4

305 30 2
                                    

Dwa tygodnie na Hawajach minęły zdecydowanie zbyt szybko. Dean nigdy nie bawił się tak dobrze jak wtedy, gdy wygłupiali się z Castielem jak małe dzieci, albo gdy uczyli się surfować. Przez cały wyjazd często się całowali, może nawet trochę za często, ale to wcale nie przełożyło się na częstszy seks – zrobili to tylko (a może aż?) trzy razy.

Tak jak Dean przypuszczał, ich zdjęcia z Hawajów trafiły do mediów. Niczego więcej nie wiedział – nie czytał komentarzy, ani tych artykułów, bo nie chciał psuć sobie nerwów. Postanowił całkowicie odciąć się od mediów społecznościowy i opinii obcych, obojętnych mu ludzi – uważał, że tak będzie lepiej dla jego psychiki.

Po powrocie do Los Angeles czas płynął równie szybko – od powrotu do domu do wylotu Deana do Anglii dzieliły ich trzy tygodnie i były to tygodnie, które jednocześnie minęły wolno i szybko – wolno w porównaniu do wakacji na Hawajach, ale szybko, bo czas, czy tego chcemy, czy nie, zawsze leci szybciej niż byśmy chcieli. 

Pierwszy raz poszli na obchody czwartego lipca – zazwyczaj obchodzili to święto z domu, ale tym razem postanowili wyjść na pokaz fajerwerków i uznali, że skoro planują zrobić z tego dłuższy spacer to pójdą we trójkę ale zabieranie Miracle okazało się być błędem, bo musieli naprawdę mocno go trzymać, aby pies nie uciekł, ale nie dlatego, że Miracle bał się sztucznych ogni, a dlatego, że skakał i szczekał na fajerwerki, jakby próbował je złapać. W pewnym momencie musieli trzymać go oboje, bo sam Castiel nie dawał już rady sam. Kucali więc po obu bokach Miracle, trzymając swojego pupila za obrożę, bo w ten sposób łatwiej było nad nim zapanować, niż trzymając go za smycz.

— Z tym go nie wychowałeś, co? — zażartował Dean, powodując uśmiech na twarzy Castiela.

— Psy zazwyczaj się tego boją, byłem pewny, że on też i że będziemy go uspokajać. Nie przewidziałem tego.

Tak naprawdę Castiel cieszył się, że Miracle nie boi się fajerwerków – przy okazji Sylwestra zawsze ciężko było im to ocenić, bo mieszkali w okolicy, w której fajerwerki było widać z oddali, ale nie było ich już słychać, więc Miracle po prostu to ignorował. Castiel żałował, że go zabrali, bo stracili względny spokój i zwrócili na siebie uwagę paru osób, które ich rozpoznały, ale przynajmniej zostały im z tamtego wieczoru dobre wspomnienia.

Tydzień po czwartym lipca, czyli ostatni z trzech, które spędzili razem po powrocie z Hawajów, minął bardzo szybko – nawet nie zorientowali się kiedy, aż nadszedł wieczór przed wylotem Deana.

— Czy jesień w Anglii jest chłodna? Nie wiem czy brać kurtkę...

Dean nie chciał się pakować, szczególnie ze świadomością, że Castiel nie leci z nim. Wylatywał na pięć miesięcy – miał wrócić dopiero na Święta, po których zresztą miał wrócić jeszcze na miesiąc do Anglii, zanim przeniosą się z produkcją do Los Angeles. Ale Dean nie myślał na razie o tym co po Świętach, a skupił się raczej na tym jak wytrzyma te wszystkie tygodnie, które pozostawały do Świąt.

— Weź skórzaną, najwyżej kupisz tam cieplejszą — doradził mu Castiel, a Dean wskazał na niego palcem z uznaniem i sięgnął do szafy, w której trzymali kurtki. — Czemu wyglądasz jakbyś jechał na wojnę?

Castiel musiał o to spytać, bo nigdy nie widział Deana tak spiętego. Trochę go to przerażało. Dean westchnął i opadł na łóżko, obok Castiela, patrząc mu w oczy.

— Wyjeżdżam na pięć miesięcy, Cas, to jakieś totalne dno. Nigdy nie rozstawaliśmy się jeszcze na tak długo.

— Ustaliliśmy, że przylecę do Anglii na Święto Dziękczynienia, tak? — przypomniał mu, próbując go uspokoić.

Mąż [Destiel AU]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz