uszczęśliwia, zadzwoniłeś pierwszy i to prawie z samego rana.
 
— Mamo, mamy dwunastą...
 
— Nie oszukuj, że nie lubisz wstawać o takiej godzinie. — Niestety przed nią nic nie ukryje, tym bardziej, jak kilka miesięcy temu złożyła mi niezapowiedzianą wizytę, budząc w południe. Nic nie poradzę na nocny przypływ weny, przedłużający się o trzy godziny za dużo, przez co otrzymałem od niej skarcenie. Jednak był to rodzaj nagany, której otrzymanie nie wydaje się w gruncie rzeczy takie złe. Od matki będą to słowa karcenia, świadczące o jej trosce względem nas.
 
— Z uwagi na moje zainteresowania jest tak, a nie inaczej.
 
— Po prostu nie chcę abyś aż tak zachwiał swój zegar biologiczny. A teraz opowiadaj co tam u ciebie i uprzedzając twoje pytania, to nie, nic nie zmieniło się w moim życiu, nie umówiłam się na randkę z Tomaszem i nie kupiłam jednak tego stolika. Szkoda mi pieniędzy na takie pierdoły, tym bardziej, że nigdy niewiadome czy wszystko nagle nie podrożeje. Pamiętasz tę Genowefę spod trójki? Umarła na zawał albo wylew. Szkoda kobiety, ale zawsze krzywo na mnie patrzyła, więc w sumie nie będę jej opłakiwać. To co u ciebie?
 
Moja mama od zawsze była szczera i bardzo często bezpośrednia, przy tym jednak życzliwa. Kombinacja totalna, a tak przyciągająca uwagę, chociażby Tomasza, wdowca starającego się o względy tej kobiety, nawet z dobrym skutkiem.
 
— Prawie jak zawsze — odparłem mimochodem.
 
— Prawie — zauważyła. — Czyli coś się zmieniło. Poznałeś kogoś? Na pewno Alek zapoznał cię z jakąś ładną, miłą dziewczyną.
 
— Mamo...wiesz przecież...
 
— Oj, tak wspomniałam o kobiecie, bo kto wie, może jakaś skradła twoje serce, nigdy nic niewiadome. A to może masz chłopaka na oku? W sumie przydałby mi się tutaj silny młody mężczyzna, bo trzeba zrobić małe przemeblowanie, a my sami nie damy rady. Trudno o homoseksualistów, nawet tu w Warszawie, prawda? Świat jest taki podły, że wszyscy pochowali się w szafach.
 
Zaśmiałem się pod nosem z jej monologu. Kiedy miała dobry dzień potrafiła gadać jak najęta i jeszcze tyle dobrego, że miała dobry kontakt ze swoimi koleżankami i miała kogoś do rozmowy.
 
— Z nikim się nie spotykam, jednak...tak, poznałem kogoś.
 
— Czyli się spotykasz. Nie masz powodów do bycia zawstydzonym lub skrępowanym, możesz powiedzieć i zapytać mnie o wszystko, jak własną matkę.
 
— Urodziłaś mnie.
 
— Pamiętam.
 
Zaśmialiśmy się do słuchawki. Chciałbym w momencie mojego rozwoju odziedziczyć jej dar prowadzenia luźniej rozmowy z umiejętnością wplątywania między słowa szczerego uśmiechu i układania luźnych żartów.
 
— Nadal o nim nie zapomniałem — westchnąłem nieco smutniej do słuchawki. Wiedziała o wszystkim, będąc niemal jak mój prywatny psycholog, terapeuta, ktoś do rozmowy i wysłuchania.
 
— I niestety nigdy to się nie wydarzy — odparła, a jej radość w głosie osłabła, a nawet wyblakła całkowicie, przebierając poważniejszy ton głosu, podtrzymujący mnie na duchu niemal zawsze.
 
— Z jednej strony nie chcę, nie mógłbym utracić wspomnień o kimś tak wyjątkowym i szczególnym, wiesz? Mimo wszystko te myśli, przeszłość tak bardzo boli i potrzebuję ruszyć do przodu, bez myślenia o nim spotykając każdego mężczyznę, posiadającego chociaż jedną wspólną z nim cechę. Najczęściej jest to tylko płeć, bo tak trudno chociaż trochę przypominać kogoś takiego jak Rudy, ale żeby nie było, to im nie ubliżam.
 
— Przykro mi synku.
 
— To nic, mamo. Mimo wszystko jest lepiej niż kiedykolwiek od tamtego dnia.
 
— Ah tak? Kim jest ten mężczyzna?
 
— Skąd wiesz, że właśnie to on, a nie ona.
 
— Bo preferujesz swoją płeć, a nie przeciwną.
 
— Tu mnie masz.
 
— Przystojny?
 
— Bardzo.
 
— Czym się zajmuje?
 
— Jest podróżnikiem. Odwiedza swoją babcię, a potem wraca do Brazylii.
 
— Tylko mi nie ucieknij razem z nim bez pożegnania.
 
— Chciałbym się ustabilizować, wyjść za mąż, być w pełni szczęśliwym. Nie wiem jak potoczy się nasza relacja, ale lepiej nie zapeszać.
 
— Życzę wam wszystkiego dobrego i jestem pewna, że to świetny człowiek.
 
— Dzięki mamo, a teraz pójdę dopić herbatę. Do zobaczenia, zadzwonię za tydzień.
 
— Dobrze, synku, do zobaczenia.
 
***
 
— Witaj ponownie, klient przyjedzie do ciebie za dwa dni.
 
— Zawsze mogę na ciebie liczyć — uśmiechnąłem się.
 
 
_____________________
 
hej
 
lubicie jak jest dużo dialogów?
 
mam nadzieję, że wszyscy dobrze się macie
i tak, też bardzo nie chcę tych lekcji już za dwa dni
 
tym bardziej przez szkołę rozdział może się pojawiać raz na tydzień, co mam nadzieję, że mi wybaczycie x

wędrowiec | rośkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz